-
Postów
1 591 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
12
Treść opublikowana przez Luule
-
Najbardziej docierają do mnie te dwa momenty. Odczytuję jako uświadamianie sobie, że kroczy się inną drogą niż by się chciało, czasem zapewne na własne życzenie - dokonywanie złych wyborów, albo błędne ustawienie priorytetów? Albo czasem, że jest się wsadzonym w nie swoje buty - i to do czego każe dążyć nam świat, wcale nie odpowiada? Pozdrawiam
-
Hehe Rozumiem Twój bunt, bo też go nieraz miewałam, gdy coś było naukowo nielogiczne. (I pamiętam jak u Waldemara wykłócałam się o samotność gwiazd! hehe ) Tu chodzi o uczucia, także taka metafora jest dla mnie jak najbardziej na miejscu. Myślę, że tak, metafory mogą być w taki sposób jak tu, nierealne. Ale naprawdę rozumiem Twoje odczucia i czuję, że tak jak mnie wtedy, i tak Ciebie ani trochę nie przekonuję:) Woda też by była okej, ale jezioro nadaje jak dla mnie większej dramaturgii i ma sens. Nie wiem, czy ta tafla jest przypadkiem, czy też jest metaforą - np. chłodu w relacjach, stąpania po kruchym lodzie.. ale mniejsza z tym. A jeszcze co do logiki, jak np. ktoś napisze (tak z biegu rzucam) - byłem lwem, przy tobie stałem się małym kotkiem / myszką / czymś tam - to też jest to przecież nierealne, ale czy zabronione? :) Dobrej nocy. Uwaga na kominy;)
-
Nie ma za co:) Dzięki! Również wesołych i świątecznych:)
-
Nie no, bez przesady, ale dziękuję za taki 'zarumieniacz'. Raz nie zawsze;)
-
Super, serio. Sorki za gmeranie, ale 'stała się rzeka' jakoś tak mi dziwnie brzmi. Może 'stało się (jezioro) rzeką'? Właśnie, apropos uwagi Kobry, to słowo jezioro jest wg mnie potrzebne dla pokazania sytuacji, ze spokojnego jeziora we wrącą rzekę. Pozdrawiam
-
Fajna metaforyka, tyle na tą chwilę;) pozdrawiam
-
myśli kręcą się wokół wielkiego torta wspinają po wiśni nie dosięgając owocu osiadają w biszkopcie
-
? ależ bardzo mi miło:)
-
Cieszę się, dziękuję Deo:)
-
Miniaturki były mi zawsze obce z racji na swoje 'gadulstwo' i brak tak skondensowanych pomysłów, więc to moje pierwsze starcie, a w ogóle napisałam wczoraj dwie. Rdzeń bym zostawiła, bo wpadł mi wczoraj przy okazji tej mini, a ja właśnie Beto wręcz przeciwnie, nigdy o rdzeniu w tym frazesie nie myślałam. Dlatego ciężko by mi było z niego zrezygnować. Ale dzięki Twojej uwadze wiem co można odjąć, żeby tak wprost nie wykładać tego frazeologizmu:) Ależ wtrącaj się Beto:) Dzięki
-
dzielę włos poszukując rdzenia zamiast odpowiedzi cztery włosy
-
Na mnie najbardziej działają te wersy. Bezdomni - być może niegdysiejsi wykwalifikowani żyranci. Pamiętam kiedyś w tramwaju pana w za dużych butach, bez skarpetek, choć to sezon zimowy był, czytał wyświechtaną, jak on, książkę. A ja po wykładzie z bankowości, i słówku od wykładowcy, że wielu bezdomnych to wspomniani żyranci.. Różnie się życie układa... Lep witryn sklepowych - dobre!
-
:) wtedy ma to dwuwymiarowy sens, gdy temat ruszy dalej:)
-
Rzeźbiarz bez dłuta
Luule odpowiedział(a) na Waldemar_Talar_Talar utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Spodobał mi się pomysł, bardzo. Czas- rzeźbiarz bez dłuta - twarz w starciu z krajobrazem, skałami. Super:) Jedyne co, to myślę o tym ostatnim wersie. Może gdyby wstawić 'ozdabianą zapomnieniem', to wskazywałoby na ciągłe trwanie i pogłebianie tego procesu? Pozdrawiam -
Witaj. Mnie forma nie razi, do tego osobiście nie jestem zwolennikiem przepychanek czy się nie pomyliło działów - proszę o nielinczowanie;) Byłam już tu wcześniej i moją uwagę zwróciła ta ręka, przeciąg - bardzo ciekawa i oryginalna, jak dla mnie, metafora. Że jednak dla matki ten rozdział nie jest skończony i jeszcze długo nie będzie. Tak, każdy dom, w którym jest jakaś destabilizacja, krzywda, jest zarówno klatką jak i areną, czy nawet ringiem dla dorasjającego dziecka. Taki dom zostawia blizny. I rodzi wojny, jak napisałaś. Ale może to być też szkoła, rówieśnicy. Myślę, że ważna jest świadomość tego, że kształtujemy siebie nawzajem, nie tylko swoje dzieci w domu. Oddziałujemy na siebie. Niesiemy światło lub ciemność, przekazujemy dobro lub zło, budujemy lub deformujemy czyjąś psychikę. Dlatego - idąc dalej - nietolerancja i agresja, mogą się zwrócić przeciwko nam, gdy poniżani się kiedyś 'odwdzięczą'. Niestety tak to działa. Więc przekaz pierwszego wersu jak najbardziej w punkt. Widzę, że zmieniłaś jego brzmienie- teraz znacznie lepiej oddaje sens, ale myślę, że można jeszcze trafniej. To jedyna moja uwaga do wiersza. Bo wizja wojny nie powstaje nagle w ten jeden dzień, ona ze zbioru takich dni kiełkuje i budzi się po latach. To słowo 'powstaje', przynajmniej dla mnie, wybrzmiewa w sensie: nagle, tu i teraz. Ale to już mały, choć dla mnie odczuwalny szczegół. Pozdrawiam:)
