Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Idzie dzień, za dniem – po nic.

Spadł deszcz i zdechł – po nic.

Wierny pies imieniem Bezsens

mijam go przed wejściem

lub wyjściem...

 

W drzwiach stojąc, o tym myślę:

„On mnie nie porzuci”.

A mnie nikt tam nie wpuści.

Stoję, bo co mam z sobą zrobić?

Nikt mi nie powiedział,

jak się do siebie wchodzi.

 

Mijam dzień, Bezsens mija mnie.

Chwytam za naderwaną smycz

wmawiając sobie, że jeszcze wiem,

gdzie idę - Czy tym właśnie jest niwecz?

 

Bezsens umie przynieść,

nie trzeba nawet go prosić:

kamień lub patyk,

rzecz jest bez znaczenia.

Przyniesie ci wszystko

i z czasem ucieka.

 

Wczoraj mnie Bezsens

zapytał: „Kim jestem?”

Jestem senny i zmęczony,

znów mnie ranek zastał.

Jak Syzyf w ciemnościach,

choć szukam dalej, nie wiem,

jak przestać gonić za cieniem.

Nieważne.

W tym całym poplątaniu

miażdżę stopy kamieniem.

 

„Bezsens, Bezsens,

gdzie jesteś, wróć?”

Cisza.

Chwila...

Tak - tu leży

 

Klękam nad nim

i tracę część duszy,

jakby bardziej, bez celu,

gdy Bezsens nie żyje.

 

Kiedy łańcuch znika,

wszystko jest jednakie:

szare, a może wyblakłe.

Nie wiesz, nie wiem.

Nic nie jest jasne.

 

I tak wszystko idzie na marne,

pośród zimnych kamieni.

Martwe psy już nie zmienią nic.

Edytowane przez Azraell (wyświetl historię edycji)
  • Azraell zmienił(a) tytuł na Bezsens.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...