Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

==Westalka Świętowita


Rekomendowane odpowiedzi

kto wie czy to był wymysł czy też bajda
w czasach gdy żyły święte gają bożki
wówczas ludzie wierzyli w różne gusła
gdzie jeszcze krzyż oświaty stał w ciemności
ale czy w bajdzie nie kryje się prawda
a ile w tym wszystkim znajdziesz fantazji?
z tej famy spisały te wszystkie pióra
zostawmy te domysły wsze zagadki
zamknijmy oczy i wejdźmy w świat baśni
w tę dziką puszczę w sam środek polany

gdzie świt się budził zmywał rosę z łąki
w ten wieczny ostęp kniei borem skryty
nie raz zaskrzeczał spłoszony trel ptasi
wschodzącym słońcem w ten błysk promienisty
w gęstą krzewinę zarosłą z paproci
gdzie bez z konwalii tak nęcił majowy
a niejedno zwierzę szło w ślad z racicy
wiekami przetarło tajemne ścieżki
gdzieś źródłem z nurtu pluśnie w lustro wody
tańczyło licho z wiatrem w ten gaj wieczny

tam stało bóstwo Świętowit z wyroczni
"wit"-"pan"co w cztery strony patrzył twarzy
naczelny bóg słońca w tej gaj świątyni
gdzie właśnie odbywały się obrzędy
w róg wielki napełniali miód kapłani
w celu odprawienia pomyślnej wróżby
pośród nich dziewczę anielskiej piękności
w ten ognień rzucała z ręki jantary
która ślubem tej kapłanki Westalki
była tu więziona nie z własnej woli

jej myśl gdzie indziej wędrowała z ducha
wszak chciałby się wyrwać z tej niewoli
wzbić się w to niebo lecz nie dla marzenia
odlecieć jak ptak z tej złotej klatki
tak ją ta miłość unosiła w skrzydła
tam gdzie najbardziej była szczęśliwa
do własnego domu do ojca, matki
gdzie panią była, bo to i księżniczka
któż o tym widział? jedynie kapłani
czy dla okupu została porwana?

chcieli ją zniewolić dla bożka chwały
wciąż poniżana, ale w cnotę czysta
właśnie w tym celu składali ofiary
bo kapłańska chuć była zbyt gorąca
aby później czynić zbereźne gwałty
już w kotle warzyli wybrane zioła
co odbierały pamięć - wszelkie zmysły
w ich rękach byłaby jak marionetka
wiedział o tym jeden młodzian zuchwały
a skąd? to była jego tajemnica

jak na zawołanie boskiego zbawcy
czarny zastępy chmur słońce przekryły
nagle z dnia zrobiła się ciemna nocy
zamarł gaj w cień mroku położył się śpiąco
jasny grzmot przeszył niebo z błyskawicy
strach targnął w serca w pulsie zagrało
wszem się waliły drzewa z nawałnicy
strasznie gniewało się dnia tego to niebo
wiatr w tańcu szalał z mocy sił porywczy
z ćmą żywa istota skryła się w kąty

tak właśnie w ten czas w ten żywioł natury
rącze skradł konie i umknął z dziewczyną
pognali w ten ciemny bór jak dwa duchy
brakło księżyca, gwiazd - dzień stał się nocą
wokół szalało, od strasznej wichury
życie albo śmierć, co było nadzieją?
bo miłość zdolna - wszystko przezwycięży
co tu było bajdą? jak i tę prawdą?
tej parze Boska stała opatrzności
wyrwała z pętli - porwała wolności

