Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 27.02.2018 w Odpowiedzi
-
Zaznacz na mapie mego ciała szlak, którym przejdzie stado małych mrówek. Postaw znak, gdzie mają się rozgościć. Za chwilę się tu zjawią wielkie ich ilości. Słyszysz? dreszcz ich drobnych nóżek... Falą się wlewają do mrowiska krągłości. Prowadź, jam królowa wynagrodzić gotowa. Proste starocie, ale zimno i nudno, więc afirmuję ;D9 punktów
-
Ach, żeby serce dziecka miał każdy dorosły! Prostolinijne, szczere, pozbawione fałszu w ustach zapach prawdy bez zbędnych przenośni na twarzy uczciwość, a w działaniu prawość. Wyobraź sobie taki stan, społeczeństwo, naród. I ziemię płynącą bez zgrzytów i wojen. Nienawiść odeszła, błękit nieba jasny szczęście zawitało na skrzydłach aniołów. Marzenia jak rosa o świcie błyszczące, a myśli w zachwycie muskają pragnienia, w zderzeniu z krawędzią Utopii Morusa cicho umierają bez hałasu cienia. Lecz wierzę! Niezłomnie nadzieję pokładam, że kiedyś w uchwytnym zasięgu istnienia w księżyca poświacie i słońca promieniach powstanie, narodzi się nowe, czyste życie. 27 lutego 2018 roku3 punkty
-
nie patrz tak na mnie w twych oczach kłamstwo i mrok szarość nocy spokój zabija nie chcę ciemności unikam mijam kłamstwa też nie chcę bo bardzo boli pokrętne słowa drażnią duszę w oczach które wcześniej kochałam krzyki nieprawdy nie mów tak do mnie słowa sztylety i głos twój już daleki obcość trwoga bunt mój przed tobą tak to potworne więc odejdź bełkot w zwiędłych ustach jak miecz obosieczny rani decyzja zastąpiła myśl spiker radiowy głośno czas obwieścił budzę się mokra cała od wrażeń męczący koszmar ... niech się nie ziści nie wierzę oczom ... spałam przy barze!?3 punkty
-
wyłuskała z chaszczy splątanych maleńki był jak jakiś gnom i już wiedziała że jest dla niej że właśnie ten i tylko on zaczęła nizać zgrabne słowa nieważna praca ani trud on dał się zwieść i oczarować że aż z tej dumy w dłoniach rósł wszystkie chwytając epifory podziwiał skrycie rymu czar w zgrubienia wskoczył w rytmie skorym wypalił nagle z puenty strzał ze słów obdarta całkiem naga poszła jak gangu zimny herszt a on pozostał co tu gadać naiwny dzieciak ten nasz wiersz maj 20103 punkty
-
Droga Bożenko Jak słusznie zauważyłaś - wyraziłem swoją opinię. (co zresztą zaznaczyłem expressis verbis) Napisałem, co uważam za wady wiersza, a ponieważ Autorka wiersza pokazała już nieraz, że nie jest początkującym adeptem sztuki rymowania, uznałem, że kawa na ławę i jakieś rady byłyby nie na miejscu. Nie uznaje za wadę zastosowanie rymów męskich, ale przy tak długim wierszu znalezienie tak wielu "ładnych" rymów męskich nie jest łatwe, stąd kwiatki typu tkwię - wie - drzwi - tkwi. Przyznaję, większość wersów trzyma regułę 10/7, ale przynajmniej 10 z nich z tej reguły się wyłamuje, a ponadto w paru miejscach wg mnie skrzeczy akcentowanie. Nie zamierzam wskazywać co i gdzie, gdyż każdy autor ma prawo konstruować swój wiersz wg własnych kryteriów i tam, gdzie mnie coś nie gra, dla autora może być wszystko o.k. Pomimo wszelkich zastrzeżeń podziwiam iście benedyktyńską pracowitość ;))) Pozdrawiam serdecznie AD:)3 punkty
-
