-
Postów
2 770 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
3
Treść opublikowana przez Dekaos Dondi
-
Drabble Coś było nie tak. Wtem zobaczył otaczający świat. Nawet nie musiał przystosować zmysłów. Widział tak samo obiekty, jak wszyscy. Szczególnie kwiaty był takie piękne. Coś było nie tak. Słyszał szum wiatru, śpiew ptaków i wiele innych dźwięków. Zaczął też normalnie mówić. Znał słowa. Mógł wykrzyczeć światu swoje szczęście. Coś było nie tak. Potrafił chodzić, chociaż przecież nie chodził. A jednak. Biegał nawet w kółko. Przechodnie spoglądali jak na wariata. Co ciebie tak cieszy? Zwyczajne patrzenie, słyszenie, bieganie i durne wrzaski? Coś było nie tak. Potrafił fruwać. To go zaniepokoiło. Zaczął mieć obawy, czy aby to wszystko, nie jest tylko złudzeniem?
-
1
-
Naturalnie
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@poezja.tanczy ↔Dzięki:)↔ Wyobraźnia jest przydatna, lecz bywa też czasem męcząca. No ale. Zawsze może być gorzej. Czyli teraz jest lepiej:)) Pozdrawiam:) -
Nieco dołożyłem i zmieniłem tytuł→22.10.2024 Wierzmy, że jesteśmy! I niech tak zostanie ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ # Gdyby nad tym podumać kawałek dłużej, to coś niewątpliwie brzęczy w tym bimbającym dzwonku–(kiedyś ostatnim)–albowiem każdy żywy i świadomy mieszkaniec planety Ziemia, w coś wierzy i basta. # Oczywiście istnieje potoczne domniemanie, że człek wierzący to jeno taki, co wierzy w Boga przez duże: B. A przecież wierzyć można w krasnoludki, myślący makaron, w swoje nieomylne racje –(niekonieczne żywnościowe)– oraz w setki innych możliwości różnorakich, albo tylko w same „setki.’’ Nawet bywa, że dogłębnie wewnętrznie. # Nie chodzi rzecz jasna o jakieś „złote cielce’’ i pozostałe bydło rogate, które mają zastąpić coś, czymś. Po prostu człowiek niewierzący to zaiste zajebisty mit, bo nawet gdyby w nic nie wierzył, to wierzy że w nic nie wierzy, a zatem jednak w coś wierzy. # Na przykład istnieje zasadnicza różnica między tym, czy ktoś wierzy, że nie wierzy w Boga, czy wierzy, lecz owa wiara nie jest mu do czegokolwiek potrzebna. Bywa że z powodów wynikających z własnych doświadczeń, szczególnie przykrych lub dlatego, że ów Bóg nie tłamsi zła. Albo też widząc działalność niektórych wyznawców, nie chce o Nim słyszeć. Mam także na myśli, wszelakie: Tajemne Byty Nieokreślone, Siły Nadprzyrodzone, „Kosmiczną Świadomość” i tym podobne „obiekty.” # Wszak bywają sytuacje dziwne. Zjawiska niewyjaśnione. Na przykład człowiek ma poczucie czyjeś obecności, albo czegoś w tym stylu, jakby wszystko było odgrywane w niedostępnym teatrze. Wie, że coś istniej poza teraz, ale nie wie co. Blisko i daleko równocześnie. I nawet gdy nie wierzy, to szybuje czasem nad tematem niczym skołowana owieczka i nie bardzo wie, gdzie ma wylądować i czy w ogóle, by tyłka nie rozpołowić lub co gorsza→”wygładzić fałdy mózgu” malując owe, „żółtym kolorem” # Lecz z drugiej strony, gdyby wiarę poprzeć wiarygodnym dowodem, to by przestała być wiarą i wbrew pozorom, wcale by ją nie wzmocniła, tylko raczej osłabiła, będąc na tym samym poziomie co człowiek. To rzecz jasna nic złego, ale jednak takiego „boga ojaca,” co można dotknąć, zmierzyć, zważyć, poklepać po ramieniu i zaprosić na piwo, byłoby trudniej szanować. Przynajmniej mnie. # Człowiek prawdziwie wierzący, wierzy bezwarunkowo, w sensie tego, jak Bóg wygląda, z czego jest, na czym polega jego Boskość itp. Co nie oznacza, iż odpowiedzi nie są dla niego istotne i nie można rozważać różnych kwestii, jak właśnie czynię. Jest ludzką naturą, by rozmyślać i zadawać pytania–(tylko nie każdemu potrzebna jest odpowiedź, by wytrwał w swoich przekonaniach). To rzecz jasna dotyczy wszystkich, bez względu na to, jakie kto ma poglądy i w co wierzy. Gdyby każdy myślał tak samo, to by były nudy na pudy! Oczywiście na niektóre pytania, nigdy nie uzyskamy odpowiedzi. A przynajmniej→tu! # Jeno klasyczna szydera, nie bardzo potencjalnie opłacalna. Pół biedy w relacjach międzyludzkich. Co najwyżej bliźni bliźniemu w mordę przywali, gdy ktoś na ten przykład, zakpił z kogoś co kocha lub z niego. Natomiast… to po cóż ryzykować. Wierzącemu, niewierzącemu, czy każdemu innemu. Toż to nieroztropne, wzbudzać