Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 10.03.2022 w Odpowiedzi

  1. Nie dopatruj się dramatu Myśli z wolna odtajały Drgnęło serce rozbudzone z zamartwoty wspomnieniami Co zdarzyło się tymczasem My żeśmy się uśmiechali do siebie ze światem Pamiętasz później oczar prysnął między nami
    3 punkty
  2. Powiedz, że będzie dobrze, a roziskrzone niebo przestanie odstraszać ptaki. Kilka z nich spadło na balkon, nawet pies nie podszedł bliżej, skulił ogon i wył, wył jak syrena. Nad miastem chmury puchną od wyschniętych kości, czarna mgła zabiera modlitwy, w gardłach zalega dym. Nie patrz tak! tutaj wyrośnie ogród słonecznych kwiatów, kwitnących o każdej porze roku. We wszystkich kierunkach wiatr rozwieje pestki; będą jak krople krwi, krwinki, krwiaki — czysta hemostaza. Pamiętaj! zmiażdżone wkrótce się odrodzi. Mamy swoją historię odnajdowania dróg. W rozerwanej przestrzeni pomarańczowa kula, ścina głowy pełne słoneczników.
    2 punkty
  3. odrobina ciebie czyni cuda śmierć ciąży obolem w kieszeni ledwo odsuwam zaklęcie przewoźnika popiół w piasku to ludzki znak próbuję być żywa aby utrzymać zmysły po tobie nie jem nie śpię byłam niebem czarnym groźnie gwiaździstym płonącym czerwienią różowiejącą
    2 punkty
  4. to tylko głosy czy jestem z kim rozmawiam jak mnie nie ma to tylko głosy a jednak czuję wyraźnie nazbyt by przestać to tylko głosy mój w nich ja w nim jestem
    2 punkty
  5. wiersze mało kto czyta chociaż piszących jest sporo ostatnio temat dosyć modny -wojna na wschodzie i ubiór moro wątpię by ktoś z nas kogoś zabił najczęściej są to dyrdymały weźmy się wreszcie opamiętajmy bo tak naprawdę jesteśmy słabi ja nie namawiam do oporu biernego tak jak głosił Gandhi lecz zastanówmy się przez chwilę czy nie marzy nam się życie Oligarchy to My nie Oni mają rację może nie pokój nam pisany lecz wieczna wojna i rywalizacja -ja jestem Duży ty jesteś Mały
    2 punkty
  6. Niech szumią drzewa nuci wiatr - echo hen daleko gna Niech mówią gwiazdy spełnią marzenia wygra sens Niech miłość rządzi oraz uśmiech a klęczy zły los Niech nadzieja nie będzie tylko złudzeniem Niech Bóg będzie zawsze Bogiem a nie czymś
    2 punkty
  7. siedze tu z koleżanką rozmawiam z nią przy stole piję wino uśmiecham się patrzę jej prosto w oczy nie mrugam nawet ona nic nie je nie śpi nie pije oprócz mnie poznałem ją dawno temu zacząłem ją lubić ona kocha tuli mnie codziennie troszczy się zawsze jest nie rozmawia ze mną ja z nią czesto samotność miłość od pierwszego wejrzenia
    2 punkty
  8. Nie teraz Podobieństwo Wpisuje śmiałość Ton przeznaczenia Równoległą prozę Najwątlejszym Siedzibą w otwartym Absyncie naruszalności Kiedy wszystko nie Wstaje Tą zjadliwą porą Nad drogą Zaprzeczoną Odkrywa pocące Słowami Własne zdrady Odruch Bez warunkowy . . . brązowo czarne Komplety Snują przejaw Glisty przyszłości Wychodzącej Z tłustej ściany Przerywając Obcinaniem paznokci Rytuał przesłania Zaglądający w Spokój Stygnącej herbaty W pokoju Sprzątanej głowy Poukładanych kołysanek Wyłudzających Wbijaną szpilkę Ze snu Boga Z płóciennych brzegów Wzbierających Włosami prawdy Powracające Pomiędzy Płonność Pomiędzy Raj Mityczny . . . Pomiędzy Wierszami WARSZAWA
    2 punkty
  9. A gdy zgasną w nas jedno po drugim wszystkie światła, coś znowu zupełnie nieoczekiwanie się po kolei zapala. Siadamy nad ranem nad kartką nad kalendarzem i odkrywamy, że siebie, ciebie i świata nie idzie wcale a wcale zrozumieć. Dziwimy się, że słowo dziwny poniekąd tłumacząc nam nie wystarcza i nie wyjaśnia. Wylewamy łzy, których nie możemy się naliczyć. Ponownie idziemy na spacer znów zapomnieć i znowu bez mała o wszystkim. Seranon, 10.03.2022r.
