Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Jak obłok nad lasem rumiany
poszukasz miejsca noclegu
gdzie strumień szemrzący szumiące konary
dolina w kwiecistym śniegu

Jak mgliste jesienne zmierzchanie
otuli miłe znużenie
gdzie echo uprzejmie w życzeniach wzajemne
szeptem przywoła marzenie

Jak strumień w swym źródle i brzegu
zawierzysz nocny snu spokój
gdzie rodzic ci nieba błękitu przychyli
rozwieje koszmaru niepokój

Lecz kiedy ręce słabe i drżące opuści
a młode stopy samotną drogę poznają
czy ta dolina nie będzie inną w samotności
w strach przyodziana liści co z drzew opadają

Uciekaj kruku na drzewo
Uciekaj lisie do nory
Gdzie człowiek nie sięgnie uciekaj
Z oddali już słychać psie sfory

Jak wrogie słowa w ciemności
ptaki się wzniosą pod niebo
gdzie słońca godziny modlitwą wołane
by złuda chroniła od złego

Jak łoskot gromu wśród wichrów
sarny się płoche rozbiegną
gdzie ty zechcesz odejść lecz braknie odwagi
choć tutaj przyjdą dosięgną

A kiedy strach szaleństwa kajdany wykuje
i podejrzliwość resztki rozsądku zatruje

Uciekaj kruku na drzewo
Uciekaj lisie do nory
Gdzie człowiek nie sięgnie uciekaj
Z oddali już słychać psie sfory

Opublikowano

Czy mógłbyś mi napisać nieco więcej na temat rytmu.
Wiersz 'Przerwane dzieciństwo' wydawał mi się zawsze (ma już kilka lat) tekstem bardzo rytmicznym. Kiedy go czytam, czuję te rytmikę. Chciałbym więc byś nieco uszczegółowił swoje zarzuty. Patrzysz na to z perspektywy osoby trzeciej, dzięki czemu Twoje uwagi mogą się okazać bardzo cenne.

Opublikowano


Przerwane dzieciństwo

Jak obłok nad lasem rumiany 9
poszukasz miejsca noclegu 8
gdzie strumień szemrzący szumiące konary 12
dolina w kwiecistym śniegu 9

Jak mgliste jesienne zmierzchanie 9
otuli miłe znużenie 8
gdzie echo uprzejmie w życzeniach wzajemne 13
szeptem przywoła marzenie 8

Jak strumień w swym źródle i brzegu 9
zawierzysz nocny snu spokój 8
gdzie rodzic ci nieba błękitu przychyli 12
rozwieje koszmaru niepokój 9

Lecz kiedy ręce słabe i drżące opuści 13
a młode stopy samotną drogę poznają 13
czy ta dolina nie będzie inną w samotności 15
w strach przyodziana liści co z drzew opadają 14

Uciekaj kruku na drzewo 8
Uciekaj lisie do nory 8
Gdzie człowiek nie sięgnie uciekaj 9
Z oddali już słychać psie sfory 10

Jak wrogie słowa w ciemności 9
ptaki się wzniosą pod niebo 8
gdzie słońca godziny modlitwą wołane 12
by złuda chroniła od złego 9

Jak łoskot gromu wśród wichrów 8
sarny się płoche rozbiegną 8
gdzie ty zechcesz odejść lecz braknie odwagi 12
choć tutaj przyjdą dosięgną 8

A kiedy strach szaleństwa kajdany wykuje 13
i podejrzliwość resztki rozsądku zatruje 13

Uciekaj kruku na drzewo 8
Uciekaj lisie do nory 8
Gdzie człowiek nie sięgnie uciekaj 9
Z oddali już słychać psie sfory 10

