Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 19.09.2023 w Odpowiedzi
-
W tym roku jesieni nie będzie, zatrzymam słońce wysoko, byś mógł się wygrzewać w promieniach, i bujał się ze mną w obłokach. W tym roku nie będzie jesieni, chmury i deszcze rozgonię, byś patrzył na mnie życzliwie, i by nie marzły ci dłonie. Nie będzie jesieni w tym roku, kwiaty w kolczykach przyniosę a jeśli to będzie za mało - - na rzęsach letnią rosę. Jesieni nie będzie w tym roku, świat twój zmaluję zielenią, i nie pozwolę przyfrunąć, złym myślom ani zwątpieniom. Jesień zaistnieć nie zdoła, nie znajdzie tu miejsca dla siebie Pozwól mi tylko być blisko, bo czuję wiosnę do ciebie.12 punktów
-
Wiersz został zainspirowany rysunkiem 9cio letniej dziewczynki. Tytuł intuicyjny. Taka tu ciemność A jednak jasność. Niby różowe Te ciemne kolory. Twój uśmiech zamiera W tej małej przygodzie. Że niby na lewo A jednak na prawo. Na pewno uśmiech Rozświetla mą drogę. Na pewno jasność Rozsądza kolory. A tu tak jasno A jednak ciemno. Kolejny uśmiech I oczy zdziwione.3 punkty
-
i las się zaczyna rozbierać tylko sosny i świerki chcą umierać w zapiętych sukienkach się zielenią3 punkty
-
Szumi morze szumi i wie, bo mądrzejsze, że niepotrzebne są słowa. Słucham morza szumu w słowach. Niekiedy szumi mi w głowie - również słowami. A może mi tylko zaszumiało od poezji? Tęsknię za szumem jej słów. I zapisuję te szumy słowami. Zresztą żeby ten szum szumnie odnotować decyzję podejmuję słowo - myślami. Zresztą przypuszczam, że morze przemawia nie tylko szumem, ale mówi coś znacznie głębiej i wielowarstwowiej, czego dziś nie usłyszałem, gdyż za cienki ze mnie romantyk. I oby było tak tylko dzisiaj... Władysławowo, 19.09.2023r.3 punkty
-
stare miejsca - nowe aranżacje pamięć wkradła się w teraz a teraz jest już inne zapachniało przyszłością...3 punkty
-
W kotlinie samotności gdzie cisza jest drogą, powoli dociera, co jest Wolą Bożą. Ofiaruj każdą chwilę, myśl nieuczesaną, rozwydrzone żądze przychodzące rano. Ukrywane słabości tezy wydumane mądrość z piekła rodem na krzyż wszystko zanieś. Zawierz szarą codzienność; czas, który przecieka. On jest miłosierny - na Ciebie wciąż czeka.3 punkty
-
z utęsknieniem czekam na jesień na ciepły koc herbaty z miodem i cytryną walką kopytek która noga wyżej kiedy za oknem siąpi deszcz i rdzewieją liście bliskość rozgrzewa eM spojrzeniem oczu dotykiem ust niepotrzebny pośpiech mamy przecież czas aż do wiosny2 punkty
-
2 punkty
-
Pewność czynów trwa, póki nie patrzy im prosto w oczy- Gdy popatrzy im prosto w oczy, zagłuszy je niepewność uczuć.2 punkty
-
ludzie przychodzą i odchodzą przewijają się z powietrzem chwytają za dłonie mnie czasem za serce malują pejzaż ażurowy milczą i krzyczą i krzyczą... wzrokiem przyciągają i odpychają idą wolno albo biegną z wiatrem nikną za mgłą cienką ludzie bliscy i dalecy obok przechadzają się błękit nieba zamieniają we fiolety przenikają mnie jak tęcza barwną nutą i słowami - z których składam burzę wierszy ludzie ludzie zimno-ciepli2 punkty
-
Światłem mych oczu Sensem moich snów Zbawiennym cieniem Najpiękniejszą poezją Byłaś dla mnie matko Dlatego ciągle żyjesz w mojej pamięci Dlatego bardzo często Zapalam znicz na Twojej mogile Widząc twą uśmiechniętą Twarz która do mnie przemawia - Twarz która zmusza do płaczu2 punkty
-
:) Duszko, Twoje komentarze to dopiero inspiracja :) Dzięki i również pozdrawiam:) Tak, zmiany zewnętrzne zachodzą w obecnych czasach bardzo szybko. Dobrze, że chmury tak nie gnają:) Dziękuję @Łukasz Jasiński @Tectosmith podziękowania:)2 punkty
-
