Gerber
Użytkownicy-
Postów
694 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Treść opublikowana przez Gerber
-
Wieloświat II naiwni czarodzieje w gumowej łodzi tworzą wizję nowego świata w kolorze spokojnego słońca tysiące kilometrów dalej przed telewizorem włączam sprawdzam nikt nie przeżył zgodnie ze szczególną teorią bezwzględności ten kto ma będzie mu dodane ten kto nie ma to zabiorą mu nawet to co ma
-
Ja tylko dodam, że wiersz mi się podoba i to bardzo.
-
@Luule Dzięki za komentarz, zgadza się temat rzeka i cieszy mnie, że Cię zaciekawił.
-
@Nata_Kruk Dzięki.
-
@Andrzej_Wojnowski No wiesz inną żonę kocha się inaczej, można bardziej, mniej bardziej, ale tak naprawdę nie o to chodzi, pytanie jest głębsze. Temat Hioba, który przedstawiłeś to taka tragi- komiczna historyjka i jest ok.ale to zupełnie inny klimat. Dzięki za komentarz.
-
@jan_komułzykant Dzięki.
-
Hiob Najwyższy zagryza palce stara nie patrzeć to na nic i tak widzi wszystko jego bohater stracił dobytek najbliższych cała cielesność gnije bezradnością Wszechmocny chciałby uwierzyć w człowieka niestety On musi być niewierzący inaczej straciłby pewność w Siebie kiedy cierpiący zaczyna coraz bardziej cuchnąć marnością nad marnościami staje się cud wszystko co stracił odzyskuje z nawiązką Stwórca klaszcze w dłonie słowo ciałem się stało ogłasza triumfalnie a Hiob wraca do siebie słysząc pod skórą diabelskie pytanie czy można tak samo kochać inną żonę dzieci….
-
I rzekł do nich - Nie to co wchodzi do ust jest nieczyste, ale to co z nich wychodzi. - Tak! Tak… rozumiemy to, chwała ci Nauczycielu – krzyczał tłum. - No to na dzisiaj było by tyle, rozejdźcie się i odpocznijcie. Jutro będę kontynuował moje rozważania. - Synu Dionizosa, pozwolisz nam spragnionym tak sobie odejść – krzyczeli, trzymając w dłoniach tykwy i bukłaki. Nauczyciel bardzo się zdenerwował słysząc te słowa. Przywołał do siebie swego ucznia. - Słyszysz co oni mówią? - Oni cię nie rozumieją, mówią „tak” za każdym razem mając nadzieję, że napełnisz ich tykwy winem. Oni cię cenią za to, że w tych trudnych czasach, pozwalasz na chwile zapomnieć o ich niedoli i poprawiasz humor. - Ja im pokażę, opoje wstrętni, dzisiaj nic z tego, najwyżej mogę nakarmić ich chlebem. - O tylko nie to, Panie! Ostatnio zaczęli się nim rzucać i wykrzykiwać przekleństwa, mieliśmy ogrom sprzątania po nich. - Hm… - chwilę się zastanowił, po czym przemówił do tłumu. - Nie! Dzisiaj trzeba pościć, gdyż nie tylko chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem pochodzącym z ust… - Wiemy, wiemy, nie musisz kończyć, z imprezy nic nie będzie – odrzekł tłum i w mgnieniu oka wszyscy się rozeszli. Nauczyciel odetchnął z ulgą i przywołał do siebie uczniów. - Słyszeliście za kogo oni mnie uważają?! – powiedział z oburzeniem. – Skąd oni wiedzą o Dionizosie? Ci wstrętni Grecy wszędzie ich pełno. Przypływają, tworzą kolonie i mącą w głowach. - To prości ludzie, oni nie rozumieją, że świat trzeba zbawić. Im się wydaje, że wystarczy napić się wina i jest cudownie, a ci Grecy to fakt, wszędzie szukają dziury w całym - powiedział jeden z jego uczniów. Nauczyciel wzruszył ramionami i pokiwał głową. - Mam nadzieję, że chociaż wy to rozumiecie? - Tak, ale masz jakiś konkretny plan, jak zbawisz świat? - Nie, ale skoro po to się narodziłem, to zbawienie na pewno nastąpi. Nastanie ten czas i… - Mistrzu! Twoja matka z braćmi idą w naszą stronę – przerwał mu jeden z uczniów. - No nie, znowu to wino… - Skąd wiesz Nauczycielu? - Gotuje tu niedaleko na weselu, sto procent, że się skończyło. A mogłem jej nie posłuchać. - Nie rozumiem? - Stara sprawa, nieważne, ale teraz nie mam na to ochoty. Idę do gospody, a wy ją zatrzymajcie i powiedzcie: Ten jest moją rodziną, kto jest ze mną i słucha mego głosu, a nie