Pomiędzy zimną i deszczową wiosną,
a biało-płową przebiśniegów mocą,
są dni szarugi, które smutek niosą i nie wiadomo dlaczego i po co?
Zawiało wiatrem mroźnym aż do kości,
deszcz spadł z płatkami rozmokniętej mazi,
kot, co przyczłapał, by ogrzać się w gości,
zostawia mokre ślady w kuchni łazi.
Pomiędzy brzegiem rozpaczy, a smakiem
bezwonnej pustki nie zimy, nie wiosny,
czerwonym winem pobrudzone usta
zakrywasz dłonią, a oczy szkli los twój.
W tak zawieszonej przestrzeni i czasie
między przyrodą, a własnym jestestwem,
pętlą się chwile w popielatej krasie,
idzie ku wiośnie, a w tobie wciąż jesień.
Sam siebie pytasz pytaniem odwiecznym:
Gdzie i dlaczego? Którędy do celu?
Czy kiedyś znajdziesz zaułek bezpieczny,
nim szlak nad przepaścią postawi cię znowu?
MG 22.02.2019r.