Wieczornik – drugie rozdanie Dwugarbny tylko nocą przysiada na parapecie – przysiada na kancie swojskości. Kwarcowa ściana przed nim ma znaczenie czysto teoretyczne, kruche jak senność. W tym czasie zaprzestaje monotonnej zabawy „w przód, w tył” przypominającej objawy choroby sierocej. Możliwe, że to znieruchomienie spowodowane jest strachem przed przekroczeniem granicy między zbiorem dźwięków domowych i tych innych. Lekko kiwa głowami, mruga powiekami jakby nadawał do mnie długie wiadomości alfabetem Morse’a. Czasem mlaśnie którąś gębą aby potwierdzić że tu jest. Gąb ma wiele więc mlaszcze dość często. Mieszkanie na poddaszu ma swoje zalety i wady, nikt nie chodzi mi po głowie, jednak pokrętna akustyka budynku powoduje że słyszę wymieszane głosy sąsiadów z innych pięter. Głosy mają swoje gniazdo w rogu pokoju. Przestawiłem łóżko właśnie tam. Nie umiem usypiać w zupełnej ciszy. Mlaśnięcia dwugarbnego to za mało by wypełnić pustą przestrzeń między jawą a pierwszym snem. Moją namiętność do podsłuchiwania tłumaczę sobie jako poszukiwanie prawdziwego życia. Kłótnie słychać najwyraźniej, ale przeważnie nie są interesujące. Zbyt jawne i nieskrępowane, przerywane trzaśnięciami drzwi. Znam to z autopsji. Dużo bardziej wciągające jest poszukiwanie szmerów, stuknięć i pourywanych zdań. Śmiech i płacz. Niektóre mieszkania przyciągają do siebie kolejnych lokatorów o podobnej mentalności i przyzwyczajeniach. Wielogłowy wyciąga szyję, raz jedną, raz drugą, albo entą, i próbuje sięgnąć gębami do butelki z moją cytrynówką. Właściwie nie chcę pić więcej. Dlatego nie reaguję. Czekam na moment kiedy łby przeważą ciężar garbów i doniosły łomot zasygnalizuje upadek łakomczucha z parapetu. Nie pierwszy raz. Wielogłowy zlizuje alkohol z klepki, idzie mu dość szybko. Przymyka ciężkie powieki, do rana pozostanie na podłodze. Szepty są freskiem na ścianie do której przykładam ucho. Delikatnym jak cień, ale można rozpoznać granicę pomiędzy szarościami ciepła i chłodu. Szept jest intymnym spiskiem przeciw jawności uczuć. Szelestem. Niewidzialne potrafi kaleczyć. Perfekcyjnie czyste szyby stwarzają niebezpieczeństwo błędów interpretacji istnienia Gdzie jest granica interpretacji? Dwugarbny pochrapuje mieszaniną spirytusu i cytryn, porusza łapami jakby biegł. Mogę mu tylko zazdrościć2 punkty
-
Przeczytałem cały wiersz (!!!) i zgadzam sie w pełni z uwagami Oxyvii, toteż nie bedę ich wszystkich powtarzał. Jest to stanowczo zbyt długie "opowiadanie" i - co już jest moim osobistym zdaniem - napisane niezbyt poprawnym technicznie wierszem, tak pod względem rymów, rytmu jak i płynności w czytaniu. Puenta absolutnie przewidywalna i jedynym jej zaskoczeniem jest zastosowanie w dwóch ostatnich wersach rymów żeńskich , podczas gdy cały wiersz jest z rymami męskimi. Pozdrawiam AD2 punkty
-
DNAR O nic się nie martw kochana, postaram się szybko zejść, można by rzec, że - tak na raz, zapaść, czy zawał i cześć. Sala szpitalna nie dla mnie, paszoł respirator won! Kitę odwalę normalnie, no, pośród kartek i strof. I niech to będzie niedziela, niech będzie ze święta coś w tym, i słowik za oknem w trelach, i bzy, i pełnia, i bzy. Takich jak ja śmierć nie męczy, wypłynę w te bzy raz, dwa i będzie monitor świecił, i cicho grał J. S. Bach.1 punkt
-
dzień pogodny maluje się na niebie słońce wstało podąża hen zza horyzontu już wyjrzało w polu szumi złoty len gdy wiatr gałązką poruszy z lipy zlatuje liść na łące siano się suszy być może idzie na deszcz i tak w zachwycie płynie myśl o sierpniowej porze wznoszę oczy ku górze błękitu a usta szepczą kocham Cię Boże1 punkt
-
Morderca z TV Pewnego razu, koło wieczora, kiedy mgła kocem opadła w miasto, wylazł morderca z telewizora, widocznie było mu tam za ciasno. Płaszcza szarego fałdy wygładził, coś wymamrotał, strzelił knykciami, buty obtupał z ziarenek czasu, ruszył w ekranu mordować blasku. Napadał z nagła, cicho, zdradziecko, nie wybierając stary czy dziecko, wbitych w fotele, krzesła, kanapy, byle kto, czy ktoś nie byle błahy. Trzeba mu przyznać gość był szarmantem; przemawiał w sposób nad wyraz miły: — dzisiejszy wieczór chcę spędzić z państwem — po czym mordował całe rodziny. Nauczycieli i emerytów, drobnych oszustów, ważnych ministrów, malarzy, łgarzy, sprzedawców jarzyn, i kolejarzy i tramwajarzy, panie bez gaży i aktywistki, kury domowe, plotkarki z klatki, samotnie wychowujące matki, nacjonalistów i anarchistki, faszystów wszystkich, młodzież wyklętą, z Radomia żeńską orkiestrę dętą, smutne sztangistki, miernych poetów, iluzjonistów, demimondówki, słomianych wdowców, wesołe wdówki, estetów, kompozytorów etiud, hersztów lokalnych band podwórkowych, anonimowych alkoholików, i mądre głowy, i głupie głowy, sieroty, homoseksualistów, filatelistów i gemmolożki, wszystkich tych, którzy mają już dosyć, dziwki, grabarzy, ekszapaśniczki, filumenistów i warcabistki, pantalonistki i fanfaronów, tkwiących po uszy w szponach nałogów, wsiarzy, grabarzy, protagonistów, „damy” — te wzięte w gruby cudzysłów, dziatki i starców, panie i panów, przedstawicieli każdego stanu, wszelkiej profesji i proweniencji. Rzecz niepodobna wszystkich tu zmieścić. Sodoma, Gomora, bestia, carcinoma. Często nim puści wodze mordercze kolację poda, otuli ciepło, wachlarz obrazów stawi przed okiem, lekko pogłaszcze zmęczone skronie, pod głowę wsunie poduszkę miękką. Bywa, że z rana, w porze śniadania — tu, Pan rozumie, jest gość, piżama, sen jeszcze trzepie się na powiece, kot ziewa, ziewa rześkie powietrze, tak sobie panie ziewają we trzech, jest jakaś kawa, jest jakaś wrzawa, dzieci — ple, ple, ple, baba — bla, bla, bla; zwykłe, rodzinne sceny dantejskie, a ten im lezie, niby do siebie, i z miejsca bierze się za morderkę, do tego w tle ma taką piosenkę: PRZY PODWIECZORKU MORDZIK DO TORTU W CHOROBIE MORDZIK ZAMIAST SYROPU W ŁAPCIACH PO PRACY MORDZIK RELAKSIK DRGAJĄCYM LATEM MORDZIK Z KURORTU A PO KOŚCIELE MORDZIK W NIEDZILĘ GDY ŚWIECĄ GWIAZDY MORDZIK ASTRALNY TRANSCENDENTALNY ASTRONOMICZNY A KIEDY MROZIK W GAŁĘZIACH PISZCZY MORDZIK ZIMOWY SROGI SIARCZYSTY TRZEBA SIĘ LICZYĆ NA RÓWNI I Z TYM ŻE GDY LISTOPAD BŁOTA I SŁOTA TO MORDZIK PRZYBYĆ MOŻE W KALOSZACH O KAŻDEJ PORZE CZY MIESIĄC W PEŁNI CZY RANNE ZORZE LI SŁOŃCE ŚWIECI CZY ZIĄB NA DWORZE LUB KROPI DESZCZYK ON NIEŚWIADOME OFIARY MĘCZY. Zestaw narzędzi ma całkiem spory, progiem do zbrodni telewizory. Motyw? — jak zwykle ludzka głupota, choć tutaj czasem zdarza i tak się, że wraz ze zbrodnią do głowy skapnie z mordercy noża oleju kropla. Lecz to zjawisko rzadkie nadzwyczaj niczym w Warszawie wieloryb z Wisły śnieg w maju, patriae communis w kraju. Tam gdzie Twardowski łyska z księżyca, kogucik pieje, co orłem zwykł być, a sziszimory klątwy miotają. Tam żona od lat drzemie Kadmosa, Aresa oraz Kiprydy córa; czy kiedyś zbudzą ją dobre bogi? Do snu grają jej wciąż lacrimosa filharmonicy, ci per procura mesjasza, który pogubił drogi. Co zrobić? — Narodzik, nihil novi, mordy za mordy i w korowody, bogi, honory, sos z animozyj; pilot — KLIK — mordzik, pilot — KLIK — mordzik. Ciemna noc, spójrz — pani kocha pana. Ciemna noc, spójrz — nów, Copacabana. Ciemna noc, spójrz — oceanu poblask. Ciemna noc, spójrz — pan pani nie kocha. Ciemna noc, spójrz — Kupid im odfrunął. Na Posto Seis drzemie Carlos Drummond. Zaś na zaranek — klawi zikhajle, znów węszą zdradę — winni gudłaje! Amen! — A znasz Pan krem Neikea? Rozgrzesza, cud co bieli sumienia! Produkt Zakładów Apologeckich, chcemy zaścianek uśredniowiecznić! A on się skrada sprytny jak szatan, zaplata macki wokoło świata, jak tamten co jest wąpierz, parazyt, kami i giardia, harpia, meduza larwa, krwiopijca i gargantua, gorgona, zły łotr spod ciemnej gwiazdy. On się zakrada szarlatan, kanciarz, doliniarz, knajak, mamzela, kasiarz, szacher i macher, rekieter, majster, małpa, defraudant, szakal, malwersant cwaniak, kanalia, matacz, geszefciarz szabrownik, blagier, hiena i szalbierz. Morderca ciemny, mesmeryzm mroczny; tkane z poświaty szpony upiora, studniami źrenic sięgają wątpi, serc zamrożonych, w sinych waporach. Mkłymi obrazy mami w hipnozie, niknie w zamgleniach chwili minionej. Tak sunie w barwnych feeriach rzeka twarzy, postaci, miejsc i wydarzeń, godziny, dni w swych topiąc odmętach, nim w niepamięci odmęty wpadnie. Nurkują w kipiel ci bezprzytomni, tracą się pośród zgłodniałej toni. Wirują w falach ziemskich tragedii i ciut ich krzepi, gdy ktoś ma gorzej, zaraz pod bokiem jak wielki rekin brzuchem szoruje Tupolew po dnie. Tuż taumaturgów fałszywych w dryfie tratwa pijana o brzegi bije. Jak żagle wzdęte suną przeźrocza: — ludzka pochodnia oświetla PeKiN, znowu na Kremlu pręży się Moskal, a w szwach Europa jednością trzeszczy. Jankesi szczodrzy rzucają bomby w imię pokoju ta rzecz jakoby. Karambol duży, syryjskie gruzy weekend zepsuje orkan Maurycy skroś pian obwisły, najwyższy kusy żabką uchodzi czarnej ławicy parasolek, nad normę dziś dymgła; Res Publica? Co? — e, nic nie widać. A po szynach... Po szynach gna tramwaj, strzała, mało z szyn nie powylata, czterdzieści sześć w skrach na pantografach jak wiatr przez Zgierz, weń do babki babka rzecze: — Kochana, słyszała pani? Te ludziska to jednak są głupie, z telewizora morderca szczwany?! To jakieś bzdury z palca wierutne. A co w tym złego przytulnie zasiąść? Fotel, poduszki, pufa pod nóżki, green tea, koniecznie również coś na ząb, żeby nie musieć wstawać do kuchni. Ja tutaj sobie herbatkę siorpię, ja sobie tutaj kanapkę szarpię, a tam dyktator do ludzi z wojskiem, spaliło wioskę państwo islamskie. Gdy sobie sączę kawkę gorącą, kiedy zajadam ciasto z lukrecją, właśnie rugują rodzinę pod most, zginęło ze sto dzieci w Aleppo. Ja sobie tutaj jasiek poprawiam, tu na kolana włazi mi kotek, a tam ta brama i Arbeit Macht Frei, ten komisariat i śmierć pod prądem. Kiedy mnie drzemka ogarnia lekka, kiedy do oczu sen mi się klei, tam wyciągają z rzeki topielca, tam ktoś niemowlę wrzucił do śmieci. I nawet wtedy, kiedy zachrapię, ojca Kropidło, cna antyfona czarnego zedrze ze mnie kotarę snu, natchniona trwam, ave, Madonna! Wtem wsiadła matka na Dołku z córką, z tyłu złe typki pospodełbiałe, zasyczały coś i z awanturką — nadludzie vs. one niebiałe. Zawarczały szmelcowane surmy, przyskoczyli kołtuńskie sarmaty, wrzasnęli coś, że ZIEMI NIE RZUCIM; i że HEJ KTO POLAK, BIĆ CIAPATYCH! Wtedy jakby się ocknęła babka, odchrząknęła tej drugiej w te słowa: — to mój przystanek, tutaj wysiadka, zaraz nadają w tv mój program. Popędziła w noc, a z okien domów mrugających jak oczy niebieskie śmiech za nią wybiegł z telewizorów i gonił ją przez ulice echem.1 punkt
-
stroiło się od wczesnego ranka akacjowy zapach ulubiony kos śpiewał dziś pod wieczór za ścianą saksofon na stoliku metaxa i pusty kieliszek w otwartym oknie czerń gdyby nie pragnienia i stłumione świece nic by tu się nie paliło w tej skrytości delikatne palce odmawiały modlitwę na swoją kolejkę czekały paciorki w rogu nieruchomy kot co chwilę niewyraźny głos zapraszał do wejścia lecz nikogo nie było długa celebra między palcami już tylko jeden koralik1 punkt
-
zakleiłam szuflady taśmą i pozdejmowałam z półek porcelanę otworzyłam szerzej okna by wywietrzały sny o królewiczach jestem w tym wieku że przydział się nie należy kiedyś była szansa na talon lub kartki można było takiego wystać w kolejce lub dostać spod lady teraz trzęsie od tygodnia i nic nie stoi na swoim miejscu ostrzegano że miłość jest wojną i trudno znaleźć odpowiedni schron by pomieścił wszystkie katastrofy szuflady nie otwierają się i dzięki temu nabieram dystansu do rzeczy których nie zabrałeś wspomnienia przejdą kwarantannę1 punkt
-
jestem muzyką cichutko płynę cudowne rytmy przenikają mnie łagodnie wznoszę się i opadam w rytmie pożądania drży moje ciało jestem muzyką...1 punkt
-
Syberyjski mróz się wprosił bez pytania, miał tranzytem i na dłużej się rozgościł, jest podobnież incognito. Bez paszportu wpadł po prostu nie uznaje żadnych granic, zmroził miasta, oraz wioski z panią zimą zaczął taniec. Ona bardzo się wzruszyła dłuższy czas go nie widziała, śniegiem wokół poprószyła, czyżby nam się rozhulała. Mróz ją dziarsko w talii trzyma i po kraju już hasają, dość mizerna była zima lecz on teraz nią się zajął. Swoje mroźne dał okrycie, śnieżna czapa lśni na chacie w oknie zakwitł kwiat srebrzyście, -Chcecie zimę? - To ją macie! Od lat już nas przyzwyczaił gdy przedwiośnie ma zagościć to w te pędy do nas wali, chcąc nadrobić zaległości. 24.02.2018r.1 punkt
-
ogień lubię ujarzmiony zwłaszcza zimą na kominku gdy pląsa przycicha a ty go podsycasz no cóż raczej podsycałeś zadrapania duszy nie gasną choć nic ich nie podsyca ale miłość przygasa gaśnie odchodzi tak to się mówi a potem wybucha na nowo zresztą kto wie może już tylko ujarzmiony ogień kochamy bo nie rani w namiętności nie spala lecz czy w pełni pozwala żyć1 punkt
-
Czasami myślę że ludzie oczekują poczucia bezpieczeństwa że wszystko będzie dobre obliczalne przewidywalne pod ego. Każdego. A gdy wchodzi konflikt interesów gdy drogi się krzyżują szukają Jezusa. On zakryje ludzkie niedoróbki. Super sprawa alibi bo wiara.1 punkt
-
przychodzi chwila kiedy przestajesz wierzyć i zaczynasz płynąć w pustce jak martwa planeta którą odrzuciła gwiazda bez marzeń i światła bez odpoczynku poza układami nieustannie bombardowany zabójczym promieniowaniem istnienia rozbłyskują i gasną niszczone żywiołem czasu aż w końcu matryca uniwersum rozpoczyna kolejny sen życia bez wspomnień1 punkt
-
To nie pełnia balonem panów Montgolfier odęta - zawiesiła się białym pęcherzem na linach blasku - Ani drzew niemych srebrne reliefy które kosmiczny oprószył kurz ponieważ Wszechświat pustki nie zna - - Ani chmur pościel zgnieciona (gdy z przypływem nadchodzą burze) a Księżyc-Luna inkubem dręczona tuli w promieniach erotyczne iluzje - - - Ani pod wojłokiem z lazuru utkanym - schowany przed słonecznikiem nów niby żądło co jabłek wonią nabrzmiewa - - - Lecz jedynie z (handy) - mojej komórki pozytywka cylinderkiem nawija Księżycową Sonatę - - - Pana Ludwiga van Beethovena - - - podzwaniając - - - - - - wołając cząsteczkami Światła - - - - - - 19.08.20071 punkt
-
kłócicie się o stołki plujecie sobie w twarz wyzywacie się od morderców no ale za taki pieniądz opłaca się nastawić twarz pozwolić w pysk dać tak tak panie panowie politycy to wam poświęcony jest ten przykry wiersz ale ja wam nie popuszczę zburzę ten was kram tym właśnie wierszem który może was ubawi ale na pewno nie tych innych którzy wam zaufali którzy mają do was żal że nie ma was tam gdzie jesteście potrzebni na przykład w kolejce u lekarza która zamiast wyleczyć to kaleczy ludzki czas bo wy tylko przed wyborami obiecujecie uzdrowimy was lecz na tym się kończy bo wy jesteście zajęci bieganiem do kas za pieniędzmi które zdzieracie z nas kochani politycy czy wy macie sumienie czy ono nie boli was wiem że dużo tym wierszem ryzykuje że może rano ktoś zapuka do mych drzwi i wywiezie w las mówiąc mi że to za to że zbyt głośno dochodzisz prawd Do napisania wiersza zainspirowała mnie sytuacja jaką zastałem u lekarza w której nie dość że zmarnowałem dużo czasu a i tak mnie nie przyjęto z powodu braku skierowania - czy to nie chora sytuacja mogłem stracić wzrok dlatego wyrzuciłem z siebie żal i oberwało się tym którzy powinni już dawno poprawić ten stan1 punkt
