Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tobiasz cz. 4


Rekomendowane odpowiedzi

Czas upływał mi jak szalony, a ja nie miałam pomysłu na dalsze życie. Chciałam coś w sobie zmienić, naprawić, ale zupełnie nie umiałam się do tego zabrać. Zaczęła mi doskwierać samotność, czułam się niepotrzebna i odrzucona. Wreszcie nadszedł dzień, w którym wszystko, co dotychczas robiłam i myślałam, zupełnie przestało się liczyć. Dostałam tragiczną wiadomość od brata – moja mama była umierająca. Wyjechałam natychmiast. Podróż dłużyła się, a ja w duchu odmawiałam modlitwy, których uczyła mnie mama. Po raz pierwszy od wielu lat szczerze prosiłam Boga. Bardzo chciałam zdążyć przed śmiercią matki. Udało się. Wygrałam ten wyścig z czasem. Jednak na miejscu zastał mnie widok, jakiego nie mogłam przewidzieć. Kilka lat nie widziałam matki, więc w pamięci miałam jej obraz, jako zdrowej i zadbanej kobiety. Tymczasem, kiedy brat przywiózł mnie do hospicjum, ujrzałam wychudzone i wyniszczone przez chorobę ciało kobiety z postrzępionymi siwymi włosami. Miałam trudności z rozpoznaniem własnej matki. Jedynie głos pozostał ten sam, który zachowałam w pamięci: - moja córeczka – wykrzyknęła radośnie, gdy tylko otworzyłam drzwi pokoju. Jak gdyby wiedziała i spodziewała się właśnie mnie. Ja, szlochając tylko, mocno ją przytuliłam i drżącym głosem odpowiedziałam – mamusiu kochana. Nie byłam w stanie uczynić niczego więcej. Wzruszenie i wstyd, że tak długo się nie odzywałam odbierały mi mowę. Nie wiedziałam jak się zachować. Bałam się. Nie chciałam jej stracić.
W hospicjum, mama była pod znakomitą opieką. Oprócz lekarzy, pielęgniarek i księży, pracowali tam wspaniali wolontariusze, którzy nigdy nie opuszczali swoich pensjonariuszy.
Zamieszkałam w domu rodziców, w swoim dawnym pokoju, chociaż brat proponował mi miejsce u siebie. Jednak stwierdziłam, że za wszelką cenę chcę każdą możliwą chwilę spędzać razem z mamą i lepiej będzie, jeśli zamieszkam sama w mieszkaniu rodziców.
Wstawałam bardzo wcześnie i pędziłam do hospicjum. Nigdy nie byłam pewna, jaki widok zastanę. Lekarze twierdzili, że najgorsze może nadejść w każdej chwili. Od rana razem z wolontariuszami zajmowaliśmy się mamą. Pomagałam przy myciu mamy, masowałam, karmiłam. Czytałam mamie książki, czasem śpiewałam i wspominałam z nią różne chwile z dzieciństwa. Mama w tym czasie była bardzo ożywiona, a jej oczy błyszczały radośnie. Nigdy nie robiła mi wyrzutów, nie miała żalu. Bardzo mnie kochała i cieszyła się, że może razem ze mną przebywać. Często musiałam ukrywać swoje wzruszenie. Za to wieczorem, kiedy wracałam do domu, nie miałam już na to siły. Łzy same spływały z moich oczu i płakałam jak dziecko.
Nie zawsze jednak czuła się tak dobrze. Czasem nikogo zupełnie nie poznawała. Albo myślała, że jestem jej siostrą. Musiałam nauczyć się to wytrzymywać. Zdarzało się, że w takim stanie mówiła do wszystkich bardzo przykre słowa. Jednak wszyscy wiedzieli, że to nie mama, tylko ta straszna choroba tak przez nią przemawia. Wiedzieliśmy, że wielkimi krokami nadchodzi nieuchronny koniec.

***

Jak wielkie jest
Matki serce
Tak słabo bije
A znosić musi tak wiele

Zawsze troskliwe
Czułe
Wierne
Choć bije wciąż słabiej

Biedne to serce
Z raną niezagojoną
Tak bardzo zmęczone
A jednak przebacza

Bo tylko Ona jedna
Matka
Nas kocha
Naprawdę

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...