-
Początkowo wiersz prowadzi w 'takie tam' (wybacz za określenie) o przystrojonej choince, ale jednak potem wchodzi w refleksję nad tą cudacznie poubieraną dla naszej radochy, uwięzioną w suchym kimacie grzejnikowych pokoi. Jak ma korzeń, to jeszcze jest szansa i nadzieja na powrót do natury. Te ścięte ... wiadomo, uschną na koszu. Do tego ile z nich ścięto ponad popyt? Kiedyś ktoś mi powiedział, że nie może przechodzić obok targu ściętych choinek, bo słyszy ich rozpacz, szloch... Więc co, może gdyby chociaż sprzedawano tylko choinki z korzeniami? Zawsze to krok do przodu. Wiem, że drzewa, rośliny mają w sobie więcej niż myślimy, ale z kolei myślę od razu np. o bazylii na parapecie, czy jestem dla niej krwiożerczym oprawcą i żyje biedna w stresie, czy szczęśliwa zgodnie z 'przeznaczeniem' ląduje w brzuchu. Nie ironizuję sobię, idę dalej. Skoro drzewa odczuwają, to czy czuje też sałata. No nic, muszę w końcu nadrobić te książki z serii 'Sekretne życie (...)'. Pozdrawiam
-
Ma to może i sens. Choć musiałabym pomyśleć co by mogło marchewkę zastąpić, bo przynęta też mi do końca nie gra. Może w innym kontekście, przywiązania - jakiś łańcuch, powróz (brązowo-beżowy;)) Dziękuję za komplement - chociaż wiersz niejako o robocie zbiera pochwały, w przeciwieństwie do rozstrajającego klimatu w pracy, który tym destrukto-motywatorem wiersza właśnie jest;) Fajnie masz z tym widzeniem barw:)
-
W sumie tak, w kwestii deficytu się zgadza. Deficytu akceptacji, bliskości, miłości, przyjaźni, czy potrzeby choćby towarzystwa .. Łatwo wtedy dać się podejść, czy oszukać samych siebie. Widzisz, ja chwilę 'błądziłam' w ułożeniu sobie wiersza, bo podstawiałam swoje aktualne potrzeby, które akurat pod ten wzór nie pasowały. Ale to potrzeby, nie deficyty, niewielka ale jednak - różnica;)
-
Witaj. Jak przeczytałam za pierwszym razem, to ten wiersz wydał mi się jakiś taki... nie wiem jak to ująć, po prostu nie ujął formą ani zbyt prostą metaforyką. Ale przypomniał mi jakieś moje starsze 'rozmowy z nadzieją' czy samotnością i także użytym motywem herbaty, więc zawróciłam. Przeczytałam drugi i trzeci raz, odkryłam więcej drobiazgów, zarys- i już lepiej. Nawet ostatecznie odnalazłam przyjemność w tym ciągu. Szczególnie moment z żalem, że nie ma o czym rozmawiać. A tak ogólnie? Przykry ten paradoks czy nawet oksymoron, że peelka, można powiedzieć, tworzy związek z samotnością i nawet przeprasza ją za chwilową ucieczkę. Nie będę bawić się w porady, ale po prostu życzę nadziei, która w końcu nie zawiedzie:) Wybacz za początek, zapewne niemiły, ale wolę napisać szczerze. Pozdrawiam:)
-
Zgrabnie i nieźle! Nawet bardzo. Choć musiałam to przeżuć kilka razy, jakbym stała przed jakimś równaniem, bo nie mogłam umiejscowić iksów i igreków, żeby miało to logiczny ciąg. Bo schemat z wiersza nie jest uniwersum wszystkiego. Dopiero jak olśniło, to wszystko się zgrało. I mogę powtórzyć za drugim komentarzem Justyny:) i nie chodzi o słabość do 'widma';)
-
Witaj Justyno:) Nie pomyślałam, ale tak, klatka mogła zabrzmieć dwojako. Akurat tutaj ta klatka jest wielka, bo niby możemy wszystko. Bardziej chodzi o zniewolenie, system, którego jest się niewolnikiem, pracownikiem. Ale też i beneficjentem. Przyzwyczajona do 'standardów' klatki, chyba bym nie potrafiła żyć wodzona wiatrem, niepewna jutra, uwolniona od konsumpcjonizmu, po prostu wolna..Czy by mi wystarczył wspomniany chleb i dach, który i tak być może byłby darem? A co masz na myśli, że nie naprawdę? Pozdrawiam:)
-
No tak, cofnęłam się do wspomnianego i racja, jest w tym wspólna ciągota, zapewne też dość uniwersalna i powszechna:) Ale ja zbyt twardo, mimo wszystko stąpam po ziemi.
-
Podoba mi się refleksja. Głód, jedzenie, interpretuję ogólnie jako spełnianie potrzeb. A co do zacytowanego fragmentu, to w sumie droga jest niby jedna i ta sama- fizycznie rzecz ujmując, ale może to być też 'duchowy' cmentarz. pozdrawiam
-
@ania mila milewska i @Joachim Burbank także dziękuję:)
-
ucieczka w pierwszy dzień zimy
Luule odpowiedział(a) na Joachim Burbank utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Teraz tak sobie myślę.. najpierw odczytałam jako dłonie kobiety, ale teraz w odniesieniu do tytułu odczytuję bardziej 'puchowo'. Piszę, bo napomknęłam o szałasie w komentarzu, być może w błędnym znaczeniu;)