Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 28.11.2019 w Odpowiedzi

  1. Jak trudno do serca przyjąć człowieka, z całym wachlarzem zalet i wad. Zawsze za mało, zawsze coś nie tak! zwyczajnie przyjąć człowieka tak. Trudno otworzyć drugiemu bramy, puścić obawy, że będzie coś chciał. Świat raz wewnętrznie poukładany narazić na inny katalog nazw. I zrezygnować z ciągłej kontroli, ufać normalnie, że dobry jest świat. Przyjąć po ludzku i nie uciekać. Poczuć - jak równy jest każdy z nas.
    10 punktów
  2. Przed chłopakiem uciekałam, żeby ciągle gonił mnie, ślady w śniegu zostawiałam, żeby wiecznie za mną biegł. Czułam się jak cud-królewna, którą książę zdobyć chce, odpływałam śliczna, zwiewna, a on w śniegu szukał mnie. Rok przepłynął z rzeczną wodą, stopniał zeszłoroczny śnieg, moje ślady wziął ze sobą do potoków i do rzek. Nowe płatki skryły drogę, którą biegłam cały rok, i zawrócić już nie mogę, w białych zaspach tonie wzrok. Już mnie chłopak nie dogoni ani moja młodość też. Znikli gdzieś na białym błoniu, a na głowie pierwszy śnieg... Może znajdę tego chłopca? Ciągle go w pamięci mam. Czy nie będę jemu obca? Czy on jeszcze będzie sam? Może go na starość spotkam, może rozpoznamy się... Albo minę go jak obca i ukradkiem otrę łzę.
    9 punktów
  3. W kwestii życia wiecznego, teorii wiecznego powrotu i podróży przez niezliczoną ilość wcieleń, chwieję się niczym na desce, którą ktoś położył na ruchomym walcu, niepewność jest środkiem ciężkości, ponieważ nie sądzę, ażeby coś człowieka upoważniało do wygłaszania radykalnych stwierdzeń, stawania pewnie na gruncie niedźwiedziej skóry, gdy nikt z żywych, jak dotąd, niedźwiedzia nie widział na oczy. To tyle filozofii. A tak zwyczajnie, chciałbym by ktoś stamtąd wrócił jednoznacznie, i powiedział: tak. Bo nawet moje zderzenia z tajemnicą: te dziwnie realne sny, o randze nieomalże spotkania; odgłos otwieranych drzwi po śmierci dziadka; tajemnicze dzwonki - a za drzwiami nikogo, gdy ojca rak mózgu już toczył i artretyzm prawie nie pozwalał mu wstać, to jego mrożące krew w żyłach pytanie: -Paweł, kto stoi w przedpokoju? – Nikogo tam nie ma, tato. – No przecież widzę, że jest, stoi i patrzy; tajemniczy cień powoli przesuwający się po ścianie; człowiek, z którym, dałbym sobie rękę uciąć, rozmawiałem, a którego nikt poza mną nie widział; rzadkie momenty uniesień, gdy podobny twarzy pełnej miłości wydaje mi się wszechświat; twórcze okresy, kiedy spisuję wiersze, jak gdybym ucho przytknięte miał do papierowej ściany, a za nią ktoś mi dyktował szeptem, i drabinę czarnych liter zsuwał mi przez otwór w dachu żebym się wspiął, wystawił głowę i przez chwilę rozejrzał, wtedy jak święty Franciszek chodzę po łące, rozmawiać chcę ze zwierzętami; ten dziwny, może śmieszny moment, gdy byłem niemal pewny, że z moim psem wymieniałem się rolami od zawsze – to wszystko wątpliwe argumenty i niczego nie dowodzą ostatecznie. Lecz gdybym jak niewierny Tomasz dotknął oparcia fotela, na którym nikt i nigdy nie siedział – zachowałbym dla siebie, bo nic mnie nie uprawnia do zadawania takiego bólu, choćby mojej wierzącej matce, albo Joli, która, kiedy leżeliśmy na plecach po ciemku patrząc w sufit, powiedziała: Jak umrę, chciałabym zostać wiewiórką i skakać po gałęziach. Nawet jeżeli to mrzonki, to niezupełnie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego kogoś może cieszyć fakt, że skazani jesteśmy na pastwę utraty wszystkiego, i że się tylko zbiegamy niczym ziarna. Więc gdybym mógł stać się bogiem, wziąłbym tę szczyptę atomów i utoczył w palcach rudy okruszek, żeby mogła w nim znowu na chwilę zamieszkać, i, z gałęzi na gałąź, podróżować w niezliczonych przebraniach.
    6 punktów
  4. Przyszła, niestety, znów jesień rdzawa, z mściwym rozmysłem niszczy nam zieleń; rdzewieją drzewa, rdzewieje trawa, życie zamiera tu na dni wiele. Skrzypi w podmuchach świat zardzewiały, niski chmur pułap deszcz rychły niesie; gdyby zaklęcia poskutkowały, to bym przegnała precz rdzawą jesień.
    6 punktów
  5. szpadel dobrze sprawia kolejne centymetry idzie mi całkiem dobrze będzie miło kolorowo zakwitnie przekwitnie pozbieram przechowam o ile dobrnę do końca o ile było dokładnie nie padną kolejne słowa powtórzona kłótnia kopię wciąż kopię na nowo użyźniam przemowę a co jeśli do zimy będę tak to w prawo to w lewo między agrestem lawirowała rabarbarem i miętą miną mnie motyle ogórki biedronki mrówki pomidor będę musiała mówić pomidor tak tyle mieć w ciągłej odpowiedzi do wyłuszczenia zmęczona kolejnym ziemi przerzucaniem przegrzebałabym ranki przysypała wykopała o kolacji zapomniała tylko tyrała tyrała na mojej wielkiej roli kółka z ziemi wycinała a może czas przestać wreszcie coś zasadzić nie wracając do przetrząsania ogródka przez kolejną wiosnę po całe lato i jesień tylko co z łopatą co teraz z nią będzie
    4 punkty
  6. u podnóża akapitu tam gdzie bielą błyszczy łąka literkami napisany wyraz tęskni choć w skowronkach k marudzi o wciąż wzdycha c próbuje rzewnie śpiewać h w cichości a miłością m nieznośnik sobie ziewa u podnóża akapitu rezolutna ciutkę płocha interpunkcja kwiatek śliczny czyta kropką słowo kocham ? ?
    4 punkty
  7. Trudno jest wpuścić Otworzyć bramy Kiedy na drodze Ciernie co krok A blizn na ciele Też coraz więcej Chociaż z nadzieją Witałaś rok
    4 punkty
  8. w mig wdziała zwiewną sukienkę z sentencji tkaną samych a spod niej czarował pięknie szyty z domysłów stanik skreśliła suknia krągłości w rytm falujących kroków takiej to tylko zazdrościć powabu i uroku zaś on w chłodnawym wciąż cieniu wśród myśli chyba złotych gdy spojrzał to w oka mgnieniu zapragnął czuć jej dotyk następnie … niech to do licha myśl nagle jakby wyschła ech dalej lepiej nie pisać płoń czytelniku w domysłach
    2 punkty
  9. W przyrodzie nawet po równinach turlają się schematy. chemia w zasięgu ręki, obok człowiek. spożywanie, wydalanie, niekiedy pauza, żeby wciągnąć haust powietrza. na pagórkach świrgolenie wróbli, udawanie, że gryzie się temat, a to podgryzanie, walka o lepsze piórko do umoszczenia gniazda. między dolinami zwyczajność, pozwala na drobne wychylenia i podobno, lepiej być ładnym niż mądrym. szkoda, już nie jestem ładna. mądrość sroki zgarnęły w dzierżawę, wpasowują się - co nam to poza nami - a ja głupia ciągle dziergam nadzieję, że chwasty dojrzeją od korzeni. listopad 2019
    2 punkty
  10. życie płynie dojrzewamy wokół ułożony świat dawno zbrakło taty mamy a sentyment w sercu trwa symboliczny z bajki książę gdzieś tam pędzi biały koń pierwszy z pierwszym jakoś wiążę ach te cknienia - Boże broń barchan stale nas pochłania kolorowy mami bruk przyszłość jest nam dawno znana nikt nie liczy już na cud Pozdrawiam
    2 punkty
  11. Czyta się bez najmniejszych potknięć. Wiersz płynie, a tęsknota również..
    2 punkty
  12. dziewczyny nie płaczcie że miłości za mało że ciągle przed wami o duży krok dziewczyny nie smućcie się niedługo będzie maj kwiatem zakwitnie bukiet będzie was w nim znajdziecie miłości las który pokocha nie tylko na chwile ale w sam raz
    2 punkty
  13. Zaklęcia nie. Ale może jakieś modły...? Ofiara...? Ja nie próbowałem, ale lubię udzielać dobrych rad:) Miły - mimo ponurości - wierszyk i fajnie się czyta:)
    2 punkty
  14. no przyszła jak co roku, inaczej nie będzie, a wiersz fajny, pozdrawiam serdecznie i zostawiam parasolkę :)
    2 punkty
  15. Wiersz, jak zawsze fajny, ale Warszawa wysycha. Wszystkie małe rzeczki i jeziora w Mazowieckim Parku Krajobrazowym i dalej, wyschły. W Wiśle widać dno. Deszczu przyjdź.
    2 punkty
  16. cierpienie mordercy jest sensowne, jest uzasadnione cierpienie dziecka wyzwala miłość wielką, przeogromną nie tylko jego rodziców moje cierpienie? o to mniejsza przegryzę je sama
    2 punkty
  17. Adam, zajmował się pisaniem opowiadań. Tak zarabiał na życie. Niestety, od dłuższego czasu nie był w stanie już nic napisać. Brakowało mu po prostu weny twórczej. A wszystko przez ten cholerny system - nie do przejścia. Gdy tylko udawało mu się coś wymyślić i wrzucić z dreszczem emocji i nadziei w paszczę terminala, po krótkim czasie Centralny Komputer wypluwał adnotację, że to już było, że ten pomysł już dawno został wykorzystany, a więc jego tekst nadaje się tylko do kosza. Zaczynało mu powoli brakować Bitcomów. Jedynym sposobem ich zdobycia pozostawał rowerek, więc codziennie rano siadał na siodełko i pedałował przez dwie albo trzy godziny, aż na monitorze pojawiała się odpowiednia liczba umożliwiająca mu przeżycie kolejnego dnia. Musiał niestety zrezygnować z wielu usług, dostępnych dla tych którzy mają kasę. Najbardziej jednak doskwierała mu konieczność podłączenia się do nędznego baru, który serwował obrzydliwe pomyje zamiast zupy i stare przesolone kotlety. Niestety nie miał wyjścia. Pewnego dnia odezwał się do niego kolega, stary znajomy jeszcze z czasów młodości i zaprosił do Pubu. Romek był w doskonałej formie, śmiał się, dowcipkował i rzucał Bitconami. Ten dureń, z którego śmiała się cała klasa, mieszkał teraz w najdroższej dzielnicy miasta, w luksusowym wieżowcu, miał członkostwa najbardziej ekskluzywnych klubów i cotygodniowe zaproszenia na prestiżowe eventy w okolicy. O kasie nawet nie ma co wspominać. A wszystko dlatego, że z nudów napisał idiotyczne opowiadanie o jakiejś górze z bitej śmietany na której wierzchołku... Adam już nie pamiętał co było na wierzcholku tej piramidy czy góry. Fakt był po prostu taki, że komputer stwierdził, po przemieleniu milionów powieści, że nikt nigdy czegoś podobnego nie napisał. Jest to więc opowiadanie oryginalne i nowatorskie, a styl pisania zamierzoną negacją współczesnych przeintelektualizowanych form. Widać tu kontakt ze swoim negatywem, który prowadzi do stworzenia fantastycznych dzieł sztuki. Nadając negatywny sens utworu, niejako obramowujący pozytyw - który szokuje wyobraźnie, powstało opowiadanie wyprzedzające czas. Po takiej recenzji Centralnego Komputera Romek, skończony idiota, został wspaniałym uznawanym literatem. Inspiracją było opowiadanie SF, które czytalam bardzo dawno temu, może nawet w poprzednim wcieleniu.
    2 punkty
  18. wychodzę ot , i całe "życie"
    1 punkt
  19. Kłócił się któryś poseł w Moguncji, czy śledzia daje się do konsumpcji ? Zanim podali danie, zarządził głosowanie. Po bibie doszło do reasumpcji.* Pewna blondynka kiedyś w Gwizdałkach, była szczuplutka niczym zapałka, lecz miała dość pokory. Zabrali na wybory, może zostanie laską marszałka. Jeden senator spod miasta Ryki, wieszczył upadek złej polityki. Łatwo się pozbędziemy, tylko… przegłosujemy. Ale ktoś wtedy …zepsuł guziki. *reasumpcja - powtórzenie głosowania
    1 punkt
  20. odkręca kran płynie życie samochód pędzi na cztery wiatry w słup soli moja Miriam drogi zawracają ze spuszczoną głową słowa nie pisną ani słowa a rzeki stanęły pod nogami więc do wyjścia tylko światło w drzwiach ty my oni w purpurach pąsowi jak wydziedziczeni królowie wracamy tu znowu ktoś ciągnie los za kokardę ktoś butelkę jak mleko ssie bajki dla dorosłych to rozpada się i tamto składa ręce mój Boże elementarnie podręcznikowo tam ktoś stoi nie widzisz nie da się nas zapiąć na ostatni guzik wierzysz
    1 punkt
  21. Mr. Hammond z Perth był ciężko ranny: - Jakby co – rzekł skromnie - dam organny. Gość nie robił problemu, zaradzili i temu... Grają damy na nich, grać chcą panny.
    1 punkt
  22. @Lahaj Nigdzie nie napisałem, że do przeszczepu. Oddaję na cele edukacyjne i naukowe.
    1 punkt
  23. @Marek.zak1 : Dziękuję za Twój głos. :) Mój wiersz, tak jak i moja niechęć do jesieni, są oczywiście subiektynwe. :) Deszczu, przyjdź nocą. :) Dziękuję i pozdrawiam
    1 punkt
  24. ... może wspólnie wystrugamy kilka różdżek do przegnania tej gorszej jesieni... ;) Ogólnie, pozytywnie odbieram, choć druga bardziej mi przypadła. Pozdrawiam. ps. Aniu, nieśmiało zaryzykuję maleńką prośbę, nie gniewaj się... mogłabyś odpowiadać komuś w jednym poście.?
    1 punkt
  25. dzięki - dyskusja ciut mnie subtelna:))) obecnie niejedna dama ma usta jak młody karpik botoksik metoda znana wyglądem już się nie martwi jeszcze gdzie nie gdzie silikon kształty zokrągli jak zdania niech się napatrzą i widzą nie mają nic do gadania a rymu najczęściej nie znają walcząc zawzięcie o dziada po kątach się naparzając gdy jedna drugiej podkrada on hydraulik amator przetyka co ma pod ręką ten szum to po co i na co gdy dłonie nie tylko swędzą :)))
    1 punkt
  26. Zły jestem…. Zły jestem na kota, co się z myszką bawi, Do czasu, aż jej życia na koniec nie pozbawi. I zły jestem na wilka, co gardło przegryza barankowi, Chociaż ten dla niego zagrożenia, żadnego, nie stanowi. I zły jestem na jemiołę, co soki z drzew wypija, I jak podły pasożyt, ofiarę swą zabija. Zły jestem na leśnika. I zły jestem na drwala. Zły jestem na Naturę, co na to pozwala, Albowiem bez niej by tego nie było, Lecz nie ma czegoś, co by to wszystko mi wreszcie wyjaśniło. Jestem zły! Po ludzku normalnie wkurwiony, Bo wiem, że los mój już z dawna jest przesądzony, Że dla kosmosu gówno znaczy moje istnienie, I że po ludziach nie zostaną nawet ich cienie. Zły jestem, że mi nie dano o niczym zdecydować: W jakim kraju się urodzę? Na co mam chorować? Jakimi językami będę mówił? Jaką pisał prozę? Jakie szczyty zdobędę? W czym mi Bóg pomoże? Zły jestem na Boga. I to nie jednego, Ale, z tych wymyślonych – dosłownie – na każdego. I chociaż wiem, że innych nie ma, że nie istnieją, To zły jestem, że jako dzieciak, żyłem tą nadzieją. Zły jestem, że od dziecka mnie ludzie okłamują, Że za mnie decydują. I na mnie pomstują, Że mnie osądzają, chociaż jestem bez winy, Jak wszyscy. Bo przecież na świat, przyjść, się nie prosimy. W kłamstwie wychowany i kłamstwem otoczony, Czuję się jak owoc, robactwem toczony, Które zatruwa radość mojego istnienia, I zabija nadzieję. Bo nic się nie zmienia. Ileż mógłbym napisać tutaj o rojeniach, Które miast radości, przyniosły mi cierpienia, Które takie bliskie, realne się zdawały, Nim ból i udrękę, realną, mi zadały. Więc to nie my jesteśmy winni temu sami, Że jesteśmy w to życie tak kompletnie uwikłani. I żadnej z tego tytułu nie możemy ponosić odpowiedzialności, I stąd nieważne, co ten czy ów, też uwikłany, kaznodzieja głosi. Obserwując to przeciwieństw się ustawiczne ścieranie Zdaje mi się, że nic nie jest uratować ludzi w stanie, Albowiem jesteśmy tylko wydarzeniem, zjawiskiem we Wszechświecie Po którym – być może – inne się pojawią. Lecz i te przecież zmiecie, Ewolucja. Proces, którego nic i nigdy nie powstrzyma Albowiem z niej się bierze każdy skutek. I każda przyczyna. Czy po takim zrozumieniu lżej na duszy się dzieje? Czy lepsze to jest niż to, co głoszą kaznodzieje? Nie wiem. I nawet trudno mi tego dociekać, Uspokoję się chyba. I przestanę się wściekać…
    1 punkt
  27. Nie urodziłem się wczoraj. Ty też nie. Skąd wiem? Co za głupie pytanie. Widzę twoje odbicie w oknie. Jedziemy tym samym pociągiem, chociaż po innych torach. Ot, taki paradoks naszej rzeczywistości. Czasami odnoszę wrażenie, że również w innej czasoprzestrzeni. Łączy nas przedział. Otwierają się drzwi pomiędzy i wtedy zastanawia mnie czy w ogóle możliwe jest zderzenie, jakie zdarzają się innym pociągom.
    1 punkt
  28. .... nie pisałam nic więcej wcześniej, ponieważ nie byłam pewna, w jakiej tonacji podałeś treść. Cząstkę ironii wyłapywałam, ale jest ona nieco zakamuflowana, tak to określę. Jest sporo obrazów, znów trzeba było szperać... Poza tym, jeśli nawet szczypta ironii, dlaczego tak się w wierszu nie określić... piszmy co nam w duszy gra. Pozdrawiam.
    1 punkt
  29. Brakowało mi Ciebie Oxy, i Twoich równych wersów. Wiersz prawdziwy i urokliwy, bb
    1 punkt
  30. A mówią, że nie chodzi o to, aby złapać króliczka, a tu... a jednak :) Bardzo dobry wiersz. Wbrew pozornej lekkości, refleksyjny i smutny, a przy tym bardzo prawdziwy. Kłaniam się i pozdrawiam :)
    1 punkt
  31. Poranna mgła słychać szepty nieoczytanych myśli
    1 punkt
  32. Fajnie by było, tylko zawsze jakieś 'ale' majaczy w tle :)
    1 punkt
  33. 1 punkt
  34. Świetne. I forma, i treść. Koniec.
    1 punkt
  35. Bardzo mi się podoba Twój wiersz! Sprawia takie wrażenie, jakby ktoś mówił i kopał nerwowo ziemię, i szukał czegoś nieco paranoicznie. Rozumiem, że to apoteoza "uprawiania" życia w rodzinie, niestety bez siania czegoś dobrego, więc nie ma owoców, ale za to jest "łopata", czyli motywacja do działania. Gdyby wszystko było idealne, to nie byłoby żadnej motywacji. Tak odczytałam. W każdym razie bardzo mi się podoba styl tego wiersza.
    1 punkt
  36. O, wiesz co? Obie właśnie wrzuciłyśmy wiersze o podobnym rytmie: krótkie wersy, często zakończone jednosylabowymi wyrazami, i podobny rozkład akcentów (melodia). :) Jeden i drugi mógłby być piosenką, gdyby znaleźć kompozytora.
