Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 09.11.2017 w Odpowiedzi

  1. Czy księżyc nam kiedyś zniemodniał, spogląda wciąż po staroświecku, czy niebu się gwieździć znudziło błękicić i deszczyć przy deszczu? Czy maje już maj odżegnały, a ścieżkom zdłużyły bezkresy lub brzegi pobrzydły od fali, a tyś mną nabawił, wycieszył? Co, jeśli się także na zawsze to twoje i moje uparło, co chciałbyś, niestety? na szczęście? ja wolę już trudno - niż darmo.
    9 punktów
  2. Z babim latem Jeszcze zajrzało babie lato 28.09.2017r. jest roześmiane puszcza oko szatę ma zwiewną i bogatą na słońcu mieni się pozłotą. Za babim latem gnaj po łące bo tego lata jest tak mało dopóki świeci jeszcze słońce by trochę dłużej pozostało. Babiego lata nitki zwijaj jak z cukru watę w słodkie motki zwiewne marzenia ciurkiem spijaj ich wyobrażeń nektar słodki. Usiądź pod klonem rozłożystym podziwiaj cudny świat natury gdy wiatr z pokłonem zamaszystym strząsa barwione listki z góry. Ten listek klonu zawirował w promieniach słonka aż się mieni i do stóp twoich poszybował tak barwny, pełny jest odcieni. Być może listek do zielnika dla wspomnień ciepłych powędruje będzie tym bodźcem do wierszyka bo babie lato inspiruje.
    3 punkty
  3. Na szczęście nadal są tacy jeszcze co "staroświeckie" układają wiersze więc niezmiennie złocą się jesienie, odżywają maje pod księżycem co świecić nam niech nie przestaje. Masz swój styl Alu i nie sądzę by komukolwiek mógł się znudzić. Poezja to nie wiadomości w których trzeba być ciągle na bieżąco, szokować i martwić się, że spadnie oglądalność. Kto raz zetknął się z Twoim pisaniem, będzie do niego wracał.
    3 punkty
  4. nie pozwól proszę by spowszedniały wiesz z tobą każdy następny jest pierwszy wiele za nami a nieodkryty Paryż ciąg przygód zwariowanych zwietrzył niechaj milczenie zawsze będzie bliskie metaforycznie rozgadane sekunda z wielu pozwoli istnieć powiąże nie da nigdy być samej zwyczajne słowem jest ulubionym dzień jest zwyczajny zwyczajne święta w zwyczajnie niezwyczajnym pobyć pragnę i nosić cię na rękach powiesz wariacie przestań proszę fortuna potrząsnęła groszem
    2 punkty
  5. Jesień chodzi o kulach połamanych drzew orkanem snuje historie chowanych urazów migoczą piorunami obrazy z przeszłości opada jakby z nieba tajemniczy "śpiew". To ptaki przelatują cudzymi myślami natrętne odloty i powroty manii ogania się miotłami, wymiataniem liści przez parkowych stróżów, co po niej sprzątają. Oto jest więc jesień w późnym dojrzewaniu niczym owoc wielkiego cyklu pór roku okrągłe i miąższyste jabłko przestrzeni Pomysłowo chowające ciężką pracę wiosny. Gdzieś pod przykryciem brązowego "zła" pożywny wielki pokarm - jak obol pod język by przyroda niknąc przeprawiła się przez Styks.
