Pomiędzy pustką a otchłanią nocy
czy jest granica, a może jej nie ma?
I cała przestrzeń wewnętrznej niemocy
burzy się, krzyczy, rozpaczą spoziera.
Pomiędzy bólem, cierpieniem i łzami
czy jest granica, a może rozmyta?
I już nie trzyma spoiw haczykami
tylko nieszczęściem wybucha, przenika.
Pomiędzy wiosną, jesienią a latem,
czy widać znaczne różnice pogody?
Anomaliami naznaczane czasem
nieobliczalne wschody i zachody.
Są różne pustki i nocy otchłanie,
nie spotkasz nigdy takiej samej twarzy
bólu, cierpienia, łez na zawołanie
ani rozpaczy co tak samo parzy.
Nie spotkasz nigdy takich samych dłoni
uśmiechów, szczęścia, burzy jasnych loków
a to dlatego, że czas pędzi, goni,
wszystko przemija, wszystko prócz obłoków.
Ktoś po nas przyjdzie, usiądzie na trawie,
lub w środku pola stanie, w górę spojrzy,
a one lekko po nieba murawie
błękitnym szlakiem gdzieś ciągle chcą zdążyć.
24.11.2018r.