-
Wyrzuciłam z kieszeni wszystkie twoje uśmiechy dziś suche jak liście nieobecne chłodne podarłam pocałunki - pozostawały w snach jak ogień i woda, jak kamień i wiatr na jutro już nie potrzebuję żadnego z naszych marzeń nawet tego co bezmyślnie spadało między gwiazdy albo po rosie niosło promienie słońca i nie rozumiało że konieczność wyprzedza serce ostatecznie każdy księżyc blednie o świcie mimo że o północy arbitrem był i świątynią1 punkt
-
1 punkt
-
bluzeczka a i owszem fajna, z motywem mojego ulubionego zwiarzątka - co do rymów to mam tez sporo wierszy rymowanych ale może teraz mniej ich wstawiam , to bardzo stary wiersz pozdrawiam Kredens1 punkt
-
1 punkt
-
Pierwsza i druga wojna też były wielkim złem i co ? Zmieniła ludzkość? Trudne zagadnienie. Dziękuję za komentarz. :)1 punkt
-
witaj Beto :) Zmrowiło kojarzy mi się nieco inaczej ale pierwsza strofka wszystko wyjaśnia. Powiedziałabym raczej: zaznacz na mapie moich nóg szlak, którym przejdzie stado małych mrówek W przeciwnym razie to Zmrowienie może sugerować przerażenie faktem, że Pl-ka ma tylko jedną nogę. Zostawiam serducho - za pomysł :) Pozdrawiam :) P.S. Wiosna za pasem więc można uznać, że sezon na erotyki rozpoczęty ;)1 punkt
-
Witam - i tu się nie zgadzam żeby nie pisać a udoskonalać fizycznie - przecież tu mowa o poezji którą trzeba umieć zrozumieć. Pozd.1 punkt
-
1 punkt
-
TV-morderca, cóż on wyczyniał, lecz wieść najgorszą starannie schował, kiedy już wszystkich w krąg pozarzynał, na koniec własny wiersz zamordował!!! ;))) AD1 punkt
-
1 punkt
-
Też bym tak chciała, nie za bardzo jednak wierzę że to możliwe, ale kto wie...? Wiersz ma w sobie to coś :) Nie za bardzo gra mi ta strofka ale w tej chwili nic nie przychodzi mi do głowy. Wrócę tu jeszcze :) Pozdrawiam ciepło :)1 punkt
-
Z przekorą stwierdzam że sosny czubek nie jest tak głupi jak ludzki móżdżek bo koniec sosny po to jest w górze by pięknie szumiał czubkom w naturze1 punkt
-
zatrzymany na skraju jutra wędruję w niewidzialnym horyzoncie zdarzeń istnieję jako mgliste wspomnienie zakurzonych obrazów które niczego nie odkrywają nocami spoglądając w bezchmurne niebo odlatuję do martwych gwiazd i czarnych planet zwiedzam ruiny starożytnych cywilizacji zdmuchniętych ogniem eksplodujących słońc przeszłość i przyszłość toczą się po powierzchni kuli z której wiją się świetliste nitki nowych ścieżek alternatywnych równoległych wszechświatów multiwersum sen odradza się w kolejnym śnie otwierając następne drzwi nie pamiętam kim jestem i nie chcę tego wiedzieć twardo lądując w ziemskiej ciężkiej grawitacj marzę jedynie o śnie bez snu i jakichkolwiek wyjść1 punkt
-
Na tym nawozie coś może wykiełkować. Plus energia w ludziach, którzy będą nosić w sobie cząstkę nas - wspomnienie słów, czynów, co może zawładną ich choćby jednym wyborem. Takie podaj dalej, nie tylko w osobach naszych dzieci. A więc ten nawóz to dobre słowo, tak sądzę. Oby był zdrowy, nietoksyczny. Pozdrawiam1 punkt
-
niełatwo napisać wiersz który ozdobi szczyt poezji najpierw trzeba się nauczyć cierpliwości pokory one pomogą iść po bruku czyli twardym i śliskim pod wiatr i z wiatrem czyli z czymś co niełatwe trzeba zobaczyć przeżyć rzeczywistość która różne obrazy maluje nie tylko ładne zrozumiałe to co wyżej napisałem nie pachnie kłamstwem to próba zrozumienia jak trudno jest upiększyć wspomniany szczyt1 punkt
