Ciekła jaskrawość prawie jak ślina
nie spotkamy się w masie krytycznej miasta, w chodnikach
metra - tafli szkła - lusterku schowanym w kieszonce torebki
w drewnianej skrzynce smutniej skrzypi zawias; paciorki
koraliki stacji na zapisanych zdjęciach, wysuszone wieko
szybciej rozpada się – wolniej rośnie dąb przy domu
w ile rzeki po odwilży brodzą dzieci, księżyc komunikuje
przypływ, w szprychach roweru topi się słońce – ktoś rzuca się,
odmawiają nerwowe litanie
na twarzy dziewczynki żarzące się bielmo. odnalazłem
/////////////////////
ogólnie
nie zmieniam biegu interpunkcji
niech sobie będzie
jedynie małe ale tu i tam
wieczności.