prawdopodobieństwo własnej zguby, w o wiele bardziej dokuczliwym, wiecznym zakresie. Podbite oko i wsteczna szczęka, to pikuś! # Osobiście wolę wierzyć w tajemnicę do końca niezgłębioną, o której możliwościach nie mam zielonego pojęcia, tudzież ostatecznych zamiarach i sensach, czasami jakże niesprawiedliwych, w ludzkim rozumieniu. Mogę jedynie ogarnąć rzeczywistość w granicach pojmowania mózgu, a cała reszta–(poza tą granicą)–jest poza moim pojmowaniem. # Chociażby pytania: skąd we mnie rozum, świadomość istnienia, możliwość zadawania pytań oraz wszelkich dywagacji itd–(mam na myśli początek Wszystkiego, którego już wtedy byliśmy częścią)–To tak jakby „masło” chciało zgłębić „tajemnicę masła”→Czyli „masło maślane” któremu nie jest dane zrozumienie „masła”→ a co dopiero „opakowania.” # Poza tym nie słusznie sądzić, że tego, czego nauka „nie widzi”→to nie istnieje. Gdyby na ten przykład, człek siedział w zamkniętym, dźwiękoszczelnym pomieszczeniu i spozierał, przez zamknięte okno, gdzie by nie było obiektów do wiewania, to trudno byłoby z takiej pozycji, bez wyjścia, udowodnić→istnienie wiatru, którego bezpośrednio nie widać, jeno pośrednio, przez działania. Podobnie jest z takimi „obiektami” jak np→miłość, nienawiść, tęsknota, ludzkie myśli, zazdrość itp. A jednak istnieją. # Tak wtrącę dygresyjnie, że człowiek raczej samemu sobie szkodzi, kiedy widzi jeden słuszny punkt. Swój nieomylny pępek, będąc skrajnym fanatykiem czegoś, przytaczając wciąż te same „argumenty” Nawet bywa, że czasami zupełnie odłączone od meritum dyskusji. Jak na ten przykład koń z klapkami na oczach, który to ze wszystkich możliwych opcji, wyłuskuje wyłącznie takie informacje, co umacniają go w przekonaniu, że ma racje. Nic innego nie dostrzega. A już na pewno igły w stogu siana. Wygodnie przyjąć, że tam jej nie ma, co złudnie wzmacnia→ego. To już lepiej, gdyby miał klapki na zadzie! # Bo żeby coś określić i osądzić–(chociaż trochę mniej subiektywnie)–to trzeba raczej korzystać z różnych źródeł i wyciągać średnią. W przeciwnym wypadku, we wszystkim widzimy tylko to, co chcemy widzieć i dla nas wygodne–(nie koniecznie wygodne dla osób, którzy muszą z takim obcować i vice versa)–Gdy bezkrytycznie wielbimy cukier, to nawet w kupie samotnej goryczy, posmakujemy słodyczy. A zatem można być stałym w swoich poglądach, a jednocześnie, nie może to być „zapełniona skorupa” gdzie nie ma już miejsca, na żadne wątpliwości. # Natomiast człowiek niewierzący w istnienie Boga–(do czego ma święte prawo, z racji wolnej woli, nie zawsze do końca wolnej)–podcina trochę gałąź na której siedzi od strony życiowego pnia, z całkiem prozaicznej, terapeutycznej przyczyny. Takowej, że gdyby pragnął wyżalić przed kimś swoje krzywdy, w razie przeciwności życiowych, to nawet nie może przerzucić na Niego odpowiedzialności, gdyż paradoksem jest, wysławiać pretensje do Istoty, której nie ma. # Oczywiście jest jak jest. Nie wszystkich ta kwestia dotyczy. Każdy ma prawo do stanowienia o sobie, jak chce. # To znaczy wysławiać żale na upartego, owszem można, ale z rachunku prawdopodobieństwa prawdopodobnie wynika, że raczej nie podejmie tematu w żadnym zakresie, gdyż nic to nic i nic więcej. # A jeśli jednak, to bywa tak, że obwiniamy obsesyjnie, z powodu różnych przeżyć z przeszłości, niekoniecznie miłych, na zasadzie: „na złość mamie, odmrożę sobie uszy.” Możliwa na przykład sytuacja, że ktoś bardzo zawiedziony Bogiem–(gdyż ów pozwolił na to, by człowiek doznał krzywdy lub jego bliscy, lub zabrał ukochaną osobę)–zaczyna rodzaj zemsty, w słowie lub piśmie, na różne sposoby. A przecież Bogu, człowiek w jakikolwiek sposób zaszkodzić nie może. # Odwrotnie, owszem tak–(biorąc też pod uwagę... ewentualność życia po śmierci, gdzie nie człowiek zdecyduje, jak będzie wyglądać jego wieczność)–Pół biedy rodzaj kary. Bardziej przykra byłaby świadomość bez nadziei, że owej kary, kiedykolwiek będzie koniec. Że kiedykolwiek przestaną nas diabły gotować w smole na miękko, czyli wiecznie widłami z tyłka durszlak czynić. Bo taki już żywot na tym padole, że jedni→solą tej ziemi, drudzy→solą w oku, a jeszcze inni→przyprawą do różnych posiłków. # Recz jasna, sprawa dotyczy też możliwości zwielokrotnionej nagrody–(np: za niezawinione cierpienie)–którą to, nie potrafimy sobie nawet wyobrazić. Ale to już nie taki problem byłby. Można by przeżyć! Jednak wielu spraw udowodnić nie sposób. # Człowiek A, nie udowodni bliźniemu B, że Bóg istnieje, a człowiek B, nie udowodni bliźniemu A, że Bóg nie istnieje→jeśli bliźni postanowi wytrwać przy swoim!