w tym roku jesieni nie będzie przyroda nie zawsze jest z nami już lato swe wątki przędzie srebrnymi nitkami omami w tym roku nie będzie jesieni choć złocą alejki się w parkach na ustach pomadka czerwieni a księżyc to nasza latarka nie będzie jesieni w tym roku choć deszczu jest ilość niewielka szum morza przegoni niepokój i wiosna zawita nam w sercach :)2 punkty
-
Ładnie, lekko, adekwatnie do pogody :))) I chyba niecoerotycznie (?) :)))))))))))))))))) Chociaż ja lubię jesień :) To taki czas na spowolnienie i odpoczynek, niekoniecznie obumieranie ;) Ale Peela może czuć inaczej :) Pozdrawiam :) Deo2 punkty
-
@Leszczym Byłem kilka razy we Władysławowie, ale tylko na parę godzin. Jakiś port pamiętam. Przez 15 lat jeździłem na Mierzeje Wiślaną. Dwa, trzy letnie miesiące. Czułem się jak w domu. Najmilsze chwile życia. Trochę wypoczynku, nieco pracy w gospodarstwie znajomych, lecz prawie rodziny. Wakacyjne panienki. Natura + miłość to połączenie lubię najbardziej od dziecka.2 punkty
-
dawno CIĘ nie widziałem spojrzałem i oniemiałem na nowo się zakochałem szczerze uwielbiana zawsze podziwiana ze zgliszcz powstała wiernie nam się oddała nowymi domami porosła dziś jest piękna i radosna zachwyca w dumę wprawia wielkie wrażenie sprawia uśmiechem mnie przyjęła jak przyjaciela objęła pamięta mnie dziękuję Ci Warszawo że JESTEŚ JESTEŚ wielka 9.2023 andrew Byłem po dłuższym czasie na jeden dzień w Warszawie2 punkty
-
2 punkty
-
Wielką niesprawiedliwością byłoby względem historii ziem polskich, gdybyśmy pisząc historyczne opracowania naukowe oraz powieści osadzone w realiach historycznych, skupiali się wyłącznie na okresie po przyjęciu Chrztu przez księcia Mieszka I, pomijając zarazem jakże długą, jakże bogatą i przeogromnie ciekawą zarazem historię osadnictwa na ziemiach polskich. Wcale nie byłoby przesadnym stwierdzenie, że jakże długa historia osadnictwa na ziemiach polskich, jest równie ciekawa, co historia starożytnego Egiptu, czy starożytnej Persji. Kultura jerzmanowicka, jakże tajemnicza i ciekawa zarazem kultura pucharów lejkowatych, kultura pomorska, kultura łużycka, Celtowie na ziemiach polskich, zeslawizowani Sarmaci, czy wreszcie liczne plemiona lechickie, wciąż skrywają wiele tajemnic, przez wieki czekających ich odkrycia. Wszystkie te starożytne i wczesnośredniowieczne kultury, jak i liczne plemiona żyjące niegdyś na ziemiach dzisiejszej Polski, spaja niewidzialną, acz nierozerwalną więzią, nauka zwana „Historią osadnictwa na ziemiach polskich”. Jakże różne od siebie, a zarazem jakże bliskie sobie, były wszystkie te kultury i plemiona, a przede wszystkim… Jakże piękne w swojej historii i w samym swoim jestestwie… Ziemia polska obfitująca w liczne cuda przyrody, w niemniejsze obfituje skarby archeologii. Archeologia ziem polskich szczyci się odkryciami, jakich nie znajdziemy w żadnej innej stronie świata. Jakże nie kochać tej wspaniałej nauki, zwanej historią osadnictwa na ziemiach polskich, a przez nią jakże nie kochać całym sercem całej polskiej historii! Choć jestem tylko prostym pasjonatem historii, ośmielę się w tym miejscu napisać, że ogromnie szanuję Węgrów, za to że szczycą się historią żyjących niegdyś na Ich ziemiach Hunów, jak i szanuję Francuzów, za to że szczycą się historią żyjących kiedyś na terenie obecnej Francji starożytnych Galów. Historia świata w dostojnym swym biegu sprawiła, iż zrządzeniem dziejowych wiatrów w miejsce starożytnych plemion, powstały wieki później nowożytne narody. I tak z biegiem dziejów, zarówno starożytne, jak i średniowieczne plemiona wydawały swoich wielkich wodzów. Starożytni Galowie mieli swego Wercyngetoryksa, średniowieczni Polanie mieli swojego księcia Mieszka I… Wcześniej będące protopaństwem słowackim Księstwo Nitrzańskie miało swojego księcia Pribine, itp. itd. Jednak dla dalszej części niniejszych rozważań kluczowe będzie postawienie w tym miejscu pytania, imiona ilu takich wodzów na