    2 punkty
  10. Spośród wszystkich ludzi wybrałam właśnie Ciebie, w stosunku do innych mam zbyt duże wymagania. Chciałabym, żeby byli życzliwi i nie mówili, kiedy gubię rękawiczki, że jestem niezdarą. Niechże też nie wywołują mnie do odpowiedzi, bo tak jak wtedy, gdy siedziałam w pierwszej ławce boję się i wciąż nie jestem przygotowana.
    2 punkty
  11. Stworzył swoje własne państwo teraz chlubi się tym draństwo. Z pewnością nie Sasza carem się ogłasza. A my co, jego poddaństwo?
    2 punkty
  12. Odpływam na swoim statku Trójmasztowcu "Złota Łania" Po wzburzonej powierzchni herbaty Gorącej, świeżo zaparzonej Na niebie jaśnieją Setki małych słońc Odbijają się od powierzchni Atakują wzrok setkami refleksów. Wojowniczka z kołczanem I łukiem na ramieniu Rączo przemierza równinę W poszukiwaniu skrzydlatego byka. W gnieździe czekają Miriady głodnych piskląt Czekają na matkę Na jej powrót z polowania. Wie, że musi się spieszyć Nakarmić swoje młode Nim przyjdzie po nie Moja-Własna-Śmierć. Warszawa, 9.03.22
    2 punkty
  13. Nie mam im nic do powiedzenia, bo co mam powiedzieć ludziom, którzy po prostu chcą mówić o sobie? Czasami więc rzucę: „Jaka piękna broszka!" „Wielkie nieba” nieustannie wstydząc się za siebie „Naprawdę?” Wciąż jedną nogą za drzwiami myślami na innej planecie.
    2 punkty
  14. Wierzba płacząca jak chińska glicynia, Jej padające grynszpanowe włosy, Uchodzą tu za greckie distylosy, A to skądinąd podlaska świątynia. Krużganki wiedzie ku bogu Cetynia, Dramaty grają łezki rześkiej rosy, Gdy w porę jutrzni przejdą afodosy, Ów wodę czarą zbierze do naczynia. I po ugorach przez łaciate niwy, Poczłapie gnuśnie po dzbanuszek mleka, Fiołki krzewinki, cukierkowe śliwy, I kędy patok woń sieje pasieka. Za wiklą siędzie łbem o czerstwą korę, Zwróconym licem na tę sielską florę.
    2 punkty
  15. Czy warto błądzić Po tym świecie Tak jak zagubione dziecię Mając w kieszeni Tylko dwa banknoty I prosząc się o kłopoty
    1 punkt
  16. Józef i Leośka mieszkali prawie pod samym lasem, nieco na uboczu. Najstarszy ich syn, Zenek, uczył się w pobliskim miasteczku na piekarza. Młodszy Mirek, który pragnął zostać mechanikiem samochodowym, skończył pierwszy rok nauki w szkole zawodowej w Łodzi. Córka Stasia przeszła do szóstej klasy szkoły powszechnej, a najmłodszy Marcin miał zaledwie cztery lata. Kończył się sierpień. Wszyscy wokół mówili o wojnie. Nikt nie miał wątpliwości, że wojna będzie, zastanawiano się tylko, kiedy wybuchnie. W piątek rano, pierwszego września, Mirek zabrał niezbędne rzeczy, wsiadł na rower i wyruszył do Łodzi. Gdy zjawił się na miejscu, spotkał się z niedowierzaniem ludzi, u których wynajmował pokój. - A co ty tutaj robisz? - Gospodyni aż złapała się za głowę. - Do szkoły przyjechałem - odparł nieco speszony. - Do jakiej szkoły - wtrącił się gospodarz. - Wojna jest! Wszystko pozamykane, żadnej nauki nie będzie. - Zrobię ci coś do jedzenia, odpoczniesz i jutro, albo pojutrze pojedziesz z powrotem - zakończyła rozmowę gospodyni. W niedzielę Mirek był już w domu. Wrzesień rozpoczynał się upalnie. Gdy na niebie pojawiły się pierwsze samoloty, cała rodzina pracowała na łące podgrabiając i przygotowując do skopienia siano. Pierwszy zauważył je mały Marcin. - O! Motylki! - zawołał, a po chwili rozległ się huk eksplodujących bomb zrzucanych na pobliskie miasteczko. - Do domu! Wszystkie do domu! - Krzyknęła Leośka. Józef złapał małego na ręce i wszyscy popędzili do chałupy. - Módlta się dzieci - powiedziała, gdy tylko wpadła