Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane
Tyrs

Tyrs

 

Gdybym miał namalować matkę – miałaby postać

rozmytą i małą. Sztafaż – ona i Charon, i wielki pejzaż

Pól Elizejskich. Uwielbiała Paryż. I jak każda kobieta

poszłaby za Hemingwayem za rzekę, w cień drzew.

Może dlatego, że nie pisał liryki. Potem poznała lirnika

u dołu obrazu z długimi palcami - nawet w kłótniach,

trzymali się za ręce. I Styks ogromny, nie do przebycia.

Mówisz – to Patinir. Lecz czy nie tak powinno malować

się zmarłych – na grobowej desce?  Wyraźny portret

matki mam we snach – żywych. Dotyk, ciepło, nawet

zapach, tak samo piękny jak ten, który dla zabawy

nazywam zapachem świętości, kiedy kobiety pytają

o perfumy. Ranek - pareidolie chmur za oknem. Oto

Charon z siwą brodą i oberwanym rękawem. Cerber z

trzema głowami wściekły jak szare niebo na innego

psa. I matka – rozmyta postać, ale to ona. W malutkiej

łodzi. Statek kołysze się jak u Rimbauda, pijany,

opuszcza przystań Les Deux Magots, a zieleń wody

zmywa „sine plamy”. W rogu pejzażu brama Starego

Cmentarza. Przed nią kolejna niewyraźna postać –

handlarz kwiatów i zniczy. Mówisz – to Patinir. Joachim.

Jego matka była dobrą kobietą.

 

Tyrs

Tyrs

 

Gdybym miał namalować matkę – miałaby postać

rozmytą i małą. Sztafaż – ona i Charon, i wielki pejzaż

Pól Elizejskich. Uwielbiała Paryż. I jak każda kobieta

poszłaby za Hemingwayem za rzekę, w cień drzew.

Może dlatego, że nie pisał liryki. Potem poznała lirnika

u dołu obrazu z długimi palcami - nawet w kłótniach,

trzymali się za ręce. I Styks ogromny, nie do przebycia.

Mówisz – to Patinir. Lecz czy nie tak powinno malować

się zmarłych – na grobowej desce?  Wyraźny portret

matki mam we snach – żywych. Dotyk, ciepło, nawet

zapach, tak samo piękny jak ten, który dla zabawy

nazywam zapachem świętości, kiedy kobiety dopytują

o perfumy. Ranek - pareidolie chmur za oknem. Oto

Charon z siwą brodą i oberwanym rękawem. Cerber z

trzema głowami wściekły jak szare niebo na innego

psa. I matka – rozmyta postać, ale to ona. W malutkiej

łodzi. Statek kołysze się jak u Rimbauda, pijany,

opuszcza przystań Les Deux Magots, a zieleń wody

zmywa „sine plamy”. W rogu pejzażu brama Starego

Cmentarza. Przed nią kolejna niewyraźna postać –

handlarz kwiatów i zniczy. Mówisz – to Patinir. Joachim.

Jego matka była dobrą kobietą.

 

Tyrs

Tyrs

 

Gdybym miał namalować matkę – miałaby postać

rozmytą i małą. Sztafaż – ona i Charon, i wielki pejzaż

Pól Elizejskich. Uwielbiała Paryż. I jak każda kobieta

poszłaby za Hemingwayem za rzekę, w cień drzew.

Może dlatego, że nie pisał liryki. Potem poznała lirnika

u dołu obrazu z długimi palcami - nawet w kłótniach,

trzymali się za ręce. I Styks ogromny, nie do przebycia.

Mówisz – to Patinir. Lecz czy nie tak powinno malować

się zmarłych – na grobowej desce?  Wyraźny portret

matki mam we snach – żywych. Dotyk, ciepło, nawet

zapach, tak samo piękny jak ten, który dla zabawy

nazywam zapachem świętości, kiedy kobiety dopytują

o perfumy.  Ranek - pareidolie chmur za oknem. Oto

Charon z siwą brodą i oberwanym rękawem. Cerber z

trzema głowami wściekły jak szare niebo na innego

psa. I matka – rozmyta postać, ale to ona. W malutkiej

łodzi. Statek kołysze się jak u Rimbauda, pijany,

opuszcza przystań Les Deux Magots, a zieleń wody

zmywa „sine plamy”. W rogu pejzażu brama Starego

Cmentarza. Przed nią kolejna niewyraźna postać –

handlarz kwiatów i zniczy. Mówisz – to Patinir. Joachim.

Jego matka była dobrą kobietą.

