Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Justyna Adamczewska

Użytkownicy
  • Postów

    6 866
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    73

Treść opublikowana przez Justyna Adamczewska

  1. Ithiel, dziękuję. Nie ubolewaj, wszak napisane w tekście: Młoda pisarka i baśnie i ten tytuł. Po całym tym wydarzeniu, Baśniowe Stworki pozwoliły na napisanie powyższej historii, choć pisarka miała wrażenie, nieco wcześniej, że: Jeszcze raz, dziękuję i nie turbuj się, Acan. Pisz. Bom ciekawa, Twoich wieloletnich przemyśleń. ;))) Pozdrawiam J.
  2. Ithiel, dobrze, ze sobie pozwoliłeś, znaczy się jesteś dla siebie wyrozumiały, przydatna cecha charakteru. Co do samej analizy mego tekstu, dokonanej przez Ciebie, to: 1. "Rodzi konfuzję" - no ma rodzić. Wierzch jest wierzch to wierch, np na koniu też jeździ się wierzchem. Nikt i nic nie wyłazi tu ze skóry, jeno ją zmienia - acz, rzeczywiście musi przed tym faktem wyjść z tej poprzedniej. 2. Wiersz ma na celu "razić", zatem jasność powinna być, boć własnie razi, okular tu niezbędny. Cóż zatem robię za te okular, wcześniej tak nie robiłam, zatem przeoczyłam czy już wyjaśniłam? 3. "Wyrzucone się" podążyło za "psię" - lubią się. Są nierozłączni , zatem im na to pozwoliłam, jako autorka powyższego. 4. To są zmierzchołaki, zatem łakną zmierzchu, chcą by było ich więcej - będą silniejsze, zatem dają swój zmierzch tym, którzy go jeszcze nie mają - to rasa bardzo ekspansywna. Lwy są odważne, ale to lwice polują. Lew musu się wyspać, wypocząć, aby pilnować swojego terytorium i haremu, stąd ta jego bierność, ale p czasu kres, a czas mija lew się obudzi. To zew i mądrość. Mam nadzieję, że trochę pomogłam, Ithiel swoimi wyjaśnieniami w zrozumieniu przez Ciebie tego wiersza. Pozdrawiam i dziękuję J.
  3. Befano,w lutym? Uwielbiam ten miesiąc, lubię też czas "szarych godzin" - tak krótko trwa, jak luty. Luty to nie tylko skute mrozem środowisko, ale i luty zwierz. Ziszczenie się marzeń - przy rozżarzonym druciku zachodu - piękne. Dziękuję. Serdecznie Cię pozdrawiam, Justyna.
  4. Ithiel, cieszy mnie to, aj z niecierpliwością na Twoje prozy zapodawanie. Twoję zasię dziatwę czytam z niesłabnącym zainteresowaniem - o! jakże mi miło, cieszę się Szanowny Panie. Zapraszam do kolejnej mojej kolejnej opowieści. o młodej pisarce. Ciekawam Twojego odbioru. :))
  5. Młoda pisarka i baśnie Wąską ścieżką przez ogródek idzie sobie krasnoludek. - Dokąd idziesz, mój malutki? - Idę do swej krasnoludki. Młoda pisarka siedziała przy oknie i patrzyła na ogromne kałuże. Spadające z nieba krople oraz wodne bąbelki kojarzyły się z fontanną. – Ale fajna, listopadowa pogoda - pomyślała. Kobieta mieszkała na warmińskiej wsi, gdzie zawsze było pięknie, a ona miała ten urok na wyciągnięcie ręki. Wiosną i latem zieleń, słońce odbijające się w tafli jeziora. Brykające sarenki, dostojne jelenie, dbające o zaoranie ziemi, dziki. Śpiew ptaków. Przemiana brzydkich kaczątek w białe łabędzie. Raj. Jesienią – zaduma oraz oczekiwanie na zimę, Mikołaja, prezenty. – Życie, oj, życie, twa uroda obezwładnia - powiedziała sama do siebie. Kochała każdą drobinkę daną ludziom przez Stwórcę. Z zamyślenia wyrwał ją kociak bawiący się czymś