do środka i sama padła na kolana. Samoloty wkrótce odleciały nie czyniąc wiosce szody. Atak skupił się na miasteczku. Nieopodal płynęła rzeka, która przyciągała przez całe, gorące lato zarówno mieszkańców miasteczka, okolicznych wiosek, jak i nieco bardziej oddalonych miejscowości. Tak też musiało być i tego dnia. Szarzało już, gdy kilkoro dorosłych z trójką dzieci zjawiło się na podwórku. Byli niemal zupełnie nadzy. Gdy zaczęło się bombardowanie, byli nad rzeką. Uciekli w popłochu zostawiając wszystko co mieli. Błąkali się po łąkach i lesie, a teraz przerażeni, z płaczem prosili o pomoc. Leośka, nie zastanawiając się długo, powyciągała stare ubrania swoich dzieci, w które poubierała nagie dzieciaki. Znalazła też jakieś stare łachy dla dorosłych. Napaliła ogień w kuchni, odgrzała kartofle i ponakładała w miski. Do blaszanych garnuszków nalała zsiadłego mleka i zaprosiła przybyszów do stołu. - Mame, a to jest koszerne? - dopytywał się jeden z chłopców. - Idzta dzieci, idzta - odpowiedziała mu kobieta, która już siedziała przy stole z łyżką w ręku. Z rozmowy wynikało, że przyjechali pociągiem z miasta oddalonego o kilkanaście kilometrów. Chcieli wracać do domu. Leośka pokroiła bochenek chleba, wyciągnęła kawał sera i nalała świeżego mleka do dwóch butelek. Tak wyprowiantowanych poinstruowała jak mają dotrzeć do drogi prowadzącej do miasta. O powrocie koleją mogli zapomnieć. Następnego dnia Niemcy powtórzyli bombardowanie, a w nocy ktoś zakołatał do drzwi. Otworzył mu Józef. - Szukam kogoś, kto mam pomoże przeprawić się przez rzekę. Utopiliśmy już jednego konia. Wszyscy się potopimy. - To był przemoczony, zmęczony polski żołnierz. - Zenek, znasz najlepiej rzekę, idź - poleciła Leośka. Chłopakowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Wrócił po około godzinie. - Prześli? - zapytał Józef. - Przeszli - odparł Zenek. Następnego dnia we wsi pojawił się Jan z żoną i matką. Jan był bogatym Żydem, ożenionym z Polką. Poza tym, był mechesem, konwertytą czy jak tam zwał, czyli po prostu przeszedł na chrześcijaństwo, a konkretnie na katolicyzm. Najwyraźniej, tak jak wielu Żydów w tym czasie, postanowił przeczekać zamieszanie związane ze "zmianą władzy" w Polsce, w zaciszu leżącej na uboczu wioski. Chałupa Józefa i Leośki była dość przestronna, znalazła się w niej jedna izba dla przybyszy, których tym bardziej chętnie przyjęto, że ci byli skłonni dobrze zapłacić za to późne letnisko. Spędzili tak dwa tygodnie, po czym wyjechali. Po kilku tygodniach od rozpoczęcia wojny Leośka wybrała się na targ do miasta. W pewnym momencie podbiegła do niej jakaś kobieta i upadła jej do stóp. - Pani! Żebyś ty sto lat żyła! Żebyś zawsze zdrowa była! Żeby Bóg miał cię zawsze w swojej opiece! - krzyczała. Chwilę trwało zanim Leośka zorientowała się, że jest to jedna z kobiet, które uciekły z nad rzeki w czasie pierwszego bombardowania. W chwilę później zjawiły się przy niej jeszcze dwie Żydówki i zaczęły całować ją po rękach i nogach. - Nie trzeba... nie trzeba - powiedziała mocno zażenowana całą sytuacją i starała się uwolnić z objęć kobiet. Była pewna, że całe targowisko na nią się w tej chwili gapi i jedyne czego chciała, to uciec jak najdalej. Wróciła do domu obdarowana przez Żydówki i bardzo poruszona. Nie minął rok, gdy Jan ponownie zastukał do ich chałupy. Tym razem uciekł z getta. O zapłacie za gościnę nie było mowy, a wszyscy mieli już świadomość, co może grozić rodzinie za ukrywanie Żyda. Został przyjęty, nakarmiony i ubrany. Od tej pory zamieszkał z nimi, a gdy ktoś obcy przychodził do domu, chował się w starej szafie. Niestety, towarzystwo prostych ludzi (Józef był niepiśmienny) najwyraźniej było dla niego niewystarczające i wkrótce zaczął odwiedzać znajomych w okolicy, o czym wieść wkrótce dotarła do Niemców. Pewnego dnia zjawili się przed domem. Wyciągnęli wszystkich na podwórko i ustawili w rzędzie koło studni. Całe szczęście, że ktoś uprzedził rodzinę o nadciągającej katastrofie i Janowi udało się w ostatniej chwili uciec do lasu. - Był tu ten Żyd co chodzi po wsi? - zapytał gestapowiec z trupią czaszką na czapce. - Był - odpowiedziała Leośka. - Co chciał? - Napić się wody. - No i co? - Napił się i poszedł. - Gdzie poszedł? - Nie wiem gdzie poszedł. Poszedł. Leośka była przerażona. Wszyscy byli przerażeni. W myślach modlili się, godząc się już z rychłą, nieuchronną śmiercią. Niemcy w tym czasie przeszukiwali dom, ale śladów pobytu Jana nie znaleźli i wkrótce pojechali szukać Jana w innych lokalizacjach, zostawiając rodzinę w spokoju. Mijały lata okupacji. Józef, ku przerażeniu żony i starszych dzieci, nie wyrobił kenkarty, której brak, w przypadku zatrzymania przez Niemców był równoznaczny z rozstrzelaniem na miejscu. Zenek, złapany na przemycie pomiędzy Trzecią Rzeszą a Generalną Gubernią, został zesłany na roboty w głąb Niemiec. Wrócił z dziurą w głowie, w którą został ranny w trakcie bombardowania. Mirek wzięty przez Niemców do Baudienstu, został z niego zwolniony w stanie skrajnego wyczerpania fizycznego i z trudem odratowany przez Leośkę, karmiącą go przez długie miesiące cienką kaszką na rosole. Pewnego razu Leośka, zimą, wraz dwiema innymi kobietami, poszła znów na do miasta na targ. Musiały się zatrzymać przy przejeździe kolejowym, bo dróżnik zamknął szlabany. Przejeżdżający pociąg jechał wolno, bardzo wolno. Wiózł rannych żołnierzy. Poodmrażane uszy i nosy, amputowane kończyny, pokaleczone twarze... - Ale dostają w dupe - powiedziała jedna kobieta - Nareszcie. A dobre im tak - powiedziała druga. - To są ludzie - powiedziała Leośka. - Ale ty jesteś głupia Leośka - żachnęła się jedna z jej towarzyszek. - To nie są ludzie, to są Niemce - wrogi. - Ludzie takie jak my... niektóre, to dzieci, jak nasze syny. Kobiety tylko spojrzały na siebie, ale nic nie odpowiedziały. Pociąg przejechał i dróżnik już otwierał przejazd. Kolejna zima była bardzo mroźna, rzeka zamarzła na długie miesiące. Wszyscy wiedzieli że zbliża się front. Wzięci w kocioł Niemcy przedzierali się nocą i czasem dobijali się do stojącej na na uboczu chaty. Pierwszy był oddział, którego dowódca poprosił o coś do jedzenia. - Nic nie mamy - odpowiedziała Leośka. - Wszystko poszło na kontyngent - dorzucił Józef. Obydwoje kłamali. Zapasy żywności mieli ukryte na czarną godzinę. Rodzina musiała przetrwać ten trudny czas a do wiosny było jeszcze daleko. Był dopiero styczeń. - A co to jest? - Dowódca zainteresował się kociołkiem bulgoczącym na kuchni. - Kartofle dla świń - odpowiedziała Leośka. Dowódca wydał komendę. Żołnierze ustawili się w rządku do kociołka. Każdy wyjmował z niego jednego ziemniaka i przechodził na koniec kolejki. Podchodzili po kilka razy, aż kociołek opróżnił się zupełnie. Dowódca podziękował i oddział się oddalił. Od tej pory w kociołku gotowało się nieco więcej ziemniaków niż zwykle. Tych powinno wystarczyć do wiosny, a do chaty dobijały się kolejne grupy. Ogrzani ciepłem jej wnętrza żołnierze siadali czasami w kątach wyjmowali z portfeli zdjęcia i pokazywali. - To jest moja żona... to