zawsze już przepadły w mrokach dziejów… Jakże wspaniale byłoby zebrać w swojej prywatnej kolekcji wszystkie książki, zarówno naukowe jak i publicystyczne, poruszające tematykę polskich, wczesnośredniowiecznych plemion słowiańskich. Zarówno Wiślan, jak i Pomorzan, Lędzian, jak i Dziadoszan. Cudownie byłoby czytając je wszystkie zanurzyć się w zapomnianą historię tych wszystkich polskich plemion, Ich wspaniałe dzieje, Ich wielkie wzloty i upadki. Jednocześnie poznając Ich zapomnianą, wspaniałą historię przybliżyć się nieco do odwiecznej tajemnicy całej Słowiańszczyzny. Tej odwiecznej, skrywanej przez historię świata tajemnicy, dlaczego to akurat narodowi słowiańskiemu została oddana we władanie połowa Europy. Połowa Europy z całymi jej bogactwami. Dlaczego nie starożytnym Grekom, Bałtom czy plemionom germańskim, ale właśnie Słowianom. I dlaczego jednocześnie jest tak jak pisał Ibrahim ibn Jakub, że „…Na ogół biorąc, to Słowianie są skorzy do zaczepki i gwałtowności i gdyby nie ich niezgoda wywołana mnogością rozwidleń ich gałęzi i podziałów na szczepy, żaden lud nie zdołałby im sprostać w sile”. Dlaczego to Polanie osiągnęli władzę nad Wiślanami, Pomorzanami, Dziadoszanami, Lędzianami, a nie na przykład Wiślanie czy Pomorzanie nad resztą plemion polskich. Dlaczego to na przykład władcy Lędzian Wyszowi czy tajemniczemu władcy Wiślan (Wisławowi?) nie przypadła taka sama misja dziejowa jak władcy Polan Mieszkowi I. Przeto my Polacy nie mamy najmniejszych powodów, by zazdrościć starożytnej historii ziem Ich Grekom czy Włochom, gdyż cała polska ziemia utkana jest archeologicznymi znaleziskami, niekiedy fenomenalnymi w skali całego świata. Zapewne nasze małe ojczyzny, które każdy z nas nosi w swym sercu, również mogą się poszczycić ciekawymi znaleziskami… Choć będąc Polakiem, chylę czoła przed starożytną historią całego świata, to jednak prahistorii ziem polskich, jak i historii plemion lechickich, przenigdy nie zamieniłbym na żadną inną na całym świecie! A szczególnie polskich znalezisk archeologicznych, będących fenomenami w skali ogólnoświatowej, nie zamieniłbym na żadne inne, z żadnego zakątka ziemi. Śmiem zaryzykować tezę, że potężne, megalityczne grobowce kultury pucharów lejkowatych, czy skarb księcia Wiślan (o historii którego jeszcze jako nastolatek zaczytywałem się z wypiekami na twarzy), są dla historii naszej polskiej ziemi równie ważne jak słynne Drzwi Gnieźnieńskie, czy choćby denary króla Bolesława Chrobrego. Gdyby to ode mnie zależało, bez wahania oddałbym wszystkie polskie hipermarkety i galerie handlowe za jedno nowe muzeum archeologiczne… No dobra, to był tylko sarkazm… Nasza polska ziemia, poprzez ukryte w niej skarby, zdaje się przemawiać do współczesnych zabieganych, pochłoniętych bieżącymi sprawami Polaków. Poprzez ich odwieczny, ponadczasowy urok, poprzez ich ogromną różnorodność, ziemia nasza zdaje się krzyczeć do nas z głębi wieków, byśmy przenigdy nie zapominali o naszych pradziejach! Jakże tajemnicze i intrygujące zarazem są licznie zachowane do naszych czasów urny twarzowe będące dziełem kultury pomorskiej! Jakże wielką tajemnicę skrywają w sobie wspomniane powyżej liczne grzywny siekiero podobne składające się na wielki skarb „silnego wielce” pogańskiego księcia plemienia Wiślan! (Od razu śpieszę dopowiedzieć że denary pierwszych polskich władców z dynastii Piastów, także po dziś dzień skrywają wiele niewyjaśnionych tajemnic…) Jakże wiele tajemnic skrywa po dziś dzień historia Wzgórza Wawelskiego! Jakże, jakże… Można by tak wyliczać godzinami… Ja z kolei, mógłbym chyba godzinami wyliczać, czego to bez mrugnięcia okiem nie oddałbym za jedną nową książkę o tematyce archeologicznej, albo historycznej. Jeszcze na pierwszym roku studiów, w