jeszcze wczoraj ogień buchał
ziemia stopy poparzyła
rozżarzona do czerwieni
uciekałam w głębię chłodu
/noc przyniosła ukojenie.../
rano kwiaty ocucone
nie witały mnie ukłonem
za to w szklance z coca-colą
wyłowiłam zdechłą pszczołę
/złe proporcje z alkoholem.../
dzień mi minął latowicie
wieczór płynie chłodną bryzą
dolewamy do kieliszków
/rozgrzewamy zimne zwoje.../