córka... a to syn. To mój dom... Grzali się chwilę i znikali w mroźnej nocy. Pewnego dnia we wsi pojawili się Rosjanie. Czołg, który był za szeroki na wąską wiejską drogę, pruł płoty raz z lewej raz z prawej strony. Leośka kazała Stasi schować się i nie wychodzić, dopóki wojsko nie opuści wsi. Wkrótce pojawiło się więcej czołgów. Kryjąc się przed wrogim lotnictwem, podjeżdżały pod strzechy stodół i chałup. Do chaty wpadło dwóch młodych sołdatów. - Dziewczyny są? Wódka jest? - Żadnych dziewczyn tu nie ma - powiedziała Leośka. Popatrzyli na nią. Była już stara i zniszczona przeżyciami. - Jest wódka! - powiedział Mirek i wyciągnął dwie flaszki bimbru z kredensu. Wręczył je żołnierzom. Jeden z nich wyciągnął korek i pociągnął łyka. - Dobra - powiedział zadowolony i obaj opuścili chatę. Następni przyszli dwaj starsi mężczyźni. Rozejrzeli się po izbie. Pokiwali głowami. - Ikony - powiedział jeden wskazując na wiszące na ścianach obrazy. - Chrześcijanie, znaczy - powiedział drugi. - Wierzący - zakończył pierwszy. Podszedł do okna i zawołał Mirka. - Widzisz tego tam? - Wskazał na oficera stojącego na zewnątrz i próbującego rozmawiać z sąsiadami. - Uważajcie na niego. Nic przy nim nie mówcie. Politruk - Cokolwiek miało to oznaczać, brzmiało złowieszczo. Sowieci spędzili we wsi dwa dni i pojechali dalej. Rodzina przetrwała wojnę. Jan wrócił do siebie ale nigdy już nie odbudował swojego przedsiębiorstwa. Nie opuścił jednak nowej Polski. Dożył w niej sędziwej starości i zmarł w latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku. - Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi - powiedziała Leośka. - Dobrze, jak nimi jesteśmy.
    1 punkt
  17. Śnieżkę obudził królewicza pocałunek Lecz przykry fakt przyprawił go o frasunek W izbie było siedmiu krasnali Chędożyć się pewnie nie bali Polecił więc sprawdzić pięknej Śnieżki rynsztunek
    1 punkt
  18. tak samo jak ziemia ukryłam znamiona wojny tu miałam ranę po kuli na szyi brzydką szramę wnętrzności pogwałcone już to przerabiałam a ty wymyślasz konflikty kładziesz rewolwer kręcisz nigdy nie mając dosyć w końcu trafiasz na siebie i giniesz tym dotknięty
    1 punkt
  19. Melodia oniryczna Współczucia wody wodospadem spadają Niecne zamierzchłości gruntują się myśli To duszki wody w winie wieku się kalają Na wietrze ocaleni czują że z siebie wyszli Troska buduje wał a z przodu biegnie złość Kukułki znów wiją gniazda nieścisłości doby Pielęgnują w świetle słonecznym młodość Gdy chłopy spijają bimber jak puste nieroby Człowiek przy natury wrzaskach i radościach Jest nagi jak Adam i Ewa w raju zakątkach Gdy grzechu był jeszcze odległy winy krach A Ewa dopiero słabość rękoma lekkimi utka Noc przywodzi zapachy pól, lawenda kwitnie Kruki cmentarze na Ziemi dokładne stawiają Za wszechwiedzą Bóg przymierze przetnie Parze, którą wątpliwości świadomości kalają A dzieci wygnane śpiewać będą hymny ziemi Pisać prawa przymierza i pić miody słodkie Na straży raju staną ogniści aniołowie niemi Ich pióra lawendą przepełnione będą gładkie A ów poeta cykutę z Sokratesa kielicha pijąc Wspominawszy swoje elegie najpiękniejsze Umiera, pianę morską z pyska nazbyt tocząc Wspomina róże i narcyzy te jeszcze jutrzejsze Bo dzwon uderzył jak serce ów archanielskie I wyrok padł na stół losu poetyckiego druha Wśród pnączy krzywdy w momenty sielskie Bo serce poety na rozkaz Boski wnet wybucha Autor: Dawid Rzeszutek
    1 punkt
  20. @Sylwester_Lasota piękny, przejmujący komentarz. Dziękuję i również pozdrawiam!
    1 punkt
  21. Jedyne dziwy się nie dziwią, tylko ćmią się jak te ćmy po kątach od knota świecy, tak że nawet ze świecą już łzy u nich nie ujrzysz. Popatrz, wypaczone nie płaczą. Może jedynie czasem nad własnym losem morze łez ronią jak ranną rosę. Jednak czas równa góry i doliny. Ich z nami, nas z nimi. I cały sens znów poszedł w las ki. Pozdrawiam
    1 punkt
  22. Królewna Śnieżka skrzatów nie liczy, bo ją dobudził blask k r ó l e w i c z y. Gdy krasnalowi zapuchło w nocy, udzieli mu... medycznej pomocy. Medyczna pomoc też nie posłuży, gdy mu "kropelka" rytmy zaburzy. Ma tu wątpliwość także maluśką, co autor wstępnie nazywa "kuśką"
    1 punkt
  23. Obawiam się zarówno nakazów i zakazów. Źle gdy jedziemy ciągle w prawo lub w lewo, albo droga kończy się. Potrzebna jest nam mapa. Zawiedzie plan, gdy głupiec zmieni znaki życiowe dla zabawy czy na złość.
    1 punkt
  24. na straganie w dzień targowy takie słyszy się rozmowy pan tak więdnie panie koprze niech no się pan o mnie oprze! Mars. Saturn. Jowisz. miliardy planet jak naszyjnik Afrodyty prowadzą mnie przygodowymi trasami po Drodze Mlecznej jestem jak tramp kosmiczny wędrowcem autostopowiczem i hydraulikiem matematyka królową nauk mości panowie dwa listki koniczyny przyniosą mi szczęście lub nie a dwa razy dwa to nie zawsze cztery!
    1 punkt
  25. Siostra Ewy spod Iławy erotyczne chce zabawy uskuteczniać z Lilką klasową pupilką lecz nie mają obie wprawy.
    1 punkt
  26. Własne niebo Pachnie Kroplami deszczu Niebieskie oczy Chowa za chmurami Zaprasza na spacer Z głową w obłokach Grząska ścieżka Oczywiście Pobrudzi kalosze Słowa podniesie Z ziemi Nieurodzajne Jabłka Adama Które smakowały Ewie Tęczę pastelami Odwrotnie do światła Twarz z cienia Naszkicuje Niech ta miłość nie zgaśnie
    1 punkt
  27. Dromader kota a to kreda mord.
    1 punkt
  28. Skoro królewna (ello - brygada) nie zdziała tego, bo nie wypada. W ogóle wynikła tu wielka heca; co skrzat dobywa na pozór miecza.
    1 punkt
  29. ŁADU CI NA ZNOS, A FASON ZA NIC UDAŁ. KAJAK RASIZMU - KUM Z. I SARKA JAK... IMAGI ROZUM I MU Z ORIGAMI.
    1 punkt
  30. To, kumo, kreda. Morda, dromader! Komu kot?
    1 punkt
  31. Ala, oko koala. Ala podopala. Ala w oku kowala.
    1 punkt
  32. @Anna Przybył Jutro zacznę od "A", tylko Anno... czas! Miłego dnia Anno. @jan_komułzykant Zdewaluował... łeb w piasek schował, ale cynicznie zabija, smutny dla nich finał. Wszystkiego dobrego Janku.
    1 punkt
  33. Jest w Twoich tekstach jakaś autentyczna szczerość. To duży plus. Pozdrawiam.
    1 punkt
  34. ma dom gdzieś w Kole oraz psa, kota i oposa
    1 punkt
  35. O mio sole, a ma jakiś posag?
    1 punkt
  36. @[email protected] zew zatem ze złogów zło zorał z zaciśniętych zębów zakapiora zimnokrwiste zadęcie zdewaluuje ZBiR Przyjemnych snów Grzegorz. Pozdrawiam :)
    1 punkt
  37. wieść, niestety, gminna niesie, że to właśnie ich rynsztunek w jej sprawdzano interesie ;)
    1 punkt
  38. Kłaniam się nisko, aż po samo "Z".
    1 punkt
  39. Na Śnieżce bawiąc, Królewna Śnieżka gnoma ujrzała (rozmiar orzeszka). Skrzat się przechwalał, nie całym zmalał, pokazać tego jej nie omieszkał.
    1 punkt
  40. Różne mamy marzenia, czasami zupełnie abstrakcyjne, pytanie - jak daleko jesteśmy się stanie posunąć, by je urzeczywistnić? I czy zawsze warto? Ciepło pozdrawiam.
    1 punkt
  41. bardzo - dzisiaj jestem duży jutro będę mały
    1 punkt
  42. … dokończony wpływ odwracalności Zagłuszony ciepłem domów Przemawianych Środkiem świata Na krańcowych Planszach pól W niedzisiejszym świetle śmiechu Maskowanym Wstęgą dziejów Nieudany półmrok Nieporadnych zmór Naruszony symbol Niegdysiejszy dotyk Cząstka muz Od niechcenia Sprasza ościeżą Na powitaniu Zapach włosów Z żródeł tragicznego Szczęścia i rozkoszy Tajemnica Posąg blado spojrzał W kształt śladów Stwórca odszedł Czas powrócił Odcień cicho W cień Na zawsze Się połączył Dokończony Wpływ odwracalności Nie nastąpił Lecz nastąpi ... ... już Nastąpił Urodzajne zmarszczki prehistorii Niezauważone przeszły blisko Wzdłuż Pod powieką Trwającego Brzegu Niewyzbyta Całość Uchwycona Odliczona Szczątkiem w Niepewności WARSZAWA
    1 punkt
  43. Wolność nie istnieje albo przeraża - jeszcze nie wiesz, zaginiona owieczko. Walczysz z rozpaczą, skomląc o suchą wierzbę, bo nie nauczono cię kochać ani podziwiać. Może głupotą jest wierzyć w piękno wolności. Może głupotą jest wierzyć - jeszcze nie wiesz. Dziecko moje, z bojaźnią i drżeniem pamiętaj o wielkich słowach: nie wiem.
    1 punkt
  44. A jednak WOJNA Koniec wyższych idei Rzucona Klątwa W którą trudno uwierzyć A jednak Bomba Którą wróg wystrzelił Wyleciały okna Wokół pełno płomieni Tak zwany ostrzał Piekło na ziemi A jednak wojna Bo ludzie już zapomnieli Na jeden rozkaz Nagle Świat się zmienił...
    1 punkt
  45. Witaj - zastanawiam sie nad tym stanem - Pozdr.
    1 punkt
  46. My odszczepieńcy nie potrafimy cieszyć się życiem. W świecie pełnym cukru, czujemy gorzki posmak. Nie pasujemy, ale nikt nie wytyka nas palcami jesteśmy pomijani, bo na co temu światu tak marny konsument? Nie wierzymy w cudowne właściwości nowego IPhona, nie wierzymy, że nasze oczy rozbłysną. Pragniemy tylko snu i czułości. Pierwsze nie nadchodzi, drugie nie istnieje w świecie automiłości…
    1 punkt
  47. nic już nie rozumiem nie wiem i coraz mniej czuję wszystko jest grą pozorów dopóki nie zacznę mamrotać lub charczeć mam parę słów zdań może do powiedzenia są one desperacką próbą nadania znaczenia czemuś tego że żyję a to wyzwanie bronię się przed rozpadem cały świat szańce z myśli obraca się w gruz gniją mapy przesiąka błoto wystają resztki ciapatych ciał bełkoczą w niezrozumiałym języku niepotrzebnym nikomu w nagłówkach gazet więc nie ma leje się krew ukrów bratnia gdyby nie rzeź panów winnych czy też w innych sytuacjach na codzienność wojny reaguję śmiechem tylko trochę niekontrolowanym czy mam jeszcze czas oswoić ten czas piję wodę o smaku spalonych kości tak skrywam zamarzniętą rozpacz wydycham duszną mgłę
    1 punkt
  48. Powiem wam to w krótkim słowie, zamiast kwiatów na dzień kobiet, kupcie ukraińskim dzieciom coś, na pewno się ucieszą.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...