przerwach pomiędzy sesjami egzaminacyjnymi, zawzięcie zaczytywałem się w „Rocznikach czyli kronikach Sławnego Królestwa Polskiego” Jana Długosza. Już pierwszą księgę roczników Długosza przeczytałem niemal jednym tchem. A piszę o tym w tym miejscu dlatego, iż jej lektura (która wywarła na mnie ogromne wrażenie) skłoniła mnie w późniejszym okresie do sięgnięcia po Starą Baśń autorstwa Józefa Ignacego Kraszewskiego. O moim niegasnącym pomimo upływu lat uwielbieniu, zarówno do tej ponadczasowej powieści, jak i nakręconego na jej motywach filmu w reżyserii Jerzego Hofmana mógłbym pisać godzinami, ale nie to jest teraz moim celem… [[Niniejszy tekst jest zaledwie fragmentem mojej niewydanej nigdy drukiem powieści zatytułowanej „Samotny posąg w sercu puszczy”. Wszystkie prawa zastrzeżone.]]1 punkt
-
In liber eruditio Zrozum: po prostu - jestem tym królem, posłańcem - wodnej, lilii, wodnej, lilii - nagiego życia i jakim prawem, ojej, myślisz, ojej - uważasz: autora, obserwatora i narratora za tą samą osobę - podmiot - liryczny: to - symbolizm - to siedem, trzy, zero, dwa, siedem, zero, siedem, osiem i jeden... Łukasz Jasiński (wrzesień 2023)1 punkt
-
roztargniona zerkam przez ramię... ochoczo a niezdarnie - jakbym kości niestare choć sztywne ochraniała - tylko przed czym? skoro świat na pozór taki przyjazny a ja miękki koc... niczego sobie nie złamię roztargniona jestem zachłanna na miłość do stworzenia i ciebie tylko przelotnie na przekór zerkam przez ramię... kogo szukam w burzy westchnień nie wiem1 punkt
-
a gdy spytasz co słychać odpowiem pokrętnie wypalone spojrzenia w popiele się ścielą wczoraj było pięknie dzisiaj jest wspomnienie a jutra nie będzie1 punkt
-
Trochę inna wersja W szpitalu cicho i spokojnie. Jak to często bywa w nocy. Pusty korytarz, pogrążony w śnie razem z pacjentami, śni o dziennym deptaniu. Praktycznie nie słychać żadnych odgłosów. Tylko raz po raz dobiega z oddali, na niewidocznych nóżkach, otwarcie i zamknięcie drzwi. Tak jak teraz. Pielęgniarka idzie korytarzem. Odgłos stukających śladów, omiata boczne ściany. Gdzieś w kącie przy podłodze, odpada trochę tynku. Nie zauważa tego szczegółu. Po chwili otwiera drzwi i wchodzi do dyżurki, lecz odgłos kroków słychać nadal. – Widzę, że książeczkę czytasz. Ciekawa? – Taka sobie… spokój dzisiaj. Wyjątkowo. – Nawet Pani Wciąż Mówiąca, nie dzwoni. – Dostała trochę na spanie. – Hej ty, nie mów. Wyspana, będzie jeszcze bardziej... – No co, fajna jest. Nie taka, jak ta druga… niedopieszczona. – Tak jak ty? – Ale śmieszne. – Ojeju. Zara obraza. – Cicho! Coś słyszę. – Niby co? Wychodzą obydwie na korytarz. Nikogo. Nawet żywej duszy. – Słyszysz. Jakby cichy śpiew? – Śpiew? – No mówię ci. – Faktycznie. – To w pokoju: 22. Chyba. Otwierają drzwi. Rzeczywiście. Słychać wyraźniej… i nagle cisza. – Na pewno ta po lewej nuciła przez sen. Chociaż dziwne, bo przeważnie mówi. – Kwiaty. – Co znowu? – Mają różową wstążeczkę. – No i co z tego. Któraś zawiesiła. – Jest zakrwawiona. – Jaka grupa? – No nie! Idźmy stąd. – Z czego tak ci śmieszno. Chcesz ich pobudzić? Rano w szpitalu przeważnie gwarno i szumno. Nie jest to oddział ludzi obłożnie chorych. Wszyscy przeważnie przytomni i wyspani. Można by rzec, iż panuje radosna atmosfera, jak na taką typu instytucje. Rodzin i znajomych, coraz więcej. Dzisiaj odwiedziny. Gwar przy łóżkach, że aż… duszno. Do pielęgniarki podbiega mały chłopiec. Cały spocony i nerwowo dyszy. – Proszę pani. Mama mnie przysłała. Babcia dzisiaj spała. – To dobrze, że babcia spała. To żaden problem, prawda? – Ale ona ma przy sobie. – No co ma? – Niech pani idzie ze mną i zobaczy. – Dziecko kochane, teraz nie mogę. Poczekaj. Zaraz wrócę. Wielu odwiedzających i pacjentów stoi na korytarzu lub siedzą na