-
Postów
4 424 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Treść opublikowana przez Arsis
-
(Wersja poprawiona) ― Jutro będziecie uczestniczyć w niezwykłym eksperymencie! ― Poinformował żołnierzy z oddziału specjalnego, kapitan John Traven, szczupły, ascetycznie wyglądający mężczyzna koło czterdziestki, lekko łysiejący. Odsłonił uśmiechem swoje białe, równe zęby. ― Ten eksperyment zmieni losy świata. Zapamiętają nas, jako pionierów, którzy przetarli atomowy szlak… ― Na czym ma polegać ów eksperyment? ― Zapytał, starszy kapral Kent. ― Jesteście zbyt dociekliwi, kapralu! Toaleta i spać! Nabierać sił! Pobudka ― czwarta rano! ― Wyszedł, trzasnąwszy drzwiami. Pozostawił zapach taniej wody kolońskiej, potu… ― niepewności… Szeregowy Mike Rowladns, próbował zasnąć… Rozmyślał, gdy nieoczekiwanie usłyszał tuż przy uchu stłumiony szept swojego kompana, szeregowego Alexa Keldera. ― Słuchaj, Mike, chyba umrzemy… ― wszyscy… ― Pierwszy raz mamy manewry? Daj spokój, śpij. Wcześnie wstajemy. ― Poczuł niewytłumaczalny, wydobyty z głębin strach… * Obudziły go donośne krzyki… „Pełny rynsztunek! Plac apelowy!” ― Huczał blisko czyjś głos. Ledwo zdążył posłać łóżko. Biegnąc, zapinał ostatnie guziki munduru, poprawiał żołnierski ekwipunek… „Kompania ― w dwuszeregu ― zbiórka!”… Kilku żołnierzy zaczęło rozdawać pozostałym niewielkie tabliczki osobiste, mierzące natężenie promieniowania jonizującego. Poczuł mdłości, wchodząc do wojskowej, pokrytej brezentem koloru khaki, ciężarówki… Jechali przez pustynię, mijając żelbetonowe, naznaczone czarnymi plamami straszliwego żaru ― wieże obserwacyjne… Dominował wszędzie ciemnożółty piasek, porosły gdzieniegdzie kępami szaro-zielonej, ostrej, suchej trawy… Bezchmurne, kobaltowe niebo ― przytłaczało swoim bezkresem… Przebłyski pomarańczowożółtego, porannego słońca ― tworzyły męczący, epileptyczny efekt stroboskopu… „Uwaga, dojeżdżamy!” ― Padł krótki komunikat kapitana… Drgnęły, pospuszczane dotychczas, obciążone szarymi hełmami znużone głowy, oparte o kolby ― trzymanych pionowo między kolanami ― karabinów… Uformowawszy tyralierę, zaczęli kopać saperkami płytką transzeję, zdolną ledwie schronić dwudziestu ludzi. ― Widzisz to? ― Alex kiwnął głową. Patrzył przed siebie, ocierając z czoła pot… Trzydziestometrowa, kratownicowa wieża ze stalowymi linami odciągowymi, zwieńczona blaszanym sześcianem, wewnątrz którego spoczywał dziesięciolikotonowy, taktyczny ładunek nuklearny ― lśniła złowrogo odbitym, słonecznym blaskiem… ― Widzę ― odparł, Mike. ― Cholernie blisko, jakieś trzy kilometry… ― Czyżby chcieli nas usmażyć dla dobra nauki? ― Kto wie, co oni kombinują… ― Skusili nas wyższym żołdem, więc mamy teraz swoją przygodę ― skwitował kwaśno Alex, odwalając butem sporych rozmiarów kamień… ― Milczeć i kopać! ― Wrzasnął Traven. ― Została godzina. Chyba, że chcecie, aby wam upiekło tyłki?! Zmęczeni ― przysiedli wreszcie w wykopanym rowie… Jeden wyciągnął zdjęcie swojej dziewczyny, drugi nucił pod nosem jakąś melodię, inny palił papierosa, a jeszcze inny ― ubijał nerwowo piasek lufą karabinu… Czekali… Jeszcze trzy ― przerażająco długie minuty… ― dwie… ― jedna… Puszczały nerwy… Ktoś krzyknął histerycznie… ― I wtedy ― szeregowy Mike Rowlands ― ku ogólnemu zdumieniu ― wyskoczył… Zaczął bardzo szybko biec… Słyszał ochrypłe wołania kapitana: „Szeregowy, Mike, wracać natychmiast! Idioto, zostaniesz usmażony! Wracaj!”