Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane
Tyrs

Tyrs

 

 

Byłem u ciebie dziś, nic się nie zmienia – napisy coraz

ciemniejsze jedynie i niebo, z którego lunie za chwilę,

mocząc wyschnięte łodygi dalii. Nic się zmienić nie może –

świat opisany zero-jedynkami, tak lub siak, w tę lub we w tę –

w tę drugą stronę i tak samo splątany jak my kiedyś,

dwie cząsteczki złożone z atomów – niedaleko, jak mówią,

pada jabłko od jabłoni. Postałem przez chwilę, mówiąc,

o co mam żal do Ciebie, do innych, samego siebie.

Obok człowiek, trzymający kwiat w ręce, znicz w drugiej,

miłe dzień dobry - nic we mnie nie rezonuje od miesięcy.

Zabić – wieczny głos w głowie, krzyk obsesji – zabić

pustkę przy pomocy leków albo, nie czując nic, wstrzyknąć  

insulinę w pieprzyk ku utrapieniu patomorfologa. Zdechnąć.  

Pod mostem – o ile jest rzeka (tu nie ma wody i schną

rośliny, spójrz, marnieją posadzone kwiaty). Tak czy siak –

w tę drugą stronę, skończyć (włóczęgę) godnie. Byłem

u ciebie dziś - obserwowałem przechodniów:

nestorów, oldbojów, damy, emerytki gryzące wargi

w bezzębnej modlitwie – na nic. I starzejące się litery –

kabalistyczne formy zaklęć. Nic się nie zmienia i zmienić

nie może - stąd bliżej nam do siebie, jak kiedyś, Tato.

 

Tyrs

Tyrs

 

 

Byłem u ciebie dziś, nic się nie zmienia – napisy coraz

ciemniejsze jedynie i niebo, z którego lunie za chwilę,

mocząc wyschnięte łodygi dalii. Nic się zmienić nie może –

świat opisany zero-jedynkami, tak lub siak, w tę lub we w tę –

w tę drugą stronę i tak samo splątany jak my kiedyś,

dwie cząsteczki złożone z atomów – niedaleko, jak mówią,

pada jabłko od jabłoni. Postałem przez chwilę, mówiąc,

o co mam żal do Ciebie, do innych, samego siebie.

Obok człowiek, trzymający kwiat w ręce, znicz w drugiej,

miłe dzień dobry - nic we mnie nie rezonuje od miesięcy.

Zabić – wieczny głos w głowie, krzyk obsesji – zabić

pustkę przy pomocy leków albo, nie czując nic, wstrzyknąć  

insulinę w pieprzyk ku utrapieniu patomorfologa. Zdechnąć.  

Pod mostem – o ile jest rzeka (tu nie ma wody i schną

rośliny, spójrz, marnieją posadzone kwiaty). Tak czy siak –

w tę drugą stronę, skończyć - włóczęgę - godnie. Byłem

u ciebie dziś - obserwowałem przechodniów:

nestorów, oldbojów, damy, emerytki gryzące wargi

w bezzębnej modlitwie – na nic. I starzejące się litery –

kabalistyczne formy zaklęć. Nic się nie zmienia i zmienić

nie może - stąd bliżej nam do siebie, jak kiedyś, Tato.

 

Tyrs

Tyrs

 

 

Byłem u ciebie dziś, nic się nie zmienia – napisy coraz

ciemniejsze jedynie i niebo, z którego lunie za chwilę,

mocząc wyschnięte łodygi dalii. Nic się zmienić nie może –

świat opisany zero-jedynkami, tak lub siak, w tę lub we w tę –

w tę drugą stronę i tak samo splątany jak my kiedyś,

dwie cząsteczki złożone z atomów – niedaleko, jak mówią,

pada jabłko od jabłoni. Postałem przez chwilę, mówiąc,

o co mam żal do Ciebie, do innych, samego siebie.

Obok człowiek, trzymający kwiat w ręce, znicz w drugiej,

miłe dzień dobry - nic we mnie nie rezonuje od miesięcy.

Zabić – wieczny głos w głowie, krzyk obsesji – zabić

pustkę przy pomocy leków albo, nie czując nic, wstrzyknąć  

insulinę w pieprzyk ku utrapieniu patomorfologa. Zdechnąć.  

Pod mostem – o ile jest rzeka (tu nie ma wody i schną

rośliny, spójrz, marnieją posadzone kwiaty). Tak czy siak –

w tę drugą stronę, skończyć - włóczęgę godnie. Byłem

u ciebie dziś – obserwowałem przechodniów:

nestorów, oldbojów, damy, emerytki gryzące wargi

w bezzębnej modlitwie – na nic. I starzejące się litery –

kabalistyczne formy zaklęć. Nic się nie zmienia i zmienić

nie może; stąd bliżej nam do siebie, jak kiedyś, Tato.

 

Tyrs

Tyrs

 

 

Byłem u ciebie dziś, nic się nie zmienia – napisy coraz

ciemniejsze jedynie i niebo, z którego lunie za chwilę,

mocząc wyschnięte łodygi dalii. Nic się zmienić nie może –

świat opisany zero-jedynkami, tak lub siak, w tę lub we w tę –

w tę drugą stronę i tak samo splątany, jak my kiedyś,

dwie cząsteczki złożone z atomów – niedaleko, jak mówią,

pada jabłko od jabłoni. Postałem przez chwilę, mówiąc,

o co mam żal do  Ciebie, do innych, samego siebie.

Obok człowiek, trzymający kwiat w ręce, znicz w drugiej,

miłe dzień dobry - nic we mnie nie rezonuje od miesięcy.

Zabić – wieczny głos w głowie, krzyk obsesji – zabić

pustkę przy pomocy leków albo, nie czując nic, wstrzyknąć  

insulinę w pieprzyk ku utrapieniu patomorfologa. Zdechnąć.  

Pod mostem – o ile jest rzeka (tu nie ma wody i schną

rośliny, spójrz, marnieją posadzone kwiaty). Tak czy siak –

w tę drugą stronę, skończyć - włóczęgę godnie. Byłem

u ciebie dziś – obserwowałem przechodniów:

nestorów, oldbojów, damy, emerytki gryzące wargi

w bezzębnej modlitwie – na nic. I starzejące się litery –

kabalistyczne formy zaklęć. Nic się nie zmienia i zmienić

nie może; stąd bliżej nam do siebie, jak kiedyś, Tato.

 



×
×
  • Dodaj nową pozycję...