Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane
Tymek Haczka

Tymek Haczka


Formatowanie tekstu

Nie zrozum mnie źle, kiedy mówię, że bezduszna

jest saharyjska plaża – inna, jakże różna

od tej w Copacabana. Tu, na horyzoncie,

w słońcu skąpane, wiecznie zaś żarem ziejące

fatamorgańskie morze, pogrążone w falach

złotych, wydmiańskich, z każdym krokiem się oddala,

a kolejny metr naprzód przybliża do Styksu.

 

O życie moje! Tyś jest ciemniejsze od onyksu,

w swym scenariuszu istnienia wciąż czarniejsze.

Kiedy grad pada, dajesz mi skrzydła – piękniejsze

od elizejskich pól, przez Stwórcę malowanych,

a kiedy mnie gnasz ku tym mirażom, zdyszany

ustaję w drodze, bo tam, nad morzem, się chowa

oślepiające słońce – ten kłamca-niemowa.

 

I wówczas padam, czekam już tylko na ciszę...

 

Na firmamencie już ktoś zmienił dla mnie kliszę,

oglądam perły kina nocnego na niebie

i w spadających gwiazdach widzę tylko siebie.

 

Spuszczam kurtynę na me oczy, lecz wciąż widzę

tego olbrzyma w płaszczu z fal, z błękitnym licem.

Po jego grzbiecie sunie statkiem, w sukni barwnej,

moja Izolda; pytam, jakie żagle płyną,

i tylko wiatr do ucha gwiżdże, że są czarne...

 

Po jedenastu wiekach stałem się pustynią,

każde ziarenko piasku zna moją legendę,

więc kiedy będziesz gonić morze, które i ja

długo goniłem z wielką nadzieją (obłędem),

padniesz – piasek ci szepnie: ugryzła cię żmija.                            

Tymek Haczka

Tymek Haczka

                                                                            Nie zrozum mnie źle, kiedy mówię, że bezduszna

jest saharyjska plaża – inna, jakże różna

od tej w Copacabana. Tu, na horyzoncie,

w słońcu skąpane, wiecznie zaś żarem ziejące

fatamorgańskie morze, pogrążone w falach

złotych, wydmiańskich, z każdym krokiem się oddala,

a kolejny metr naprzód przybliża do Styksu.

 

O życie moje! Tyś jest ciemniejsze od onyksu,

w swym scenariuszu istnienia wciąż czarniejsze.

Kiedy grad pada, dajesz mi skrzydła – piękniejsze

od elizejskich pól, przez Stwórcę malowanych,

a kiedy mnie gnasz ku tym mirażom, zdyszany

ustaję w drodze, bo tam, nad morzem, się chowa

oślepiające słońce – ten kłamca-niemowa.

 

I wówczas padam, czekam już tylko na ciszę...

 

Na firmamencie już ktoś zmienił dla mnie kliszę,

oglądam perły kina nocnego na niebie

i w spadających gwiazdach widzę tylko siebie.

 

Spuszczam kurtynę na me oczy, lecz wciąż widzę

tego olbrzyma w płaszczu z fal, z błękitnym licem.

Po jego grzbiecie sunie statkiem, w sukni barwnej,

moja Izolda; pytam, jakie żagle płyną,

i tylko wiatr do ucha gwiżdże, że są czarne...

 

Po jedenastu wiekach stałem się pustynią,

każde ziarenko piasku zna moją legendę,

więc kiedy będziesz gonić morze, które i ja

długo goniłem z wielką nadzieją (obłędem),

padniesz – piasek ci szepnie: ugryzła cię żmija.                            

Tymek Haczka

Tymek Haczka

                                                                                          Nie zrozum mnie źle, kiedy mówię, że bezduszna

jest saharyjska plaża – inna, jakże różna

od tej w Copacabana. Tu, na horyzoncie,

w słońcu skąpane, wiecznie zaś żarem ziejące

fatamorgańskie morze, pogrążone w falach

złotych, wydmiańskich, z każdym krokiem się oddala,

a kolejny metr naprzód przybliża do Styksu.

 

O życie moje! Tyś jest ciemniejsze od onyksu,

w swym scenariuszu istnienia wciąż czarniejsze.

Kiedy grad pada, dajesz mi skrzydła – piękniejsze

od elizejskich pól, przez Stwórcę malowanych,

a kiedy mnie gnasz ku tym mirażom, zdyszany

ustaję w drodze, bo tam, nad morzem, się chowa

oślepiające słońce – ten kłamca-niemowa.

 

I wówczas padam, czekam już tylko na ciszę...

 

Na firmamencie już ktoś zmienił dla mnie kliszę,

oglądam perły kina nocnego na niebie

i w spadających gwiazdach widzę tylko siebie.

 

Spuszczam kurtynę na me oczy, lecz wciąż widzę

tego olbrzyma w płaszczu z fal, z błękitnym licem.

Po jego grzbiecie sunie statkiem, w sukni barwnej,

moja Izolda; pytam, jakie żagle płyną,

i tylko wiatr do ucha gwiżdże, że są czarne...

 

Po jedenastu wiekach stałem się pustynią,

każde ziarenko piasku zna moją legendę,

więc kiedy będziesz gonić morze, które i ja

długo goniłem z wielką nadzieją (obłędem),

padniesz – piasek ci szepnie: ugryzła cię żmija.                            



×
×
  • Dodaj nową pozycję...