… Nie zważał na nic… Chciał się tylko oddalić od tego piekielnego ładunku, który za trzydzieści sekund przetopi kwarc w zielonkawe szkliwo, unicestwiając wszelkie życie do trzech kilometrów wokół! Wiedział, że kapitan przestał go gonić… Beznamiętny głos megafonu odliczał nieubłaganie sekundy: 10-9-8-7-6-5-4-3-2-1-… ― Wtedy spojrzał… Oślepiający blask ― niemal wypalił mu oczy… Zakrył je ramieniem… Detonacja przyćmiła jasnością słońce… Poczuł żar, jakby otworzono drzwi rozpalonego, hutniczego pieca… Temperatura epicentrum ― osiągnęła momentalnie ― milion C°… Poddaną ekspozycji, odsłoniętą skórę ― pokryły ogromne, brunatne bąble… Rowlands, stojąc przed Lucyferem, wydobył przeciągły, przejmujący jęk potępionego… Fala uderzeniowa ― nadeszła niczym rozpędzony pociąg… Rzuciła nim kilkanaście metrów dalej, otumaniając hukiem ― przypominającym lecące nisko klucze wojskowych odrzutowców… Wszystko płonęło, drżało, wyło… ― Przekroczył wrota piekieł, zanim stracił po raz pierwszy przytomność… Czuł potworny ból głowy… Ujął dłońmi wyłysiałą czaszkę… Zwymiotował krwią… Usiłował wstać, lecz ― znowu upadł… Przybrał pozycję embrionalną… W miejscu eksplozji ― wyrastał powoli, rozszerzony u podstawy, purpurowo-siny słup mieszaniny pyłu, dymu, ziemi… Wsysała go próżnia skłębionej, kipiącej kolorami, pomrukującej groźnie chmury, ― przeciętej jaskrawo-czerwonym rdzeniem plazmy… ― Stracił przytomność po raz drugi… Kiedy otworzył opuchnięte, zapiaszczone powieki ― nadciągał zmierzch… Atomowy obłok przybrał dziwaczną, rozciągniętą formę biało-szarego wiru… Panowała głucha cisza… Wtem, dostrzegł, jakby przesłoniętą spadającymi płatkami śniegu, wysoką postać… Nie potrafił ocenić odległości… Otaczała ją aura tajemniczości i ogromnego smutku… Długie, siwe włosy ― rozwiewał wiatr… (Włodzimierz Zastawniak, Marzec 2015) Źródło: https://www.reviewjournal.com/ Źródło: https://www.yuccamountain.org/ Źródło: https://pixabay.com/
-
Źródło: https://www.greeka.com/ … jakbym odchodził w dzieciństwo świata… ― … i dalej…― poza granicę ― heliocentrycznego uniesienia… … W odbiciach alabastrowych ciosów ― zaistniało coś jeszcze ― obrysem szarżującego byka… Nie… … to ziemia ― pędzi ― jak wiatr... Czy może ― ja sam ― stałem się wiatrem? … … zamykam oczy ― i widzę ― bardziej… Otwieram… ― … ślepnę od nadmiaru kształtów… … Przede mną ― freski 2… ― Kamienny tron Minosa 3… ― Gryf leżący w liliach 4… … … lecz ― o dziwo ― nie czuję ― przyciągania kosmosu… Czuję za to ― zapach łąk… … szumiące gaje… ― … Ptaki śpiewają ― pomiędzy ― pomarańczami… … … kolumny… Schody… … podwórka … … Tracę oddech… ― … w mroku korytarzy i kurzu… … Tezeuszu 5… Bohaterze ― labiryntu … … pogromco Minotaura 6… … … słyszę ― tak jakby ― daleki szept… (Włodzimierz Zastawniak, 2013-05-21) ... * Chodzi o Pałac w Knossos (Pałac Minosa), znajdujący się niedaleko miasta Heraklion, na wyspie Kreta. Jeden z najsłynniejszych starogreckich zabytków architektonicznych, pochodzący z okresu kultury minojskiej (2000 – 1400 p.n.e.) Związana jest z nim legenda o Tezeuszu i Minotaurze. 2 Fresk – Rodzaj malowidła ściennego, wykonywanego na świeżym, mokrym tynku. Najczęściej o tematyce religijnej, roślinnej czy zwierzęcej. 3 Minos – W mitologii greckiej – król Krety, heros. Syn boga Zeusa i bogini Europy. 4 Gryf – Mityczne zwierzę. Przedstawiane najczęściej jako hybryda lwa i orła. W minojskiej Krecie gryfy były strażnikami sal tronowych. 5 Tezeusz – W mitologii greckiej – heros. Syn boga Posejdona i bogini Ajtry. Pogromca Minotaura, w zaprojektowanym przez Dedala (mitycznego architekta i wynalazcy) Labiryncie, pod Pałacem w Knossos. W zgładzeniu potwora pomogła Tezeuszowi – Ariadna – córka króla Krety Minosa i królowej Pazyfae. 6 Minotaur – W mitologii greckiej – potwór, przedstawiany jako hybryda człowieka i byka. Strażnik Labiryntu pod Pałacem w Knossos. Zrodzony ze związku królowej Krety – Pazyfae, żony Minosa, i byka – zesłanego przez boga Posejdona.