czerwonym. – Donni, co tam masz? – Zapytała szare zwierzątko. Ono usiadło i wyciągnęło do swej opiekunki prawą łapkę. Tak zasugerowało, aby pisarka się nim zainteresowała. – Chodź, zobacz. Mam czapeczkę. Nie chcę jej na razie zakładać na łebek, bo zniknę ci z oczu. To takie dobre czary. – Zdawało się mówić. Kobieta cichutko stawiała stopy na drewnianej podłodze. Obawiała się spłoszyć uroczą chwilę. Przykucnęła obok Kocurka. W tym momencie mała myszka przebiegła przez pokój, za nią pędził ludzik. Mienił się jak tęcza, łysinka rozjaśniła półmrok. – Eh te gryzonie, zaraz im przydzwonię. I konwalią rzucił w stworzonko. Ono pisnęło, upadło a z oczu popłynęły łzy. Tu krasnal nie wytrzymał. – Proszę, uspokój się, nie chciałem cię skrzywdzić. – Ale, ale… buu, buu,,,, Rudawe futerko całe się trzęsło. – Oj, co ja narobiłem? Spanikował człowieczek. Jeszcze okazało się, że myszunia tuliła w ramionkach swe dzieciątko. Właścicielka Kitka już chciała ingerować, ale kot powstrzymał ją łapką. - Cicho, poradzą sobie, to baśń, tylko możesz zaszkodzić. - Zadźwięczało w uszach pisarki. Jednak łysolek wyczuł obecność „obcych”. Zasłonił własnym ciałem, łkającą młodą matkę i krzyknął – Nie dam jej na pożarcie drapieżnikowi, a ty wielkoludko, skąd się tu wzięłaś? Istniejesz przecież tylko w legendach. Moja czapka, oddaj ją, bo ci… przydzwonię. – Co się dzieje? Czy ja oszalałam? Widzę rzeczy niezwykłe – rzekła do siebie młoda kobieta. – Nie krzycz gigantko i tak się nie boimy - usłyszała szept chórku. Teraz to już kot, mysz i krasnal stanowili jedność. Ona poczuła się jak intruz, a przecież była we własnym domu. – Muszę przewinąć Tuptusię - powiedziała już spokojnie myszka. – Masz pampersy? – Odważnie spytała pisarkę. – Ja? Pampersy i to takie małe? - Zdziwiła się właścicielka Kitka - Buu… buu… - Szara panikara znowu wyła. – Moje dziecko, moja dziecina biedna, znowu się przeziębi. – Zaraz coś poradzimy - burknął krasnal, tylko nie becz. – A kupisz syropek i aspirynę? – Łkała zaniepokojona matka. Do tego jeszcze zaczęło popiskiwać maleństwo. – Oj, po co te nerwy? Mam wśród swoich zabawek kawałek bandaża – nieprzemakalny, - pochwalił się Kitek i cała czwórka weszła do kociego koszyka. Kobieta oniemiała. Usiadła na krześle, aby ochłonąć, popatrzyła na szare niebo, widoczność ograniczały krople deszczu, które przycupnęły na szybie. Nie miała odwagi spojrzeć na wygodne kocurkowe posłanie. Po chwili, jednak zerknęła z ukosa w jego kierunku. Było puste. – Oj, tylko śniłam - westchnęła. Wstała, otworzyła szafkę, w której trzymała chrupki dla swego zwierzaka. – Kici, kici, chodź jeść. Cisza. – No obudź się futrzaku, bo schowam jedzonko. Cisza, nawet szum deszczu ustał. Rozejrzała się. Na dębowej podłodze zauważyła cieniutką, czerwoną niteczkę oraz łapkę, która ją właśnie zabierała. – Teraz wiem, skąd u ludzi wyobraźnia. Zajęła wygodny fotel stojący przy stoliku i zaczęła pisać: Wąską ście… Koniec. Justyna Adamczewska
  6. Tak, Oxyvio, zawsze, nie zmieniam nicków, czasami awatary - zależy od nastroju. Pozdrawiam. :))
  7. Dziękuję, Oxyvio_ nie gniewam się. Tak, horrory są zabawne czasami, zresztą ja też napisałam do bajagi, że: Dobranoc Oxyvio_ J. Dziękuje, poprawię błąd.
