Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Była niedziela i nie wiadomo jaka siła pchnęła Jana w otwartą bramę, przetoczyła z turkotem po żwirowanym podjeździe i zatrzymała u frontowych drzwi dworu w Liwie. Może była to tylko para najlepszych, gniadych koni, zaprzężona do nowego, wystawnego powozu. Może też ambicja i zawziętość chłopa, który ciężką pracą i przebojem zdołał zdobyć wszystko - prócz błękitnej krwi. A może poczucie pełni sił i męskości, albo pospolita, erotyczna fascynacja czterdziestolatka. Jeżeli była to miłość – szesnastoletnia Zosia nie chciała o niej wiedzieć.

-Jest starcem z siwą, farbowaną brodą – mówiła, gdy doniesiono jej o oświadczynach i o tym, że dla niej sprzedał za złoto stajnie i gospodarstwo na odludziu, i kupił inne – w pobliżu miasta i huty szkła. Podobno mówiła te słowa stojąc w ślubnej sukni u drzwi kościoła i później, kiedy Jan przeniósł ją przez próg nowego, drewnianego domu, w którym – zgodnie z obietnicą – żyła u jego boku, rodząc mu cztery córki i pielęgnując w chorobie, dopóki nie rozłączyła ich śmierć.

-Był starcem z siwą, farbowaną brodą – powtarzała pięćdziesiąt lat później, kiedy umarł i mogła wreszcie wyjechać za najmłodszą córką na ziemie odzyskane. I po sześćdziesięciu latach, gdy wróciła do starego domu, żeby umrzeć na swoim i być pochowaną u boku męża.

Słyszały te słowa druhny strojące ją w welon, córki, wnuczki i nawet ja je słyszałam, kiedy - jako kilkuletnia dziewczynka - zakradałam się do pokoju prababci Zofii, żeby przyglądać się umieraniu. I może te słowa, po wielokroć powtarzane, pewnego dnia pozbawiły Jana sił i złożyły w łóżku na dwadzieścia lat. A może niemożność pogodzenia się z chwilą słabości, w której uległ wpływom oszusta i tuż przed wielką dewaluacją wymienił złoto na papierowe pieniądze, i stracił wszystko, co wydawało się pewne, i na czym budował.

Został po nim drewniany dom, który spłonął w wielkim pożarze wsi, cudem ocalała komoda o przepastnych szufladach wypchanych banknotami, którymi mogłam bawić się w sklep, rodzinna opowieść o siwej, farbowanej brodzie i czarnobiałe zdjęcie, przedstawiające złożonego w trumnie, gładko wygolonego starca.

Opublikowano

Przeczytałam z zainteresowaniem. Lubię takie stylizowane opowieści "prosto z życia", które dzięki pomysłowej (i raczej mało amatorskiej) formie nabierają, wydawać by się mogło, nieprzystającej do tematu szlachetności.
P.S. Ciekawa sprawa z tym dworem w Liwie - przypadkiem dobrze znam te strony, choć pobliskiego miasta z hutą szkła nie kojarzę.
pozdrawiam - Ania

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    •    siedzę na skraju łóżka w pokoju, dogasa słońce razem z dniem. Gdzieś w tle muzykę gra radio. Powoli mrok odbiera to co dał dzień. Ona jest jeszcze w łazience.

      Szmer jednostajnego opadu wody z prysznica odbijającego się od ciała jest delikatnie dla mnie słyszalny, wiercę się, opierając dłonie o materac. Kęcę głową od lewej do prawej i odwrotnie. Jestem niespokojny. Mój nocny strój już trochę przyciasny. Muzyka jest teraz spokojna ale mnie nie uspokaja, można jednak zachwycić się jej dźwiękiem.Zaczynam rozmowę z samym sobą  -oczywiście w myślach , nie jest łatwo rozmawiać z soba samym. Nie mogę zanegować swoich słów czy myśli ale nie mogę zgadzać się z każda z nich. 

           Zawsze dostrzegałem subtelną różnicę po miedzy tym co lubię a tym co od niej dostaje? Tak, zawsze czekam to pewne! To frustrujące. Nerwowo odpalam papierosa : 

      - Ona nie lubi gdy palę(ja to lubię).

      - myślę, chyba wszystko jest idealnie okno otwarte, pościel wyprasowana , kwiaty w wazonach kurz starty.

      - I tak się znowu dziś nie uda. 

      - myślę dlaczego jak znowu będzie wymówka?

          Kładę sie na łóżku w poprzek bez poduszki pod głową ręce wyciągam za siebie łydki i stopy opadły w dól poza łóżko, stopy lekko muskają podłogi.

      Postanowiłem nie rozmawiać z soba więcej w tej chwili zatapiam się w muzyce.

      Oczy przymykam muzyka usypia mnie powoli zaczynam oddychać głębiej , jest mi błogo prawie zasnąłem.

      Prawie robi różnicę bo miedzy snem a jawą drzwi łazienki otwarły się.

         wchodzi Ona i od razu wali do mnie :

      -Dlaczego leżysz na kołdrze!

      -Zapomnij o rozmowie nie zauważasz jak cham ważnych spraw a chcesz rozmawiać o Nas? 

      -Nas nie ma właśnie dlatego , ze leżysz na kołdrze nie masz zasad , w twoim życiu nie ma porządku.

      I zaczyna ciągnąć dalej już beznamiętnie:

      - chcę obejrzeć film podaj laptop.

      Podje jej laptop, ona do mnie:

      -idź , spać do salonu!

      - Chce odpocząć i zasnąć.

      Odpowiadam:

      -dobrze, spokojnej nocy.

      Macha zdegustowana na mnie ,żeby wyszedł szybciej jej spojrzenie wskazuje , że nie ma tu miejsca dla mnie.

      Ja dolewam oliwy do ognia:

      - przydam się jak trzeba będzie przenieść coś ciężkiego...

      Tym sposobem zasypiam sam w salonie- o ile , można przez trzy godziny próbować spać ,wiercąc się i myśląc.I tak padłem dopiero krotko przed gdzieś ? Godzina demonów!

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...