krzesłach. Przeróżne rozmowy umilają czas. Dzieci biegają to tu, to tam, nie zważając na to, co mówią starsi. Oddział jest usytuowany na drugim piętrze. Co jakiś czas słychać otwieranie i zamykanie windy. W pewnym momencie nie można domknąć drzwi. Jakby coś je blokowało. Po chwili wszystko powraca do normalności. Mała dziewczynka podchodzi do matki. Ledwo może mówić z wrażenia. – Jak ci normalnie powiem, kogo widziałam, to nie uwierzysz. – To powiedz tak, żebym uwierzyła, słoneczko ty moje. Nagle słychać przeraźliwy dziecięcy wrzask, dobiegający z parteru. Wielu zlatuje po schodach, by zobaczyć, o co w tym biega. W mało widocznym kącie przy drzwiach do piwnicy, ciekawscy zauważają, może nie straszny, lecz nieprzyjemny widok. – No chodź pani. Babcia wystraszona, jakby ducha dziadka zobaczyła. – No dobra. Idziemy. Starsza kobieta leży na łóżku i lekko skołowana, coś trzyma. Tak bardzo, że nie chce oddać córce. Faktycznie. Mała szubienica, z dyndającym wisielcem, któremu z ust wystaje siny języczek, nie wygląda zachęcająco. Córka kobiety zadaje słuszne pytanie: – Skąd to paskudztwo w łóżku mojej matki? Czyżby pielęgniarki miały dziwaczne poczucie humoru? A może któraś z pacjentek? – Ależ proszę pani. Wypraszam sobie takie insynuacje pod moim adresem. Żadna z nas pani matce, szubienicy nie podarowała. Wykluczone! – To ciekawe skąd ona. Może wisielec przyniósł na plecach. – No wie pani co! On, ten malusi! W kącie przed drzwiami do piwnicy, siedzi niewielki misiu. Ma okrwawiony nóż w gardle. Z rozciętego brzuszka, wystają wilgotne trociny. Jedno oko wisi na misiowym policzku, a drugie spogląda martwo. Wszyscy patrzą i nie wiedzą co powiedzieć. Takie widoki niecodzienną rzadkością w szpitalu. A na pewno łatwiej zobaczyć pacjenta w podobnym stanie, niż pluszowego misia. Kolejna noc. Znowu cisza i spokój. W dyżurce też cicho, bo obydwie pielęgniarki czytają książkę pt: „Nawiedzony Szpital.” Nagle dzwonek. – No mówię pani. Pod moim łóżkiem słyszałam szmery. Na pewno myszy? – Znowu? Ma ma pani kota na punkcie myszy. – To może szczury? – Pani Agatko. Co pani wygaduje. To tylko zły sen. – A ta czaszka ze skrzepłej plasteliny. Co ona tam robiła? – Robiła? To pani wyszła z łóżka i spojrzała, żeby wziąć? – Właśnie. Cały czas słyszałam twarde kulanie po podłodze, więc wyszłam. Ale już więcej nie wyjdę. O proszę. To ona. Pani Agatka, powiedziała prawdę. Widocznie nie aż tak, w ciemię bita. Trzyma w ręce małą kolorową czaszkę. Niewątpliwie z plasteliny lub czegoś podobnego. – Ktoś pani zrobił psikusa. Pani często wyzywa innych. – Skoro zasłużyli. – Nie można tak. Nie wiadomo, co znowu podrzucą. A jeśli co gorszego. – E tam… początek był nagle w nocy… nie, to nie one. Aż tak nie wyzywam. – To kto? – Może doktór. Bo mu ostatnio powiedziałam… zresztą nie ważne. – To co zwykle, tak? – To… i jeszcze dołożyłam. Tym razem z sufitu zlatuje trochę… sufitu. Cichy odgłos upadku, szybuje echem od ścian do ścian, po czym umiera w ciszy. – Doktorze! Jakieś niestworzone historie, mają tu miejsce. – Bez przesady. Przecież nikomu włos z głowy nie spadł. – Owszem. To prawda. Ale nie wiadomo, co będzie dalej. – A co ma być? Ktoś robi głupie kawały i tyle. – Niby kto? Nikogo żeśmy nie widziały. Proszę pomyśleć rozsądnie. Takich dziwnych przypadków jest coraz więcej. – Czyli jakich? – Ktoś zamienił kaczkę blaszaną, na kaczkę żywą. Goniliśmy ją po całym pokoju. To chociaż było śmieszne. Ale misiu z nożem w szyi, to już mniej. – To tylko misiu. – Oczywiście. Póki co misiu. A jak znajdziemy nóż gdzie indziej. Dajmy na to... w pana gardle? – Nie chciałbym mieć. – A kto by chciał? – No dobra. Podobno największa zagadka, to z tym łóżkiem. Agatka ciągle słyszy jakieś szmery? – Tak. Teraz nawet nocną