www.muzarp.poznan.pl/muzeum/muz_pol/Wyst_czas/sl_wik/fot78.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grzegorz Kulesza;tak a dlaczego tak sądzisz?
co tutaj Ciebie tak ubodło?
Mam ten wiersz w pierwszej wersji;
bo ten, co widzisz jest po przeróbce;
gdzie zachowane są sylaby.itd.itp.
A w pierszej ich brakuje;
jedynie tylko są takie same:końcówki.
I jest o wiele obszerniejszy, od tego;
jak i też pisany bardziej z głębi ducha.
Można by było powiedzieć, czysta proza.
Pozdr.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapytałem bo odpowiedź na takie pytanie mnie nurtuję z różnych powodów.Cieszę się natomiast, że otrzymałem odpowiedź.Zawsze warto zapytać niż się później gryźć z powodu jakiś niedopowiedzeń.Jeżeli cokolwiek mnie ubodło to nie z Twojej winy dlatego nie zagłębiajmy się w coś co wyjaśnień nie wymaga.Jakby powiedział mądry człowiek prawda jest jedna kwestią jest natomiast czas i dobra lub zła wola.Nie ze złej woli je Tobie zadano.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Deonix_ Najserdeczniej Dziękuję! Ogromnie mi miło! Rzuć także proszę okiem na ten mój poniższy wiersz...    
    • __________________________________________________________________ /Proza poetyczna/ ________________________________________________________________ Na początku przedstawię Krzysztofa, zresztą zmarłego; Świętej pamięci arcymistrza, który w latach młodzieńczych  był moim przyjacielem po fachu.   Razem w wieżowcu, 'na północy' w Częstochowie, badaliśmy wiedzę z zapożyczonych materiałów na sześćdziesięciu czterech polach, na desce   Poznawaliśmy w ten sposób odkryty kosmos I do dziś pozostaje mapownictwem obu kolorów Na czerwonej wstążce czas zegara, zanim nie opadnie Wciąż partią życia trwa do zero zero, emocji walką   Były, jeszcze Przemek jest brakującym ogniwem W zatartej historii, o którym dzisiaj Wam napiszę!   Też w wieżowcu mieszkał, na warunkach ojczyma; pod groźbami noża — walczył rurą od odkurzacza, Matka była dumna: jej syn, wtedy z kurzem 'Patoli' Choć został wygnany, znalazł miejsce pod dachem Ja pamiętam, no cóż — jak w domowym ognisku, opowiadał mi o Wiedniu przy otwartym balkonie, z worka foliowego słowami poprzez swój wydech   Mięsień dobrze jeszcze pracował w tej atmosferze; Nie byłoby mowy o kontynuacji bez światła  przed jutrzejszym turniejem na 'polibudzie', powiedział, że wygra go, dzięki wiedzy smerfów.   Z samego rana, moja mama! Zrobiła śniadanie;  życzyła nam sukcesu na drogę, wzięliśmy je ze sobą i parę groszy, z tak zwanego kieszonkowego. Trzeba było skorzystać, skoro nadarzyła się okazja.   Byliśmy w 'Sezamie' - takim sklepie częstochowskim (nie wiem, czy nadal istnieje? Schyłek lat dziewięćdziesiątych) Ja na dziale spożywczym — kupiłem kilka jagodzianek. On na przemysłowym —  kupił paczkę worków foliowych, szukając też wspomagacza, wybierał zapachy z nakrętek.   I ostatecznie przypadł mu do gustu jeden, który wziął; kilkadziesiąt wdechów i wydechów. Przemek już gotowy   Jesteśmy teraz na miejscu, czyli na Politechnice; w korytarzu panuje atmosfera wśród szachistów, z niecierpliwością czekających na gwiazdy ze Wschodu   Limuzyną przyjechały: Alexiej Aleksandrow oraz druga —  niestety nie mogę sobie przypomnieć jej imienia, jak pamięcią sięgam, mnóstwo ludzi cykało im flesze. Bo to przecież legendy   Jako pierwsze widziały wodopój połączony szczynami z kegi,  przed każdą rozgrywką opróżniając stopniowo zawartość aż do zera, jednak gaz w płucach nie usypiał ich czujności.   Podczas trwających partii, głowy podparte łokciem w zgięciu, wydawały się pijane, choć czekały na kolejny 'click' zegara. Przy samym stężeniu dłonie w alkoholu będąc wciąż trzeźwe   Rozpuszczalnika nie odróżniając. Przemka ruchy po desce, smerfną metodą skali światowej wyjdą dzisiaj do historii tak prawdziwie ze wspomnień i trzeba będzie ją zakończyć.   (...) Przemek nie wygrał, ale jako pierwszy Częstochowianin pokonał gracza z Elity; targając jego włosy dłońmi  — na lewo i na prawo. Ostatecznie został zdyskwalifikowany przez swoje zachowanie. A parę tygodni później, babcia mnie poinformowała, że jej wnuczek odpalił rakietę samozapłonem na ławce ____________________________________ Wybaczcie, ale coś mi się odkleiło w ostatni piątek,  po lokalnym turnieju w Tilburgu  — zresztą wygraną; była butelka 'Leffe', którą otworzyłem zapiski z dłoni.    

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

           
    • On co mi? Luty tuli mocno.     Luty ma moc. Co mamy, tul.  
    • Z miasta co nad Prosną położone, Z miasta gdzie zamek kazimierzowski stał, Tu gdzie Asnyk kroki pierwsze stawiał, Z miasta które zburzone podczas konfliktu Powstało jak Feniks, Siedzę i obserwuję, Wizję którą Bóg na mnie zesłał, Widzę zniszczone miasto, Miasto stojące w płomieniach, Wyschnięte rzeki i uschnięte drzewa, Ulice które krwią spłynęły, Park który kiedyś życiem tętniący Teraz spopielony i martwy, Kamienice Opuszczone, Popadające W ruinę, Obserwuję ludzi Głodnych, Przerażonych, Martwych i tych których czwarty jeździec jeszcze nie dosięgnął, Mieszkańcy niegdyś szczęśliwi Dzisiaj przesiąknięci złem I strachem, Dostrzegam zwierzęta domowe, Pozostawione przez swoich właścicieli Na pastwę losu, Psy które zapomniały już o cieple, Wychudzone i dzikie, Zakładające grupy aby przeżyć, Aby zawalczyć o przetrwanie, Z wysokości zauważam przestępców, Którzy razem z zastępami Lucyfera, Niszczą to co się ostało, Zabijają, Gwałcą, Rabują wszystkich tych, Którzy postanowili walczyć, Bóg pokazuje mi na rynek, Gdzie ludzie pogrążeni w chorobie, Konają w męczarniach na ulicach, Zwijają się w agonalnym bólu, Bez szans na ratunek, Czekają na śmierć, Która ukróci ich męki, Ujrzałem pomiędzy gruzami Zbawiciela, Który kroczył po ruinach, Przed którym uciekały zastępy zła, Szedł ze swymi zastępami Aniołów, Pokazał mi palcem napis wyryty w kamieniu, Który brzmiał, "Admonitio" Wtem się obudziłem, Znów widziałem kwitnące drzewa, Ludzi pełnych radości, Zwierzęta kochane przez swych właścicieli, Moje ukochane Miasto Stojące I bezpieczne, I widziałem, Kamień, Kamień z napisem wyrytym przez Boga.
    • A las... ma namioty? To im, a nam sala.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...