Ogolony jak łysy koń,
zagłębiony w życia ton,
spłodziłem wiele dzieci
a nie mówię, że źle mi
Jeżdżę konno po wsiach życia
biegam nago po bezdrożach,
a znajduję chwast by go rwać i
rosnąć, jak Nabuchodonozor
By dorosnąć do dnia,
w którym skoszę trawę,
wytnę krzewy
i wyrąbie wysokie drzewa
By bez przeszkód iść
płynąć z prądem dni
i nie patrzyć w przeszłość
myśląc o wieczności