szpanuje przed innymi, że zna kogoś kto zmienia wodę w wino. Tak też się stało, matka z braćmi odeszła zawiedziona, a on w gospodzie rozmnożył trochę chleba i podzielił się ze swymi uczniami. Co nie spodobało się karczmarzowi. Potem postanowił trochę pospacerować po okolicy. Mijał przeróżne kramy, ludziska coś do siebie wrzeszczeli, panował harmider, od którego mogła rozboleć głowa. W pewnym momencie zauważył jakąś postać siedzącą w ogromnym dzbanie. Podszedł bliżej zaciekawiony tym niecodziennym widokiem. - Dlaczego zasłaniasz mi światło? – odezwał się mężczyzna mówiący dziwnym akcentem. - Dlaczego siedzisz w dzbanie? - Mieszkam w nim. - Nie jesteś stąd? - Nie, jestem Grekiem, podróżuję po świecie i szukam prawdy. - O! to dobrze trafiłeś. - Chyba nie – powiedział wychodząc z dzbana. - Dobrze, bo ja… - Nie mów mi kaznodziejo, że ty jesteś prawdą. - Skąd wiesz, że… - Bo tutaj, co drugi to prawda objawiona, co trzeci, dokonana, co czwarty umiera za świat. - No, ale… - Żadne, ale, ja szukam czegoś takiego, co to wszystko spaja w jedną całość i trzyma za jaja. Z obserwacji wywnioskowałem, że to siła grawitacji, a w istotach żywych tworzy się kwas, który mówi co i jak. - Co!? – krzyknął przerażony Nauczyciel. - Tak mój drogi, jeżeli poznam zasadę jego działania, stanę się panem świata. - To mój Ojciec, a nie jakiś tam kwas czy grawitacja! – odpowiedział nie mogąc pojąć, jak ktoś taki mógł do tego dojść. - Dobra, dobra, jestem niewierzący, jak słyszę o bogach to czuję, że mi dupa zaraz odpadnie. - Jesteś okropny, a poza tym taki brudny i nie dajesz mi skończyć… - Spadaj, każdy tu źle kończy – stwierdził i splunął na ziemię. Potem zabrał tobół z dzbana i poszedł przed siebie. - Co za typ, tacy swoim myśleniem mogą wszystko zniszczyć i żaden zbawca nic nie pomoże. Trzeba działać! – powiedział do siebie przerażony tym co usłyszał Nauczyciel. Na drugi dzień znów zebrał się tłum. Tym razem Nauczyciel przed kazaniem kazał im napełnić wodą tykwy i bukłaki, a potem po raz kolejny dokonał cudu, zmieniając ją w wino. - Przyszedłem po to by zbawić świat i tym samym uczynić go szczęśliwym. - Super! Rób swoje nie przejmuj się nami – krzyczeli zgromadzeni. Nauczyciel mówił o miłości do bliźniego, przestrzeganiu przykazań, nastawianiu policzka. Potem zaczął mówić o Królestwie Niebieskim i wiecznym szczęściu. I wtedy tłum się wytłumił i zaczął z przejęciem słuchać. W pewnym momencie podszedł do niego wzruszony jego słowami młodzieniec i ze łzami w oczach zapytał. - Panie, przestrzegam przykazań, pomagam bliźnim, czy znajdę się w niebie? Wtedy Nauczyciel spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: Jednego ci brakuje. Idź sprzedaj wszystko co masz i rozdaj ubogim. Młodzieniec ukłonił się w geście szacunku, po czym odszedł. Na drugi dzień uczynił jak mu powiedział. W kraju zapanowała euforia. Wszyscy pili wino, cudownie wyprodukowane przez Nauczyciela i rozdawali swoje dobra biednym, tamci jeszcze biedniejszym, a ci ostatni rzucali to wszystko w cholerę i szli za głosem prawdy wyzwolonej. Po kilku miesiącach chodząc po wodzie i unosząc w powietrzu opanowali cały świat. Któregoś dnia nauczyciel powiedział: dokonało się. Następnego dnia zniknął. Ludzkość została bez środków do życia. Nie była już w stanie czynić sobie ziemi poddanej. Część z czasem wyginęła, pozostali wrócili na drzewa i znowu zaczęli żyć zgodnie z naturą. Tak Wielki Nauczyciel, stał się zbawcą świata. W przyszłości nie nastąpi gwałtowne ocieplenie. Na biegunach lodowce będą trwały, wiejąc wiecznym chłodem, a plastyk w ogóle nie powstanie. Ziemia nie ma już czego się obawiać. Tylko drzewa w Puszczy Białowieskiej zrzucają szyszki, pogrążając się w żałobie. Dotarło do nich, że nikt ich nie wybawi, przed okrutnym kornikiem drukarzem.
