Sześćdziesięciokartkowe
trzy zeszyty, dwa w kratkę.
Dwa. Szesnastokratkowe, zeszyte tu na linii
okna dla twoich oczu, bo dla oczu jest limit.
Jeśli piszesz, to proszę, nigdy tak drobnym maczkiem.
W linie grube, czy cienkie…
Dwu czy trójkolorowe?
Czy w te linie się zmieści nie krzyczący też człowiek?
Potem wprzód i do tyłu, zawijas jak się patrzy.
Gruba z chudą pobiegnie. Aż margines się dowie.
"Świat (nam) zabiera tych,
którzy na to nie zasłużyli".*
Rude włosy miała. Jarzębinowy uśmiech
i w środku ciepła cała. Tak szybko zeszłaś, usnąć.
Kasztany dzieciom - serca,
spacer długi pod górę.
Niosą uśpionej mamie, w koralach miękkich - szkołę,
w tornistrach jeszcze bułkę. Jarzębinowej dróżce.