-
Amorgos ― Wyspa Wielkiego Błękitu *
Arsis odpowiedział(a) na Arsis utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@opal Dziękuję Pani. Pozdrawiam również. -
Amorgos ― Wyspa Wielkiego Błękitu *
Arsis opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
źródło: https://greekcitytimes.com … wypiętrzyła się ― w egejskich falach… ― … na krawędzi lawy ― wyplutej ― przez ― trzewia ziemi… Szczyty gór ― zwarły się wtedy ― w bezkresie nieba ― z błękitem… … jakby były nie dla ludzi, ― lecz bogów ― istnień ― nietrwałych w swojej trwałości… … Ptaki wzlatują ze wzburzonego morza… … nad upadłą perłą błyszczącą na brzegu… … … gnieżdżą się w załomach ― monastyru ― Hozoviotissa… ** … w białych ścianach ― wykutych ― przed tysiącem lat… … To się wciąż ― wydarza… … Zatem ― co wryło się w pamięć ponad tryumf Macedończyków ― nad flotą ateńską? *** … Ja wiem, bo jestem echem antycznym… ― … dźwiękiem przywołanym ― z zaświatów… … Jestem zjawą ― snującą się ― po ścieżkach myśli… ― … po strofach elegii ― zatartych ― przez czas… … Ja… ― … Semonides z Amorgos… **** (Włodzimierz Zastawniak, 2013-05-18) … * Amorgos – wyspa na Morzu Egejskim, w archipelagu Cyklad, należąca do Grecji. ** Monastyr Hozoviotissa – Monastyr na wyspie Amorgos, jest drugim najstarszym w Grecji (zbudowany w 1027 roku, następnie poddany renowacji w 1088 roku przez cesarza bizantyńskiego Aleksego Komnena I-go) klasztorem. Znajduje się na klifie 300 m nad poziomem morza. Powstał jako oda do łaski Panagii, zwanej Maryją Panną, która jest patronką wyspy. Jej ikonę przenosi się do wszystkich wiosek na wyspie. *** Tryumf Macedończyków nad flotą ateńską – Bitwa morska u wybrzeży wyspy Amorgos, do której doszło w 322 roku p.n.e. **** Semonides z Amorgos – Urodzony na wyspie Samos, potem kolonista na wyspie Amorgos. Poeta starogrecki, żyjący na przełomie VII i VI w p.n.e. Pisał elegie i jamby. -
(Z cyklu: Albumy muzyczne) *** Teksty z cyklu „Albumy muzyczne”, nie są przekładami. Są one jedynie luźno związane z oryginalnymi tekstami utworów, zawartymi na prezentowanych przeze mnie albumach muzycznych. Zarówno sama muzyka jak i treść utworów śpiewanych są dla mnie niejako pretekstem i inspiracją do przedstawienia swoistego konceptu fantastycznego. *** Jarzy się czerwień w obrysach ― ciemnych obłoków… … spienione fale ― nacierają z hukiem ― na piaszczysty brzeg… … Wiatr o zapachu soli ― owiewa moją twarz… ― rozwiewa włosy… … … idę przed siebie ― zagrzebując poranione stopy ― w mokrym piasku… Przestarzały… Od dawna rozłączony z życiem… … i niekompatybilny ― z najnowszą wersją rzeczywistości… … … przed siebie… ― … gdzieś ― daleko… ― w mrok… … … tak bardzo kaleczą mnie ― ostre przebłyski ― zachodzącego słońca… … palą ― spierzchnięte gorączką ― usta… … … padam na kolana ― aby zanurzyć się w resztkach ― przeszłego czasu… … … przesypuje mi się przez palce ― jedynie szary ― księżycowy pył… * Stoczyłem się w otchłań… ― w mrok ― straszliwej nocy… … ... moje oczy ― są teraz ― zamarzniętymi bryłkami ― w skamieniałym ciele… … … nie można się stąd wydostać… … Absolutny mróz… (Włodzimierz Zastawniak, 2019-03-06) *** Disconnected – jest to czwarty album muzyczny (studyjny) norweskiej grupy neoprogresywnej Airbag, wydany w 2016 roku.