    2 punkty
  6. I. Glosa do wiersza Piotra Paschke pt. "Skrawek matrycy" Prawdą iż przesyt w rutynę się zamienia nudną nienawistnie bo nawet najgorętsza namiętność wymęczy niczym kanikuła skwarnym uściskiem i suchym pocałunkiem powlekając oczy niebiańskim odblaskiem jak niebieską bywa emalia swojskich miraży nienajgłębszych uczuć pod miłosny wieczór wciąż upalny kiedy drażnią terkoczące pasikoniki ale pieści chłodny dotyk wody i mydło zielnym zapachem cytrynowej trawy * http://www.publixo.com/text/0/t/7870/title/Skrawek_matrycy - za zgodą Autora przekopiowano Miałem kiedyś takie słońce w łóżku - ciężko stąpało po pierzynie, zdyszane od gorąca. Wyprowadziłem je na szczyt nienawiści, gdzie stopy nagiej kobiety nie sięgają zenitu, znają jedynie biel prześcieradła. Monotonne skrawanie - samotna wypowiedź z wnętrza jeszcze umie grzać bezpańskie psy, trzymać się pierzyny, mordować pod włos kobietę; znam jej gorycz, "kocham cię" i coraz więcej do płukania gardła. Wyciskam w takie "kocham" moje ciało jak cierpką cytrynę, rozważniej przedzieram się po łóżku, moja kręta mądrość nienawidzi tej kobiety coraz bardziej - mężczyzna po fakcie (niczym bezpański pies) wciska sobie w dłoń szklankę wódki, swój skrót dla trajektorii ucieczki. Jednej nocy "poezja życia" zarzygana na śmierć On po II. Już nic albo wcale Kiedyś Księżycowe nici splotów pajęczyną wśród wrzosowisk Cała w słonecznych dłoniach Pachnie sok rozgniecionych malin uda wewnętrzną stroną Miłość się barwi jak purpura Teraz Motto: "Przy zielonych stolikach w kawiarni Tysiąc par siedzi właśnie, jak my W twoich oczach spokojnych i czarnych Błędny ognik przygasa i drży Niebo Ziemię gwiazdami zasypie Pachnie kawa, kołysze, jak sen Muzykanci w łódeczkach swych skrzypiec Odpływają daleko hen..." (Janusz Laskowski: "Nocne canto") Gdy bezpłciową staje się miłość można spokojnie zamieszać cappuccino obejrzeć pod światło srebrną łyżeczkę - Ty komunikujesz że - - Że co - - - Że z rąk się szczęście wymknęło a serca prysnęły na ruchliwe arterie Ukradkiem tabletkę połykasz ja kontempluję liliowe surfinie w odcieniu biskupiego fioletu
    2 punkty
  7. Nic nie poradzę na to, że kocham się w rymach. Nie znudziły mi się wiersze Leśmiana, Staffa, Tuwima, Asnyka... Z chęcią biorę je wciąż pod poduszkę, bo poprawiają mi nastrój. Działają jak Wit.D3, pozwalają zobaczyć słońce w nocy. Dziękuję Bożenko :)
    2 punkty
  8. czy niebo deszczy przy deszczu czy autor wrzeszczy przy Wrzeszczu a może wieszczy przy wieszczu kroplami dżdżu przy deszczu z liryki nieboszczyk wrzeszczy przez deszczyk co deszczył przy deszczu szczęściem nie wystygł wśród wieszczy komicznie uśmiecha się nie swój
    2 punkty
  9. @Jacek_Suchowicz gdybyż to pierwsza była odsłona w tak zwiewnej ujęta miarce lecz dramat skład trutni (z butą w słomach) ten sam gra jak w powielarce żeby choć pierwszy mógł pisać Tuwim nie patrząc z dna czarnej dupy może by nawet Brzechwa wywróżył odmienną pointę do zupy i gdyby nie przyjaźń za wsze bratnia lecz w rękach porządna kopyść poszłaby w Kokach* euro-amarchwia na kompost się rozpanoszyć. *Komitet Obrony Koryta
    2 punkty
  10. ach pragnąć pragnąć tak bardzo pragnąć do szpiku kości do bólu i egzekwować od życia twardo łut szczęścia w zwiewnej koszuli utkanej z czynów pięknych obietnic oraz słodkości wszelakich a pieprz paprykę obrócić w niebyt zamknąć chwilowo za kraty na co dzień mnóstwo jurnych konkretów kapuchy schabu i grule sałaty trochę już milknie etyk a burak sam się gotuje roszady ciche w naszym ogródku o soli - lepiej twarz stulić więc pragnę dostać pewno bez skutku łut szczęścia w zwiewnej koszuli
    2 punkty
  11. ach panie mój i władco tak czekam audiencji nocą, już stroje zalotne rozdziewam, a niech się rumieńce kłopoczą. gdy mnie zawezwiesz do siebie na boso przybiegnę w pokoje, pod szatą królewską mnie skryjesz z gronostajowych pojęć w ogrodach przypałacowych z tobą, właśnie tej nocy, dotknę pierwszy raz kwiatu, co kwitnie w kolorze szczebiocym. ach panie, chcę z tobą zostać! bo życie mam szare takie... tam ciebie nigdzie nie widzę tam ciągle te figi z makiem. 03.03.2005.
    2 punkty
  12. moja babcia była Haftką malutką i wątłą osóbką, kochała falbanki, koronki dziad Haczyk - trzymał ją krótko. mieli córkę Sznurówkę lecz nie doczekali się zięcia, puszczała się ciągle w gorsetach, bo ciasno jej było w objęciach. nie wiem, kto był moim ojcem po prostu jestem bękartem, nie cierpię jak o mnie mówią: - Badziewie i Guzik warte.
