Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Cóż mi Adonisowe piękności młodości urody
sercu bogini Afrodyta jej miłości ów kochany.
Cóż mi taki Narcyz egoista w lustro wpatrzony
bym kwiatem lilii zdobił tym wszędzie to ogrody.

Cóż mi błądzić jak Odyseusz światu po lądach
szukać Weny w chmurach głosu rymu dla tej myśli.
Ona jest we mnie na zawołanie idąca mówi w słowach
płynące z duszy do serca dla wersu i dla rytmiki.

Cóż mi czekać utęsknionej lata wiernej Penelopy
zawsze kochanej i dalekiej sercu swojemu mężowi.
Wciąż płynie muzyka słowicza wierszami dla Muzy
najpiękniejsza i boska Orfeuszowa kitarą w poezji.

Cóż mi Noe i jego Arka w strasznym żywiołu potopach
słynna bogini piękności boska Parysowa czaru i Helena.
To mi przeszłość i mitologiczna legenda zapisu kronikach
czas przyszły, a nie przeszły - liczy się teraz mojego życia.

Cóż mi jeśli moja miłość kochania bywa nieodwzajemniana
dokąd gnam z wiatrem w rozszalałych natury walce żywiołach.
W tej burzy z piorunami rozszalałej mojej drogi w te nieba
diabli i anioły szukającej sprawiedliwości w tych realiach.

Cóż mi czekać dla mojej duszy żywotu na zmartwychwstanie
za jakie to grzechy wszystko kary - idącej dla pokuty złudne.
Bezsensowność to wszystko jak dzbany Salomonowe stoją próżne
złoto obłudy w słońcu oddaje błyski z klejnotu sercu skrywane.

Zycie jest niesprawiedliwością z Boskiego wyroku idzie z ręki
rajskie ogrody w paranojach radością cieszą nasze z raju dusze.
Dokąd idziemy my ludzie w ścieżkach drogą krzyża śmiertelności
czym jesteśmy winni, temu światu z tego ciała istoty przybrane.

Idzie nasze być?Dla znaków i pamięci i na mogiłach w te napisy
z imienia i w nazwiskach zapisanych - zapomnianych dla kamienia.
Prochem marnym dla boskiego słowa - o ludzki losie z ran katuszy
być albo nie być?Oto jest pytanie dla pytania bycia dla człowieka.

Wszędzie głupie prawo, co z ludzkiej wyszło głowy w życiu rządzi
tnie goryczą dla łzy dla, tej czary złudnej ciału cieszy w słodyczy.
Dobro i zło wszędzie panoszy po świecie anioły się kręcą i diabły
niebo i piekło króluje na każdym kroku - fanty rzucamy dla gry w losy.

Po co mi nić Ariadny, czy mi po labiryntach błądzić jako Tezeuszowi
wymyślne Hadesy piekła ludziom światło!Nie ziemskie z duszy ciemności.
To wszystko to farsa i wymysły dla pieniądza igra z ludzkiej naiwności
ciemnota dla ruiny idzie z głupotą nauki w tezach miesza z teorii uczeni.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena Nie jest, tylko mało spałam. Wiesz, moje myśli na noc ubierają szpilki, takie z metalowymi końcówkami i ganiają się. Nigdy nie zakładają kapci, zegar też nie - ale zegar jest do wytrzymania. Teraz piję kawę, dam radę, a jak nie, to zasnę na klawiaturze :)
    • @Alicja_Wysocka niech Ci nie będzie smutno :) Proszę.
    • @Migrena Ależ nie gniewam się, Czasem jest mi smutno i przykro, ale gniewać się nie potrafię, no może godzinę, dwie... Dobrego dnia :)
    • Złota klatka nie tylko dla ducha.
    • Mają po pięćdziesiąt lat i czarne dziury w oczach – nie patrzą, tylko wciągają rzeczywistość jak ssąca rana po niedokończonej modlitwie. Ich dłonie – puste łuski po chlebie powszednim, ich kręgosłupy – barykady z kości, po których przejechały wszystkie reformy jak czołgi bez hamulców. Mieszkają w sarkofagach z kredytu, gdzie wilgoć skrapla się jak wstyd, a lodówki milczą jak świadkowie koronni biedy. W kuchni – Jezus spuszcza wzrok. Nie potrafi zapłacić za gaz. Ich świętość – to odmówienie obiadu, herosizm – to czekanie w kolejce do kardiologa dłużej niż Mojżesz czekał na deszcz. Są rżnięci – bez znieczulenia, przez państwo, co ma twarz mównicy i ręce kata. Z każdej ich rany wypływa formularz. Krew zamienia się w akta. Marzenia – wywożone są na wysypisko razem z obietnicami z ulotek wyborczych. Ich oczy – śmietniki reklamy, na ekranach telewizorów bez dźwięku leci kabaret – posłowie śmieją się z własnych podwyżek. Ich kolana – klęczą pod ciężarem zakupów, gdzie margaryna kosztuje więcej niż godność. Miłość? To kanapka bez szynki, cisza między dwojgiem ludzi, którzy nie mają siły mówić. Ich ciała – mapy skreśleń i guzów. Ich dusze – grzyby po Czarnobylu, niby żyją, ale do niczego się nie nadają. Rząd ich nie widzi – rząd liczy. Kościół zbiera na dach, a Bóg kąpie się w ciszy i nie odbiera. Listonosz przynosi tylko mandaty. Listy umarły. Marzenia zdechły na poczcie. Ich dzieci – wyemigrowały do snów, gdzie lekarka mówi „dzień dobry”, a nie przelicza człowieka na ryczałt. Tu – trzeba umierać według grafiku, bez bólu, bo nie ma już morfiny. Bez świadków, bo pielęgniarki płaczą w kiblu między dyżurami. Ich serca biją jak młotki sędziowskie w sprawach o zaległości czynszowe. Ich wolność – to przerwa na fajkę między tyraniem a zdychaniem. Ich nadzieja – konsystencja oleju silnikowego. Zgęstniała. Lepi się do palców. A mimo to – idą. Z oddechem jak para z ust zimą, z kieszeniami pełnymi paragonów napisanych krwią portfela. Idą po chodnikach z gówna i betonu, po Polsce, która udaje, że jest państwem. Ich skóra – atlas zmarszczek po wszystkich rządach. Ich języki – zapomniały słowa "godność". Zostało tylko: „proszę”, „błagam”, „czekam”. Ale czasem, w ciemnym lusterku tramwaju, za warstwą kurzu, żółci i łez, widać coś – nikły błysk, iskra pod popiołem. Jakby ktoś tam w środku jeszcze miał zęby. I trzymał je – na potem.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...