 

Tyrs

Tyrs

 

Gdybym miał namalować matkę – miałaby postać

rozmytą i małą. Sztafaż – ona i Charon, i wielki pejzaż

Pól Elizejskich. Uwielbiała Paryż. I jak każda kobieta

poszłaby za Hemingwayem za rzekę, w cień drzew.

Może dlatego, że nie pisał liryki. Potem poznała lirnika

u dołu obrazu z długimi palcami - nawet w kłótniach,

trzymali się za ręce. I Styks ogromny, nie do przebycia.

Mówisz – to Patinir. Lecz czy nie tak powinno malować

się zmarłych – na grobowej desce?  Wyraźny portret

matki mam we snach – żywych. Dotyk, ciepło, nawet

zapach, tak samo piękny jak ten, który dla zabawy

nazywam zapachem świętości, kiedy kobiety dopytują

o perfumy.  Ranek - pareidolie chmur za oknem. Oto

Charon z siwą brodą i oberwanym rękawem. Cerber z

trzema głowami wściekły jak szare niebo na innego

psa. I matka – rozmyta postać, ale to ona. W malutkiej

łodzi. Statek kołysze się jak u Rimbauda, pijany,

 opuszcza przystań Les Deux Magots, a zieleń wody

zmywa „sine plamy”. W rogu pejzażu brama Starego

Cmentarza. Przed nią kolejna niewyraźna postać –

handlarz kwiatów i zniczy. Mówisz – to Patinir. Joachim.

Jego matka była dobrą kobietą.

 

Tyrs

Tyrs

 

Gdybym miał namalować matkę – miałaby postać

rozmytą i małą. Sztafaż – ona i Charon, i wielki pejzaż

Pól Elizejskich. Uwielbiała Paryż. I jak każda kobieta

poszłaby za Hemingwayem za rzekę, w cień drzew.

Może dlatego, że nie pisał liryki. Potem poznała lirnika

u dołu obrazu z długimi palcami - nawet w kłótniach,

trzymali się za ręce. I Styks ogromny, nie do przebycia.

Mówisz – to Patinir. Lecz czy nie tak powinno malować

się zmarłych – na grobowej desce?  Wyraźny portret

matki mam we snach – żywych. Dotyk, ciepło, nawet

zapach, tak samo piękny jak ten, który dla zabawy

nazywam zapachem świętości, kiedy kobiety dopytują

o perfumy.  Ranek - pareidolie chmur za oknem. Oto

Charon z siwą brodą i oberwanym rękawem. Cerber z

trzema głowami wściekły jak szare niebo na innego

psa. I matka – rozmyta postać, ale to ona. W malutkiej

łodzi. Statek kołysze się jak u Rimbauda, pijany,

 opuszcza przystań Les Deux Magots, a zieleń wody

zmywa „sine plamy”. W rogu pejzażu brama Starego

Cmentarza. Przed nią kolejna niewyraźna postać –

handlarz kwiatów i zniczy. Mówisz – to Patinir. Joachim.

Jego matka była dobrą kobietą ....

 

Tyrs

Tyrs

 

Gdybym miał namalować matkę – miałaby postać

rozmytą i małą. Sztafaż – ona i Charon, i wielki pejzaż

Pól Elizejskich. Uwielbiała Paryż. I jak każda kobieta

poszłaby za Hemingwayem za rzekę, w cień drzew.

Może dlatego, że nie pisał liryki. Potem poznała lirnika

u dołu obrazu z długimi palcami - nawet w kłótniach,

trzymali się za ręce. I Styks ogromny, nie do przebycia.

Mówisz – to Patinir. Lecz czy nie tak powinno malować

się zmarłych – na grobowej desce?  Wyraźny portret

matki mam we snach – żywych. Dotyk, ciepło, nawet

zapach, tak samo piękny jak ten, który dla zabawy

nazywam zapachem świętości, kiedy kobiety dopytują

o perfumy.  Ranek - pareidolie chmur za oknem. Oto

Charon z siwą brodą i oberwanym rękawem. Cerber z

trzema głowami wściekły jak szare niebo na innego

psa. I matka – rozmyta postać, ale to ona. W malutkiej

łodzi. Statek kołysze się jak u Rimbauda, pijany,

 opuszcza przystań Les Deux Magots, a zieleń wody

zmywa „sine plamy”. W rogu pejzażu brama Starego

Cmentarza. Przed nią kolejna niewyraźna postać –

handlarz kwiatów i zniczy. Mówisz – to Patinir. Joachim.

Jego matka była tak dobrą kobietą....