-
Dzięki.
-
@Kot Dzięki za komentarz.
-
@Lily Hamon Dzięki.
-
Dziękuję.@Dag
-
Hm... no nie wiem, wydaje mi się potrzebne to "jeszcze" bo określa "kiedy" bez niego, oczywiście można się domyślać, ale jakoś mi nie brzmi, zastanowię się, poczekam.@Lahaj
-
Prosty wierszyk kiedy jeszcze nie było poezji słońce wyłaniało się z morza tworząc barwy i światłocienie nie będąc bogiem kiedy jeszcze nie było poezji niebo spoglądało z zachwytem na rydwany chmur tak po prostu przyczyny nie istniały kiedy jeszcze nie było poezji rzeki uciekały klepsydrom tworząc nieśmiertelność której nikt nie starał się posiąść kiedy jeszcze nie było poezji wszyscy byli wędrowcami patrzącymi w gwiazdy nigdy później nie świeciły tak blisko kiedy jeszcze nie było poezji nikt nie zrywał kwiatów mogły kwitnąć wyłącznie dla siebie kiedy jeszcze nie było poezji wszystko było poezją
-
Nieśmiertelna i Wierna
Gerber odpowiedział(a) na Paulina Murias utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Ach, ta miłość... -
Najpierw miało być po prostu falom, ale "poruszenie" wydało mi się takim wewnętrznym stanem ducha i chodziło o skojarzenie z nim, ale bez tego brzmi lepiej, to nie jest to coś przy czym bym się upierał.
-
@Ulk Dzięki za komentarz.
-
No dobra pękaj.
-
@tetu Bo nie wolno pękać.
-
Samochód jadąc z dużą prędkością wpadł w poślizg, przekoziołkował, zatrzymując się na drzewie. Po paru minutach przyjechało pogotowie i szybko przewiozło poszkodowanych do szpitala. - Kim jesteś? - A kto mówi? Nie widzę, jest ciemno. - To my zadajemy pytania. - Ale…? Czy jestem na tamtym świecie? - Można tak powiedzieć. - Jestem arcybiskupem, nazywam się Mędraszewski. - A jakie były twoje marzenia? - Żeby być papieżem, ale się nie udało. Zresztą miałem małe szanse. - Czego nienawidziłeś? - Wielu rzeczy, mleka, kaszy gryczanej a ostatnio tęczowej zarazy! - A komuny? - Z nią nie było tak źle. Oni o nas trochę dbali… no może nie o wszystkich, ale przymykali oko na nasze… - Zboczenia? - Teraz, gdy jest tyle zboczeń, to nas się czepiają, a przecież wiele zawodów ma jakieś ulgi. Mogą iść na wcześniejszą emeryturę. A my? Przecież tych zboczeńców wcale nie jest tak dużo, a te wredne dzieciaki same się tulą i siadają na kolana. Powołań coraz mniej, zapewne wielu by chciało, ale… - Ale? - Boją się, teraz nie ma zmiłuj dla zboczeńców w sutannach. - No cóż, tutaj od zawsze się uważa, że to trzeba leczyć. - A skąd my tam o tym mamy wiedzieć? - A czytałeś Biblię? - Bardzo pobieżnie, tak do egzaminów, zakuj, zdaj, zapomnij. - No i w tym problem. - Wiem, wiem, ale przecież nikt tego nie czyta. - Co byś chciałbyś robić po śmierci? - Hm…? Może… ingerować w życie? - W jaki sposób? - No, żeby było na nasze, niszczyłbym to całe gender, odebrałbym nobla Tokarczuk. Wyciąłbym wszystkie drzewa na świecie, wystrzelał wszystkie dzikie zwierzęta i uczyniłbym sobie ziemię poddaną. Z kapłanów zrobiłbym najbogatszą kastę. - Ciekawe? A przecież Chrystus żył skromnie, jeździł