lampkę świecimy. – A reszta co... leży i nic nie widzi. – Reszta śpi. Może wolą spać niż żywić bojaźń. – To dlaczego ona nie śpi. – Bo ma najbliżej do dziwnych odgłosów. Zresztą jest… no wie pan sam jaka jest, gdy ktoś jej spokój zakłóca. – Wiem cały czas. A nie spojrzała pod siebie… gdy było słychać? – Aż taka odważna, już teraz nie jest. – No cóż. Instalujemy dwie kamery. Jedna obok łóżka, a druga będzie filmować z góry część pokoju gdzie stoi łóżko…. i kamerę, co stoi pod łóżkiem. – Mamy tylko jedno łóżko w tym kącie. – No właśnie mówię! – Aha. – To nie będzie takie proste z tymi kamerami. – Trzeba to wyjaśnić. Jak będziemy czuwać osobiście, to może nie ujawnić procederu. – Czego? Bo mnie aż zimno po plecach przemknęło. Zamieszanie jak diabli z tym całym monitoringiem. Pacjenci w pokoju, tym razem okazali ciekawość. Nikt im za bardzo nie tłumaczy, o co w tym biega, żeby nie zakłócili transmisji na żywo. Póki co instalowana jest kamera pod łóżkiem, oświetlenie tudzież, oraz druga w kącie pod sufitem. Jedna pacjentka ma twarz zakrytą gazetą, gdyż twierdzi, że ma prawo do prywatności i nie życzy sobie, być jej wizerunek, był ozdobą w mediów. Wszyscy obiecują, że nie będzie na wizji i ma zdjąć gazetę, bo wynikną trudności z oddychaniem, ale jest uparta, niczym stado osłów. Zainteresowane gremium siedzi po nocy w dyżurce i patrzy w ekran. A właściwie: w dwa ekrany. Długi czas nic ciekawego nie widać. Jedynie nogę od łóżka, skrawek ściany oraz idącego pająka. Natomiast z drugiej kamery, obraz jest ciekawszy. Babcia leży w łóżku z papciem w ręce, gdyby nagle co wyszło. Zgromadzeni zaczynają odczuwać zniecierpliwienie. W końcu nawet chcą iść precz do swoich domów. Nagle ktoś wrzasnął z cicha, jak na szpital przystało: – Spójrzcie. Obraz pod łóżkiem w ruchu. Rzeczywiście. Od lewej do prawej. Jak wskazówki zegara. Wolne, płynne ujęcie, jakby filmowano krajobraz. Zniknął nawet papeć z pola widzenia. – Coś jest nie tak? – Niby co? – Jak to co? Spójrzcie na drugi ekran. – No patrzymy. – Widzicie, kamerę przy łóżku? – No tak. – Ruchliwa? – Nie. Jak trup. – A obraz tak. Ktoś mi powie, jak to możliwe? – Na pewno krasnoludek robi psikusa. Puszcza obraz ze swojej kamery, na nasz ekran. Może mają technikę rozwiniętą… że hej ho, hej ho. – Bardzo śmieszne. – Idźmy tam. Musi istnieć jakieś wytłumaczenie. – Myślisz, że to coś będzie na nas czekać? – Coś? Aż mnie ciarki przeszły. – Znowu? Daj se luz! Faktycznie. Nie czekało. *** – No i znowu nabroiłaś. – Ależ mamo. Lubię… przenikanie. To były zwykłe psikusy. – Szczególnie z tym zakrwawionym misiem. – No już dobrze… przegięłam. – Albo z tymi odgłosami kroków i spadającym sufitem. Co ci przyszło do głowy? Nawet nikt nie zauważył. – Pani Sprzątaczka zauważyła. – Z tą szubienicą, to też przesada. Mogłaś biedną babcię przestraszyć na śmierć. – Nie taką. – A gdyby ciebie złapano. Wiesz jakie byś zamieszanie wprowadziła? – Przecież jestem niewidoczna, w takich sytuacjach. – A z tym łóżkiem, to jak zrobiłaś? – Swoją kamerę wpięłam na odległość. Spod innego łóżka. – Nic im nie podpadło? – Widoki są podobne. Tylko raz miałam stracha. – Kiedy zobaczył cię twój odpowiednik. Bo tylko ona jedna jedyna mogła cię dostrzec. – Taa… . ale szybko zniknęłam. – Od dzisiaj przez tydzień masz szlaban. Żadnych Światów Równoległych. Tak żeśmy oba z ojcem postanowili. Idź do swojego pokoju i przemyśl na spokojne powstałą sytuacje. – Mamo!! – Co tam znowu? – Skąd na moim łóżku gilotyna z modeliny?1 punkt
-
1 punkt
-