  8. Smutne , befano, dobrz, że wrzosowiska... Twoje, ale Nas" już nie ma. Pozdrawiam J.
  9. odstręczające, Ithiel, uwielbiam to słowo, dziękuję. Od piękna przyciągającego do bezguścia odstręczającego - to je to. Guziki zapinaj Acan szybciutko, ponieważ napy wchodzą w modę. A Twoje pisanie dotychczasowe - - to na uznanie było gotowe? Sam zdecyduj, a nie mnie sumnienie obarczasz. Ot co. Pozdrawiam, Pana. J. :)))
  10. Acan prawda. He, he. Do poczytania. Zapraszam. I zapodaj cosik, abym mogła "czytać prozę między wersami". Pozdrawiam. J.
  11. Ithiel, :)) Pozdrowczyk. Dziękuję. j.
  12. Ithiel, dziękuję, ja tez lubię bawić się słowami.
  13. Ithiel, jak miło, że czytałeś, i że komentarz napisałeś. Ja tez nie rozumiem tej debaty nt. słowa "prefuma", ale odbyła się i cześc, widocznie komuś była niezbędna. Co do "Pachnidła"... tak czytałam książkę, owoż bohater owej urodził się na śmierdzacym targu rybnym i żył ciągle w brudzie. Filmu nie widziałam. Co tam - a żaba? No moze być piękną księzniczką, prawda? "Jak jest jednak możliwe, aby mieszkać z taką kotwicą rzeczywistości i jednocześnie znajdować się w ciągłym stanie odurzenia?" To pytanie pozostawię bez odpowiedzi, Drogi Ithiel. Pozdrawiam. J. :)))
  14. Ale fajne, Marcinie To ważna uwaga. Maks. :)))
  15. Tak, bajago lepiej się nie bać, jeno cieszyć życiem. Masz rację. Ale to tylko wiersz... i obrazek... Pozdrawiam. Uśmiechu życzę. J.
  16. bajago, każdy ogląda to, co lubi. Mamy wolność wyboru na szczęście. To, co pogrubiłam w Twojej wypowiedzi jest dla mnie niezrozumiałe, ale dziękuję za poczytanie. Pozdrawiam Justyna.
  17. befano to wybrałam z całego tekstu. Masz super wyrobione pióro, zazdroszczę, ale tak pozytywnie. A to pogrubione, najbardziej z najbardziejszych... :))) j.
  18. Bajago, a mnie powaliły z lekka wersy: No, to b. trudne słowa, jakieś przeraźliwie zrozpaczone. Chleb to dar, nigdy nie wyrzucam chleba. A wiersz - tez dar, lecz czasami można bez niego zyć i latami. Bez chleba nie. I jeszcze. "pisze" - tu użyte w l. poj, 1. os. czas teraźniejszy , więc "piszę". Może to tak przypadkowo się wkradło, ale poprawić można. Pozdrawiam Justyna.
  19. befano, to piękne jest, zaprawdę piękne. Wiesz, wiem, ze tu jest jest przerzutnia, tzn "startych" dotyczy "stopami", ale mi się podoba "startych wędrowców" - samo, tak czarownie brzmi. Jak ja lubię delikatność, a tu ja widzę i czuję, choć może inni nie czuja i nie widza - jak u A. Mickiewicza. Pozdrawiam, Koleżanko. J.
  20. Maciejko, aleć ten gajowy światowy, oj, oj. Aż mnie korci. Gajowy Jerzyk z Nowego Jorku nosił przy sobie bogactwa w worku. Dzielił się z biednymi, z oczyma błagalnymi. zostawił nawet samochód w korku. Pozdrawiam. J.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...