Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Wędrowiec.1984

Mecenasi
  • Postów

    4 192
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    35

Treść opublikowana przez Wędrowiec.1984

  1. Oj mnie to także pociąga. Uwielbiam takie klimaty, szczególnie w dzisiejszym świecie, przesyconym technologią. :)
  2. Podczas pisania sonetu, w którym opisywałem malarza także myślałem podobnie ;)
  3. Szukam stylu. Może naskrobię jeszcze kilka ballada, może trochę sonetów i pewnie coś się zrobi bardziej wyraziste.
  4. ...a wiesz? Miałem podobne skojarzenia. ;-)
  5. To w sumie moja pierwsza ballada. Nie wiem czy doskoczę do tej poprzeczki, bo w zasadzie nie mam takich ambicji. Powiem Ci, że jestem chyba na etapie tworzenia jakiegoś swojego stylu. Wiesz... Moi... wieszczem? Hehe nie kuś diable ;-D
  6. Późna noc Z laptopem przed oczyma, na tapczanie siedząc, W pokoju mego bryłach, przy latarni blasku, Rozmyślam lata przeszłe, jak kijkiem po piasku, Szkicuję dawne ścieżki, zeszłe wiosny śledząc. Czy długo jeszcze będę, w nocy późnej takiej, Rozmyślał nad przeszłością, i tym co przeżyte, Miast horyzonty swoje, drogi nieprzebyte, Odkrywać z namiętnością, pasyji wszelakiej? Za dziesięć już dwunasta, kłaść się rychło trzeba. Wędrowca w myślach swoich, tak to jest niestety, Zamęczyć czas i zgładzić, choćby sięgał nieba. Lecz głowa marzeń pełna, ciska epitety. Choć mordu tego nie chce, to się w sen koleba, By siłę miał poeta, życia czuć sztylety. ---
  7. Ładne, jednakże zamieniłbym To jest niemożliwe, na Lecz to niemożliwe.
  8. ale wiedz człowieku ... zwłaszcza wówczas gdy się poddaję ;) ...
  9. @jan_komułzykant Tak, wiem o co chodzi. Zwykle staram się przestrzegać dobrego położenia średniówki ale tutaj popłynąłem. Skończyłem to pisać o 0:45, a rankiem już tylko wrzuciłem więc pewnie dlatego czasami nie ma tej płynności. Przeważyła też pewnie ekscytacja z powodu napisania pierwszej ballady ;-) Miałem tak z sonetami. No cóż, jak już wcześniej napisałem, niech już takie niedoskonałe zostanie. ;-)
  10. Właściwie długo zastanawiałem się nad tym czy zamieścić informacje od autora. Trochę wzorowałem się na balladach Mickiewicza, a on stosował takie zabiegi jak rozpoczynanie każdego wersu z wielkiej litery etc... Treści raczej nie będę zmieniał, nawet jeśli utwór ten okaże się w opinii wielu niedoskonały. Niech wiec taki zostanie, bo taka była moja wizja i ta stylistyka mi pasuje. Usunę też tę "instrukcję", bo to faktycznie bez sensu. :) Dziękuję za wpis, nawet jeśli nie przeczytasz. :)
  11. Nad stawem Legendę niezwykłą pamiętam dość dobrze, Przez dziadków nam opowiadaną. O stawie przedziwnym we wiosce przy Odrze, Co wodą wciąż jest niezbadaną. Gadają wciąż ludzie, że miejsce przeklęte, Jak zbliży się kto to przepadnie. Że znaki przedziwne czy wręcz niepojęte Tam dzieją się, któż to odgadnie? Był kiedyś młodzieniec co poszedł nieświadom, Nad taflę stawiku przy Odrze. Przyglądać się począł fal wody kaskadom, Zagrały mu melodię szczodrze. Wzburzyły się wody tak dotąd spokojne, I zaszedł mgłą gościniec wszelki. I widmo stanęło przed chłopcem dostojne, I patrzą przez mgłę dwa węgielki. Zlękniony nasz młodzian w ucieczkę się zbierał, Lecz widmo stanęło mu w drodze. I czuł się zgubiony jakoby przymierał, I ginął w piekielnej pożodze. Zbliżyła się mara przed jego oblicze, Wyciąga już rękę bielutką. W