-
Nie głaszcz kota nazbyt mocno szczególnie, gdy jest bury, bo zbytnio rozpuszczony pokaże Ci pazury ;))) No, no, całkiem zgrabnie i chyba na tyle skutecznie, że nawet w moim kompie słychać było kocie pomruki zadowolenia ;) AD :)1 punkt
-
Takie myśli nie są i mnie obce, dopadają mnie przeważnie wtedy kiedy skowronek śpiewa, oczy łzawią od woni więdnącej a w przeddzień skoszonej trawy, słońce praży a brzęczące muchy, osy i temu podobne wiatru gorące podmuchy unoszą hen pod chmury :) Serducho za pomysł i letni widoczek ale nad tekstem jednak popracowałabym jeszcze. Myślę, że dobrze byłoby poprawić rytm i zdecydować się czy wiersz będzie rymowany czy nie. Tak na szybko... kolejny dzień pogodny maluje się na niebie słońce wstało przed chwilą by swoją droga podążyć zza horyzontu wyjrzało w polu szumi złoty len... wiatr - gdy gałązką ruszy wiśniowy obrywa liść na łące siano się suszy być może idzie na deszcz i tak w zachwycie płynie o porze sierpniowej myśl wznoszę oczy ku górze a usta szepczą cicho jest pięknie - kocham Cię Boże Zdarza się że latem spadają liście ze wszystkich gatunków drzew ale w sierpniu drzewa wiśniowe są już bezlistne. Zatem ten wiśniowy liść zgodnie z prawdą i dla zachowania rytmu został użyty :) Starałam się jak najmniej ingerować w Twój tekst, stąd, na przykład, te pięciowersowe strofy. Wróć do tego wiersza za jakiś czas bo warto :) Pozdrawiam ciepło:) Bożena P.S. Smutno mi Boże nie pasuje do tak namalowanego obrazu, trąciłoby kokieterią.1 punkt
-
A ja lubię zimy blaski, śliskość kałuż, kryształ sopli, rześkość mrozu, chrzęsty, trzaski, śnieżne skrzenia, srebrzystości. Ładny wiersz, Bolku. Oczywiście rozumiem, że ów syberyjski mróz to żart. :) Ale nawet do naszych polskich, dawnych zim jemu jeszcze daleko. Pozdrawiam.1 punkt
-
szadzią chrzęszczącą wszystko okrywa szczypie nas w nosy, szczypie nas w uszy i wody w dyby lodu zakuwa nie dba że wszyscy czekamy wiosny Pozdrawiam i zostawiam serducho :)1 punkt
-
Przeczytałam cały wiersz dokładnie. I nie zmieniłam zdania: nic nowego nie dzieje się w żadnej zwrotce, każda mówi o tym samym - o budowaniu domu przez ignoranta, więc wiadomo, że się ten dom zawali na końcu, no i tak się dzieje. Poza tym te jednosylabowe, męskie rymy też nie są cechą dobrego wiersza, czyta się to wszystko jak długie zdania zakończone czkawką lub okrzykiem (nie gniewaj się). Nie piszę tego wszystkiego złośliwie, naprawdę. Po prostu jestem szczera, Bożenko, nie kłamię i nie mydlę oczu. Mam nadzieję że przemyślisz moje uwagi. Serdeczności.1 punkt
-
Ja uważam, że jest. :) Można coś podpowiedzieć Autorowi, można podać przykład jakiejś drobnej przeróbki w tekście - ale nie przerabiać cały wiersz na własną modłę. Bo to jest pokazywanie komuś, że umie się napisać JEGO wiersz lepiej. :) Bożenko, przeczytałam dokładnie pierwszą strofę - i od razu wiedziałam, jak skończy się wiersz. Potem przeczytałam wyrywkowo jeszcze kilka strof, a inne przebiegłam wzrokiem pobieżnie - i w każdej z nich widziałam to samo: budowanie domu przez "mistrza", który nie ma o tym pojęcia, ale nie słucha uwag fachowców, a tylko pochwał pochlebców. To jest w niemal każdej strofie, jeśli nie w każdej dokładnie. Dlatego od pierwszej strofy po ostatnią wiersz jest przewidywalny, wiadomo, jaki będzie koniec i jaki z tego morał. Cechą dobrych "powiastek" jest to, że nie wiadomo, do czego prowadzą i jak się zakończą, a także to, że wewnątrz nich trafiają się nieoczekiwane zdarzenia i zwroty akcji. U Ciebie tego nie ma, jest ciągle budowanie domu przez ignoranta - aż do przewidywalnego zawalenia. Nie gniewaj się na mnie, ale tak odbieram ten wiersz i nie mogę inaczej. Ja również. :)1 punkt
