a więc stanął przy ganku pod domem w murawie
jak gość z zamożnej świty z której bije krasa
nowe koło dach światło i lusterko prawe
błyszczący jak kareta królewska kolasa
powóz godny uwagi szacowny nielichy
nie żadna tam furmanka która ledwo stoi
ale zaprzęg cud klasa w którym czeka cicho
gotowe na skinienie posłusznych sto koni
nie dla ulgi w wędrówce z niewygód podróży
by cwałować po świecie – ach gdzieżby i po co
ale by rozumiano i czuł jeden z drugim
że pan ma złote ciżmy a plebs chodzi boso