Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Justyna Adamczewska

Użytkownicy
  • Postów

    6 866
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    73

Treść opublikowana przez Justyna Adamczewska

  1. Waldku, prawdziwość tej strofy zdumiewa. Odważny z Ciebie człowiek.
  2. Worldovsky, i to pasuje do zdania: To jak z gepardami, które cierpią z powodu wsobnego chowu. Dziękuję, J.
  3. Witaj Worldovsky, dziękuję. Drugie dno? Ciekawe, jakie masz przemyślenia z nim związane? Tekst jest dla mnie dość ważny, acz nie jest osobisty, stąd wiele nieosobowych form czasowników, bohater zbiorowy - ludzie i jednostka - Dom - stający się człowiekiem. Pozdrawiam i miłego dnia J. :))
  4. Cześć, betko, mnie się najbardziej podoba w wierszu dobór słów, np: Ciekawie. Od mgieł po liany, odmęty , mydliny. I jest dom - i jest dzikość, jak zwykle b. ciekawie u Ciebie. Pozdrawiam J.
  5. DOM Dom został zbudowany wiele lat temu. Mieszkała w nim rodzina. Bardzo sympatyczni ludzie. Dbano o miejsce dające schronienie oraz poczucie bezpieczeństwa. Jego wnętrze pełne było pamiątek, eleganckich mebli i książek. Każde z pomieszczeń wyglądało jednak inaczej. Rodzinie zależało na eklektyczności. Podobieństwo – odmienność. To jest to. W domu nie było mowy o nudzie, która w każdej chwili mogła się do niego wkraść i spowodować zgnuśnienie. Z drugiej strony chroniono siedzibę przed niepożądanymi, wnoszącymi nieład, wpływami. Klan, zamieszkujący dom dbał również o czystość krwi. Jego członkowie łączyli się w pary nie pod wpływem emocji, ale z rozwagą. Tu nie wchodziły w grę egzaltacja i miłość. Wymagano posłuszeństwa jak w mafii. Dlatego przetrwali. Stali się dynastią. Kobiety rodziły śliczne dzieci, mężczyźni zajmowali się prowadzeniem interesów. Mijały lata, zmieniały się czasy, moda, przyzwyczajenia. Rodzina przyjmowała to ze spokojem, żadnych wzruszeń. Była jak skała. Jak zmumifikowane zwłoki. To jednak nie wszystko. Wszak kamienie ulegają erozji, mumie mogą zacząć się psuć. Są tylko wspomnieniem dawnej potęgi, po to je przecież preparowano. Rodzina zamieszkująca stary dom wiedziała, że nadejdą kiedyś czasy trudne, nawet dla niej. Przygotowywano się na to. Dom otoczono murem. Oddzielono od rzeczywistości. Ukryto. Posadzono w ogrodzie drzewa i powój. Zieleń przykrywała wszystko. Stała się pierzynką, o której marzymy wtedy, gdy marzniemy. Z takiego spokoju trudno jest wyjść i zacząć działać. Każdy zna owo uczucie. Moglibyśmy leżeć bez końca, jak w grobie. Jednak potrzebujemy jedzenia, kontaktów z innymi, żyjemy po prostu. Codziennie zmagamy się z losem. Domowi tego zabroniono, pozbawiono wolności, postawiono go w sytuacji ekstremalnej. Wykorzystano go do własnych celów, nie licząc się z jego potrzebami. A miał je. Był budynkiem z duszą i sercem. Cierpiał. Rodzinie nie przyszło nawet do głowy, że staruszek wtopił się w dynastię. Upodobnił się do niej. Dostosował do wymagań. Jednak nie traktowano go jak członka społeczności, ale jak przedmiot. Zresztą to nic dziwnego, ponieważ ludzie go zamieszkujący sami stawali się automatami, nawet tego nie zauważając. Działali wspólnie, zgodnie, nie chorowali, nie płakali, nie śmiali się. Eklektyzm powoli zanikał. Odmienność była już niepotrzebna. Zostało tylko bliźniacze podobieństwo. Lustra ukazywały identyczne twarze, brak świeżej krwi doprowadził rodzinę do niesamowitej i niespotykanej jednolitości. Nie spełniała ona jednak swej roli. Powodowała degradację, zatrzymała rozwój rodziny, tak wcześniej przez nią pożądany. Bycie zjednoczonym może przynosić korzyści, ale czasami złe dozowanie takich samych bodźców szkodzi. Dowód – sposób egzystencji rodziny, już nie sympatycznej, ale odpychającej. Właściwie mur przestał być potrzebny, zieleń również. I tak nikt już spoza klanu zamieszkującego stary dom, nie dostrzegał ani budynku, ani ludzi – maszyn. Nikogo nie interesował ich los. Zniknęli, choć istnieli nadal. Byli jak duchy, ale nawet nie mogli straszyć. Nie czuli takiej potrzeby. Pozbawieni uczuć, odczłowieczeni. Dom tylko pozostał taki, jaki człowiek. Koniec. Justyna Adamczewska, maj 2018 r.
  6. Waldku, w Swoim wierszu użyłeś słowa "gra" i tak mi się z kartami skojarzyło. To tyle. Prawie jak w moim wierszu pt. "Bez Atu". Śmierci się nie boję, bo wychodzę z założenia, że mam szczęście, iż w ogóle się narodziłam. Jest taka fraszka: "Życie jest bardzo niezdrowe, kto żyje, ten umiera" S. J. Lec.
  7. Witam, Panie Warldlovsky. Jakże mi miło, że dostrzegł Pan tak wiele w tej mojej krótkiej historii. Rzeczywiście, tu każdy element jest ważny. Takie puzzle. Fakt. I witam tak w ogóle na Portalu, pozdrawiam J. :))
  8. Gieesz, tak balsam, niczym żywica drzewa, dziękuję. "Historyjka", ale ma wiele wspólnego z dużą historią. J.
  9. Cześć Waldku. Te słowa mną szarpnęły. Ze śmiercią się nie gra (moim zdaniem), przynajmniej ja, nie gram. Nigdy nie podjęłabym się się gry, nie mając w ręku kart, żadnych kart. Poza tym, co jeszcze uderza? Agresja i bunt, a raczej bunt i agresja oraz bezsilność. Zimna i nie żyje - tu słowo "żył" użyte w znaczeniu krwiobieg, a i kojarzy się z życiem. Taka przypadkowa gra słów Ci wyszła, kiedy próbujesz podejść (a raczej Peel) do Śmierci. I jeszcze. Napisałeś: "gienach", chyba powinno być "genach"? J.
  10. Maja (Dewanagari: माया trl. māyā) – samo słowo oznacza coś, czego nie ma; w wedyzmie jest to nadprzyrodzona, iluzoryczna moc bóstwa w formie Dewi; manifestacja boskiej energii; w wedancie i buddyzmie ułuda zasłaniająca rzeczywistość. Maja bywa utożsamiana z Kali, Durgą itp. O i to jeszcze. Tzn. Maja imię, i maja hinduistyczna, majak, boskie dobro - te same znaczenia, tak na dobrą sprawę. Pozdrawiam Gieesz. J. Inf. o Maja za Wikipedia. Samo mi się otworzyło (przypadek?), gdy chciałam Ci odp. J.
  11. "Maja to imię o nie do końca wyjaśnionym pochodzeniu. Możliwe, że wywodzi się od hebrajskiego słowa mariam (napawać radością) lub egipskiego meri-jam (ukochana przez Boga). Ponadto może ono wywodzić się od imion greckiej nimfy Mai, najstarszej z Plejad, matki Hermesa lub od rzymskiej bogini przyrody." "Słownik imion". Gieesz, ja myślałam, że imię tu ma znaczenie, mimo że napisane małą lit. A tu maja - majak. P.S. Wybacz, ze tak się wtrąciłam pomiędzy Twoją wypowiedź, a wypowiedź Deonix_.
  12. Cześć Radio. Smok może wiele powiedzieć, ziejąc przy tym ogniem. Powołujesz się na chińską filozofię - taką smoczą. Czystość, ład, porządek - ideał, dobro, jednak nie istniałby bez zła. Ciekawe rozmyślania zapodałeś. Pozdrawiam. J.
  13. Pięknie wyjaśniłeś, modis. Dojrzale, bo ja te wersy odebrałam jako wypowiedź niedojrzałą. Jestem pełna podziwu. Pozdrawiam i gratuluję. Justyna.
  14. zabawa na sto dwa łóżko papieros ty i ja i jeszcze ktoś ciekawy więc on i ty a dopiero potem ja nie ma co idę spać modis, Cześć, ta część wiersza mnie szczególnie zainteresowała. Dziwne ujęcie tytułowej "miłości", ale możliwe, tylko, czy można taką miłość udźwignąć? To, co pogrubiłam powyżej...? Możesz wyjaśnić, jeśli to nie problem? Z góry dziękuję, modis. J.
  15. Cześć, Aisa. Ciało nie jest zmuszane do istnienia, moim zdaniem, funkcjonuje, po prostu, to cud, że funkcjonuje, jeżeli nic mu nie dolega. Miłego popołudnia. Justyna.
  16. Dziwny wiersz, to, że się czegoś chce, nie oznacza tak naprawdę niczego. Rzeczywiście, trzeba mieć ochotę na realizację owego "chcenia". Bezwolność tu odczytałam, ale, jak sama napisałaś w jednym ze Swoich komentarzy: Mam nadzieję, że 9 lat zrobiło swoje i teraz peelka ma więcej woli do działania. ;)) Pozdrawiam. J.
  17. Gieesz, E, no gra, tylko trochę jakby jedna nutka fałszować zaczęła (bez urazy), i to oczywiście moje zdanie. Jestem ciekawa, co za skarb ukryty tkwi w Twych słowach. Czekam, aż uchylisz rąbek tajemnicy. A może powinno być ukryte? Spokojnego wieczoru, J
  18. tajemniczy wiersz, Gieesz. Mam nadzieję, że nie urażę, jeśli tak zmienię - zmieni się też i znaczenie miniatury. Może moją zmianę zaakceptujesz, może będzie alter - ego Twojej. Oczywiście wszystkie Twoje słowa będą takie same oprócz: "majaczy". Tratwa na morzu kołysze się, w bezruchu majaczący ląd. Tu ląd w bezruchu a tratwa się kołysze na morzu. Pozdrawiam J.
  19. Cześć, Johny. Deszcz, deszcz i Peel jakby w jaskini, choć na ławce. Ludzie obok - tak, jakby za szybą. Wiesz to objaw ogromnego smutku, tak widzieć świat - inny niż się jest samemu. Wrócę jeszcze do tych cieni. Platon - to mi przyszło do głowy. Pozdrawiam. A i jeszcze. Peel odizolowany, ale ma poczucie własnej wartości, nawet: trochę patrzy z ironią na miotający się tłum, choć o miotaniu się (w sposób jednoznaczny) nie napisałeś. Pozdrawiam Justyna.
  20. Czarku, to piękna historia, skażona "podszeptami zawiści innych". Tak wiersz przyciąga. Justyna.
  21. Deonix_ . Cóż powiedzieć Peelce? "Nic nie może przecież wiecznie trwać" - nawet "fatalność". A co do wrażliwości? Miewam tak, jakbym skóry nie miała, jeno same nerwy na wierzchu. Spokoju życzę, J.
  22. Justyna Adamczewska

    APEL

    ja_bolku, ano z tymi kosami tak bywa. Fajną grę słów zapodałeś i dobrze jest. Tematy ważne poruszone, oby choroby były kiedyś wykoszone. Życzę tego Wszystkim. Justyna.
  23. Justyna Adamczewska

    APEL

    Cześć Polman. Tak chorować nie jest łatwo. Ale te kosy? I z Tadeuszem Kościuszko mi się kojarzą, i ze śmiercią. Dla mnie to z lekka narusza "pokojowość" apelu. Apele mają za zadanie wzywać do pomocy, do stania w szeregu, np. z kosami, to już raczej odezwy. Ale to moje zdanie, oczywiście. Justyna.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...