Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia, jakich wiele...


Pa Vel

Rekomendowane odpowiedzi

Tylko dźwięk tłuczonych kamieni słychać było parę kroków dalej... Raz po raz z coraz większą siłą uderzały o tory...
Siedział tam, z boku... Na trawie... Był niezauważalny... Mały, zapłakany chłopiec... Prawdziwe łzy... Każda kolejna przybliżała go do śmierci... Jak kamienie rzucone na pożarcie tak i on, nie znaczył nic... Tak jak on uśmiercał je, świat uśmiercał jego...
"Tak"- szepnął chłopiec... Zbliża się. Wstał, zrobił kilka kroków, wszedł na tory i stał... "Już, jedzie"- powiedział i odwrócił wzrok... Wprost na niego jechał wielki parowóz... Maszynista zaczął hamować i tylko gwizd i huk panował w okół... Lokomotywa zatrzymała sie w miejscu gdzie stał on... Lecz jego już tam nie było... Znikł... Jego sylwetka mignęła miedzy drzewami... Jeszcze parę kroków i już... Jest, otwiera wagon i wskakuje niezauważony...
Zapala zapałkę... Lecz nadaremnie, wiatr gasi ją bez chwili zawahania, nie było miejsca na współczucie... Chłopiec przypomniał sobie kamienie, uderzając o tory, ginęły... Stał przez chwile bez ruchu w ciemnym wagonie, po czym siadł samotnie w kącie... I nagle tak wielki ból przeszył jego serce i zrozumiał... Jak płaczące daremnie kamienie, tak i on... Jak on je... Tak one jego rzuciły na tory... "Tak"-pomyślał, "to moja ostatnia podróż...". Łzy jak grochy płynęły mu po policzkach... Z jego ust wydobywała się cicha modlitwa..."Święta Maryjo matko Boża módl sie za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej..."
Przez dziurę w ścianie do środka przebijało się słońce... Przypadkiem... Raczej nie... Promienie oświetlały serce chłopca... Serce przelane na podłogę... Kałuża łez mieniła sie na tysiące kolorów... Chłopiec dostrzegł skrawek sukienki w przeciwległym rogu przedziału... Podszedł, jego oczom ukazał się widok niecodzienny... Spała tam dziewczyna... Po chwili namysłu obudził ją... Przestraszyła się... Otworzyła oczy, które po zetknięciu się z oczami chłopca... Zniknęły... Widziała siebie w jego oczach... Podparła się... Lecz na podłodze natrafiła na jego dłoń... I ich dłonie przestały istnieć... Nasz bohater przytulił ostatnią nadzieję na przetrwanie... Miał ją tak blisko... Resztki serca spływały mu po policzkach, ginęły na podłodze, pieściły włosy jego życia... Świat zaczął grać jakże inną melodię od marszu pogrzebowego umierających kamieni... Była to pieśń życia, miłości... Łzy wypłakane... Lecz nie nadaremnie... Rozmawiali przez kilka godzin... Godzin...? A może minut... Nie ważne... Byli tylko oni... Nie liczył się czas...
Pociąg zaczął się zatrzymywać... Zakochani wstali trzymając się w objęciach... Postanowili że tu opuszczą to miejsce... Zaczną nowe życie... Uchylili drzwi i gdy tylko zapach świeżego powietrza zaczął drażnić ich suche policzki wyskoczyli... Spadali... Z wielkiego mostu na którym zatrzymał się pociąg... Lecieli trzymając się za ręce... To była jego ostatnia podróż... Zrozumiał... Nie znaczył nic... Miał miłość, lecz czym jest miłość bez serca...? Jego serce odeszło wraz z żalem wypłakanych łez... Odeszło do niej... Niej, bo to do niej należało... Miłość, łzy, smutek i żal... Cierpienie... Tak bardzo ją kochał... Chłopiec wyszeptał ostatnie dwa słowa... Nie trudno powiedzieć, jakie one były... Przecież ją kochał... Ale tego ile niosły w sobie treści nie jest w stanie powiedzieć, opisać, a nawet wyobrazić sobie nikt... Po raz ostatni ujrzał smutek na Jej twarzy po czym z całą siłą odepchnął ją...
Sekunda, koniec... I nie pomyślał już nic... Odszedł... Jego martwe ciało niosło teraz setki kamieni... Czerwonych... Tak bezbronnych, a Tak mściwych... Jak kamienie rzucone na pożarcie tak i on, nie znaczył nic... Tak jak on uśmiercał je, tak one uśmierciły jego...
Dziewczyna spadała jeszcze chwile dłużej... Cud...? Nie... Spadła uderzając o tafle wody... Przeżyła... Przeżyła i zdobyła coś bardzo cennego... Miała od tej pory kogoś, na kogo zawsze mogła liczyć... Anioła Stróża, który kochał ją jak nikogo innego na świecie... Lecz nawet po śmierci nie dane mu było zaznać szczęścia... Dziewczyna straciła pamięć... Zapłakana dusza anioła od tej pory już do końca tej historii płakała w kącie świata... Bez nadziei... A przecież... Tylko żywi nie tracą nadziei... W szpitalu odwiedził ją dawny kolega... Przyniósł kwiaty... Nigdy nie powiedział o istnieniu serca... Które umarło, a które należało tylko do niej...
Wszystko sie skończyło... Tak jak kończy się ta bajka... Nasz mały bohater... Już nie istnieje... To ja... Ja, który kiedyś płacząc na torach pozbawiałem życia martwe kamienie... Który wypłakując ostatnie krople mojej duszy, spotkałem kogoś tak wspaniałego... Oddałem siebie, po czym straciłem życie... I tak nagle wszystko... Straciło sens... Jakby ktoś zdmuchnął zapałkę, której ogień płonie w nas, której ogień jest ostatnią podróżą naszego życia...


Liczę na Wasze komentarze dotyczące opowiadania... Z góry dziękuję...:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...