- dla Siostry Jezus szedł dalej z ciałem Olega na ramieniu, zbliżając się coraz bardziej do prywatnych pomieszczeń Piłata: wielkiej sali audiencyjnej, wielkiego - chociaż ustępującego przestronnością auli - gabinetu oraz pozostałych pokoi. Sypialni, salonu w naszym obecnym pojmowaniu tego słowa, sali biesiadnej i oczywiście przyległych pomieszczeń dla służby i dla straży. I do ogrodu: rzecz jasna, też stosownie wielkiego. Przed wejściem do wspomnianej części pałacu napotkał rozstawionych w linię, od ściany do ściany, pretorianów. Ich dowódca stał po prawej stronie swoich ludzi, czekając na właściwą chwilę do wydania rozkazu. Jezus zatrzymał się. - I co? - powiódł wzrokiem od prefekta do gwardzisty, stojącego na przeciwległym końcu. - Tylko tylu was jest? Myślicie, że dacie radę? Że wyjdziecie cało z tego starcia? - Videbimus, zobaczymy - oficer zachowywał spokój człowieka, który w niejednej bitwie brał udzial i który nabył zwyczaju stawiać czoła zagrożeniom. Na jego znaczące, widać wcześniej umówione spojrzenie, stojąca bliżej niego polowa żołnierzy nałożyla strzały na trzymane w lewicach łuki. Na drugie spojrzenie napięli je, wycelowali, po czym zwolnili cięciwy. - Ale dotąd nie spotkaliście się z takim jak Ja przeciwnikiem - powiedział Wojownik Wszechczasów, wykonując przed Sobą pólkolisty gest. Dla psychologicznego efektu oczywiście, bowiem aby zatrzymać strzały w locie, potrzebował jedynie zawartej w myślach woli. - Co powiecie teraz? - uśmiechnął się szeroko Jezus, równocześnie i do dowódcy, i do jego ludzi. - Widzieliście kiedykolwiek coś takiego? - Na mnie mało co robi wrażenie - odparł prefekt, każąc gestem uniesionej dłoni dobyć mieczy pretorianom drugiej części szeregu. - Nawet magia i magiczne sztuczki! A... - Właśnie! A oni? - Jezus wytrącił go z równowagi, wchodząc mu wyczuwalnie do myśli. - A oni - oficer szybko ukryl zmieszanie - mają wykonywać rozkazy! Myśleć zaś i bać się owszem mogą, ale tylko na własny rachunek. - Atakujcie! - ponaglił swoich ludzi. Jego zdziwienie znacznie wzrosło, gdy wszyscy nadal stali w bezruchu: jedni z łukami w dłoniach, pozostali z dobytymi mieczami. - Jeśli dobrze liczę - Jezus znów się uśmiechnął - to byłoby do dwóch razy sztuka. U was w Rzymie mówi się natomiast, że "Tres faciunt collegium", czyli "Trzech stanowi komplet". Zatrzymałem strzały i unieruchomiłem twoich żołnierzy. To wszystko, jak vidisti, zobaczyłeś, bez wysiłku i bez trudności. Jak więc sądzisz: jaki będzie ów raz trzeci? Jak łatwo się domyślić, prefekt zastanawiał się wcale. Dobył broni i ruszył w kierunku Jezusa krokiem człowieka, mającego za nic każde niebezpieczeństwo. Bez względu na to czy znane, czy do tej pory niewidziane. - Wiedziałem, że to zrobisz -rzekł Wojownik Nad Wojownikami, zatrzymując pretorianina widowiskowym gestem, obliczonym na wywołanie jeszcze większego zdziwienia. - Zresztą: co mógłbyś uczynić innego, jak nie to właśnie? Ale brak wyobraźni kosztuje - dopowiedział, by tracący z wolna świadomość strażnik zdążył usłyszeć ostatnie słowa i krótką chwilę zastanowić się nad nimi. Jezus, wciąż z martwym Olegiem na ramieniu minął go i użyciem Mocy otworzył na oścież pilnowane już przez nikogo odrzwia. - Jestem tu, prokuratorze! - wszedł do środka. - Dokładnie tak, jak się spodziewałeś! Przyjdź i vide, zobacz, co narobiłeś... Cdn. Voorhout, 19. Września 20231 punkt
-
Mam pytanie odnośnie zgłaszania postów - dlaczego obecnie tej funkcji nie widzę? Kiedyś można było, po kliknięciu w "trzy kropki" ujrzeć opcję "zgłoś", a teraz widzę tam jedynie "udostępnij", obojętnie czy chodzi o wiersz, komentarz czy cokolwiek innego. Nie żebym z tego korzystała jakoś nagminnie, ale czasami się przydawało :) Deo :)1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@viola arvensis Tak jest, wiersz bardzo fajnie się kończy i w sumie nawet odrobinę zaskakująco. Lubię to, no i jest fajnie zrymowany, oraz czytanie wciąga.1 punkt
-
@Leszczym melodyjny ten tekst i do tego o moim ukochanym szumiącym morzu :)) Niczego więcej mi nie trzeba :)1 punkt
