zawsze chciałem dźwigać więcej
niż mogłem unieść
zaginałem czas kartkę papieru
zaglądałem przez ramię
do początku i końca
mówiłem dam radę
sumowałem skrupulatnie możliwości
powtarzałem - myśli kształtuje rzeczywistość
ja ją poszerzam dopiero wtedy
materialny jest wymiar
a potem zapominam wszystko
co myślałem że wiem
nie mów że wiesz
co będzie tworzyć artysta
w epoce kolorowych drukarek
robotów wyższej inteligencji
Panie Cierpliwy powiedziałeś
natura to nie kąty proste
przestrzeń to linie i kraty
miałem chwile
splątane jak teraz
ponosiłem porażki
nie chciałem się zatrzymać
znałem dystans
do malejących rzeczy
nie traciłem wyrazistości widowiska
które otwierało się na nowo
jednak nie mogę zrozumieć
jak to wytrzyma dusza durna
patrząc na świat poza czasem
nadsłuchiwał
nie nadchodził
jakby ustalał strategię
uwikłany w ciszę
która przygniatała jego umysł
pragnął jedynie łaskawego wschodu
żył w pustce
w krajobrazie bez koloru
dobiegał kresu i wciąż dążył
do Miejsca choć nie wiodły
tam znaki
był spragniony wiedzy
o niepojętym zapisanym w katalogu
spraw dziwnych
nurtowało go pytanie
o sens właściwego słowa
czekał w cieniu
na granicy jasności i cienia
ale cisza nie uczyniła dżwięku
odpowiedziała niczym