-
Noc arktyczna Arktyczną nocą koty nie chodzą na spacer wiatrem zbudzone, bo żal im miękkich łapek dać gryźć zamrozom, wrzecionookim śnią więc snem o Bast. Arktyczną nocą księżyc wysoko w zenicie niczym lampa pijana, cisnąc ją w talii tańczy z królową piękną Aurorą, zorzą od rana. Arktyczną nocą przytul mnie mocno do serca, które srebrne jak niebo, przytul mnie mocno, bo mi coś chłodno, ku złotym sierpniom tęskno też czegoś.1 punkt
-
Podobają mi się te obrachunki:) Marzenia zwiewne więc ulatują lecz wspomnień nigdy się nie wypierze chociaż wyblakną i się sfilcują zawsze zostanie coś za kołnierzem Pozdrawiam:)1 punkt
-
rym tu się wkradł nieproszony bo wiersz jest wolny w metaforach robi wrażenie - swoim pięknem a i emocji porcja spora podarte ze snu pocałunki pochłania ogień zapomnienia a księżyc blednie dosyć często instrumentalne są spełnienia pozdrawiam1 punkt
-
Zderzenie marzeń z rzeczywistością zawsze sprawia ból, zwłaszcza kiedy nie jest im po drodze. Puenta podoba mi się najbardziej. Pozdrawiam :)1 punkt
-
Witaj Anno - cały kupuje bo jest co - miło z rana przeczytać coś smacznego. Słońca i uśmiechu życzę1 punkt
-
Jest treść ale rymy beznadziejne i gubi się cały sens. Tutaj jest to co ja bez rymów napisałem czyli iluzja. Iluzje są całym sensem życia które jest snem jednym z niezliczonych snów i po następnym patrzymy w światło które niszczy wspomnienia a jednak część pozostaje. Jeśli tego w porę się nie ujrzysen będzie trwał do końca i jeden dzień dłużej:-) Wymyślny snobizm universum dobre to wszystko inspirująe i nikt nie widzi:-)1 punkt
-
Interesujące rozważania, ale nad rytmem i rymami przydałoby się jeszcze popracować ;) Można się zastanawiać nad tym, czy istnienie w ogóle ma sens, samo w sobie. A gdybyśmy odkryli tajemnice świata i "nasze wewnętrzne ego"... O, to wtedy dopiero życie mogłoby nie mieć sensu ;)) Pozdrawiam ;)1 punkt
-
1 punkt
-
Marcie, której moje wyprawy na Hope Point nie zawsze wpisują się w harmonogram zajęć. Hope Point Czy znasz kochana przylądek Hope Point, gdzie Boreasz nereidy całuje? Jest tam tawerna, nabrzeże i port, korab poetów w porcie na cumie. Do tawerny przychodzą rozliczne, prócz poetów też bogi antyczne. Zatem Bachus ma szynkwas w swej pieczy, klientom polewa, z nimi pije, bo tradycyjnym tu stanem rzeczy są niekończące się dionizyje. Nie choruje nikt jednak albowiem, się do wina dodaje ambrozję. Czasem Feb tu zagląda z Parnasu, gra wówczas na szczerozłotej lirze, bo za świętą tradycję się ma tu nigdy nieustające delfinie. W dzikimi tanie menady i pytie przyśpieszają poetów serc bicie. Chórek syren na scenie z basenem, (seins nus - wiadomo) śpiewa refreny, tawerna jak łajba w sztorm się chwieje, dudnią pieśni poeci natchnieni. Bowiem z tradycyją w zgodzie tu przecie wciąż się rozbija bania z natchnieniem. Wybacz więc miła kiedy odpływam, bezgwiezdną nocą, starym korabiem, powrócę, gdy sobie poużywam, morze mnie wzywa! Eviva l'arte! A wtedy tradycją też jest ten port, i śpiew, i ta tawerna na Hope Point.1 punkt
-
Bożenko podobnie jak odpowiedziałem Oxyvii; bardzo Dziękuję za taką właśnie interpretację, bo też mieści się w ramach tego wiersza, a może to taka interpretacja jest w sednie tego wiersza? Już sam zaczynam się gubić. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam. :)0 punktów
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne