Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

krasnale w klinczu finansowym


Rekomendowane odpowiedzi

Jako pierwszy obudził się krasnal Drugi. Głowę rozsadzał mu ogromny ból, nie mógł poruszyć zaschniętym językiem. Podniósł się z wysiłkiem na rękach i rozejrzał po pokoju. Jego czerwone ubranko leżało na fotelu obok, poplamione i mokre. Kiedy się ubierał, w prawym rękawie zauważył sporą dziurę wypaloną papierosem. Pokój przypominał pobojowisko: puste butelki po wódce walały się po podłodze i stole, niedopałki papierosów zalegały popielniczki, dywan, parapet i niektóre łóżka. Pozostałe krasnale spały tak jak zasnęły, Niektóre w fotelach, inne w łóżkach a Siódmy leżał na podłodze jedną połową ciała w pokoju a drugą w korytarzu. Krasnal Drugi siadł na brzegu swojego posłania i schował dłonie w głowę próbując przypomnieć sobie przebieg poprzedniego wieczora. Niestety pamięć nie podsuwała mu żadnych obrazów. Wstał i skierował się do kuchni. Nastawił czajnik i wsypał trochę herbaty do filiżanki. Nagle przypomniał sobie, że gdzieś w pokoju musi znajdować się także sierotka Marysia. Wrócił i ponownie się rozejrzał, ale nigdzie jej nie dostrzegł. Podszedł do kupy szmat leżących w rogu, pogrzebał w nich ale nic nie znalazł. Przeskakując przez puste butelki wyszedł na korytarz i zapukal do łazienki. Przez chwilę nasłuchiwał, ale nie usłyszał żadnego dźwięku. Nacisnął klamkę i wszedł do środka. W wannie, okryta poplamionym kocem, leżała Marysia. Kiedy krasnal Drugi próbował ją obudzić, najpierw odganiała go jak natrętną muchę, nie bardzo rozumiejąc o co chodzi. Minęło kilka minut zanim otworzyła oczy. Kilka razy zakaszlała sucho, po czym zapytała ‘Masz coś do picia?’. ‘Zaraz będzie herbata. Chodź do kuchni’, odpowiedział krasnal Drugi i widząc jej niekompletny strój dodał ‘Załóż na siebie jakiś szlafrok’.
Wrócił do kuchni, przygotował drugą filiżankę herbaty i zalał napój wrzącą wodą. Usiadł przy stole i czekał aż herbata trochę przestygnie. Po chwili do kuchni weszła sierotka Marysia, stanęła przy oknie, zakasłała parę razy i zapaliła papierosa.
- Niezła impreza – powiedziała, puszczając kółka z dymu. – Dawno się tak nie wyszalałam.
Krasnal Drugi nic nie odpowiedział. Wpił się chciwie w szklankę z gorącą herbatą i siorbał zamaszyście. Starał się nie patrzeć na Marysię. Miał nadzieję, że nie potwierdzą się plotki, od których półka z książkami ostatnimy czasy wprost huczała. Ale głos Marysi pozbawił go wszelkich złudzeń.
- Ok. – powiedziała przeciągając się leniwie. – Należy się siedem razy normalna stawka plus dwadzieścia pięć procent od całości za striptease.
- Musiałbym obudzić Pierwszego – mruknął krasnal Drugi aby zyskać na czasie bo wiedział, że i tak nie mają żadnej gotówki. – A może być weksel?
Marysia zastanawiała się przez chwilę.
- Dobra – powiedziała – Najwyżej sprzedam go Królowej a ona się z wami rozliczy.
Krasnal Drugi szybko wypisał weksel i pożegnał Marysię. Potem wrócił do pokoju i pobudził towarzyszy. Najgorzej poszło mu z Szóstym, który jak zwykle bardzo powoli przychodził do siebie. Wreszcie wszyscy jako tako otrzeźwieli i wysłuchali Drugiego.
- No to mamy problem – Pierwszy najlepiej orientował się w sytuacji – bo w ogóle nie mamy forsy. A bez forsy ani rusz. Musimy coś wykombinować i to szybko.
- Tak na sucho bardzo ciężko się myśli – powiedział ktoś nieśmiało.
- Fakt – przytaknął Pierwszy – Gdzie dają na kredyt?
- Nie dalej jak cztery książki stąd jest jedna przytulna knajpka – Szóstemu oczy zapaliły się do tego pomysłu. – Tam dadzą nam na krechę. Byłem tam parę razy z pewną tancerką.
- Kto to prowadzi? – zapytał Drugi.
- Nie wiem dokładnie, ale to jest jakaś rumuńska powieść psychologiczna, więc nie ma tam zbyt dużego ruchu. Sam lokal nie jest zbyt wykwintny, ale nie ma się czego obawiać.
- Idziemy. – zdecydował Pierwszy.