Nie wiem, czy się nie pomyliłem przypadkiem w którymś miejsu, ale tak mniej więcej wygląda rytmiczność tego wiersza. Liczba zgłosek w wersach niekonsekwentna. Trzy razy powtarza się układ 9,8,12,9 i dwa razy 8,8,9,10. Pomiędzy tymi strofami trochę zamieszania powstało. Piąta i dziewiąta strofa są bliźniacze, moim zdaniem, niepotrzebnie.
Nie czyta się tego źle, ale gdy są używane rymy, preferuję jednak trochę więcej porządku.
Za ewentualne pomyłki podczas liczenia przepraszam, ale już mi się nie chce tego drugi raz sprawdzać. Późno jest i czas spać :)))
Pozdr.
Opublikowano

dziękuję Ci za odpowiedź.
niemniej mam nadzieję, że nie pokusisz się więcej o przeczytanie któregokolwiek z moich wierszy. wyświadczysz mnie, sobie i im (wierszom) dużą przysługę. nie wymagam od Ciebie, byś odnalazł w nich to co tam umieściłem. jeśli jednak nie udała Ci się ta sztuka do tej pory, odpuść sobie. po prostu nadajemy na innych falach. mnie nie podoba się wiele Twoich wierszy i niektóre z nich potraktowałbym bardzo surowo. Tylko po co ? Uważam, że w poezji nie ma miejsca na ocenianie, a liczenie sylab to już absurd. albo coś się czuje albo nie. oczywiście nie wyciągaj z moich słów zbyt pochopnych wniosków - nie twierdzę, że nie czujesz poezji. mamy jednak na jej temat odmienne zdanie. jesteś dla mnie zbyt ascetyczny i zimny. nie umiesz lub nie chcesz malować obrazów słowami (przyznam tu, że nie przeczytałem wszystkich Twoich wierszy, więc może pośród nich znajdzie się kilka, w których robisz to doskonale). tymczasem moim zdaniem dobrego poetę poznaje się po tym, iż słowo dzieje się na naszych oczach. jak jednak już zaznaczyłem, nadajemy na innych falach, więc może znajdzie się wielu ludzi u których Twoja poezja wywołuje to wrażenie. pozdrawiam Cię i życzę powodzenia.

Co do rytmu wiersza:
zwrotka 1,2,3 oraz 6,7 korespondują ze sobą
podobnie 4 z 8
i 5 z 9.
Gdyby wszystkie strofy miały tę samą liczbę wersów, wiersz byłby monotonny i nudny. (nie wiem po co się tłumaczę). co do drobnych odchyleń w ilości sylab - nie zaburzają rytmiki przy czytaniu. następnym razem zwrócę jednak na to uwagę, by uniknąć podobnych do Twoich aptekarskich uwag.

Co do treści wiersza:
Pisząc ten tekst o ile dobrze pamiętam inspirowałem się jednym z wierszy Kazimierza Przerwy Tetmajera (zapomniałem tytułu), w którym przedstawia on budzącą się do życia górską przyrodę. Chciałem tu zawrzeć pewne narastanie. Przykładowo w zwrotkach szóstej są wrogie słowa w ciemności, a w siódmej łoskot gromu wśród wichrów (więc już pełen wypas żywiołu :)).
Wiersz podzielony jest na dwie części. Po przeczytaniu pierwszej części następuje refren. Nie ma on tutaj jeszcze takiej wymowy jak na końcu. Tam bowiem słowa te, poprzedzone strofami opisującymi lęk, zagubienie etc. nabierają mocniejszego wydźwięku. Cały wiersz pokazuje, jak różnie wygląda rzeczywistość, w dwóch różnych sytuacjach. By to łatwiej unaocznić posłużę się przykładem małego wilczka (oczywiście losy wilczka nie zainspirowały mnie do napisania tego wiersza i gdy go pisałem nie miałem owego wilczka przed oczami; przykład ten wydaje mi się tu jednak bardzo pomocny). Pierwsze strofy to jego dzieciństwo u boku rodziców, dalsze to dramat samotności po ich stracie. Chciałem by wyraźnie było widać ów kontrast. I by czytający ten teks miał świadomość, że refren brzmi odmiennie w pierwszym i drugim przypadku. Wywołuje inne emocje. Wesoły wilczek, pod czujnym okiem matki nie zlęknie się zrywających się do lotu ptaków, czy pierzchających w popłochu saren. Co innego gdy jest sam.