→Dlatego właśnie ma wolną wolę, żeby mieć prawo i wybór, co myśleć na różne tematy oraz mieć świadomość, konsekwencji swoich rozmyślań, wprowadzonych w czyn. # Tak samo z życiem po śmierci. Można tylko w to wierzyć, nie wierzyć lub w ogóle mieć gdzieś ową kwestię– i nic poza tym. Aczkolwiek sprawiedliwie każdy umrze. I będzie jak będzie. Nie inaczej. # No nie. Trochę za bardzo odleciałem! A zatem, czyż nie lepiej–(chociażby na wszelki wypadek)–gdy nie bardzo wierzymy w Boga, dmuchać na zimne i jeśli nie kochać, to chociaż nie prowokować możliwej Siły, której możliwości są nieograniczone i może z nami zrobić co zechce i zna nasze prawdziwe motywacje wszelkich działań, za które także będziemy rozliczeni. A przynajmniej istnieje taka szansa. Pewności brak, lecz możliwość istnieje. To po co być durnym na własną zgubę i ryzykować? # Tak czy siak, gdybym był „bogiem” to w sumie nie wiem, czy bym stworzył ten cały problem, jakim jest rodzaj ludzki. Co innego zwierzątka:) # Najpierw trzeba uwierzyć, że jakaś Nadistota istnieje, by rościć do niej naglące roszczenia. W przeciwnym wypadku, pozostają narzekania na samego siebie, innych bliźnich, przeznaczenie, pech i co tam jeszcze durnego, chichot losu przyniesie. A zatem, kto –(tak czy inaczej)–pisze lub mówi o Bogu, daje dowód na to, że wierzy w Jego istnienie. Aczkolwiek niekoniecznie. Można przecież robić sobie jaja, z tego, w co wierzą inni. A czemu tak robić? Nie wiem. # Tak po prawdzie, częściej chcemy, żeby sprawiedliwość Boża, dotyczyła naszych złych bliźnich, lecz nas… to Panie Boże→niekoniecznie. Żeby tak za każde zło które popełnię, od razu po łapach dawać? Skoro jest tylu innych, gorszych nicponiów i łajdaków, co popełniają zło o niebo gorsze. To ich trąbą jerychońską po dupach tłuc. A przecież zło jest złem. Tak samo jak kradzież kradzieżą. Nieważne, czy ukradniesz samochód, czy batonika–(czy samochód z batonikiem w środku).–A zatem, skoro Bóg ma karać za zło, to powinien też karać każdego z nas, jak tylko jakieś popełnimy Tu i teraz. Niestety. Ludzie mają tendencje typu→owszem tak, ale tych drugich, bo ja to prawie święty za życia. # Bywają też sytuacje, że jakiś człek, który w Boga wierzył, nagle od Niego odchodzi, z uwagi na zło, którzy popełniają bliźni, a Bóg temu nie zapobiega. Wolą nie wierzyć „w takiego” niż wierzyć w „takiego obojętnego.” Istnieje jednak możliwość, że każdy będzie rozliczony ze swoich uczynków, a nie z cudzych. A zatem po co dawać sobą rządzić złym ludziom i przez nich odchodzić i zmniejszyć swoją szansę zbawienia? Zgodnie z takim rozumowaniem, działamy na własną szkodę. To tak, jakby ci niedobrzy nami kierowali, a my słuchamy ich rozkazów, a oni robią co chcą i mają to w dupie, że podcinamy gałązkę na której siedzimy, od strony pnia. Po drugie→Chociaż te wszystkie niezawinione kataklizmy i cierpienia, niezależne od woli ludzi, które dotykają: dobrych, złych i pozostałych, to faktycznie, trudno wytłumaczyć… nie znając „sensów wszystkich danych” tylko „kilka plików.” # Aczkolwiek nie mnie osądzać działalność Boga. Po pierwsze mam za mały ludzki rozumek. Po drugie, gdybym miał nawet większy, to i tak nie znam–(jak już rzekłem)–całości Jego planu. Gdybym znał i pojął, to wtedy bym osądzał. Lecz nie znam i nie osądzam. # Istnieje znane powiedzenie→”Chcesz ulepszyć świat, zacznij od siebie”→Łatwo powiedzieć, ale nieco trudniej zrealizować, z uwagi na ludzką naturę, która raczej każe nam: krytykować, osądzać i naprawiać, bliźniego swego. Bo jak to tak. Pluć we własne gniazdo, gdy obok cudze. To nie uchodzi! # Tak sobie kiedyś dziwnie pomyślałem, że na początku czasu, Bóg miał "dylemat" Czy "stworzyć człowieka"→który nie będzie mógł popełniać zła, tylko samo dobro, jednocześnie zniewolonego brakiem wolnej woli→czy też takiego, co będzie mógł czynić, generalnie co zechce, mając wolną wolę, czyli