-
1
-
(Z cyklu: Albumy muzyczne) *** Teksty z cyklu „Albumy muzyczne”, nie są przekładami. Są one jedynie luźno związane z oryginalnymi tekstami utworów, zawartymi na prezentowanych przeze mnie albumach muzycznych. Zarówno sama muzyka jak i treść utworów śpiewanych są dla mnie niejako pretekstem i inspiracją do przedstawienia swoistego konceptu fantastycznego. *** Zostałem porwany przez wir czasu… … echo mojego istnienia ― załamuje się na krawędziach nocy… … … nie ma już powrotu z szalejącej otchłani… … pochłania wszystko ― wciąga i miażdży… … Mijam w straszliwym pędzie ― truchło ― naszej miłości… … poniewiera się w kałuży ― trącane zabłoconymi butami ― śpieszących się przechodniów… … Kogóż to obchodzi? … nikogo… … Noc zawsze jest straszna… Szczególnie wtedy, kiedy krzyczą ściany w ciemnym pokoju… Nie mogąc tego znieść… … zapalam drżącą ręką światło… … Momentalnie ― ucicha ― tumult i gwar… … pierzchanie kroków ― chowających się po kątach ― półsennych widm… … … zaciskam ― mocno powieki ― wilgotnych ócz… … … oślepia mnie ― słońce… … wiatr porusza gałęziami… szeleści liśćmi kasztanów… Coś do mnie mówi ― pieści łagodnością ― osusza spoconą twarz… … Przebiegałem przez tyle epok i lat, jakby to były pokoje starego ― opuszczonego domu… … …wirują powoli ― drobinki kurzu… … ... opadają w ukośnych ― świetlistych smugach ― mżące piksele ciszy i samotności… * … przesypują mi się przez palce ― ziarenka ― rozpalonego piasku… Pot zalewa oczy… … pulsuje w skroniach ― rzeka wzburzonej krwi… … Drżące powietrze ― mami ― nieistniejącymi oceanami… … kreśli ― fałszywe perspektywy… … czy można ― w cokolwiek wierzyć? … Niezliczona ilość gestów… … zmieniająca się wciąż forma… … Potykam się ― o zasypane częściowo szkielety ― jakichś prehistorycznych stworzeń… O żałosne szczątki przeszłości ― bielejące pod kulą słońca… … Dokąd teraz? Wszystko jest takie odległe… … … nie wiem ― na ile starczy mi sił… * Szum płynącej rzeki ― przenika ściany… … skuliłem się w sobie… … Daleko przede mną drga srebrnym blaskiem ― rozpędzona wiecznością ― strzałka czasu… … Szczęśliwe chwile minionych dni ― rozsypują się w proch… … kiedy na nie spoglądam z lotu ptaka… (Włodzimierz Zastawniak, 2019-07-03) *** Travel Within – jest to czwarty album muzyczny (studyjny) polskiego grupy neoprogresywnej Moonrise, wydany w 2019 roku.
-
(Z cyklu: Albumy muzyczne) *** Teksty z cyklu „Albumy muzyczne”, nie są przekładami. Są one jedynie luźno związane z oryginalnymi tekstami utworów, zawartymi na prezentowanych przeze mnie albumach muzycznych. Zarówno sama muzyka jak i treść utworów śpiewanych są dla mnie niejako pretekstem i inspiracją do przedstawienia swoistego konceptu fantastycznego. *** Blask szyb… Firanki ― poruszane przez wiatr… … w kobaltowym błękicie ― trwa wolny przepływ ― pojedynczych ― białych obłoków… … … mój chód jest niepewny ― jakbym się przebudził ― po milionie lat… … idę rozświetlonym ― przez słońce ― niekończącym się korytarzem… … Przybywam znikąd… … donikąd idę… … Wsłuchuję się w szmer ― promieniowania wszechświata… … rozpędzone piksele ― uderzają wciąż w membrany ― moich pulsujących uszu… I nie mogę się nadziwić ― temu milczeniu rzeczy… ... … wirujący kurz ― osiada ― na kamiennych posągach… … Nie czuję chłodu ziemi… Unoszę się ― jak duch… … Donikąd lecę… … nie powita nikt… * Mijam w korytarzu białe ― zatrzaśnięte na wieczność drzwi… ― przystanki życia i czasu… … numery ― nazwiska ― pościerał czas… … Przytulam się do chłodnej ściany… ― … wdychając ― nikły zapach ― olejnej farby… … Wydaje mi się, że ktoś tu jest, ale niewidzialny… … Wyciągam dłoń… … przeszywam próżnię… * Biegnę po ukwieconej łące… … po złotym piasku ― pośród łanów zbóż… … Upadam… … wstaję… … Wiatr rozwiewa włosy ― słońce ogrzewa twarz… … … składam się teraz z samego światła… (Włodzimierz Zastawniak, 2019-03-02) *** Stopover – Life – jest to trzeci album muzyczny (studyjny) zespołu Moonrise. Album został wydany w 2012 roku.
-
@Gosława Wszystko pochrzanione... Ona jest daleko...
