gdybyś był,
mogłabym się z tobą wydarzać.
na kanapie w niedzielnym świetle
i, gdy dzień zgaśnie,
na jakiejkolwiek z dróg, za rękę.
gdybyś zasypiał policzkiem wtulony w moją pierś, zasypiałbyś w rytmie miłości.
i mimo, że nie lubię banału, to uśmiecham się na tę myśl.
chcę żebyś był, oddychał głośniej.
chcę wstawać niewyspana.
gdybyś był, wyrzuciłabym wszystkie zapalniczki,
a do porannej ciszy wystarczyłaby kawa i ty
i światło zza firanki.
gdybyś nie chciał mnie zmieniać w kobietę zabawną, zawsze gotową i silną, byłabym najlepszą wersją siebie.
to znowu banał, a ja znów się uśmiecham.
gdybyś był,
nie byłbyś wszystkim
i ja też bym nie była.
bylibyśmy przestrzenią do zapełnienia,
gdzie poza "jestem, wiem, zostanę"
nic nie wystarcza.
gdybyś był,
mogłabym z tobą ciągle chcieć więcej.