stanowić o swoich wyborach i wierzyć lub nie wierzyć w co zechce, z jednoczesną możliwością "nagrody lub kary" # W moim przekonaniu, największa kara, będzie za: pychę i nienawiść i tegoż rozwinięcie w czynach. Lecz sądzę, iż jeszcze większa, za pogardę wobec bliźniego swego–(kimkolwiek by był i w co by wierzył lub nie)–żeby dawca pogardy, mógł podbudować swoje ego, kosztem bliźniego. Można domniemać, iż taki obywatel, już na wieczność z widłami w dupie, jęcząc, pozostanie, gdy Pan Bóg nim pogardzi. # To samo zresztą dotyczy, wszelkich inwektyw w stronę bliźniego swego. To tylko świadczy–(lub może świadczyć)–o małości nadawcy owych, który w ten sposób, dowartościowuje swoje ego. Jednakowoż przyczyna nie jest wcale oczywista. Nie siedzimy w ludzkich umysłach i często nie wiemy, co kogo w życiu spotkało i dlaczego bywa taki wredny i pragnie, by innym było tak samo źle jak jemu. # No chyba, że owe inwektywy, w założeniu swoim, to takie rozkoszne przekomarzanki, dla wesołych jaj tylko. Wtedy przynajmniej, nie jest nudno, a jednocześnie kulturalnie i zabawnie:)→Oczywiście owe jaja, powinny być świeże. Prosto z dupy kury, gdyż nawet wulgaryzmy nie gustują w śmierdzących. # Bywa tak, że gdy komuś brakuje argumentów, to pragnie używać nieładnych słów, wobec obywatela oponenta, wchodząc w rolę sarny, która w sytuacji zagrożenia, niepewności oraz z braku argumentów, zaczyna szczekać. Albowiem niektórzy tego typu–(nadawcy)–pognębieni życiem, lubią zainicjować sytuacje–( o której wspomniałem)– by adresat zaznał chociaż trochę przygnębienia, co nadawca, bo skoro nadawcy źle, to owe „źle adresata” pocieszy serduszko „nadawcy.” # A wracając do możliwości wspomnianego dylematu, to jak widzimy, Pan Bóg wybrał drugą opcję, z wolną wolą i możliwością popełniania zła, bez Jego ingerencji–(chyba, że o niektórych nie wiemy)–Widocznie ma to „jakiś większy sens” lecz my nie znamy „całości planu.” wychodzącego poza granicę tego świata i naszych mózgów. Może była taka sytuacja, że człek wyszedł z domu, chwilę później lub wcześniej i przez to nie zginał pod kołami samochodu. A jeśli to była ingerencja Boga, o której nigdy nie będziemy wiedzieć? A zatem każda próba zrozumienia lub osądzania Bożych spraw, może nie być trafiona, w wielu kwestiach. A przynajmniej niepełna. To tak jakby oceniać „wdzięki kobiety całkowicie ubranej” # Czyli każde cierpienie, niesprawiedliwość, kataklizm itp.→może mieć sens i możliwość „stokrotnej nagrody” w sensie proporcjonalnym, do zaznanej, niezawinionej krzywdy→ lecz dla nas–(póki co)– nie do pojęcia i uwierzenia, na tu i teraz. # Oczywiście człowiek nie wierzący w Boga, może powiedzieć całkiem słusznie, że jego dobre uczynki, są bardziej bezinteresowne, gdyż nie może liczyć, na żadną nagrodę po śmierci i zmartwychwstaniu, bo żadnego nieba nie ma. Jednakowoż ma to drugą stronę medalu. Mogę popełniać więcej zła, gdyż żadna wieczna kara po śmierci, mnie za to nie spotka. Co najwyżej ubiją, zniknę zupełnie, a co użyłem, to moje, gdyż żadnego piekła nie ma. # Bo rzeknie ktoś „Lepszy wróbel w garści, niż „słoń szczęścia” na dachu” A zatem wielu by chciało, mieć raj na ziemi, niż jakieś „mrzonki i bajki” o ewentualnym, niepewnym raju→zaś. Skądinąd to nawet słuszne podejście, rozumując różnie i jak kto chce. # Trochę z innej beczki→Gdyby założyć, że Wszechświat miał początek–(i jako taki jest „całością” i nie ma nic poza nim… lecz nie istnieje od zawsze)–to ciekawi mnie pytanie: w jaki sposób w „Absolutnej Pustce” powstał dajmy na to↔ów przysłowiowy punkt, zawierający→cały budulec na Wszechświat? Niby skąd ten budulec, wszystko co później i nasze „malutkie ludzikowe rozumki” by móc filozofować, a i tak głupim umrzeć? Czyż zatem nie zasadne jest domniemanie, że istnieje Istota, która potrafiła i potrafi… Więcej. W zasadzie, wszystko co zechce. # Zakładając, że tak będzie, to sądzę, że na drugim świecie, uzyskamy odpowiedzi na wiele pytań, ale nie na wszystkie→zakładając, że śmierć jest zakończeniem z „trzykropkiem”. Chociaż domniemam, iż wiele odpowiedzi byśmy i tak nie zrozumieli. Przynajmniej całościowo. Tak jak komputer, nie może „być mądrzejszy” od swoich twórców, by w pełni zrozumieć→istotę człowieka i o co w tych plikach tak naprawdę biega. Czyli gdyby założyć, że jednak laptop „coś tam myśli” to chcąc nie chcąc, musi uznać zasady i wersję sprawiedliwości Twórców oraz ich prawo do decydowania i odłączenia, wedle uznania→bo i tak nic na to poradzić nie może. Jedynie dywagować, jak to właśnie czynię, lub po prostu→zaufać „w ciemno plikami.” # W odczuciu mym i bez urazy, człowiekowi prawdziwie od serca niewierzącemu w istnienie Boga i wszystkie tematy pokrewne, Ów powinien być totalnie obojętny. Nie powinien świadczyć przeciwko Niemu, nie krytykować, nie wyśmiewać, nie mówić w kółko o tym samym (przecząc samemu sobie→gdyż temat dotyczy Istoty, która w jego przekonaniu, nie istnieje. Bo gdyby jednak po śmierci wyszło na jaw, że jednak Istnieje, to wtedy konsekwencje zdenerwowania Istoty, która jest wszechmocna i zna wszystkie nasze myśli oraz prawdziwe motywacje, mogą być dla nas bardzo zgubne. To już lepiej podokuczać krasnoludkom. Mają mniejsze możliwości i mogą jedynie, poszarpać nogawkę lub ewentualnie, opluć buty. # Czy jesteśmy naprawdę wierzącymi w Boga, czy wierzymy, że w Jego nie wierzymy lub mamy te kwestie gdzieś, to chyba w ostatecznym rozrachunku, ważne by przyzwoitym człowiekiem być–(i takim pozostać w myślach tych, co jeszcze żyją)– i z dwojga złego, lepiej być „prawdziwie rozbitym”, niż „nieprawdziwie całym.” *** ⱭƝҼƘՏ:) W sensie porównawczym, do czasu trwania Wszechświata→”za chwile umrzemy.” # Zatem miłujmy bliźnich, Siostry i Bracia, bo zaiste nikt z nas–(oprócz potencjalnych samobójców)–nie zna dnia ani godziny początku martwoty swojej. Albowiem wielce nie przystoi, w poświacie wzajemnych waśni, niesnasek i durnowatości, na przysłowiową „Dolinę Jozafata” a nawet w nicość→w cuchnącym rozkładzie miłości i przebaczenia, wędrować…
-
W szczerym polu obłuda więdnie. Pług rzeźbi w ziemi życiodajne blizny. Rani, by wzmocnić. Burza błyskawicznie rozsiewa deszcz. Powietrze w zaklęciu ozonem, rozsiewa ożywczy zapach. Pod sklepieniem nasion, rozbrzmiewają pierwsze piosenki wzrastania. Kiełkują maleńkie nuty, w cieniu przyszłych krzyżyków. Kluczem gęsi natura otwiera drzwi horyzontu. W okrągłych wysokich szafach, słoje pełne żywicy, za pomarszczoną zasłonką. Zapraszają słońce. Oświetla próg, odległej szarej smugi. Nasącza życiodajnym ciepłem. Ponad pościelą z wilgotnej mgły, trąca błękitne dzwonki. Delikatne dźwięki, ledwo słyszalne, jakby zlęknione nieco. Nie chcą zbudzić ciszy. I zająca. Śni o kapuścianej planecie, z marchewkami zamiast głąba. Gdzieniegdzie wiatr rozwiewa warkocze wysokiego napięcia. Coś daleko odrzucone, zdeptane, zapomniane, oddycha z ulgą, tulone muzyką z kompozycji nadziei. Nie wątpi w sens wzrastania, w pionowych gałązkach strumieni. Na każdej zakwita śmiganie jaskółek. Koszyki z plecionek szybowania, drgają od trzepotu skrzydeł i niewidocznych śladów na niebie. Wianki z kwiatów, przeplatane czerwonymi płatkami maków, tańczą śpiew skowronka. Powracają pierzaste białe pegazy. Tętnią kopytkami wyśnionych jednorożców. Niewidzialne zauroczenia, przezroczystym, nieuchwytnym pięknem, tulą delikatnie zawołania zagubionych doznań. Tamują fałszywą krew, w poranionych łąkach umysłu. Jeżeli człowiek nie przeszkodzi, idąc za daleko, by wrócić w naturalny sposób.
-
Konwalie
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@poezja.tanczy ↔Dzięki za jak zwykle całą, myśl zwersowaną:)↔Pozdrawiam:) -
@poezja.tanczy ↔Dzięki:)↔Raz winne tory, innym razem pociąg. Lub wypadkowa działań, bywa:))↔Pozdrawiam:)
-
@Adaś Marek ↔Dzięki:)↔A zatem miło mi niebywale, że do Wnuczki fajny kawałek:)↔Pozdrawiam:~)
-
Konwalie
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Jacek_Suchowicz ↔Dzięki za wersosłowa:) Aż rzeknę zwiewnie, że takie pozytywne wierszyki, są potrzebne:)↔Pozdrawiam:))) -
Był słoneczny, wiosenny dzień. Sześcioletnia dziewczynka o imieniu Zosia, będąca na wakacjach u swoich dziadków, biegała wesoło w przydomowym, ogródku. Obrazki przebudzonej przyrody, tak bardzo ją cieszyły, że często musiała przystanąć, by otworzyć buzię ze zdziwienia, a nawet posapać z zachwytu. Właśnie z wielkim zainteresowaniem, oglądała ziarenka piasku na leżącym listku, gdy nagle zauważyła, że ziemia się poruszyła i powstała tajemnicza szczelina. Zosia, będąc ciekawą świata i nie bacząc na to, co może z dziury wyskoczyć, włożyła tam wskazujący paluszek. Widząc, że nie dziabnął go żaden stwór, wyciągnęła, by włożyć ponownie, wszystkie pięć. Wtedy nagle poczuła, że koniuszki paluszków coś dotyka, wypychając na zewnątrz. Gryźć jednak nie gryzło. Gdy wypchnęło całkowicie, ujrzała trzy białe kwiatki, które się śmiesznie kołysały, na zielonych łodyżkach. Już chciała je zerwać, lecz nagle usłyszała cienki głosik: – Cześć mała. Nie zrywaj nas. Jesteśmy zaczarowane. Wreszcie ktoś nas uwolnił. A tym ktosiem, jesteś ty – powiedziały równocześnie. – Kwiatki nie mówią, więc nie mogę was słyszeć i nie jestem mała – wtrąciła rezolutnie Zosia. – Skoro tak, to uważnie nie słuchaj, czego nie powiemy. – No dobrze. Jak tam sobie chcecie. Uważnie nie słucham, bo i tak nie potraficie mówić. – Dobrze nam idzie. Miała jednak wielką ochotę zerwać delikatne maleństwa i zanieść chorej babci, żeby bardziej nimi cieszyła umysł, niż dziadkiem, który żonę miłował, lecz był czasami nieznośny, ale niegroźny. Dlatego podjęła drugą próbę zerwania i znowu usłyszała głosik: – Zosiu. Proszę, nie zrywaj nas. Chyba nie zapomniałaś, że jesteśmy czarodziejskie. – Coś was kwiatki słabo słyszę, bo nie umiecie mówić. – Lubisz przekomarzanki, prawda? Też mi coś. Przekomarzanki? Nie znała takiego dziwnego słowa, którego nie mogła usłyszeć, gdyż ponownie pomyślała, że przecież one nie mówią. Aż chciała z tego wszystkiego, podjąć trzecią próbę zerwania kwiatków. – Dziewczynko. Masz rację. Nie potrafimy mówić, ale możemy pomóc twojej babci, jeżeli ty nas nie zerwiesz, chociaż pragniesz tego całym swoim sercem. – By zanieść babci. – Wiemy o tym. *** Któregoś dnia, kiedy Zosia wstała z łóżka, zauważyła zajęty, skrzypiący fotel, a trochę wyżej, wydmuchany pierścionek z dymu. Złote promienie słońca, oświetlały otoczenie domu, a także pokój oraz cybuch fajki, do którego był przyczepiony siedzący dziadek. Otworzyła okno, żeby wychylić ciekawość i dokładniej spojrzeć w głąb ogrodu. Wtem zobaczyła babcię. Szła w jej kierunku. Kiwała do niej. Nie wyglądała wcale na chorą. Szczęśliwy uśmiech, zdobił twarz. W drugiej ręce, trzymała niewielki bukiet kwiatów.
-
Plecionka Uśmiechów
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@corival↔Faktycznie. To bardziej roztropnie, gdyż trudniej o zmarszczki na wyobraźni:)↔Pozdrawiam:) *** @Jacek_Suchowicz ↔Dzięki:) za wierszyk iście przydatny, gdyż w szkole uśmiechów, człek umysł mnie martwi:) ↔Pozdrawiam:) *** @Bożena Tatara - Paszko ↔Dzięki też za wierszyk. O tak. Aczkolwiek... lecz kiedy powód to jakiś ponurak nawet uśmiechem trudno coś wskurać Pozdrawiam:) -
🌱 Mówiono o nas, konwalie. Lecz nigdy nie mogliśmy zakwitnąć w domu, Poczuć ciepłe światło, za żółtymi oknami. Zakwitnąć z różą, lub z pachnącym groszkiem. Chociażby na trochę, przytulić płatki do marzeń. Ich zapach fruwał za nisko. Dla nas za wysoko. Co z tego, że blisko nieba. Ktoś kiedyś włączył szybkie zakwitanie. Trudno zrozumieć taką rzeczywistość. Teraz w wyobraźni oka, tańczymy na źrenicy. A gdy jesteśmy zmęczone i jest nam cholernie zimno, zasypiamy pod powieką. Zazwyczaj śnimy o innej bajce. 🌱
-
Plecionka Uśmiechów
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Adaś Marek ↔Dzięki↔No taki miał być. Na luzie, śmiechowy:)↔Pozdrawiam:)) *** @corival ↔Dzięki:)↔Skoro warto, to proszę spróbować... dopasować. Chociaż niektóre, mogą być mimikowo podobne:)↔Pozdrawiam:)) -
Trochę inna wersja dawnego tekstu uśmiechów przecież wiele rodzajów a zatem podam trochę przykładów ciche nieśmiałe takie półgębkiem bliźnich obdarzy deczko niechętnie albo też cwanie wykrzywia pyska choć niewesoły to chce coś zyskać są też cudowne jasne jak słońce żeby w przyszłości dostać majątek bywa też uśmiech wredny fałszywy co cham takiego nawet się wstydzi choć bywa w duszy cholernie smutno uśmiech dla drugich bo też im trudno bywają także zupełnie szczere takich to nigdy nie jest za wiele dystyngowane i elitarne znaczą uśmiechem całkiem poważnie bywają sztuczne i przyklejone póki potrzebne a później koniec albo też głośne jak rechot żabi żeby przygłuchym uciechę sprawić czasami trzeba aż lico zatkać gdy człeka najdzie śmieszna głupawka lub sarkastyczne pełne pogardy jam z wyższej półki a tyś ćwok marny a duch diabełka uśmiechem płonie by człek zmartwychwstał we wrzącej smole swojskie poczciwe nawet rubaszne bywa że takie najlepsze właśnie czemu tak jakoś znów nam przypadło z samego siebie śmiechujki rzadko no przestań autor smęcić marudzić fajniej chichotać z tych przywar cudzych albo też w szoku umysł zapętla chichocze głośno bo dostał kręćka lub gdy coś minie co przytłaczało płyną łzy szczęścia nerwy puszczają zalotne słodkie w miłosnych celach lub tych zamkniętych bywa też nieraz widok ów cieszy choć lata późne to wciąż rozkwita ten młody uśmiech a nawet wariat ze śmiechu kona bo normalnego zrobił dziś w konia gdy los człowieczy durny garbaty śmiech pozostaje i nic poza tym są też przydatne nie tyle dla mnie żeby bliźniemu było dziś raźniej albo frywolne takie fikuśne kiedy to wdzięki popieści uśmiech i jeszcze inne bo są przeróżne na przykład tylko jedynie słuszne lub gdy w kibelku wewnątrz nie trzyma coś tam wydusza ma śmieszny grymas bywają także spirytystyczne rechocze zjawa zamglonym pyskiem albo spocone dziwnych kochanków chociaż zmęczone są o poranku lub jak te liski przebiegłe chytre kitą omami smyrnie z dobytkiem znieruchomiałe jak ten karawan taki na zwłokach radość zostawia różnych uśmiechów są jeszcze stada długo by trzeba tu opowiadać są dodatkowe całkiem niezwykłe takie z uśmiechów roladki pyszne a zatem spoko jest taka mowa odcinać krążki bliźnich częstować :)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
-
wampir minoga głodnym wciąż był o tak nie tylko krew ssał lecz także jadł skrzepłe czerwone krwinki białe apetycznie wtranżalał nawet zatem dalszą przedstawię sprawę kiedyś dzieweczkę dorwał śliczną oj tak wyciućkał też twarz ucztę on miał porzucił suchą bez wilgoci najedzony radośnie kroczył ciało z wysiłku całe spocił dla otrzeźwienia do rzeki wszedł no tak członki nie raz ochłodzić on chciał zjawę dzieweczki ujrzał żywą z chichotem magii krwistą miną rzekła i wampir był już rybą *** pomyślał wędkarz nad rzekę przyjdę żeby wyciągnąć wielgachną rybę wyłowił nagle wycisnął w kubek pomyślał chwilę zjadł w domku obiad smaczną czerninę
-
1
-
ujrzałem tysiące zwiędłych pąków wyrzucone poza ogród na horyzoncie dotykały nieba chociaż głód dokuczał nie mogłem przełknąć chleba z miodem kwaśnym zwątpieniem dławił niemożliwość poznania łąki poczułem na dłoni krople rosy suchy szelest parodii świtu delikatnie przygarniał niepewność gdy promień słońca rozdarł zasłonę z chmur krzew zdobiły ślady drewnianych owoców rzeźbione zwątpieniem stukały o gałązki gdy przezroczysty podmuch rozrzucał kryształki skrzepłej krwi brudziły umysł nadzieją zdeptanych śladów spowitych szarą mgłą zniekształconym cieniem papierowych krzyży nawet takie za ciężkie gdy płonęły na wodzie złudne pragnienia lecz wiatr kusił snem o zakwitnięciu w czystym krysztale błękitu
-
@Konrad Koper ↔"Domek bez klamek"→to potocznie→wariatkowo:)
-
Poezja z Prozą
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Łukasz Jasiński ↔Dzięki:)↔Niekoniecznie. Może być mało słów i mało treści lub dużo słów i dużo treści. Nie ma jednej reguły, określającej wszystkie możliwości:)↔Pozdrawiam:) *** @Stary_Kredens ↔Dzięki:)↔Szczerze Tobie powiem, że piszę raz lepiej raz gorzej:~) To zależy, co mnie napadnie... i przeżyję:)↔Pozdrawiam:) -
@Konrad Koper ↔Dzięki:)↔Bywa, że jak ktoś "za bardzo inny"... chociaż pytanie; co to znaczy: normalnym być?→Pozdrawiam:)
-
proza z poezją drą znowu koty która ma brzmienie i treść piękniejszą uroczych waśni nigdy im dosyć raczej tak stwierdzić trzeba na pewno te twoje wersy są wciąż świrnięte rymy zazwyczaj takie niemrawe a w tobie życie mija naprędce jakiegoś sensu trudno odnaleźć ej zwersowana w obłokach bujasz choć przyznam miewasz losu przerzutnie ech prozo prozo też bywasz czuła nawet raz po raz ugościsz uśmiech ta konwersacja trwała by pewnie lecz nie w smak kotom ciągłe ich darcie poezja z prozą przyznały wreszcie trochę cech wspólnych będą mieć zawsze
-
Hyzio fanatyk z miasta Truskawki, wciąż o truskawkach miał hyzia gadki. Nagrodę dostał, z gadką w niej został, w żółtej truskawce, takiej bez klamki.
-
Coś wyszło z Kostnicy
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@agfka ↔Dzięki:)↔Mniej ważne co, ale w jakim celu. Tym bardziej, że samo nie do końca wiedziało - tak samo jak autor- na czym polega owa misja:)↔Pozdrawiam:) -
Znaczna modyfikacja dawnego tekstu W bladym świetle księżyca – wpadającym przez niewielki witraż, przedstawiający obraz ślicznego aniołka z poderżniętym czerwienią gardłem – mało co wokół dostrzega. Siedzi na plamie pośmiertnej szczupłego trupa, leżącego w otwartej trumnie. Wieko oparte o ścianę, sprawia wrażenie płaszcza, ze stężeniem pośmiertnym. Najedzony i pełny sił, doznaje powolnego przeistoczenia. Nie tylko jest coraz większy, ale też mądrzejszy. Za chwilę uświadomi sobie, że on to on. Tak niewiele już brakuje. W nocy wyszarpywał śmierci, smakowite martwe kawałki. Wyjadł gałki oczne oraz zachowany miód w uszach. Trochę okleił otwór gębowy, ale obmył w zielonkawej mazi. Skrobał apetycznie po odsłoniętych, śliskich żebrach. Czasami tracił równowagę, zagłębiając ciało w zwłokach. Jednak po uczcie i krótkim śnie, nadal jest głodny. Za chwilę rozerwie dogłębnie jamę brzuszną, rozcinając skórę i zacznie szukać w ponętnych wnętrznościach, najlepszych kąsków. Najbardziej miękkich i soczystych, jakby skruszały specjalnie na dzień uczty. O twarde włosy na sinej głowie, ociera tęskne spojrzenie. Ma poczucie wyostrzenia przyszłych zmysłów, w gronie jemu podobnych, które będą wykonywać rozkazy władcy. Rozszerza trupią szczękę. Uderza o żółtawe zęby. Dźwięczny odgłos stukania, oblepia ściany martwym echem, dodając wiary, że wszystko pójdzie zgodnie z rozkładem. Może nawet głowę, zdąży ogołocić ze skóry. Do okrwawionej gołej czaszki, by sobie wyobrazić, co będzie robić z ludźmi i jak będą później wyglądać, jako pożywne obiady. To przecież najokrutniejsze drapieżniki. Wydłubuje nieduże połacie miękkiego tłuszczu. Smakowita galaretka. A jednak nie jest pewien, słuszności rozmyślań. Właśnie teraz, w tym momencie, w bladym świetle księżyca, uświadamia sobie w całej pełni, własną tożsamość, lecz nie całą. A ponadto nieustannie zwiększa swój rozmiar. Czuje ową przemianę i to go cieszy. Podchodzi ociężale do okna. Trochę trudno, bo ciało ciężkie, oklejone kurzem i słodkim, mdlącym zapachem. Ale to minie, jak bajka w kostnicy. Spada z niej przylepiony ostatnią chwilą, kawałek kości na zimną posadzkę. Powtarzalne echo, dźwięczy niczym dzwoneczek, na rzezi białego baranka. Rozwala witraż, lecz omija obraz aniołka. Na szyi nie ma już śladu poderżnięcia. Dziwnym zrządzeniem losu, zyskuje przez to nieśmiertelność i jeszcze coś. Umiejętność fruwania. Najedzony, okupuje parapet otwartego okna, na tle srebrnej tarczy. Połowa ciała jest wewnątrz, a druga już na zewnątrz. W ciszy cmentarza, wydaje dźwięki po raz pierwszy słyszalne. Piękne i kuszące. Wzbija ciało do lotu. Szybuje w upragnionym kierunku. Zewsząd słyszy znajome dźwięki i szum tysięcy przeznaczeń. Przylatują następne, posłuszne nakazowi. Odtąd będą na zawsze wierne, by nie był osamotniony bezsensem, w niezrozumiałej do końca misji. Leci nisko nad grobami, między poddańczym szpalerem, chłonąc w siebie motywujący widok, niewidzialnych tajemnic. Chmura jeszcze nieokreślonych barw, zasłania świt nad miasteczkiem, niewidzialnym pytaniem: ilu dzisiaj śni po raz ostatni, a ilu szczęśliwców, dostąpi przebudzenia?
-
Częstochowskie Rymy
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Kwiatuszek ↔Dzięki:)↔To fajnie, że z każdym wersem, chociaż nie zawsze tak musi być:) Pozdrawiam:) *** @Rafael Marius ↔Dzięki:)↔Otóż to. Jak najbardziej! Może nie przesadnie w każdym aspekcie życia, ale jednak:)↔Pozdrawiam:) *** @befana_di_campi ↔Dzięki:)↔Szczególnie za "nawet" a nawet→fajne:) Pozdrawiam:) -
Częstochowskie Rymy
Dekaos Dondi odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Jacek_Suchowicz ↔Dzięki:) Też za uroczy wierszyk:)→Gdzie poezja? Uporczywie szukam:) Może przez pomyłkę wciągnąłem do odkurzacza prozy:)↔Pozdrawiam:) *** @Łukasz Jasiński ↔Dzięki:) Nie taki znowu słaby wiersz. Powiesiłem na nim kowadło!:) Pozdrawiam:) *** @Sylwester_Lasota ↔Dzięki za świetny komentarz. Aż szkoda, że musiałem tak krótko czytać:)↔Pozdrawiam:) *** @Marek.zak1 ↔Dzięki:)↔Co racja to racja, ale jakoś ustał. Podparłem zapasowym wersem:)↔Pozdrawiam:) *** @Adaś Marek ↔Dzięki:)↔No tak. Przeważnie musi być, to co już jest. Rym też:) Pozdrawiam:) *** @corival ↔Dzięki:)↔Zapewne coś jest w tym stwierdzeniu. Aczkolwiek nie ma tekstu, bez żadnej wartości i treści. Zależy kto czyta i jak odbiera. A to przewidzieć nie sposób: I lepiej być→nieprowokowalnym:)↔Pozdrawiam:) *** @Stary_Kredens ↔Dzięki:)↔Z tymi "wydmuszkami"→to trochę jak rzekłem wyżej. Ale to jeno subiektywne spojrzenie me. Tak. Rymy też bywają ważne, ale nie są jedyną istotą wiersza. Natomiast brak rytmu, to czasami zakłóca odbiór:) Pozdrawiam:) *** -
my jesteśmy częstochowskie częstochowskie owszem rymy nasze brzmienie bywa boskie wiele nicków znów cieszymy niedokładne także fajne też niejednym radość sprawią lecz są siły słusznie skrajne upierdliwie mącą dławią co poezją co jej brakiem to określić w żaden sposób człowiek odczuć różnych znakiem gdyż przedziwnych wiele osób nie ma wierszy ładnych brzydkich każdy inny w ich odbiorze zatem wersy nie dla wszystkich susza rzeka albo morze przeto w kupie głośmy żwawo zrymowanym nawet biustem homo sapiens ma to prawo wielbić zgodnie z własnym gustem