Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Mądralę ogarnęła apatia. Studnia kojarzyła się z zapachem śmierci. W górze zniknęły głowy chłopców widoczne przed chwilą na tle błękitnego nieba.
Mądrala w towarzystwie paraliżującego strachu zapadał się w nicość, nie czując luksusu jaki dawała mu naprężona lina.Ostatkiem świadomości zobaczył niebieskie światła,które otuliły go delikatnie opuszczając na dziwnie miękkie podłoże. Czuł, jakby wisiał wysoko między ziemią a niebem.Widział też dziwne stwory ubrane w świetliste, różnokolorowe kombinezony.
Jeden z nich wyciągnął owłosioną łapę, z której wystrzelił delikatny, świetlisty promień.
Obudziło go rześkie, wilgotne powietrze niesione od strony rzeki, która obmywała swymi wodami jego bose stopy.Pierwszy widok jaki ujrzał to błękit nieba
i poszarpane, szare obłoki żeglujące leniwie na swych olbrzymich,rozpostartych skrzydłach.W ciszę wwiercał się jazgot dzikiego ptactwa buszującego
w dorzeczu rozlewisk wielkiej rzeki, które pokrywały wysokie trawy. Usiadł, rozglądając się wkoło przestraszonymi oczami.Zdążył jeszcze zobaczyć dwunożnego stwora, ale w tym samym momencie wysokie trzciny zakryły kotarą zieleni dziwne przewidzenie.
Przeżegnał się, szybko zapominając o dziwnym karłowatym, obrośniętym golasie.
Jego uwagę przykuł przeciwległy brzeg majaczący za wielką rzeką. Zobaczył piękną krainę i pokryty zielenią pagórkowaty teren spowity dziwną wielokolorową tęczą. To chyba raj- pomyślał chłopak. Poczuł przemożną chęć przepłynięcia na drugi brzeg rzeki,tam mógłby pozostać na zawsze!
Postanowił iść brzegiem, szukając środka do przeprawy. Oprócz ogłuszającego krzyku kolorowego ptactwa przenoszącego się z miejsca na miejsce nie widział żywej duszy.Jakaż była jego radość, kiedy zobaczył starą, małą łódż uwięzioną wśród przybrzeżnych, wysokich traw. Za jego plecami niespodziewanie rozległy się pomruki szybko nadciągającej burzy. Aby tylko zdążyć - pomyślał silnie naciskając na znalezione na dnie łodzi stare wiosła, które nie wytrzymały naporu wody i z głośnym trzaskiem przełamały się na pół.Łódż skoczyła do przodu ślizgając się w dół rzeki niesiona falami żywiołów. Chłopiec stracił poczucie czasu pewny,że rzeka pochłonie malutką łupinkę podtapianą raz po raz przez strugi deszczu. Dobrze, że na jej dnie znalazł drewnianą konwię, zostawioną pewnie przez przezornego rybaka,którą mógł wylewać wodę. Widać,że ktoś kiedyś z niej korzystał - pomyślał. Burza jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ucichła, kłębiaste chmury długo jeszcze goniły się z wiatrem, dając w końcu za wygraną.Pierwsze promienie zachodzącego słońca wyjrzały zza chmur świecąc prosto w twarz śpiącego, dziwnego żeglarza. Chłopiec niespokojnie się poruszył otwierając oczy.
Gdzie jestem? - padło pytanie. Nie otrzymawszy odpowiedzi rozejrzał się wokoło.Kiedy zobaczył wodę, przypomniał sobie jak znalazł się na rzece. Po za tym nic nie pamiętał z przeszłości.
Na przeciwległych brzegach splątane korzenie wywróconych, podtopionych, martwych drzew tworzyły aureolę śmierci.Wytężając wzrok zobaczył potężne drzewa deszczowego lasu tonące wysoko w wiecznej, białej mgle.Na środek rzeki nie dochodziły odgłosy
o jakiejkolwiek formie życia, ale prawda była zupełnie inna.
Nie miał wyboru. Jego losem kierowały prądy rzeczne unosząc swoim korytem w nieznane.
Skradające się moce ciemności szykowały swoje niespodzianki dla naszego bohatera.Spokojny nurt rzeki powoli kierował łódż ku brzegowi.Zniknął las deszczowy, zamieniajac się w rzadko porośnięte kępami palm terytorium.Piaszczysty brzeg sprawiałby nawet przyjemne wrażenie, gdyby nie był zryty setkami nóg dzikich zwierząt gaszących pragnienie wodą wielkiej rzeki.
Niesiona prądami rzeki łódka dobiła do piaszczystego brzegu, przy którym ławice kolorowych, małych rybek barwiły płytką, przybrzeżną wodę artystycznym pigmentem,lśniąc gamą kolorów w blasku zachodzącego słońca.
