Jałowe dni wróciły latem,
niechcący zagmatwały ciszę
i nawet ptaka śpiew poranny
już mnie nie cieszy, nic nie słyszę.
Długie tygodnie czas rozwleka
i nie przyśpieszę tak od ręki,
czyżbym już chciała stąd odlecieć,
a może zostać, spijać błękit,
promienie ciepłe skradać słońcu,
i niebu na złość zabrać chmury
tylko te jasne i pogodne
na okres szary i ponury.
Zachować lata skwar i upał,
nie chodzić na manowce z losem,
a przygnębienie nawet krótkie
rozbiegać łąką, nawet boso
Przypomnieć sobie, gdy szczekała
na polnej drodze, tam pod lasem,
gdzie sznur łopianów i maciejki
w jałowe oczy spojrzy czasem.
08.07.2018r.