-
(Z cyklu: Albumy muzyczne) *** Teksty z cyklu „Albumy muzyczne”, nie są przekładami. Są one jedynie luźno związane z oryginalnymi tekstami utworów, zawartymi na prezentowanych przeze mnie albumach muzycznych. Zarówno sama muzyka jak i treść utworów śpiewanych są dla mnie niejako pretekstem i inspiracją do przedstawienia swoistego konceptu fantastycznego. *** … ze snu przychodzę… … w sen ― wnikam ― następny… … … idę wolno ― pustym korytarzem… … Zamknięte drzwi… Otwarte okna… … milczenie rzeczy… … Na drewnianym parkiecie ― leżą przekrzywione prostokąty ― słonecznego świtu… … W powietrzu ― o nikłym zapachu woskowej pasty… ― … rozchodzi się ― piskliwy szum ― bezbrzeżnej pustki… … Zbudziłem się? … zasnąłem? … Gdzieś ― między półmrokiem nieskończoności… ― a czernią ― przeszłego czasu… … kusi mnie ― cudowny błękit lata ― i szelest liści… … Ześlizgują się bose stopy ― kiedy staję ― na krawędzi parapetu… … … rozkładam szeroko ― ramiona… … … wstrząsają mną ― podmuchy wiatru… * Migoczą jeszcze gwiazdy… ― …choć słońce ― już dawno wzeszło ― i zaszło… … i znowu wschodzi ― wykonując pełny obrót ― wokół mojego serca… … Puste ulice pachną rozgrzanym asfaltem… N i k t n a n i k o g o n i e c z e k a… … … wiatr ― porywa ― śmieci… Chwieją się zakurzone trawy ― w ukośnych smugach jaskrawego blasku… … Wybieram w telefonie numer, aby ci powiedzieć, że jestem… … niestety ― dodzwaniam się ― tylko ― d o ― s a m e g o s i e b i e… * Wielki cud ― życia… … W stojącym lustrze drewnianego trema ― dostrzegam ― wielce utrudzoną twarz… Miałem zrobić coś ważnego ― lecz ― z a p o m n i a ł e m, c o… … Wszędzie wokół ― ciągle te same ― kłamliwe szepty… … chcą ― coś wciąż ― obwieszczać… … Wzbraniam się ― jak mogę ― przed uczestniczeniem w tym ludzkim cyrku… … Muszę wyjść… Muszę ― zapić ten ból… (Włodzimierz Zastawniak, 2019-02-28) *** Soul's Inner Pendulum – jest to drugi album muzyczny (studyjny) polskiej grupy neoprogresywnej Moonrise, wydany w 2009 roku.
-
@GosławaChrzęst łańcuchów, chrząkania, mlaskania... Gdzieś, ktoś kogoś chyba... A to co? Stoją w półmroku jakieś popiersia okryte zakurzona folią... dłuta... Fidiasza? Nie znam się na rzeźbiarzach... Porzucone narzędzia... O, kolejny zakamarek z plątaniną żeliwnych rur... Słychać jakieś bulgoty i jęki...
-
@Gosława Ps. celowo napisałem "łazić, łażą, łazimy"...Ponieważ, jak by to wyglądało w zdaniu... "my też baraszkujemy", "lubi pani baraszkować?", etc. a to może się kojarzyć, tylko z jednym: z pociągiem do - przemówień prezesa! Lubi pani słuchać przemówień?
-
@Gosława Proszę nikogo nie ździelać... Proszę podziwiać te rycerskie zbroje z ciężkimi mieczami, stojące pod ścianami po obu stronach korytarza... Fakt, niektóre trochę przerdzewiały... Ciekawe, dokąd ten korytarz prowadzi... Wygląda to na jakieś lochy starego zamczyska... Przyjemnie tu, tak horrorowo... A, że łażą po mnie pająki?... Widać, muszą łazić... My też łazimy... Lubi pani łazić? Oho, słychać w oddali jakieś lamenty i szlochy...
-
@Gosława Wśród pająków podniósł się rwetes, kiedy wpadłem niebacznie w pajęczyny... Powiał piwniczny chłód... Przede mną - oświetlony pochodniami korytarz... Drgają wokół jakieś upiorne cienie...
-
@Gosława Ja też lubię cieżkie kredensy i stare, ponure zamczyska... Lubię podziwiać portrety dawnych władców o beznamiętnym spojrzeniu i z powiewającymi płótnami pajęczyn... Przede mną zamknięte ciężkie, drewniane drzwi... Ciekawe co za nimi się znajduje...