    2 punkty
  13. Gdyby tak zamiast deszczu rymy spadały z nieba pióra byłyby zbędne - wierszem kiełkuje gleba :)
    2 punkty
  14. Wśród wydłużonych cieni, w czerwieniach zachodu, ulicami przemyka półsenna samotność. Zapatrzona w marzenia, barwnych myśli powóz, ściera strużkę goryczy, maleńką, wilgotną. Mgłą czułości otulam, muśnięciem dotykam, nici smutku rozchylam, gładząc miękkie włosy. Spacerując prowadzę szukając księżyca, srebrzącego poświatą wieczorny koloryt. Jeszcze nie chcę się rozstać, pozostawiać ciała, patrzę jednak jak nikną powoli fragmenty, Rozsypuje się wizja, zaczyna się mazać, znów samotność jest sama, w otoczeniu smętnym.
    2 punkty
  15. Zanim wstawię kolejny nowy tekst mam prośbę: Już kolejna osoba mówi mi, że nie ma sensu pisać takich tekstów. Lepiej wydobyć problemy i z każdego stworzyć oddzielny wiersz. A ten tekst to materiał na dobrą obyczajową beletrystykę. Co Wy na to: Zabiorę ciebie w podróż; niezwykłą, niecodzienną, gdzie myśli cichych modrych nie dotknie zła bezsenność a marzeń tych najskrytszych, daję ci święte słowo, podstępny wąż nie zniszczy sczezł ze zmiażdżoną głową. Drogą pośród kolorów, gdzie chowa się zwyczajność, lecz mimo wszystko w podróż – w podróż sentymentalną. Rozcięłaś wrzaskiem przestrzeń, choć były; fochy, zgrzyty. Na przekór wszystkim jesteś. A ja już byłem przy tym. Widziałem czułe słowa, jak umierały w krzyku, ginęło gdzieś w przestworzach kwilące mamo przytul a potrzeb niemowlaka przy wódce nic nie zliczy i słońce się nie śmieje lecz płacze wraz z księżycem. Przedszkole całe w sińcach, bo strach mieszkaniem trzęsie, znów rany obmywają matczyne drżące ręce. Gdy wraca zły – to bije, gdy dobry – niech do licha, na mamie poleguje a potem cię dotyka. Aż raz błysnęła wściekłość, nóż zmienił wiele znaczeń. Nie umiał nikt powiedzieć: „mamusi nie zobaczysz”. Wokoło chłód przedmiotów, samotność łzawi oczy, ponury jest dom dziecka lecz zwrotem los zaskoczył. Już przyszła jakaś para; pogodna, bardzo miła, na święta wzięli zaraz – moc życzeń się ziściła. Choć w szkole sypią szóstki, talentem skrzy natura, zawistne szepty słyszysz, żeś gorsza bo z bidula. Dorastasz pełna wdzięku otwierasz życia strony a pragnień świat dziewczęcych zamknięty niespełniony. Marzyłaś o chłopaku co stworzy cichą przystań, lecz drań się napatoczył, bezwzględnie wykorzystał. Kompleksy zżarły myśli i o mnie nawet nie wiesz, wyśmiejesz tych co mówią: że Jezus kocha ciebie. Zaś ludzi nienawidzisz za wszystkie mroczne sprawy. „Uczynni” pomagają – za darmo pierwsze dragi. Rytm chwil nieujarzmionych kolejne działki tworzą, pracujesz na ulicy, by wstrzyknąć złudną błogość. Chcesz zabić się z rozpaczy. bo szatan zabrał wszystko, zdążyli udaremnić – psycholog z egzorcystą. Ten chłopak wyleczony, dla ciebie; miły, czuły. Psychiatryk dusze złączył. Nie mogłaś mu nie ulec. Gdzieś praca się znalazła i wynajęty kącik, zatarła przeszłość pamięć. żyjecie od początku. A miłość jak ta róża kolejne chyli płatki. Oboje pracujecie, by wam się działo łatwiej. Powracasz, niczym wielbłąd, przechodzisz na zielonym pisk opon zgrzyt hamulców, coś rzuca w lewą stronę. Ten ból niesamowity – urwany krzyk do nieba. Cierpienie znika migiem. Mamę i mnie dostrzegasz. Zakupy wyleciały i nikt ich nie pozbiera, z ostrym wyrzutem patrzysz: dlaczego tu i teraz? Nie wiem – przed nami podróż niezwykła niecodzienna, gdzie myśli cichych modrych nie dotknie zła bezsenność. a marzeń tych najskrytszych, daję ci święte słowo, podstępny wąż nie zniszczy sczezł ze zmiażdżoną głową. Drogą pośród kolorów gdzie chowa się zwyczajność, lecz mimo wszystko w podróż – w podróż sentymentalną.