 

Tyrs

Tyrs

 

Gdybym miał namalować matkę – miałaby postać

rozmytą i małą. Sztafaż – ona i Charon, i wielki pejzaż

Pól  Elizejskich. Uwielbiała Paryż. I jak każda kobieta

poszłaby za Hemingwayem za rzekę, w cień drzew.

Może dlatego, że nie pisał liryki. Potem poznała lirnika

u dołu obrazu z długimi palcami - nawet w kłótniach,

trzymali się za ręce. I Styks ogromny, nie do przebycia.

Mówisz – to Patinir. Lecz czy nie tak powinno malować

się zmarłych – na grobowej desce?  Wyraźny portret

matki mam we snach – żywych. Dotyk, ciepło, nawet

zapach, tak samo piękny jak ten, który dla zabawy

nazywam zapachem świętości, kiedy kobiety dopytują

o perfumy.  Ranek - pareidolie chmur za oknem. Oto

Charon z siwą brodą i oberwanym rękawem. Cerber z

trzema głowami wściekły jak szare niebo na innego

psa. I matka – rozmyta postać, ale to ona. W malutkiej

łodzi. Statek kołysze się jak u Rimbauda, pijany,

 opuszcza przystań Les Deux Magots, a zieleń wody

zmywa „sine plamy”. W rogu pejzażu brama Starego

Cmentarza. Przed nią kolejna niewyraźna postać –

handlarz kwiatów i zniczy. Mówisz – to Patinir. Joachim.

Jego matka była tak dobrą kobietą....

 

Tyrs

Tyrs

 

Gdybym miał namalować matkę – miałaby postać

rozmytą i małą. Sztafaż – ona i Charon, i wielki pejzaż

Pól  Elizejskich. Uwielbiała Paryż. I jak każda kobieta

poszłaby za Hemingwayem za rzekę, w cień drzew.

Może dlatego, że nie pisał liryki. Potem poznała lirnika

u dołu obrazu z długimi palcami - nawet w kłótniach,

trzymali się za ręce. I Styks ogromny, nie do przebycia.

Mówisz – to Patinir. Lecz czy nie tak powinno malować

się zmarłych – na grobowej desce?  Wyraźny portret

matki mam we snach – żywych. Dotyk, ciepło, nawet

zapach, tak samo piękny jak ten, który dla zabawy

nazywam zapachem świętości, kiedy kobiety dopytują

o perfumy.  Ranek - pareidolie chmur za oknem. Oto

Charon z siwą brodą i oberwanym rękawem. Cerber z

trzema głowami wściekły jak szare niebo na innego

psa. I matka – rozmyta postać, ale to ona. W malutkiej

łodzi. Statek kołysze się jak u Rimbauda, pijany,

 opuszcza przystań Les Deux Magots, a zieleń wody

zmywa „sine plamy”. W rogu pejzażu brama Starego

Cmentarza. Przed nią kolejna niewyraźna postać –

handlarz kwiatów i zniczy. Mówisz – to Patinir. Joachim.

Jego matka była tak dobrą kobietą.

 

Tyrs

Tyrs

 

Gdybym miał namalować matkę – miałaby postać

rozmytą i małą. Sztafaż – ona i Charon, i wielki pejzaż

Pól  Elizejskich. Uwielbiała Paryż. I jak każda kobieta

poszłaby za Hemingwayem za rzekę, w cień drzew.

Może dlatego, że nie pisał liryki. Potem poznała lirnika

u dołu obrazu z długimi palcami - nawet w kłótniach,

trzymali się za ręce. I Styks ogromny, nie do przebycia.

Mówisz – to Patinir. Lecz czy nie tak powinno malować

się zmarłych – na grobowej desce?  Wyraźny portret

matki mam we snach – żywych. Dotyk, ciepło, nawet

zapach, tak samo piękny jak ten, który dla zabawy

nazywam zapachem świętości, kiedy kobiety dopytują

o perfumy.  Ranek - pareidolie chmur za oknem. Oto

Charon z siwą brodą i oberwanym rękawem. Cerber z

trzema głowami wściekły jak szare niebo na innego

psa. I matka – rozmyta postać, ale to ona. W malutkiej

łodzi. Statek kołysze się jak u Rimbauda, pijany,

 opuszcza przystań Les Deux Magots, a zieleń wody

zmywa „sine plamy”. W rogu pejzażu brama Starego

Cmentarza. Przed nią kolejna niewyraźna postać –

handlarz kwiatów i zniczy. Mówisz – to Patinir. Joachim.

Jego matka była dobrą kobietą.

 



×
×
  • Dodaj nową pozycję...