-
@Gosława Czyli wg. pani, jestem ciężkim, mrocznym podmiotem (dobrze, że nie przedmiotem) w gotyckiej szacie... hmm, to wszystko wyjaśnia... Ps. z tym przedmiotem to taki śmieszny, piwny żarcik w klimacie Wiecha, tudzież Haszka... Krążę po okolicy, ponieważ się zgubiłem, a austro-węgierski patrol wojskowy myśli, że jestem skończonym idiotą albo - obcym szpiegiem... Tak ględzę, bo musiałem dryłować do swojej kompanii w Budziejowicach 50 kilometrów perpedes, gdyż zostałem wyrzucony z pociągu za pokazanie takiemu jednemu, bezzębnemu pastuchowi jak działa hamulec bezpieczeństwa... Wyrzucił mnie z pociągu porucznik, u którego służę jako, nazwijmy to - giermek... Pojechał dalej... Problem polega na tym, że zabrał wszystie moje dokumenty... Ale dobry sierżant z dworcowego posterunku dał mi na drogę kawałek suchego chleba i paczkę papierosów... i było dobrze... Dopóki nie wypiłem panem kapitanem wspomnianego austro-węgierskiego patrolu kilku piw... Widziałem jak mu się zaczęły robić maluśkie, mysie oczki z nadmiaru gorzałki. Kiedy go rano budzili - dyndał na żyrandolu w samych kalesonach, przytulając do piersi portret Najjaśniejszego Pana... Jak się tam po pijaku dostał - nikt tego nie wie...
-
@Gosława Dla pani jest cudny, a dla wszystkich innych - nie jest warty nawet splunięcia :)
-
(Z cyklu: Albumy muzyczne) *** Teksty z cyklu „Albumy muzyczne”, nie są przekładami. Są one jedynie luźno związane z oryginalnymi tekstami utworów, zawartymi na prezentowanych przeze mnie albumach muzycznych. Zarówno sama muzyka jak i treść utworów śpiewanych są dla mnie niejako pretekstem i inspiracją do przedstawienia swoistego konceptu fantastycznego. *** Otwieram ciężkie ― ogromne drzwi ― z pogłosem ― skrzypiących zawiasów… … Wstrząsa mną ― do głębi ― dreszcz bezgranicznej pustki… … nikła woń kadzideł ― woskowych świec… … Ktoś tu kiedyś na mnie czekał ― w jaskrawym blasku ― minionych dni… … otulony błękitem ― przeszłego czasu… Rozglądam się… ― … nie został nawet ślad… … … w półmroku ― jakby szept… Gdzieś ― coś zastukało… … Mżące piksele samotności ― poruszają się ― z szelestem wiatru… … z szumem lodowatego deszczu… * Pochylają się nade mną ― święci ― z grymasem ― bolesnej melancholii… … nie umierali lekko… Dotykają mnie ― skostniałe ― rzeźbione ręce… … … w półmroku ― ogromny ciężar ― milczenia… … wysokie witraże ― w kolorze sepii… Gorączkowy ― piskliwy szum… … Stąpam po zimnej posadzce… … za oknami ― pochmurny świt… (Włodzimierz Zastawniak, 2019-02-23) *** Pale Communion – jest to jedenasty album muzyczny (studyjny) szwedzkiej progresywno-deathmetalowej grupy Opeth, wydany w 2014 roku.
-
(Z cyklu: Albumy muzyczne) *** Teksty z cyklu „Albumy muzyczne”, nie są przekładami. Są one jedynie luźno związane z oryginalnymi tekstami utworów, zawartymi na prezentowanych przeze mnie albumach muzycznych. Zarówno sama muzyka jak i treść utworów śpiewanych są dla mnie niejako pretekstem i inspiracją do przedstawienia swoistego konceptu fantastycznego. *** Budzi mnie ― straszliwy ryk ― wygiętego w łuk ― leżącego w trumnie ciała… … … coraz bardziej nasiąkają ściany ― nawalnym deszczem… … coraz większy ― staje się chłód… Zaciskam powieki… Otwieram ― nabiegłe krwią oczy… … W nerwowym świetle stroboskopu ― odbija się w pękających lustrach ― potwornie ― wykrzywiona twarz… … … upadam ― podczas próby ― ucieczki… … pełznę… ― wije się… … … dogania mnie ― dusząca śmierć… * … błogosławiona cisza… Ogromna trumna ― na katafalku… … Wirują drobinki kurzu… … w padających z ukosa promieniach słońca ― lśni ― fortepianowy lakier… … Stukot obcasów… Niewyraźne ― jakby mnisze szepty… … Niesie się kadzidlana woń… … szumiący za oknami strumień… * … przemierzam ― bezwzględną ― lodowatą pustkę… W półmroku korytarzy ― niezliczonych sal ― zbieram kawałki porcelanowego serca… … Spoglądają obojętnie ― milczące twarze… … z zakurzonych portretów w złotych ramach… … … rozsadzają gorączkowym ― piskliwym szumem mózg… … Nie słyszę nic… * Coraz trudniej oddycham… Brakuje mi tchu… … … przygryzając z bólu wargi ― tłumię z całych sił ― walczące wciąż we mnie demony… … Czuje pod stopami chłód kamienia… … przejmujący smutek ― tego opuszczonego przez kogoś ― miejscu… … Jeszcze tylko ― jeden krok… … Odsuwam ciężkie story… … wychodzę w światło księżyca… (Włodzimierz Zastawniak, 2019-02-22) *** Watershed – jest to dziewiąty album muzyczny (studyjny) szwedzkiej progresywno-deathmetalowej grupy Opeth, wydany w 2008 roku.