    1 punkt
  16. świat powstał dla towarzystwa ni konkurs , ni kradzierz byt piękny lub ładny rozmowy o tym samym rozmowy o różnicach życie to nie tylko linijka to puls nie zbyt szybki który dostrzega inny puls niebylejako
    1 punkt
  17. Napisałaś coś bardzo ważnego, przynajmniej dla mnie. Przez lata karmiono nas tezą, że wiersze nieodkrywcze są niewiele warte. Od razu przypomina mi się opowiadanie SF, w którym to komputer, mający w swojej pamięci wszystko co napisali ludzie, weryfikował nowe utwory pod względem odkrywczości. Często piszemy niby o tym samym, ale wprowadzamy tam wartość dodaną naszego spojrzenia i odczuwania i przez to powstaje unikalny przekaz, potrafiący zapaść w pamięci. Nie nakładajmy więc sobie wędzideł, nie zastanawiajmy się, czy sama treść nowego wiersza nie jest epigoniczna względem tego co już było, jednak, jak mawiał mój dobry znajomy, jeśli wyda nam się, że to co napisaliśmy już kiedyś czytaliśmy, to natychmiast to zmieńmy, gdyż mimowolnie zapożyczyliśmy jakieś fragmenty. Od mojego powrotu na Org spotykają mnie w tym miejscu same miłe wydarzenia. Spotykam życzliwych ludzi, czytam, ze to co piszę, potrafi się spodobać, a miejsce to było kiedyś dla mnie źródłem zgryzot i wielu dylematów, czy warto pisać, skoro nie mieszczę się w nowomodnym nurcie poezji. Wiele się na Orgu nauczyłem, ale także otrzymałem tu wiele bolesnych razów, które niejednego mogłyby zniechęcić do pisania. Jak widzicie nie chowam urazy i staram się być sobą i zachęcić do swojej twórczości nowe Orgowe pokolenie, w którym sporo jest także znanych z przeszłości twarzy. Bożenko twoje słowa o lubieniu moich wierszy, są balsamem dla duszy, ale także swoistym zobowiązaniem dla czytelnika, aby otrzymywał przynajmniej niegorszą od obecnej literaturę. Nie wiem, czy mi to się uda, ale wiedz, że będę się starał. :)
    1 punkt
  18. Bazylu, lata się już z Tobą nie kłóciłam na orgu. Popraw pliss orta, tam gdzie tego tradycja wymaga i pisz więcej. Brakuje mi tych perełek. bb
    1 punkt
  19. Znam znam i trochę mnie dziwi reakcja ludzi, tzn. brak reakcji. Kiedyś taki "cywil" dostałby w łeb od demonstrujących. Mnie kiedyś dokopali zomowcy, bo robiłem im zdjęcia jak szli po Marszałkowskiej i dudnili pałami o tarcze. Nie było mowy o jakiejś pomocy - byli w mundurkach - moro. Całe szczęście, że w końcu przestali, bo żeberka były tylko sine (uratował mnie aparat pod kurtką) a mogli połamać. :) Mój ulubiony Zenith, niestety nie przeżył - zabrali razem z filmem.
