Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

O O O szekspirowski rag.


Rekomendowane odpowiedzi

Mimo iż mijały właśnie ostatnie dni kwietnia i maj zaglądał już przez szyby do naszych domów, co logicznie implikowało by ciepłe dni i jasne noce, nic takiego nie mogło jednak mieć miejsca, ponieważ od dawna zakończona pora roku jaką była już zima odżyła z pośmiertnego zesztywnienia, i obdarzyła nas swymi jak zawsze ciepłym, mimo zimnej ich natury, objęciami. Co się stało, spytam i ja bo coś stać się musiało iż bynajmniej nie będący Łazarzem trup zmartwychwstał? Przez szyby okienne do naszych ścian wnętrz, wbija się ciche westchnienie zimnej damy czy też kawalera. Widzę jak śnieżyca bierze gwałtem w swe władanie zimne już i tak miasto. Niby kwietny pył unoszący się na wiosennej łące, płatki wiadomo czego tańczą i radują się w swym martwym, niczego nieświadomym tańcu lodowatych kryształów niby to na poły słodkich i z cukru zeszklony poły z wody brudnej i przy bliższym kontakcie pozbawionej jakich kol wiek walorów, prócz chyba tylko chropowatej rąk skóry od niej powstałej. Na poły... Ogolone wszak nasze ulice nie płoną pustkami, lecz pełnością czegoś co trzeba czymś nazwać mimo sunowszej się na usta nazwy pustki.
Ja, w swym ciepło- zimnym wnętrzu stoję czy te ż leże by mimo pozy mej dowolnej patrzeć na euforyczny spektakl zimowej wróżki. O próżny ja! O pusty, ja! Me myśli niepoukładane leżakują jak skarbonkowe flaki bezu użytecznie i –silnie, i tylko oczyma nieczęsto przypadającej refleksji, zdają sobie sprawę z ich beztreściwego bycia. Kwietniowy to śnieg co nasze serca mimio rozgrzewa i mimoi wszystkiemu się zafrapować. Mimoii, dziwne słowo z zatęchłego umysłu zaczerpnięte, kołysze ten wywód ku wewnętrznej wyspie szczęśliwości. Mimo wszystko tak. Mimoi wszystko...
Teraz z kolei, Zadobrze ukrwione oczy nieszczęśliwego człowieka spoglądającego na wiosnę na ptaków lot, śledzą dla odmiany błękit nieba między zimą i wiosną, co swym byciem zawiesza czas na drewnianym, osikowym kołku w naszej suchej celi, a właściwie w jej przedcelowiu. Śniegowy pył unoszący się zewsząd pokrewnego mej świadomości środowiska, odbija nie tylko nieład ulicznego zgiełku w swych wnętrzach i zewnętrzach, lecz również czystość słonecznego dnia; nieustającego przeto na słońcu. Dziwny to widok gdy w tym słonecznym spojrzeniu lawirujące miedzy sobą kształtnie śnieżynki nabijają się z nas i bawią się z naszymi uczuciami, tych co jeszcze nie do końca zamarzli w swym kaszmirowym wnętrzu. Rzadko albowiem się zdarza by w słonecznym dniu, spojrzeniu słonecznym śnieg z głębi żółci się w takich ilościach dobywał; by wygładzał nasze ulice i ich niskopodłogowe dom. Śnieżna akoma jednych usypia by innych tym samym byciem w inwencje wpędzić. Śnieg po porze ciepłej przed chwila cholernie słoneczną, dla niektórych.
Widziałem wieczorem jak szwędasz się po ulicznych żyłach- bezsęsu i ładu; zadżumiony i zaspany. Gdzieś tak szybko nabierając pędu umykał, do jakich cię to przygód tak gnało żeś old Guya pominą w swym roztargnionym tańcu wytaniczonej kukiełki? Suchym a leciwym krokiem sunąłeś niemrawo i, od celu się oddalając, zataczającym się krokiem. Czy byłby to wielki dla mnie zaszczyt zbyt może gdybyś to na chwile przystaną, przycupną też może albo koło mnie lub kwadrat? Wytarty już mój prochowiec nabrał śniegu szybko w swe pazuchy i wziął mnie w tułaczkę bez celu, z Nienacka.
Och straszna ta pora zimowa co matkom synów zabiera, co żonom mężów ubywa! Och straszna, och! Pędzą oni szybkim tułaczym krokiem z dala od ludzkich, wszelkich spojrzeń. O, zapici my i nieszczęśliwi co w porze zamarzniętego deszczu utonęliśmy w portowym mieście, w jego hamakach i metaforach, przy łyski i koffi hewenach co jak grzybki wypuściły swe kolce głęboko w ziemi i jej suche, męskie objęcie. Zatraciłem się w tobie, w tym co nie określone i czego nazwać imieniem niepodobna. Przy barowym blacie. Jedna myśl tylko spać mi nie daje i dobywając się na święta z głębi czerwoności, budzi mnie przeraźliwym hukiem.
"Źle z moimi nerwami tej nocy. Źle. Ach, zostań ze mną.
Mów do mnie. Czemu nigdy nic nie mówisz. Mów.
0 czym ty myślisz? Co ty myślisz? Co?
Ja nigdy nie wiem, o czym myślisz. Pomyśl."

Myślę - jesteśmy w szczurzym zaułku
Gdzie zmarli ludzie pogubili kości.

"Co to za hałas?"
Wiatr pod drzwiami.
"Co to za hałas znowu? Co ten wiatr wyrabia?"
Nic, znowu nic.
"Czy
Ty nic nie wiesz? Nic nie widzisz? Nie pamiętasz
Nic?"
Pamiętam
Perły lśnią - kiedyś to były oczy.
"Czy jesteś żywy, czy umarły? Nic nie ma w twej głowie?"
Tylko
0 0 0 ten szekspirowski szlagier
Taki elegancki
Tak inteligencki
"I co mam teraz robić? Co mam robić? Co?
Wyjść tak jak stoję i iść po ulicy
Z włosami rozwianymi, tak. A co zrobimy jutro?
I co w ogóle mamy robić?"

I tyle koło mnie kogoś tyle nikogo, zarazem, i ty gdzieś tam w nieodgadnionym tańcu. Co tam porabiasz, co słychać u ciebie? O O O szekspirowski rag dobywa się z głośnikowych krat.
Dziś teraz słońce widzę co przed chwilą się jeszcze skryło, a teraz samo do naszych bram dzwoni wznosząc wołanie. I te chmury widzę i drzewne gałęzie na ich tle. I pytam samego sie, co się ze mną dzieje żem taki jak cebrzana latarenka pęknięty czuje? Coś we mnie puściło i jołem się sypać. Może to przez cholerny śnieg? Zima swą urodę znów pokazuje by ją jak można osadzić tak. Celofan chrzęści pomiędzy moimi zębami gdy jem i wylewam z siebie słowa do ciebie, zawsze do ciebie bo do siebie mówić nie musze. Bo mimo tego iż sam się w sobie dusze to w głowie mam to co chciałem przekazać a to najwierniejszy obraz tego co chciałem powiedzieć ci wiedzieć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...