-
(Z cyklu: Albumy muzyczne) *** Teksty z cyklu „Albumy muzyczne”, nie są przekładami. Są one jedynie luźno związane z oryginalnymi tekstami utworów, zawartymi na prezentowanych przeze mnie albumach muzycznych. Zarówno sama muzyka jak i treść utworów śpiewanych są dla mnie niejako pretekstem i inspiracją do przedstawienia swoistego konceptu fantastycznego. *** Coś ciężkiego ― spada z żelaznym łoskotem… … jeszcze długo dźwięczy mi w uszach ― ten rozdzierający płacz za ścianą… … Zrywam się z łóżka i wybiegam nagi ― na hotelowy korytarz… … zostawiam cię w pogniecionej ― mokrej od naszego potu pościeli… … Trzaskają ― gdzieś ― drzwi… Ktoś biegnie ― potyka się ― o wystające progi… … Palą mnie wciąż ― twoje udawane pocałunki… … przelotne momenty… ― uniesienia… … Zza zakrętu ― wyłania się: KRZYK! … … nie wiem… Nie wiem ― nic nie wiem… … … we wszystkich lustrach ― wykrzywione ― drwiące ― szydercze twarze… … Coś się skończyło… … coś się nawet nie zaczęło… … … przede mną ― plątanina korytarzy ― bez wyjścia… … W ogromnym przeciągu ogłuszający trzask ― zamykanych drzwi… * Kreci mi się w głowie ― od chemicznej woni szpitalnych odczynników… Chrzęści pod nogami rozbite szkło ― z rozmazaną smugą krwi… … … przecieram rękawem ― załzawione ― szczypiące oczy… … pomiędzy ― zwisającymi strzępami ― podartych tapet… … Znowu ― KRZYK! Daleki… … odbijający się echem od ścian… … Stojący na środku sali ― chirurgiczny stół ― jest ― od wieków ― martwy… … jak i martwa jest ― wisząca nad nim ― okrągła ― wielooka lampa… … Mżą piksele szarej ― samotności… Na podłodze ― zakrzepły strup… * Masz… ― taki spokojny oddech… … Blask wstającego słońca ― kładzie się ― pomarańczową plamą… … na twojej ― jasnej piersi… … Budzę ciebie ustami i widzę ― jak otwierasz wolno ― zlepione rozkosznym snem powieki… … całując ― podążam ― do tej ― jakże wrażliwej ― różowej otoczki… … Pod jedwabną skórą ― pulsuje ci ― niebieska żyłka… … Wiem, co czujesz… … jesteśmy ― zbawieni… (Włodzimierz Zastawniak, 2019-02-17) *** Remedy Lane – jest to czwarty album muzyczne (studyjny) szwedzkiej progresywno-metalowej grupy Pain of Salvation, wydany w 2002 roku.
-
(Z cyklu: Albumy muzyczne) *** Teksty z cyklu „Albumy muzyczne”, nie są przekładami. Są one jedynie luźno związane z oryginalnymi tekstami utworów, zawartymi na prezentowanych przeze mnie albumach muzycznych. Zarówno sama muzyka jak i treść utworów śpiewanych są dla mnie niejako pretekstem i inspiracją do przedstawienia swoistego konceptu fantastycznego. *** … pojawiają się prześwity… Znikają… … i znowu słońce ― całuje mnie ― po twarzy… Między palcami wystawionej dłoni przesączą się jaskrawe nitki… … strumienie ostrego ― światła… … drżą w wieczornej łunie strzępy ― krajobrazu… … migawki życia … czekam ― okryty cieniem ― drzew… … cichym poszumem szepczących liści… … … gdzieś ― wokół ― ptaki… … wszędzie… * Idę wolno, pochylony do przodu, szukając w kałużach odbicia własnej twarzy… … nie znajduję niczego ― poza melancholią… Ręce w kieszeniach dziurawej jesionki… … podniesiony kołnierz… Uliczny gwar wtapia się w szum rzęsistego deszczu… … przede mną ― lodowata pustka… … Wracam ― do domu… (Włodzimierz Zastawniak, 2019-02-15) *** Trying to Kiss the Sun – jest to drugi album muzyczny (studyjny) niemieckiej grupy neoprogresywnej RPWL, wydany w 2002 roku.