    1 punkt
  20. O dzięki, właśnie takich rad potrzebuje. Naprawdę. Postaram się stosować jak będę pisać następny. :) Taki komentarz to cenny komentarz
    1 punkt
  21. Świat wyobraźni jest większy od rzeczywistego, ponieważ nie ma granic. Witaj Karolino :) Byłam ciekawa czy wstawisz kolejny wiersz. Spróbuję, zaryzykuję zostawić komentarz, tylko mnie nie bij. Staraj się nie rymować tymi samymi częściami mowy, łącz różne snu - tchu (rzeczownik z rzeczownikiem) Jest to tak zwany rym gramatyczny (obecnie tępiony) Wydarzenia- marzenia. (jak wyżej). Licz sylaby w wersach. (Nie przekraczaj ośmiu sylab, powyżej trzeba zadbać o średniówkę) Podziel na zwrotki. Miałabym więcej do powiedzenia, ale nie wszystko na raz. Może ktoś coś jeszcze dopowie. Czytaj wiersze innych. Jeśli chcesz pisać rymem, to rymowane, analizuj komentarze, bo z komentarzy możesz się wiele nauczyć. Powodzenia :)
    1 punkt
  22. szatan oprawiony w złoto udaje klejnot
    1 punkt
  23. A mnie się podoba, z tym, że to jest miniatura :) Pokusiłabym się (!) o inny zapis, np. : szatan oprawiony w złoto udaje klejnot Pozdrawiam :)
    1 punkt
  24. Bo taki jest właśnie prawdziwy dom :)))
    1 punkt
  25. za oknem smutno i szaro pożółkłe liście wiar niesie ty zawsze przynosisz radość nie smuć się to tylko jesień ogrzeje nas ciepło kominka herbata z cytryną (bez skórki) przytulę cię mocno i przyznaj nie straszne nam żadne smutki Pozdrawiam, Alicjo :)
    1 punkt
  26. Alicjo Jest ładnie ;) Jedynie tu literki brakuje : bezresy. Miłego dnia:)
    1 punkt
  27. O równoległe drogi bez końca, po których idziemy osobno zapatrzeni w niepisane prawa strzegące naszej samotności. Szukamy tych najlepszych, po których coraz prędzej pędzimy na przydrożne złomowiska. Pozostawiamy nasze nazwiska wyryte w kamiennych tablicach, raniących roześmiane oczy. A świat nam zapłaci szczodry jedną jesienną kartką z kalendarza.
    1 punkt
  28. o ja nieszczęśliwy, ja tu tylko poczytać przyszłem i balkonik mie się ochwacił. Kółko pękło. A teraz jeszcze laptok się zwiesił i odpowiedzieć nie mam jak że to janie muzykant ino jan komu łzy kant, wiersz też nie mój jest, a już trzecia godzina, łomatko jedyna :(o) Brawa i erotyk należą się befanie_di campi. Kłaniam sie obu paniom. Avanti :)
    1 punkt
  29. Niedawno zamieściłem wiersz półszepty z powtórzeniami, który jest jakby współbrzmiący z pędzlem, ale dodam jeszcze mini piosenkę napisaną w podobnym widzeniu: wyznanie dajesz mi więcej niż mógłbym zamarzyć wszystko już było o miłości dotyka nieskończoną ilość razy dotykaj jeszcze i jeszcze raz dotknij ref. nigdy nie będzie za późno na taniec i nigdy nigdy nie wypełni słowa na koniec świata albo poza kraniec z ciepłem ust twoich i bez obaw kiedy wypełniasz przytulne wnętrze krzątaniem świeca zagląda w oczy to się prostuje droga w krętej i rwie do ciebie się dotyk dotyk ref. nigdy nie będzie za późno na taniec i nigdy nigdy nie wypełni słowa na koniec świata albo poza kraniec z ciepłem ust twoich i bez obaw w ciszę wieczoru gdy rozgadany milknie dzień jeden z wielu spleceni w czułości być przestajemy dwojgiem istnień jedność dotykaj szepce dotknij ref. nigdy nie będzie za późno na taniec i nigdy nigdy nie wypełni słowa na koniec świata albo poza kraniec z ciepłem ust twoich i bez obaw
    1 punkt
  30. Mój kot Pochyla się nad pięknem słów lekko wypowiedzianych puchatymi kłębuszkami pozasnuwanych. Za inteligentny na znudzenie. Za wytrwały na oka zmrużenie. Drży, zachwycając się prędkością światła i czuwa by świeca intelektu nie zgasła. J. A.
    1 punkt
  31. Adolfie, zauroczyłeś mnie tym wierszem, poproszę jeszcze :)
    1 punkt
  32. Ciekawie ujęta pora roku, tylko jak już rym (z którego wyrosłem:)) to dałbym: Psychoanalityk z plotkarskich portalów. Pozdrawiam
    1 punkt
  33. Super. Już nie napiszę w życiu wiersza o jesieni. Pozdrawiam :)
    1 punkt
  34. rozśnieżyły się gałązki milionami płatków rozbrzęczały owadami wieszcząc moc dostatków zawiązały w mini pączki chłodem rozgadane pospadają tuzinami zapadną w niepamięć resztę smagnie deszcz kroplami zetnie zamróz z nieba i tak mnóstwo się ostanie by w ciszy dojrzewać rozczerwienią rozmechacą z góry miękkość spłynie pragną radość szczęście przynieść - nieskromne brzoskwinie jak co roku dwie mi podasz chwilą rozjędrnione rozsmakuję się rozmarzę w słodyczy utonę
    1 punkt
  35. chciał wejść nieproszony szaleniec z Babelu lecz ludziom języki nagle ktoś pomieszał budowla utknęła nie doszła do celu marzenia o schodach pękły jak myśl grzeszna ono zaś otula przyziemną codzienność zmartwienia chowając wysoko w bezkresach ku niemu twarz ręce kierują niezmiennie w modlitwach błagając - odpuść nam i przebacz niejeden teleskop myszkuje po drogach zniszczonych ciężarem minionych er wieków Atlas na ramionach unosi przestworza a gwiazda spadając nadzieję roznieci ciekawscy zamknięci w okowach materii wytężą na próżno umysł słuch i oko wciąż zapominając pyszni i bezczelni że granic wymiarów żyjąc nie przekroczą
    1 punkt
  36. może nie karmisz ich dostatecznie nie dajesz słońca radości i melancholii stwierdzam bez sprzecznie braknie w granulkach miłości codziennie rano rozmawiaj z nimi obdaruj uczuć wachlarzem w splecionych dłoniach łezkę im przynieś a wkrótce będzie gros marzeń :) :) :)
    1 punkt
  37. na parapecie ? bez pieszczot wiatru? zroszone wzdychań fontanną są jak aktorki życzeń teatru nie kwitną przecież na marnie widoki mają z okien rozległe na bezkres Gdańskiej Zatoki widzą jak gwiazdy spadają z nieba smakując wszystkich chwil dotyk a może kwitną z wielką radością której nie umiesz postrzegać więc otwórz oczy obdarz miłością wszystkich od ziemi do nieba :))) moje widocznie są jakieś dziwne łaszą się tylko jak pada nie wierzą w słońce, nie wierzą w niebo jak mam się z nimi dogadać? przychodzą czasem bezsenną nocą jakby się chciały wydarzyć zbudzona żalem tęsknię i płaczę że się nie dają zobaczyć :)
    1 punkt
  38. udało mi się dziś coś sklecić:) na parapecie ? bez pieszczot wiatru? zroszone wzdychań fontanną są jak aktorki życzeń teatru nie kwitną przecież na marnie widoki mają z okien rozległe na bezkres Gdańskiej Zatoki widzą jak gwiazdy spadają z nieba smakując wszystkich chwil dotyk a może kwitną z wielką radością której nie umiesz postrzegać więc otwórz oczy obdarz miłością wszystkich od ziemi do nieba :)))
    1 punkt
  39. Stefanowi R. szukam klucza do skutków i przyczyn żonglujących żagwiami wyobraźni zrozumienie nie patrzy przyjaźnie dobre chęci są w piekle wyryte obowiązki zbywane w przelocie satysfakcje zniknęły w przestworach miłosierdziem uskrzydla myśl Boża a słabości przyniosły strat krocie wciąż nadzieją napawa świtanie w dnia chaosie tak ciche chcę słyszeć a poprzeczkę podnoszę wciąż wyżej choć nie koi modlitwą różaniec już się nie bać wyrzucić demona w natłok myśli wprowadzić porządek niech pokora świat wokół urządzi i z miłością zło wszelkie pokona zza tej góry cień wyższej dobiega zaś na błoniach miejsc zbrakło od wczoraj ptaki tuli wiatr czule z wieczora może kiedyś dosięgną wrót nieba
    1 punkt
  40. Idą we trójkę, patrz: ci dwaj po bokach to starzy kumple, przyjaciele, a ta pośrodku - to cisza głęboka, szczypta przestrzeni, co ich dzieli. Czasem ten z prawej chce powiedzieć, że w głębi serca... Ale wtedy przestrzeń szybko przerywa: "Milcz! Ja nie chcę wiedzieć! To wszystko brzmi, jak gdyby było śmieszne!" Teraz ten z prawej chce zagadać, widzisz? Już, już się zwraca, jakby mówił: "Zrozum..." Lecz zanim skończy, cisza go wyszydzi swym ciągłym trwaniem w pograniczu grozy. Czasami kumple chcą przekrzyczeć te kilka centymetrów ciszy... Choćby umieli prosto z serca ryczeć, jeden drugiego nie usłyszy. Najprostsze słowa, jasne ich znaczenia, ta czasoprzestrzeń łamie zimną ręką, zniekształca w kłamstwo lub w aluzję zmienia, albo w niejasny, wystraszony bełkot. A już najgorzej, gdy ten ciszy skrawek przekaże wiernie słowa do sąsiada, bo to jest dziwne, bo coś tu nie klawo: zbyt szczera przyjaźń? - złuda. Albo zdrada! Więc idą w trójkę, milcząc, tłumiąc, kryjąc: przepaść maleńka i dwaj przyjaciele. Póki niepełnie mówią i pół-żyją, cisza nie całkiem zdradza ich i dzieli.
    1 punkt
  41. Czemu się urodziłam? Czemu tak się stało, że po Ziemi chodzi teraz moje ciało? Czy luka w przyrodzie, czy też przeznaczenie kazało mi wstąpić na tę dziwną Ziemię? Pytam, stojąc w kolejce – po szczęście, po miłość – co by było w tym miejscu, gdyby mnie nie było? W cały świat – jak w sukienkę – ubrałam swe ciało i pasuje. Widocznie tak się stać musiało. Wszystko do mnie przylega ciasno, ściśle, szczelnie: ubranie i powietrze, gęściutkie diabelnie; wpasowana w krajobraz, wierna swoim cieniom, wszystko do mnie przylega, chociaż jest przestrzenią, wszystko mnie w krąg oblepia ciasno, szczelnie, ściśle: sklepy i płacz tramwajów, tłok i woda w Wiśle, zmęczenie i ten hałas, i miasto (bez ciebie). Czy – kiedy mnie nie było – była dziura w niebie? A kiedy mnie nie będzie, gdy swe miejsce zwolnię, co w tym miejscu – prócz pyłu – pozostanie po mnie? Po co się urodziłam? Po co tak się stało, że w tym czasie, w tym miejscu mam duszę i ciało?
    1 punkt
  42. Idę i śpiewam. Śpiewam jak szalona, a muzyka mi rozbrzmiewa w muszlach uszu jak we dzwonach; co za piękno i potęga! Symfonia, big-beat i blues, uszami nieba dosięgam, chociaż śpiew nie wypływa z mych ust; za wąskie mam gardło, za słaby mam głos, tak wielkie tętni życie, tak bujny huczy los! Zasłuchana, zasłuchana, zaklęta w muzykę, w poezję, w tę pieśń, wędruję jak trochę stuknięta, dokąd nogi zapragną mnie nieść... Pisk opon. Niebieski mundurek. Ten robot ustami porusza! Nie słyszę: nie wolno unosić się w górę?!... Nie słyszę, nie słyszę, co wrzeszczy ten dureń, eksplozja muzyki zagłusza! Kiwam głową – płacę mandat – i dalej, właśnie w niebo zawyły organy, włączam jeszcze ocean i fale, huk i zrywy, i huragany, i do rytmu biją trzy dzwony, głucho dudnią bębnów gniewne tony, właśnie śpiewam o wszystkich szalonych, to pierwotna pieśń, wolna i dzika, ponad wszystkim mnie niesie muzyka, Poezja-Natura, człowiecza i święta, idę niewstrzymana, frunę rozśpiewana, zasłuchana, zasłuchana, zaklęta.