co najwyżej na osiołku, ze wszystkimi się dzielił… - On był Bogiem, po co mu bogactwa, władza i poklask, on nie miał potrzeb, wątpię by w ogóle w coś wierzył. - Ale tutaj rozlicza się ludzi, a oni powinni być wierzący, mieć pozytywne potrzeby i realizować je w swoim życiu. - Wiem. - Więc co zrobiłeś dobrego? - No… pomogłem takiej jednej małolacie. - W jaki sposób? - Chciała popełnić samobójstwo, przekonałem, żeby tego nie robiła. - O! To naprawdę chwalebne, powiedz coś więcej? - Pewien ksiądz ją wykorzystywał seksualnie. Wkładał ręce w majtki i nie tylko ręce. Była bardzo tym zdołowana i popadała w coraz większą depresję. Sytuacja była bardzo delikatna, więc powiedziałem jej, że nie ma czym się przejmować. To taka energoterapia, która pogłębia jedność z mocą bożą. I udało się, dziewczyna uwierzyła i ozdrowiała. - A ja już miałem nadzieję, że jednak masz w sobie małą cząstkę dobra. - Święty Piotrze ukaż mi się, rozmawianie z samym głosem jest takie… - Nie jestem Świętym Piotrem. - A kim? - Głosem Orkiestry Świątecznej Pomocy. - Co!!! – krzyknął z przerażeniem. - Co się tak unosisz? - Nienawidzę!!! Obudził się przerażony. - O Boże to był tylko sen. – Odetchnął z ulgą Arcybiskup. Spróbował się podnieść. – Au! – Zabolało go w krzyżu, a i głowa była taka ciężka. Leżał w łóżku wokół panowała ciemność. Próbował sobie coś przypomnieć… - Tak… poślizg, wypadek, drzewo. – Pamięć zaczęła wracać. – Jestem zapewne w szpitalu i żyję, żyję! – Ciesząc się, szukał po omacku dłonią włącznika światła. - Jest! – powiedział z zadowoleniem. Zrobiło się jasno, delikatnie podciągnął się na łóżku. - Ma się farta – pomyślał z satysfakcją. Potem zauważył czerwone serduszko na ścianie z informacją „Łóżka wielofunkcyjne, zafundowane przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy” - Co!!! – krzyknął na cały głos, potem coś go zakłuło w okolicy serca, zajęczał i osunął się na poduszkę. **** - Trzeba przekazać, że zachował się jak trzeba – powiedział kardynał Nitz. - Tak, wolał zginąć niż oddać się w ręce Orkiestry – stwierdził biskup Pitz.
-
Może i tak, ale jak się kiedyś rano obudzisz i coś w ubikacji będzie słychać, to podejrzewam, że też skojarzysz to z szelestem.
-
Tetu! tylko nie pękaj.
-
@Karina Westfall Tak, do ubikacji, bo słońce może być pięknem nad morzem i przedzierać się przez zasłonę, będąc takim sobie promykiem. Ten wiersz to na początku mój sen w którym ktoś mi mówi, czas na mnie. Budze się widzę ten promyk, między zasłonami i słyszę "szelest" wody w spłuczce i takie skojarzenia. Ps. oczywiście spłuczkę naprawiłem. @Nata_Kruk Tak, to nie szelest, ale rano kiedy się obudziłem właśnie słyszałem szelest, sam sobie zadałem pytanie, co tak szeleści?
-
@Waldemar_Talar_Talar Dzięki za komentarz.
-
@Paweł Artomiuk Masz rację co do nieważkich istot, ale jakoś bardziej podoba mi się stwierdzenie istota nieważka. Dzięki za komentarz. @Kobra Musi być spłuczka, bo kiedy pisałem ten wiersz miałem z nią problem.