Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Wyznanie - pierwszy z fragmentów


ajks

Rekomendowane odpowiedzi

Lato było upalne. W wolnych chwilach spacerowała po parku, podziwiając przyrodę, śpiew ptaków, doznawała relaksu po ciężkim roku szkolnych praktyk. Kilka razy w tygodniu chodziła do Domu Środowiskowego jako wolontariuszka. Pod swoją opieką miała sześć osób z różnymi schorzeniami. Najczęściej były to zaburzenia psychiczne, ale były też osoby upośledzone umysłowo, z mózgowym porażeniem dziecięcym. Na wolontariacie mogła wykorzystać wiedzę, którą zdobywała przez dwa lata w studium medycznym. Chcąc odpocząć od miejskiego zgiełku, jechała na weekend na wieś. Tam chodziła na spacery po lesie wraz z dziadkiem, lepiła pierogi z babcią, a z najmłodszym z braci grała na komputerze, albo w rozwijające myślenie gry. Niektóre układa sama, w końcu takie gry musiała pisać na szkolne zaliczenia. Rodzice pracowali, młodszy brat szykował się do wyjazdu za chlebem, starszy natomiast był już żonaty. Jedynie wolontariat pozwalał Jowicie nie czuć się samotną. Przed Jowitą też czekał wyjazd w góry, do sanatorium. Będąc na wsi czuła, że naprawdę odpoczywa. Ostatnie kilka miesięcy było bardzo stresowych, zwłaszcza pod sam koniec związku z Dominikiem. Jednak nigdzie nie można być wiecznie i trzeba wrócić do domu, by rozpocząć pakowanie przed wyjazdem. Do domu wróciła w poniedziałek do południa. Zaczęła przeglądać swoje ubrania, część z nich wymagała odświeżenia.. Włożyła odzież do pralki i nastawiła pranie. Wychodząc z łazienki na toaletce zobaczyła perfumy, które dostała od Dominika, naszły ją wspomnienia.
Na początku czerwca Jowita rozstała się z Dominikiem. Związek ich trwał ponad sześć miesięcy. Poznali się w sieci. Jowita zdążyła zalogować się na komunikatorze, a już nieznajomy przesyłał jej wiadomość. Tak zaczęła się ich wirtualna znajomość. Na czacie spotykali się co drugi dzień. Rozmawiali o tym co ich otacza, o życiu, na koniec sobotniej rozmowy, Dominik podał jej swój numer komórkowy. Teraz krok należał do niej. Kilka dni później wysłała SMS, odpisał. Zaczęli pisać, w końcu Dominik zaproponował spotkanie. Zgodziła się, za kilka dni mieli się poznać osobiście.
Spotkali się w przytulnej pizzerii, w centrum miasta, w październikowe popołudnie. Usiedli na końcu sali, zaczęli rozmawiać. Nie czuli upływającego czasu. Jowita bacznie mu się przyglądała. Patrzyła na wyraz twarzy – nawyk z praktyk, na dłonie, ubiór, włosy. Włosy miał krótkie, ciemne, twarz pociągłą, z przesuszoną skórą – czyżby nie używał kremu do twarzy? – przemknęła myśl Jowicie, dłonie miał duże, męskie, z odciskami, z poobgryzanymi paznokciami. Dłonie kompletnie nie przypadły do jej gustu, zwłaszcza te odciski, brak paznokci i skóra równie przesuszona jak na twarzy.
- Wspominał, że jest oszczędny, ale żeby aż tak? Żeby nie kupił sobie kremu do twarzy i kremu do rąk? – Jowicie nie mieściło się to w głowie.
Dominik ubrany był w zmechaconą, flanelową koszulę, w czerwono – czarną kratę i jeansowe spodnie. Spodnie mogły być, ale ta koszula już dawno wyszła z mody i nadaje się do chodzenia po domu – znów pojawiły się krytyczne myśli.
Dominik czuł, że Jowita mu się przygląda. Już, już miał się jej o coś zapytać, gdy zadzwoniła komórka Jowity. Spojrzała na wyświetlacz, odebrała.