    1 punkt
  43. Nie bój się, robaczku nikt cię nie uratuje możesz wygasać bez obaw Dawno, dawno temu malutką dziewczynką w wielkich jeziorach i morzach pływałam nurkowałam dryfowałam wyławiałam maleńkie tonące duszyczki mróweczki biedroneczki motylki muszki bo prosiły błagały modliły się o to rozpaczliwie ogromnymi skrzydłami łomocząc w kosmiczną taflę śmierci w mroczną głębinę wszechświata unosiłam je nad czeluścią z ulgą przytulały się do dłoni mojego ciepła i suszyły z rozkoszą skrzydełka u Pani Boga za piecem powracając do brzegu życia do suchego piasku nadziei i zaraz mogły pieszo lotnie wznosić się szukać tej jedynej pełni do której się wykluły tej jedynej w swym życiu miłości Ach! mogłabym wyłowić tonące krowy! Nie wierzysz? krowy i konie na sercu na obu dłoniach gdyby krzyczały wołały ryczały płakały o pomoc o życie o miłość No to nie wierz sobie i utoń!… Wiesz? – nadal to robię ratuję boże krówki mrówki krowy konie kiedy ktoś błaga prosi tonie z rozpaczą przerażeniem walką i tylko wtedy mój drogi Nie obawiaj się nie ratuję przenigdy przenikogo kto nie łomoce w czarną topiel skrzydłami kto nie próbuje pokonać pustki kosmosu beznadziei otchłani śmierci Patrzę spokojnie pozwalam mu zapaść zatonąć w pożądaną nieczułość nieżywość nicość Dobranoc
    1 punkt
  44. Chatę przygniecioną Słomą i czasem, Jabłoń zdobioną Różowym kwieciem, Malwy w spódniczkach Kąkole w kłosach, Gdzie takie miejsca Jeszcze znajdziecie? Garnki gliniane Na krzywych płotach, Dróżkę wiodącą Gdzie słońce pali I gdzie są ci ludzie Co w znojnej pracy Ręce ranili I przy tym śpiewali? Gdzie te dziewczęta Z zaplecionym warkoczem Co jeszcze potrafią Się wstydem rumienić? Spokojne niebo I nic się nie spieszy, Tam nawet dymy Potrafią się lenić Więc jeśli pamiętasz I może wiesz Gdzie taki się jeszcze Obraz zachował Już teraz chętnie Podam ci rękę Tylko mnie zabierz I tam zaprowadź. 30.04.2003.
    1 punkt
  45. Alicjo,piękny aniele Do nóg ci się ściele Mój rym, Rytmicznie podejdę Zgięty w pół Do walca poproszę Twe dłonie ogrzeję Zmysłowo,zawrotnie Uniosę cię w dół Cichutko na palcach W takt walca Wesoło do tańca Niech wiruje czas w Krainę czarów Alicjo..... Alek Szumański
    1 punkt
  46. a gdyby tak zamiast deszczu spadały nam rymy z nieba, to na cóż te parasole? wiem, pióra by nosić trzeba! te wszystkie rynny dachowe koniecznie zmienić w rymówki, i duże beczki podstawić żeby nałapać wierszówki. i fajnie byłoby nawet słońcu, w czubatych kałużach utaplać się w rymowankach, przeglądać albo wynurzać. ach, jakby to było cudnie gdyby tak wierszem padało - a komu się nie podoba ten niechaj pisze na biało!
    1 punkt
  47. Głębie najczystszej toni oceanu, barwne obrazy wizjami przybyłe, chciałbym w żegludze poznać. Piękna siłę wpisać w pamięci, grzmotami bałwanów. Atłas spokoju, lazuru połacie, ukoją zmysły w podróży do nikąd. Głosy namolne w bezkresie zamilkną, życie nabierze, przychylniejszych znaczeń.
    1 punkt
  48. Ilekroć jadę pokonując przestrzeń, w polu widzenia, wśród łanów zielonych, dostrzegam zawsze rozpaczy bastiony, niemo krzyczące w śmiertelnym rejestrze. Zszarzałe znaki pomoczone deszczem, sprawiają nagle, że jestem strwożony. Wizje przypadków onegdaj minionych, smucą oblicze, wywołując dreszcze. Myślę o życiu tragicznie skończonym, tu ku pamięci znakowanym krzyżem, na którym wieniec jest z bólem złożony. Nic nie są warte gonitwy me chyże i egzystencji rozedrgane tony, gdyż w jednej chwili mogę wzlecieć wyżej.
    1 punkt
  49. Łzy nieba pędzą kroplami po szybach, Łączą się w strugi płynąc płaczu rzeką. Rodzą nostalgię, w której smutkiem dybał żal odganiając radość stąd daleko. Okręty myśli płyną oceanem, w bezmiarze łzawej beznadziei toną, jątrzą wytrwale zabliźnioną ranę, dla oczu suchych wilgoć z deszczu chłonąc.
    1 punkt
  50. Zazdroszczę tobie, drobino kryształu, odbicia piękna, które obserwujesz. Świat barwne wizje maluje bez sztalug. Czasami szczęście radośnie haftuje. Potokiem włosy na piersi spływają, pieszczotą zgrabnie układa je grzebień, postaci blasku i wdzięku dodając. W wyobrażeniach tak musi być w niebie. Poczułaś chyba czyjeś myśli, oczy, chwilę spłoszona wdzięki zakrywałaś. Nie wstydź się proszę, ucztę wenie poczyń. Krzyna poezji z tej wizji powstała.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...