-
(Z cyklu: albumy muzyczne) *** Teksty z cyklu „Albumy muzyczne”, nie są przekładami. Są one jedynie luźno związane z oryginalnymi tekstami utworów, zawartymi na prezentowanych przeze mnie albumach muzycznych. Zarówno sama muzyka jak i treść utworów śpiewanych są dla mnie niejako pretekstem i inspiracją do przedstawienia swoistego konceptu fantastycznego. *** Na podłodze pustego pokoju ― świetlisty prostokąt … ― Odbity od szyby blask… … przepływają wolno ― drobinki kurzu… … minione sceny… … Słyszę w głębinach czasu radosny dziecięcy śmiech… … twoje ― kojące ― słowa … … jesteś blisko... daleko… Obok… Przekraczasz granicę snu, giniesz w natłoku jawy… … Dopada mnie ― straszliwy ból… … jakby ― podniosły znienacka gwar w tupocie podkutych żołnierskich butów… ... Krzyczę ― spoza ― gorących łez… … uderzając w ścianę ― krwawiącą ― spuchniętą dłonią… … … nie!… Nie!… … nieee!… * Idę wzdłuż szarych ― opuszczonych domów… … odprowadzają mnie obojętnie ― czarnymi oczodołami okien… Jestem, gdzieś ― pomiędzy… … … jesienny wiatr rozwiewa wilgotne liście… Szoruje nimi ― po trotuarze… … Przeminęły kolory ― epoki i lata… … Trzymam w dłoni uschniętą różę… … skapują z niej kropelki zimnego drobnego deszczu… * Naciera na mnie milczenie ścian… …okropna męka rozkładu… … Wszędzie wokół rozrzucone, pogniecione kartki… … podnoszę ― wygładzam… Czytam… ― … nieskładne myśli… … pojedyncze słowa… … Jedynie ― pustka ― i kurz… … wyschnięte na popiół łzy… (Włodzimierz Zastawniak, 2019-07-02) *** Posthumous Silence – jest to piąty album muzyczny (studyjny) niemieckiej grupy neoprogresywnej Sylvan, wydany w 2006 roku.
-
1
-
@iwonaroma Pozdrawiam...
-
Nade mną ― ogromna ― księżycowa twarz… Przeszywa srebrną strzałą ― ciąg zamkniętych na wieczność okien… … W jakiejś nierealnej ― sennej aureoli ― chwieją się na ścianach ― liściaste cienie… … Wszechświat ― zagłusza noc ― swoim bezwzględnym milczeniem… … smagającą chłodem ― otchłań… … ... zatapiam się w szept wysokich drzew ― pod tchnieniem ― pobladłych ust… Muskam palcami ― lśniące kwadraty szyb… (Włodzimierz Zastawniak, 2014-06-22)
-
@Waldemar_Talar_Talar Dziękuję za docenienie. Pozdrawiam.
-
(Z cyklu: Albumy muzyczne) *** Teksty z cyklu „Albumy muzyczne”, nie są przekładami. Są one jedynie luźno związane z oryginalnymi tekstami utworów, zawartymi na prezentowanych przeze mnie albumach muzycznych. Zarówno sama muzyka jak i treść utworów śpiewanych są dla mnie niejako pretekstem i inspiracją do przedstawienia swoistego konceptu fantastycznego. *** Podchodzisz niepewnym krokiem ― stając ― naprzeciw mnie… Chcesz ― coś powiedzieć, lecz słowa ― więzną ci w ściśniętym gardle… … Nie mów… …, po co się okłamywać… Udawać, że jest ― inaczej… … Wiem ― musisz już kończyć… Nie obawiaj się ― nie będę cię dłużej zatrzymywał… … Co się takiego stało przez te wszystkie lata, że rozstajemy się w strugach ulewnego deszczu? … Bulgocze w rynnach… … … w zakamarkach ogromnej pustki ― rozchodzi się pogłos … ― trzaskających drzwi… * Co będzie jutro? … Zagubiłem się ― w labiryncie ulic… … wciąż te same plamy zacieków… ― popękane ― szare ściany… … zimny wiatr smaga mnie ― po twarzy… … słyszę wciąż ― jednostajny ― gorączkowy szum… … Odbija się w kałużach ― zmarniała twarz ― w aureoli ― bladego świtu… … wiatr targa ― mną… … jak kukłą… … Mijam w obskurnych bramach ― zmęczone oblicza robotników… Wrócili z nocnej zmiany ― do swoich ciemnych ― wilgotnych jaskiń… Tłamszą w ustach ― przekleństwa… … końcówki ― tlących się ― papierosów… … Łączą się z siną melancholią ― deszczowego nieba… … skłębione ― fabryczne dymy… (Włodzimierz Zastawniak, 2019-05-02) *** It’s My Life – jest to drugi album muzyczny (studyjny) brytyjskiej grupy nowofalowej Talk Talk, wydany w 1984 roku.