policzkach ten poczuł jej dłonie dziewicze, Co życia nie grały już nutką. Ich oczy się zeszły, spojrzały na siebie, Jak oczy kochanków zmysłowe. Gdy byłam w Twym wieku kroczyłam po niebie, A teraz przeżywam żałobę. Oczęta to były jak te, w które zerkam, Mężczyzny mojego czarowne. Co noc gdy tu chodzę, przy nagrobku klękam, Przyzywam tu dusze wędrowne. Tym duszom jak Tobie historię swą prawię, I zawsze mnie gorycz dopada. Wyznałam tu miłość onegdaj przy stawie, Powstańcy memu z listopada. Daleko od Odry do Polskiej Korony, Kto słyszy ten zawsze się dziwi. Mój luby przez Prusy i Poznań wiedziony, Do kraju, jak za zwierz myśliwi. Czekałam na niego, ni listu ni wieści, Jednego dnia twarz ma pobladła. Przedarło się w Prusy powstańców trzydzieści, Narodu rebelia upadała. Śród trupów na wozie widziałam żołnierza, Gdy przyszłam doń to już szlochałam. Wśród wielkich ran jego poznałam rycerza, Co miłość swą jemu wyznałam. Zabrały mi męża świetlane cheruby, Do miejsca gdzie nie rządzi trwoga. A ja wciąż się błąkam, przyczyna mej zguby, To moje pretensje do Boga. Nadzieję mieć muszę, że kiedyś się skończy, Mój marsz po tej ziemi czyśćcowy. Że moje serduszko też kiedyś dołączy, Do męża mojego alkowy. Straciłem przytomność, zbudziłem się z ranka, Stawiczek spokojny jak zawsze. Nie było już zjawy, niewiasty kochanka, Lecz życie w empirię bogatsze. I czasem gdy nocą podążam nad stawy, To patrzę spojrzeniem płaczliwym, Pamiętam oczęta zgnębionej tej zjawy, Co tęsknią za życiem szczęśliwym.
  12. Czyli się rozumiemy. W ogóle Cierpienia młodego Wertera to bardzo pouczająca książka. Niestety współcześni nam ludzie widzą w niej jedynie opowieść o człowieku, który palnął sobie w łeb pistoletem, a tymczasem w jego listach jest naprawdę dużo wciąż aktualnych życiowych prawd. Pozdrawiam i trzymaj się :)
  13. Pochłonie go codzienność i się wypali. Nie będzie miał czasu na tworzenie swoich dzieł. Jak to Werter w swych listach pisał, jeśli artysta nie pogrąży się w całości w swojej pracy twórczej... Jeśli wciąż coś mu będzie w tym przeszkadzać... to marny z niego będzie artysta i zarazem marny kochanek, bo czy człowiek pełen miłości nie powinien się w niej zatracić tak jak artysta w swych dziełach? Rutyna jest niewinna. Przychodzi do człowieka całkiem normalnie ale czy rutynowe działanie można nazwać sztuką? Czy człowiek, który popadł w rutynę i wciąż robi to samo, jest w stanie stworzyć coś nowatorskiego i nowego? Rutyna jest niewinna ale niszczy artystów. Tak. W ciemności można się zatracić i wtedy przychodzi największe natchnienie. Ile to już razy przeżywałem największe improwizację przed pójściem spać, kiedy właśnie patrzyłem w gwiazdy i rozmyślałem nad tym co działo się "dzisiejszego" dnia... ...jednakże poeta boi się jutra. Boi się, że jutro opadnie kurtyna rutyny i jego umysłem zawładnie błahostka dnia codziennego; praca, do której trzeba chodzić, nad którą trzeba się skupić i często na nią denerwować. To nie pozwala podejść do sztuki jak Werter, nie pozwala całem się w niej zatracić. Nasz rozumowanie jest w dużej części zbieżne :)
  14. Czuć młodość, to prawda. Przez chwilę czułem się jakbym czytał Ballady i romanse Mickiewicza. Podobnie wczułem się w klimat. Może trochę rzeczy bym poprawił ale to już zostało powiedziane. :) Skojarzyła mi się z tym Świtezianka, z jakiegoś dziwnego powodu. pozdrawiam!
