Nie ma żadnego wstępu,
dzień gry nie zapowiada;
gość, siadłszy na podlipiu,
z wiatrem... o życiu gada.
Wersja2.
Nie ma żadnego wstępu,
noc g r y nie zapowiada;
złowiwszy smugę zwidu,
z wiatrem o życiu gada.
Nie ma żadnego wstępu,
dzień gry nie zapowiada;
gość, siadłszy na podlipiu,
z wiatrem... o życiu gada.
Wersja2.
Nie ma żadnego wstępu,
noc g r y nie zapowiada;
złowiwszy smugę zwidu,
z wiatrem o życiu gada.
Nie ma żadnego wstępu,
dzień gry nie zapowiada;
gość, siadłszy na podlipiu,
z wiatrem... o życiu gada.
Wersja2.
Nie ma żadnego wstępu,
noc g r y nie zapowiada;
złowiwszy smugę zwidu,
z wiatrem o życiu gada.
Nie ma żadnego wstępu,
dzień gry nie zapowiada;
gość, siadłszy na podlipiu,
z wiatrem... o życiu gada.
Wersja2.
Nie ma żadnego wstępu,
noc g r y nie zapowiada;
złowiwszy smugę zwidu,
z wiatrem o życiu gada.
Nie ma żadnego wstępu,
dzień gry nie zapowiada;
gość, siadłszy na podlipiu,
z wiatrem... o życiu gada.
Wersja2.
Nie ma żadnego wstępu,
noc g r y nie zapowiada;
złowiwszy smugę zwidu,
z wiatrem o życiu gada.
Nie ma żadnego wstępu,
dzień gry nie zapowiada;
gość, siadłszy na podlipiu,
z wiatrem... o życiu gada.
Wersja2.
Nie ma żadnego wstępu,
noc g r y nie zapowiada;
złowiwszy smugę zwidu,
z wiatrem o życiu gada.
Nie ma żadnego wstępu,
dzień gry nie zapowiada;
gość, siadłszy na podlipiu,
z wiatrem... o życiu gada.
motyla dziś ujrzałem
jak się cieszył życiem
częstował oczy barwą
której nawet tęcza by
się nie powstydziła
usiadł na zeszycie
w którym pod wierzbą
próbowałem coś napisać
mało tego przysiadł drugi
widać pierwszy przypadł
a może o mnie chodziło
i chciały podsunąć wenę
by o nich wiersz napisać
bez upiększania słów
przecież są tak piękne