Dodam jeszcze, że dodatkowo inspirował mnie jeden z utworów zamieszczonych na płycie 'Ummagumma' zespołu 'Pink Floyd'.


Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


W poezji Panie to może i nie ale na tym akurat forum to na pewno. A wg mnie poezja oprócz treści zawiera jeszcze formę, nie zawsze zabawa słowami daje poezję, tak samo jak zabawa wycinkami z tytułów artykułów prasowych. Poza tym na tym forum nietaktem wydaje mi się proszenie o nie czytanie wierszy, a zwłaszcza komentowanie, jak Panu nie pasuje, to Pan chyba fora pomylił.
Opublikowano

"niemniej mam nadzieję, że nie pokusisz się więcej o przeczytanie któregokolwiek z moich wierszy. wyświadczysz mnie, sobie i im (wierszom) dużą przysługę. nie wymagam od Ciebie, byś odnalazł w nich to co tam umieściłem. jeśli jednak nie udała Ci się ta sztuka do tej pory, odpuść sobie. po prostu nadajemy na innych falach. mnie nie podoba się wiele Twoich wierszy i niektóre z nich potraktowałbym bardzo surowo."

Pokuszę się i będę szukał w nich wszystkiego, co mi się nie podoba. Oczekuję tego samego od innych czytelników w stosunku do tego, co napisałem. Mam odnaleźć to, co w nich umieściłeś i takie szukanie nazywasz Pan sztuką?
Przesada mała.
A jeżeli słowa krytyki nie zmuszają do myślenia, tylko powodują taki protest to myślę, że Szanowny Autor coś pomylił. Radzę przeczytać Regulamin, a szczególnie zasady oceniania wierszy w dziale dla zaawansowanych. To dużo wyjaśni.
Pozdr.

Opublikowano

do Mirosława Serockiego -> to była prośba, nie wymagam byś się jej całkowicie uległ. zauważyłem, że w komentarzach do moich innych wierszy zaczynasz traktować moją twórczość nieco poważniej. nie liczyłem na to i stąd moja - dość ekstremalna - prośba. jednakże w zaistniałych okolicznościach, z przyjemnością będę Cię gościł na stronach poświęconych moim tekstom.

do Tommy'ego Jantarka -> mam nadzieję, że nie sugerujesz, iż moja twórczość przypomina losowo dobrane wycinki z gazet

do Dormy -> dziękuję, wreszcie choć odrobina ciepła na tym najzimniejszym z forów poświęconych poezji.

Pozdrawiam wszystkich
PS. Mam nadzieję, że nie obrazicie się, iż nie uległem manierze zwracania się do Was per Pan/Pani.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dlatego ja jestem na poczatkujacych choc nie wiem jak jeszcze dlugo..Czsem jednak wpadam do was pokomentowac i oddac wam troche ciepelka z mojego serduszka..

To bylo bardzo mile co napisales:)
Opublikowano

podoba mi się...

brzmi jak ballada, opowieść...
lekka, rytmiczna, ciekawa...

"
A kiedy strach szaleństwa kajdany wykuje
i podejrzliwość resztki rozsądku zatruje
"
przyznam, że ten fragment zaburzył nieco czytanie...

ale ogólnie plus

pozdrawiam
Piotr Mogri

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • milczenie  wplata się w myśli  chciałoby powiedzieć …   nikt nie słucha nie widzi  bólu cierpienia wojen  obok i nie tyłko    życie płynie wartkim nurtem  i na betonie  w szczelinach rosną kwiaty    świat dostrzega tylko siebie  swoje ja  i jeszcze  jeszcze poucza    a my  nam trudno znaleźć klucz  aby się wypowiedzieć    7.2025 andrew   
    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...