  15. Dziękuję. Może to nie taki do końca debiut, ponieważ nim tu przyszedłem to trochę już pisałem. Naturalnie miło jest czytać pochwałę, a do swojej twórczości podchodzę z dużą krytyką więc raczej nie dojdzie do przerostu ego. ;) Matko jedyna, sam bym tego nie chciał, bo to straszne.
  16. Trochę nie bardzo, bo wychodzi na to, że to ta framuga tworzy świetlny orszak hehe ;) Dziękuję za opinię. Fajnie, że się podoba.
  17. Natchnienie Spoglądać lubię w gwiazdy, wsparty o framugę, Co orszak tworząc świetlny, przybrany miesiącem, Fantazję rozbudzają, swym blasku gorącem, Malarzy inspirują, wręczywszy sztalugę. Pędzelkiem tak ubarwia, śród iskry olśnienia, Swe niezliczone światy, w umyśle zrodzone, Artysta podniecony, w płótno przeniesione, By go zapamiętano, jako zew natchnienia. Odchodzę od ram okna, bo świtać zaczyna, I patrzę na wschód słońca, pełen niepokoju, To kroczy prozaiczność, to życia rutyna, Poetów zatracenie, w swym niewinnym stroju. Czy skona znów artysta, opadnie kurtyna? Czy spali się poeta, w szarym życia znoju? --- Sonet traktuje o... a zresztą, interpretację pozostawiam Wam, drodzy czytelnicy.
  18. Nie ;) Zapadanie się gwiazdy może prowadzić do wybuchu supernowej ale nie musi. Wszystko zależy od jej masy. Taka zapadająca się gwiazda może zmienić się w czarną dziurę... ale nie musi, bo to także zależy od jej masy. ;)
  19. Nie i szczerze mówiąc nigdy o czymś takim nie słyszałem. :) Co do sonetów: postaram się jutro wrzucić sonet, który dziś popełniłem, gdzie możesz sobie zrobić taki eksperyment: Zakryj dłonią wszystko co masz po prawej stronie przecinka. Zobaczysz, że historia w dalszym ciągu trzyma się kupy :-) Nie wiem czy jest to jakiś romantyczny kanon, aczkolwiek zauważyłem, że tak zrobiona średniówka naprawdę ma swój urok ;) Można czytać wiersz wzdłuż i wszerz.
  20. No, prosiłaś mnie, soneciarza, żebym zerknął. Zerkam więc i oto co widzę: W sonetach bardzo fajnie jest trzymać się zawsze ustalonej ilości zgłosek. Tutaj łamiesz tę zasadę. Wszędzie starasz się trzymać dwunastozgłoskowca ale tu już ilość się łamie: "pajęczyny utkawszy złocisto-miedziane", bo mamy 13 zgłosek; Ostatnie sześć wersów musi trzymać się rymowania w stylu ABA BAB. Tutaj gdzieś to ginie bo masz ABA CAD, więc w ostatnich trzech wersach masz w zasadzie dwa zmylone rymy. A tak, fajnie. Generalnie, pisząc sonety, staram się przestrzegać reguły, by lewa strona średniówki potrafiła samodzielnie opowiedzieć o czym jest wiersz. To może być trudne dla wierszy z małą ilością zgłosek ale dla dwunastozgłoskowca już spokojnie da się zrobić. Choć rzecz jasna nie jest to reguła, broń Boże. :)
  21. Fajne ale czasami nie trzymasz się ilości zgłosek. Wszędzie w wierszu masz siedmiozgłoskowe wersy ale poniżej już nie: Tam masz ich już osiem. :-) Przepraszam, że może trochę jestem nachalny ale tutaj nie ma rymu: Odnoszę też czasami wrażenie, że lekko pływa Ci średniówka. W wierszu siedmiozgłoskowym jest ją jednak trochę ciężko zachować, bo jedna linijka zawiera relatywnie mało treści. Ogólnie jednakże in plus :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...