* * *

W lokalu nie było zbyt wielu gości. Znudzony kelner stał oparty o kontuar ze wzrokiem utkwionym gdzieś między drzwiami do toalety a dużym porożem jelenia, wiszącym na ścianie tuż obok maszyny grającej. Krasnale usadowiły się przy jednym z bocznych stolików z zatroskanymi minami. Pierwszy zamówił żółte mołdawskie wino Odobesti natomiast pozostali, w miarę upodobań, piwo lub wódkę. Po kilku minutach, kiedy już każdy przełknął odpowiednią porcję trunku likwidującego zmęczenie, odezwał się Trzeci:
- Niewątpliwie musimy wykombinować jakąś kaskę żeby spłacić Marysię. Problem tylko skąd ją wziąć? Proponuję burzę mózgów. Kiedyś przypadkowo byłem w jakimś podręczniku zarządzania i zapamiętałem, że jak w firmie jest jakiś problem albo sytuacja pozornie bez wyjścia, to organizuje się coś takiego, że zapisuje się wszystkie pomysły jakie przyjdą do głowy, nawet te najdziwniejsze, a potem po kolei się je próbuje rozwijać.
- Ok. – powiedział Pierwszy – To zarządzam burzę mózgów. Zaczynamy.
Zapadła kłopotliwa cisza. Pierwszy spojrzał po wszystkich. Drugi chwycił kufel z piwem i zaczął go bardzo powoli sączyć. Trzeci zainteresował się nagle szklanką, w której miał drinka. Czwarty grzebał w kieszeni marynarki całkowicie zaabsorbowany tą czynnością. Piąty zaczął coś intensywnie tłumaczyć po cichu Szóstemu, natomiast Siódmemu nagle spadło pod stół coś bardzo ważnego i schylił się żeby to podnieść.
Po kilku minutach ciszy Pierwszy powiedział:
- Widzę, że nie ma co się zastanawiać. Na ochotnika nikt nic nie wymyśli. Drugi – zwrócił się do swojego zastępcy – Masz głos.
Drugi siorbnął piwa i chrząknął. Potem rozejrzał się niepewnie dookoła i powiedział:
- Więc ja uważam szefie, to znaczy wydaje mi się, z tego co sobie przypominam to można by spróbować w ‘Zbrodni i karze’. Jakbyśmy się tak przyczaili w korytarzu przed tym studenciakiem i stuknęli go gazrurką zanim dotrze do tej starej to w sumie moglibyśmy się nieźle obłowić. Zdajsie, że on tam jakąś szkatułkę wyniósł o ile sobie przypominam czy coś takiego…
- No dobra – wtrącił Piąty – Ale wtedy my będziemy musieli stuknąć tę starą. Nie lepiej zaczaić się na niego jak już wyjdzie nieprzytomny na ulice albo nawet w jego pokoju? W siedmiu zrobimy go bez problemu i odda wszystkie świecidełka bez gadania.
- Nie podoba mi się to – powiedział Trzeci kończąc swojego drinka i pstrykając na kelnera – Jest tyle innych możliwości aby to zrobić bez przemocy. Dlaczego mamy to robić w arcydziełach czy też inaczej – w pierwszej lidze literackiej?
- A w jakiej mamy to robić? O innych przecież nic nie wiemy. – Szósty wypił już trzy drinki i wyraźnie wchodził w fazę dobrego humoru i polemiki.
- Nie wiemy, bo się nie interesujemy – stracił cierpliwość Trzeci – Jakbyś zaglądał częściej do książek niż do kieliszka to może byś coś wiedział.
- No i gdzie cię te twoje książki zaprowadziły, cwaniaczku? – odparował Szósty – Siedzisz tak samo przy tym stole i kombinujesz jak ja jak tu spłacić Marysię!
- Nie kłócić się! – wtrącił Pierwszy - Czwarty, co masz do powiedzenia?
- Myślę, że Trzeci ma rację. Jakbyśmy się kopsnęli w stronę Harlequin’ów to można nieźle się obłowić bez specjalnego ryzyka. Tam zawsze jest jakiś bogaty gość, który ratuje Brzydkie Kaczątko z rąk strasznego oprawcy i potem wyjeżdżają na jakąś wyspę a tymczasem jego chałupka stoi zupełnie pusta. Nawet jak ma ochroniarzy to można ich rozpracować bardzo łatwo bo jest nas w końcu siedmiu. Robota w miarę łatwa a przede wszystkim czysta. Bierzemy kaskę i w nogi. Tak myślę.
- Nie mów mi nic o Brzydkim Kaczątku, Czwarty – powiedział Siódmy – Nie dalej jak dwa tygodnie temu dostałem to cholerstwo pod opiekę na trzy dni. Byle czego ci to nie zeżre, ma swoje upodobania. Jak jej nasypałem zwykłego ziarna, wiecie, takiego z targu, to w ogóle do tego nie podeszła! Paniusia cholerna! Musiałem dymać po specjalną karmę z witaminami do wyspecjalizowanego sklepu. I jeszcze mi portfel na końcu skroili – same straty!
- Kurde, ja miałem podobną historię, tyle tylko, że z Kopciuszkiem – powiedział Szósty – Kiedyś zaczaiłem się pod pałacem za pięć dwunasta i czekałem na nią z nową parą pantofelków, żeby miała w czym chodzić. Wybiegła dokładnie tak jak się umówiliśmy i wsiadła do karety, którą wynająłem na tę noc. Swoją drogą kosztowało mnie to niezły pieniądz, ale raz się żyje jak to mówią. W końcu czego się nie robi aby zrobić psikusa Księciowi. Więc ona wsiadła do tej mojej karety i przymierzyliśmy buciki, okazało się, że są idealne i wszystko było tip top, bo podążaliśmy do upatrzonej wcześniej knajpki tylko, że okazało się po drodze, że Kopciuszek jest prawdziwym Kopciuszkiem, albo raczej Kupciuszkiem, bo po paru minutach wytrzymać w tej karecie nie mogłem mimo, że konie gnały jak oszalałe więc wentylacja powinna być dobra. Ona się musi jakiejś kapusty albo grochu nażarła na tym przyjęciu bo naprawdę nie mogłem wytrzymać. Wychyliłem się resztką sił i kazałem woźnicy odwieźć pannicę prosto do domu, niech sobie jej przyrodnie siostry i Książe też powąchają, ale ja odpadam.
- To ja ci powiem, że miałem jeszcze lepszą przeprawę z Lodową Królową. – powiedział Czwarty – Wyobraź sobie, że pierwszy raz zobaczyłem ją na jakiejś nominacji czy koronacji, już nie bardzo pamiętam, w Pałacu Królewskim. Myślę sobie, że niezła laska więc trzeba by się z nią jakoś zapoznać, ale nie bardzo wiem jak. Na szczęście mam kolegę w straży pałacowej i on – jakimiś tam swoimi kanałami – umówił mnie z nią. Co dziwne, zaprosiła mnie na 22 na ‘lekką kolację’. Dobra nasza, mówię sobie. Najpierw lekka kolacja a potem coś zadziałamy, nie ma sprawy. Przyjechałem tak jak byłem umówiony, a jakże, wprowadzili mnie do jadalni a tam Ona siedzi w stroju takim, że nie ma chyba seksowniejszego w literaturze. Ale mniejsza o to. Siadam i czekam. Wyobraź sobie, że podali mrożonego szampana i mrożone truskawki. Gadka się nie klei bo jedzenie parszywe, ale dalej twardo czekam na coś ciepłego. A tu nic! Pojadłem tych lodowych truskawek, popiłem to szampanem a ona mi mówi, że możemy sobie teraz pojeździć na łyżwach. Ręce mi opadły, ale musiałem się zgodzić. Wyszliśmy z pałacu i do karety. Ja patrzę co ona robi, a ona zakłada łyżwy na nogi! Mnie jest zimno jak jasna cholera, trzęsę się cały a ona z uśmiechem mówi, że dla mnie też ma łyżwy. No i wtedy…
- Dobra, dobra – wtrącił Pierwszy – To nas trochę oddala od sedna dyskusji. Masz jakiś konkretny pomysł, Czwarty?
- No właśnie chciałem powiedzieć, że śmigałem z nią na tych łyżwach do czwartej rano aż mi się chyba organizm wyziębił, bo byłem przygotowany na gorącą noc a nie na jeżdżenie na łyżwach, w każdym razie w końcu zabrało mnie pogotowie.. Myślę, że coś nam jest winna teraz… mogłaby pożyczyć, chyba.
I tak sobie krasnale dyskutowały podając coraz to lepsze pomysły i popijając tęgo. W miare upływu czasu odchodzili coraz bardziej od głównego tematu dyskusji i w końcu nie doszli do żadnych konkretnych wniosków. Około piętnastej byli już zupełnie pijani i padali sobie w ramiona, bełkocząc coś niewyraźnie. Wszyscy wszystkich kochali i zapewniali się o tym do znudzenia. Jutro będą mieli kolejny ciężki dzień bo nie tylko będą zalegać z pieniędzmi Marysi, ale także właścicielowi knajpy, w której ucztowali.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...