Mądrala wygromolił się z łodzi nie wiedząc,co ma z sobą zrobić. Po krótkim zastanowieniu się skierował swoje kroki w głąb lądu wydeptaną przez zwierzęta szerokim zwierzęcym traktem. Las zmieniał swoje oblicze i barwy przechodząc w niskie, gęste, kolorowo kwitnące krzaki, z których śledziło chłopca dziesiątki par oczu niewidzialnych zwierząt, wydając pomruki niezadowolenia z wizyty dziwnego intruza.Nie uszedł daleko,drogę zastąpił mu olbrzymi wilk przyjaźnie machając swym długim ogonem, patrzył chłopakowi prosto w oczy zachęcając do zawarcia przyjaźni.
Droga zamieniła się w wąska ścieżkę, która zygzakiem biegła w górę pagórkowatego, kamienistego podłoża. Towarzysz podróży Mądrali raz poraz groźnie warczał odpędzając niewidocznych dla chłopca napastników czających się w gęstych krzakach. Powoli ciemność swym płaszczem przykryła las, gdzie budziło się życie odgłosami walki o przetrwanie.
Chłopak na krok nie odstępował wilka,który zachęcał go do bardziej intensywnego marszu.Olbrzymi księżyc wyjrzał zza drzew ścieląc długie, tajemnicze cienie. To on "wyczarował" drogowskaz, na rozwidleniu drogi podświetlany ognistymi owadami... Siłą sugestii nieznanej formy przekazu informacji - chłopak mógł wybierać.W jego świadomości zakiełkowały dwa pomysły: północ - szeroka rzeka, która dzieliła od przeszłości, południe - tajemnicza nieodgadniona kraina którą pamiętał po przebudzeniu, gdzie miał nadzieje iż się znajduje- wybrał kierunek południowy.
Wilk merdał ogonem patrząc mądrymi oczyma na chłopaka - akceptował jego decyzję.
Powoli zarysy krajobrazu przy intensywnym świetle księżyca przyjęły inne formy, zamieniając się w niewysokie skaliste góry porośnięte karłowatymi drzewami.Mądrala żałował swojej niefortunnej decyzji wybierając nieznane, olśniony złudnym rajem po przebudzeniu.
Po uciążliwym dwugodzinnym marszu znaleźli sie pod stromą, niewysoką, kamienną skałą. Ledwo widoczna przyklejona do niej kamienna chatka zapraszała w swoje progi. Do uszu chłopaka nie dochodziły już żadne odgłosy jakiejkolwiek formy życia.Wpadłem w pułapkę - pomyślał patrząc podejrzliwie na wilka, który rozumiejąc wątpliwości położył się na ziemi zachęcając do podróży w nieznane.
Skierowali się do wykutej w skale dziwnej, porośniętej mchem chatki.
Kiedy znależli się bardzo blisko, wilk uniósł swe cielsko na tylne łapy opierając całym ciężarem o ścianę, która rozsunęła się wpuszczając do środka niespodziewanych gości. Czy niespodziewanych? Drzwi zamknęły się za chłopcem, wilk błyskawicznie wycofał się w czeluść księżycowej nocy. Piąty został sam, zdany na łaskę i niełaskę,tajemniczych mieszkańców skalnego domu. Wrażeń było jednak za dużo jak na piętnastoletniego chłopca.
Łzy, grubym strumieniem popłynęły z jego oczu, zostawiając "rzeczne drogi",na brudnych policzkach. Na końcu topiąc się w poszarpanej, dziurawej koszuli.
Nasz bohater był bezbronny.
Przez mgłę łez, w blasku woskowej świecy, rzucającej upiorne cienie, zobaczył siedzącą na ławie, przy długim stole bardzo starą kobietę.
Mądrala zamarł w bezruchu, przerażony zaistniałą sytuacją. Przez chwilę, starli się ostrzami spojrzeń . Chłopak poczuł się pokonanym - niewidoczny uśmiech, rozświetlił oczy staruszki.
Bez słowa, wskazała miejsce obok siebie.
Kiedy usiadł - ciągle milcząc, pochyliła się troskliwie nad jego mocno pokaleczonymi stopami.
Z otwartych ran, sterczały kolce,"podarowane na pamiątkę" przez mijane po drodze krzewy. Chłopak poczuł ból i zmęczenie. Płynąca z ran krew, utworzyła sporą kałużę, na drewnianej podłodze.
Chłopiec stracił przytomność.
- Nie widział dziwnych zabiegów, jakimi leczyła jego stopy staruszka, jak dotykiem czyściła rany, które natychmiast się goiły.
- Nie widział chłopaka w swoim wieku, który wniósł do pokoju ogromną, glinianą michę pełną gorącego, pachnącego jadła i pajdę czarnego jak noc chleba.
- Nie wiedział, ile czasu trwał w nieświadomości, ale kiedy się obudził, nie czuł już bólu, był wypoczęty, jakby koszmary podróży nie istniały.Zdumionym wzrokiem omiótł parę razy pomieszczenie, w którym się znajdował.Było niepodobne, do tego jakie pamiętał.
Stół z czerwonych, nieheblowanych desek, nakryty białym obrusem stwarzał "swojskie" wrażenie. Ławy w tym samym kolorze drewna, lśniły czystością. Oświetlenie z sufitu, dawało imitację pogodnego dnia, wprawiając w dobry nastrój. Wszędzie surowy porządek, kilka drewnianych stołków, puste półki.Tylko przeciwległa ściana, była podobna do ogromnego ekranu.