- Hallo – powiedziała Jowita
- Tak, pamiętam – odpowiedziała po chwili
- Dobrze, będę po dwudziestej
- To na razie, cześć – zakończyła rozmowę

- Przepraszam cię, ale muszę już iść – powiedziała do Dominika
- Miło było się spotkać i poznać osobiście.
- Spotkamy się jeszcze? – spytał Dominik
- Dobrze – odrzekła i zaczęła zbierać się do wyjścia
Położyła swoją część rachunku na stoliku i już od niego odchodziła, gdy odezwał się Dominik.
- Mogę ciebie podwieźć, jeżeli chcesz
- Nie, dziękuję, przejdę się, spacer dobrze mi zrobi – odpowiedziała z uśmiechem i wyszła.
Wspomnienia przerwał dzwoniący telefon, poszła odebrać.
- Hallo – powiedziała
- Nie, nie ma taty w domu, coś przekazać? – spytała rozmówcę
- Oczywiście, że tak, powinien już wtedy wrócić – odpowiedziała zgodnie z prawdą
- Do widzenia.
Kroki skierowała do kuchni, wstawiła wodę na herbatę i czekała aż się zagotuje, do kubka wsypała liście zielonej herbaty i poszła do pokoju włączyć płytę. Po chwili weszła do kuchni, zalała liście herbaciane i z ciepłym napojem, poszła do swego pokoju, rozpocząć pakowanie.
- Nie żyje się wspomnieniami – przywołała siebie do porządku.
Zaczęła prasować rzeczy z poprzedniego tygodnia. Prasowania było sporo, co jakiś czas piła zielony napar przynoszący wewnętrzne uspokojenie. Składała ostatnią bluzkę w kostkę, gdy zadzwoniła komórka.
- Co za dzień, w ogóle nie idzie mi ta pakowanie, a w tym tygodniu już wyjeżdżam – Jowita miała już dość nagłych przerywników.
Spojrzała na wyświetlacz, dzwonił Mateusz, odebrała i zaczęła rozmowę. Mateusz zaczął opowiadać jej co dzieje się teraz w „wielkim świecie”, dokąd idzie i z kim się dziś spotka, jakie będą wystawiać przedstawienie, w jednym ze stołecznych teatrów. Pracował jako dźwiękowiec i dzięki tej pracy znał się na sztuce. Dane przedstawienie mogłaby obejrzeć za darmo, gdyby tylko zechciała przyjechać do niego. Porozmawiali jeszcze chwilę i każde z nich poszło do własnych zajęć.
Złożyła prasowanie i poszła do łazienki wyjąć pranie i rozwiesić na balkonie.
- Jest ciepło, więc za kilka godzin wyschnie, a ja w tym czasie pójdę na spacer – myślała rozwieszając pranie.
Cieszyła się już na samą myśl, że już niedługo pojedzie na trzy tygodnie w Beskid Śląski i to prawie za darmo. Po raz pierwszy jechała do sanatorium i liczyła na rehabilitację działającą cuda i nowe znajomości. W sanatorium zazwyczaj tworzy się klub emerytów, natomiast młodych osób, w jej wieku jest garstka. Jowita chodziła po centrum miasta, dokupując najpotrzebniejsze rzeczy na wyjazd. W pewnym momencie zobaczyła znajomą markę samochodu, spojrzała na rejestrację, jednak to nie było jego auto. Wróciła do domu i zaczęła się pakować.