    1 punkt
  37. Skucha. Nie ma to znaczenia , jak mnie nie będzie. "Nie boję się śmierci bo czym ona jest kolejnym etapem i muszę go przejść dopóki ja jestem to nie widzę jej a kiedy nadejdzie nie będzie już mnie" Dzięki Waldi.
    1 punkt
  38. Ale są rodzynki, które przetrwały lata. Tydzień temu, mój syn jęczał jak trudne są studia medyczne. Zacytowałem mu jeden z tekstów kloacznych. "kiedy jesteś załamany życie wyda ci się piekłem włóż głowę do sedesu i przytrzaśnij mocno deklem" Odpowiedział: Kiedy byłeś w pubie "U szkota".? Ostatnio, trzydzieści lat temu. Chyba nie uwierzył. Wpis na ścianie toalety dalej istnieje i dalej zostaje w pamięci. Ale to też nie jest mój. Ja pisałem bardziej polityczne - takie były czasy. np.: " Gdyby Urban włożył turban to zamiast świni byłby Chomeini" Zastanawiam się czy już nie nadszedł czas na podobne akcje. Pozdrawiam
    1 punkt
  39. Jest nas więcej. Pozdrawiam
    1 punkt
  40. Witam - jasny wierszyk - kupuje. Pozd.
    1 punkt
  41. Dlaczego zamiast czapek nie dać maski? Pozdrawiam
    1 punkt
  42. odkładam bezsenność wtulony w szklankę whisky z szeroko zamkniętymi oczami by przetrwać do rana pigułki jak dropsy byle nie pomylić kolejności szarej prozy życia bez nutki poezji zjadam i wydalam siebie dla innych uśmiechów z przyklejoną maską a może to twarz sam nie wiem jak odnaleźć siebie w świecie krzywych zwierciadeł pozytywnego myślenia I tak kolejny dzień z uśmiechem w napadzie paniki by nikt nie poznał że jestem bez tych wersów może nawet lepiej (ale to moje odczucia) Podoba się Pozdrawiam
    1 punkt
  43. wczoraj umierał dzisiaj walczy nie poddaje się wczoraj był wrakiem dziś się wynurzył okrętem jest wczoraj popłakiwał dziś się uśmiecha przeklina łzy to nie są żarty to fragment życia które się tli o jakie ktoś walczy mimo że przed nim tylko mgły
    1 punkt
  44. Trudno być oryginalnym. Taką zadrę w sobie noszę. Potem tłumacz, że Twój "bal" i Osieckiej "żal" to inna para kaloszy. Co pomyślisz, już stworzone. W małej liczbie wszystkie słowa. Bo Asnyka "nowe" klei się do "głowę". Musisz myśleć od nowa. Prościej rzucić słowem w studnię. Tak, trudno być oryginalnym, żeby rzucić ad hoc, nim zapadnie zmrok garścią rymów niebanalnych.
    1 punkt
  45. żółte tulipany czerwone maki białe bzy patrząc na nie uśmiecham się nie mam czasu na łzy żyć mi się chce świat mnie cieszy mam fajne sny żółte tulipany czerwone maki białe bzy kraina jak z bajki która wyraźne ma drzwi
    1 punkt
  46. czytelnik zechce może spłonąć i niech koniecznie myśli "o nich" bo wersów Twoich pulchna krągłość ułoży wachlarz dawnych wspomnień gdy z okien zerka chłód jesieni zegar zgnuśniały tyka ciszej po kątach chodzi w swoim domu i domysłami obraz pisze Sympatyczna, dla uśmiechu treść. Czasami takich potrzeba. Pozdrawiam.
    1 punkt
  47. w mig zdjęła zwiewną sukienkę utkaną z samych intencji i poszła ubrać kożuszek bo wzrokiem ciut się rozpędził o mało wlazłby w kałużę albo zaliczył słup jakiś i wierszy by już nie było a szpital leczyłby z draki od tamtej pory coś powziął rozumiem dzielnie się stara koloru oczu nie zgadnę bo wciąż chodzi w okularach :)
    1 punkt
  48. brakuje tutaj zaskakującego zwrotu wydarzeń, jeśli wyliczasz. wyliczanka taka sobie ale połykam w miarę pogryzania. pozdrawiam t.
    1 punkt
  49. ...przy zielonym stoliku ;)
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...