Staruszka siedziała w tym samym miejscu - jak dobrze pamiętał, wskazując ruchem głowy, ogromną michę pożywienia. Nie spuszczała wzroku z chłopca.
Był bardzo głodny, toteż szybko oprożnił jej zawartość.
-Gdzie ja jestem, kim ja jestem, dlaczego nic nie pamiętam?... padały pytania.
-Wszystkiego dowiesz się za chwilę chłopcze - odezwała się staruszka, głaszcząc uspakajająco go po rękach. Mimo podeszłego wieku, głos jej był dźwięczny i miły - napawał otuchą.
Popłynęła opowieść tak niesamowita, że chłopak słuchając, nie mógł wykrztusić z siebie ani słowa.
-Jestem twoją prababką, chłopcze - w innym równoległym wymiarze czasu, trafiłam do tej krainy duchów, po swojej cielesnej śmierci, ja istnieję, zwróciłam tylko swoje ciało ziemi.
To jest życie, po życiu. Twoje kłopoty zaczęły się po "wylądowaniu" na brzegu rzeki, która zwie się Rzeką Duchów.Natomiast o wcześniejszym twoim życiu nie mogę nic powiedzieć, bo musiałbyś natychmiast wrócić do swojej przeszłości, zapominając o teraźniejszej przygodzie. Kiedy, tylko przyszedłeś na świat, zawsze tobą się opiekowałam, bo taka jest rola tych, co zeszli cieleśnie z tego świata.
-Zacznijmy od chwili - ciągnęła swoją opowieć staruszka - kiedy obudziłeś się na brzegu wielkiej rzeki. Cały czas byłeś pod moją opieką.
To ja stworzyłam tęczowy raj, w twojej wyobraźni, po to, abyś niezwłocznie wyruszył w dalsza podróż, a zarośnięty golas strachem przyśpieszył twoją wędrówkę wzdłuż brzegu.
Łódź i połamane wiosła, to też nie przypadek - do raju dopłynąć nie mogłeś - jeszcze nie teraz.
Twoje zadanie, to nie siedzenie bezczynnie, w krainie lenistwa, zwaną rajem. Burza, którą przeżyłeś, to tak zwana burza śmierci. Zawsze pojawia się, jak ziemski śmiertelnik próbuje przekroczyć Rzekę Duchów - topiąc intruza.
- Ty miałeś szczęście być pod dobrą opieką - kobieta duch nie spuszczła wzroku z chłopca, jakby delektując się widokiem swego potomka.
Po tęczowej krainie niebios, zobaczyłeś las deszczowy, w którym mieszkają prehistoryczne zwierzęta. Buszują sobie one, między piętrowymi drzewami, w wiecznej białej mgle, bez przerwy walcząc o przetrwanie. Kraina ta oddziela dwa bliźniacze światy, których władcami są: pierwszego dobry Bóg, a drugiego zły Anioł szatan.
Ostatnia kraina, którą poznałeś w swej rzecznej podróży, to dawna kraina zła.
-Dlaczego dawna? - zapytał Piąty.
Otóż, ostatnimi czasy władca podziemi, ( niech bedzie piekieł) chce poprawić swój zły wizerunek, wysyła swych przedstawicieli, w różne wymiary czasu ziemskiego, aby zniszczyć tych, którzy wymknęli się z pod kontroli, siejąc zło i pustosząc ziemię.
Wilkiem, który cię prowadził, to byłam ja.
Staruszka przerwała opowiadanie, długo przyglądając się prawnukowi - dając jednocześnie mu czas, na pozbieranie myśli.
-Ale jaka jest moja w tym rola?...dlaczego zostałem porwany, dlaczego zabrano moją przeszłosć? - Posypały się pytania.
-Otóż - chłopcze zostałeś wybrany do specjalnej misji, stworzonej przez dwóch władców.
Niekiedy łączą oni siły, aby pokonać uzurpatorów, sięgajacych do ich władzy. To są bardzo rzadkie przypadki, kiedy jednoczą siły, ale jak widać bywają. Do wykonania tej trudnej misji, między innymi wybrano ciebie, po konsultacji władców - to ogromny zaszczyt.
Wśród niezliczonej liczby duchów, odnaleziono mnie, twoją brababkę, jako najbardziej kompetentną osobę, wśród długiej listy naszych przodków, do opieki nad tobą.
-Posiądziesz tajemnice i moc, jakiej nie ma żadna ziemska istota, będąc jednocześnie człowiekiem. Posiądziesz moc niebios i piekieł, oczywiście nigdy nie dorównasz ich władcom.
Ale zanim to nastąpi, przejdziesz piekło nauki, dwóch światów. Nauczycieli będziesz miał, najlepszych z najlepszych.
-Jesteś "synu" wybrańcem, jestem z ciebie dumna, że znalazłeś się w grupie, najwyżej ocenionych przez dwa antagonistyczne światy.
Od tej chwili, zaczynasz nowe życie - dodała.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...