W lipcowy, sobotni ranek podjechał po nią i po rodziców, brat z żoną. Torby włożyli do bagażnika i ruszyli przed siebie. Do pokonania mieli prawie 500km. Jechali płynnie i spokojnie. Będąc na trasie katowickiej zaczęły rysować się góry. Cel był już blisko. Cała piątka zaczęła odczuwać niedogodności podróży. Zatrzymali się na najbliższej stacji CPN, by coś zjeść i rozprostować kości. Przerwa minęła szybko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @egzegetaNie ma sprawy Wiktorze. Wiktorze, czy z tego tomiku wierszy zakosztujemy kunsztu pisarskiego Twoich dzieł? 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Rozdział dziewiąty      Minęły wieki. Grunwaldzkim zwycięstwem i przejęciem ziem, wcześniej odebranych Rzeczypospolitej przez Zakon Krzyżacki, Władysław Jagiełło zapewnił sobie negocjacyjną przewagę w rozmowach ze szlachtą, dążącą - co z drugiej strony zrozumiałe - do uzyskania jak największego, najlepiej maksymalnego - wpływu na króla, a tym samym na podejmowane przez niego decyzje. Zapewnił ową przewagę także swoim potomkom, w wyniku czego pod koniec szesnastego stulecia Rzeczpospolita Siedmiorga Narodów: Polaków, Litwinów, Żmudzinów, Czechów, Słowaków, Węgrów oraz Rusinów sięgała tyleż daleko na południe, ileż na wschód, a swoimi wpływami politycznymi jeszcze dalej, aż ku Adriatykowi. Który to stan rzeczy z jej sąsiadów nie odpowiadał jedynie Germanom od zachodu, zmuszanym do posłuszeństwa przez księcia elektora Jaksę III, zasiadającego na tronie w Kopanicy. Południowym Słowianom sytuacja ta odpowiadała również, polscy bowiem królowie zapewniali im i prowadzonemu przez nich handlowi bezpieczeństwo od Turków. Chociaż konflikt z ostatnio wymienionymi był przewidywany, to jednak obecny sułtan, chociaż bardzo wojowniczy, nie zdobył się - jak dotąd - na naruszenie w jakikolwiek sposób władztwa i interesów Rzeczypospolitej. Co prawda, rzeszowi książęta czynili zakulisowe zabiegi, aby osłabić intrygami spoistość słowiańskiego imperium poprzez próbowanie podkreślania różnic kulturowych i budzenie  narodowych skłonności do samostanowienia, ale namiestnicy poszczególnych krain rozległego państwa nie dawali się zwieść. Przez co od czasu do czasu podnosił się krzyk, gdy po należytym przypieczeniu - lub tylko po odpowiednio długotrwałym poście w mało wygodnych lochach jednego z zamków - ten bądź tamten imć intrygant, spiskowiec albo szpieg dawał gardła pod toporem czy mieczem mistrza katowskiego rzemiosła.     Również początek wieku siedemnastego nie przyniósł jakiekolwiek zmiany na gorsze. Wielonarodowa monarchia oświecona, w której rozwój nauk społecznych służył utrzymywaniu obywatelskiej - nie tylko u braci szlacheckiej, ale także u mieszczan i chłopów - świadomości, kolejne już stulecie okazywała się odporna na zaodrzańskie wysiłki podejmowane w celu zmiany istniejącego porządku. W międzyczasie księcia Jaksę III zastąpił na tronie jego syn, Jaksa IV, pod którego rządami Rzeczpospolita przesunęła swoje wpływy dalej na zachód i na północ, ku Danii i ku Szwecji, zaczynając zamykać Bałtyk w politycznych objęciach, co jeszcze bardziej nie w smak było wspomnianym już książętom.     - Niedługo - sarkali - ten kraj będzie ośmiorga narodów, gdy Jaksa ożeni się z jedną z naszych księżniczek lub gdy nakaże mu to ich królik - umniejszali w zawistnych rozmowach majestat władcy, któremu w gruncie rzeczy podlegali. I którego wolę znosić musieli.     Toteż i znosili. Sarkając do czasu, gdy zniecierpliwiony Jaksa IV wziął przykład - rzecz jasna za cichym królewskim przyzwoleniem - przykład z Vlada Palownika, o którego postępowaniu z wrogami wyczytał niedawno z jednej z historycznych ksiąg... Cdn.      Voorhout, 24. Listopada 2024 
    • @Katie , ciekawie jest poczytać o tego typu uczuciach. A czy myślałaś o tym, żeby zrobić krótsze wersy? A może właśnie takie długie wersy spełniają jakąś funkcję w tym wierszu... .
    • Zostały nam sny Zostały nam łzy   Z poprzednich wcieleń   A prawda okazała się kłamstwem Zapisanym w pamiętniku   Tam głęboko gdzieś na strychu
    • Dziewczynie stojącej w szarych spodniach przy telefonie spadł przy rozmowie ze stopy... więzienny drewniak. Stuk było słychać sto kilometrów dalej.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...