A przyjść miał w chwale mroźnego poranka
i w wodzie się stopić a w ogniu wystrzelić
i nie mieć przed sobą kłód ułożonych
a za plecami pacierzy.
Roztaczać chwałę u stóp mojżeszowych
spełniać zawiłe święte żądania
jak popiół się zebrać i w morskiej toni
rozpłynąć z myślą przetrwania.
W tobie nadzieja a w torbie dziura
a patrząc przez nią końca nie widać
i co na niebie to w torbie mojej
przez małą dziurę przechodzi życie.
Ściskam roluję pod pachę wkładam
by choć na chwilę zatrzymać proces
lecz siły więdną a pod kopułą
już w nowe ziarno uchodzi życie.