-
Zgodnie z przysłowiem, kto się za młodu wyszumi ten na starość jest spokojny. Jak często mawiała moja babcia. W tym zdaniu można streścić jej program wychowawczy. Słuchałem się jej. Była dla mnie autorytetem. Jedynym.1 punkt
-
@Łukasz Jasiński Wytoczyłeś największe działa 😅😅😅; zajrzę tam później, bo trochę czytania a ja obiecałam synkowi, że razem obejrzymy ,,Wilk na 100%"...1 punkt
-
1 punkt
-
@Łukasz Jasiński @Łukasz Jasiński Jesień jest kolorowa, ale nie ze spektrum tęczy, skąd ten pomysł?1 punkt
-
Patrząc na puentę to może rzeczywiście tak by wynikało. Czasem panie są bardziej zdecydowane od panów.1 punkt
-
@Rafael Marius Właśnie nie. W moim odczuciu to właśnie zdecydowanie. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie . @Kombajn Bardzo Ci dziękuję, aż nie wiem co napisać.1 punkt
-
1 punkt
-
@Łukasz Jasiński Mam skomniejsze wykształcenie, historia bardzo mnie pobudza do myślenia... lubię podejście holistyczne, bez patriotycznego nadęcia... interesuje mnie Starożytność i historia XX wieku... Dobrego popołudnia 😇1 punkt
-
@Łukasz Jasiński - "Włodkowic" - biograficzny film historyczny o Pawle Włodkowicu, który był prekursorem nowoczesnej tolerancji... Tak,tak, tak!!! Podpisuję się pod tą propozycją obydwoma rękami i taki film zdecydowanie powinien powstać! @Łukasz Jasiński @Łukasz Jasiński Polecam także szczególnej uwadze moje teksty zatytułowane ,,Pradzieje, pradzieje…" i ,,Snując domysły o grodach państwa Wiślan".1 punkt
-
@duszka Duszko Ty masz jakieś inne, nie wykluczam, że lepsze spojrzenie. Nic takiego nie miałem w planach napisać i nie dlatego, że nie chciałem tylko ta myśl mnie nie napadła ;))1 punkt
-
1 punkt
-
Pani. 1) Ty Piękna, Mądra i Dobra. Czy tylko złudzenie Pani? Oczy Twe mówią wiele, choć spojrzeń unikasz mych. 2) Wśród ludzi tłumu tańczysz. Pojawiasz się i znikasz. Uśmiechem ich zabawiasz. Chciałbym zatrzymać Cię (czas). 3) Anielski głos i włosy. Kiedyś widziałem je. Włosy koloru zboża… ,oczy wracały wciąż…, dobroć – myślałem - Boska… , zabrał je czasu zrąb. 4) Akordów nie mogę Ci przesłać. Znaku nie chciej mi dać. Gdyby to miał być flirt, ja Pani za grę (za chwilę) dziękuję… zostanę z Obrazem Twym.1 punkt
-
@Ewelina nie wszyscy odchodzą... zostają ci, dla których jesteś-jestem i będziesz-będę i tylko tacy są naprawdę istotni refleksyjny wiersz :) pozdrawiam!1 punkt
-
zamknięci w intymnych myślach łakniemy życia spragnieni nie potrafimy go sięgnąć jest obok jeden krok ubiór z obaw stare rany nie pozwalają na otwarcie się zrobienie kroku słońce nie wschodzi dla nas ból nie pozwala otworzyć oczu nie poznamy smaku nowych uczuć pozostając w ciemności 9.2023 andrew1 punkt
-
Mój chruśniak malinowy Nigdy nie istniał Jak moja dziewczyna To sprawa oczywista Zasadzę tam pokrzywy I barszcz Sosnowskiego Ochroni mnie przed wstydem Podbuduje ego.1 punkt
-
@Corleone 11 No, ja myślę, że nie po to wychodziłam za mąż, żeby zostać bogatą wdową, zeszłabym na złą drogę, pilnuj siostry...1 punkt
-
teatralna poza zaszyfrowane gesty których nikt nie rozumie ostra krawędź krwiste rany budowana twierdza bez dostępu dla nikogo odejdź zanim rozżarzy się ogień ratuj siebie samego przed zagładą brzytwa tonącego dawno niedostępna zamknięte oczy stwórcy krajobraz okala mrok teraz światła na kogoś innego1 punkt
-
@Franek K Równie zawzięty geolog z Przasnysza tak stukał młotkiem, że w końcu się zdyszał. To przez te czyny szalone przegapił gdy stukał żonę sąsiad o twardym imieniu Ryszard. Inny szalony geolog z Pomorza uparł się odkryć bursztynu złoża. Mówili mu: "Chłopie, ty grzebiesz w przekopie, a sąsiad skarby wyciąga ci z łoża". Pozdrawiam serdecznie.1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne