Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Przed wojną podkarpacki nafciarz kupił od galicyjskiego żyda ozdobną kamienicę. Kamienica była wielopiętrowa i rozległa a stała na Starym Mieście w Krakowie. Ostatnie, trzecie piętro kamienicy na które składało się pięć pokojów zajął nafciarz ze swoją żoną. Na parterze znajdował się wytworny sklep jubilerski.
Wojną nie odbiła się na kamienicy ani jej właścicielu żadnymi negatywnymi skutkami, bo wyżsi oficerowie niemieccy którzy zajęli pierwsze i drugie piętro mieszkali tam w zgodzie z kulturą i dobrym wychowaniem czego brakowało im zapewne kiedy pełnili służbę.
Po wojnie nowo powstałe państwo robotników i chłopów przejęło kamienicę we władanie, co skutkowało zamianą wytwornego salonu jubilerskiego w pospolitego rzeźnika,  na piętro wyżej wprowadziło się  małżeństwo sędziów którzy dopiero uczyli się mówić po polsku, na piętro zaś drugie kilkoro dziwnych ludzi którzy nie okazywali sympatii nikomu
Wkrótce po wojnie umarł nafciarz pozostawiając w mieszkaniu żonę z małą córeczką. Lokatorzy z kamienicy zmieniali się niespecjalnie często i tylko konieczność podpisywania druczków meldunkowych przypominała żonie nafciarza o tym, że jakby na sprawę nie spojrzeć dom jest dalej jej, chociaż nie ma w nim nic do gadania
W roku 1995, w kilka lat po upadku komunizmu żona nafciarza wywalczyła w sądach zwrot kamienicy po czym zmarła na atak serca. W latach powojennych córka zmarłego właściciela wyszła za mąż za lotnika. Ze związku urodziła się córeczka. Nazywała się Irena K. i jej poświęcał tę  opowieść.
Rodzice pani Ireny zginęli wkrótce w  makabryczny w wypadku samochodowym we Włoszech dokąd wybrali się na zażywanie morskich przyjemności i wypoczynek. Jeszcze przed odzyskaniem kamienicy pani Irena wyszła za mąż za kapitana żeglugi wielkiej. Żona kapitana miała własne biuro handlu nieruchomościami i była osobą bardzo obrotną. Kiedy jej mąż pływał po morzach i oceanach świata jego żona wyprowadziła z własnej kamienicy lokatorów z poprzedniego systemu zasiedleń i przeprowadziła remont po lokatorach którzy mieszkań nie  szanowali bo zgodnie z ówczesną logiką myślenia mieszkania w prywatnej kamienicy były niczyje chociaż przecież lokatorzy sami tam mieszkali.

Mieszkanie po małżeństwie sędziów zza  wschodnich rubieży przedwojennej Rzeczpospolitej przedstawiało obraz jak z impresjonistycznych malowideł  mistrzów pędzla.  Konieczny więc był remont wielozakresowy. Podczas tego remontu w którąś niedzielę kiedy robotnicy wynajęci do przeprowadzenia remontu wypoczywali poza miejscem pracy pani Irena weszła do jednego z  remontowanych mieszkań. Dotykała tego i owego aż dziwnym trafem poruszyła jednym z kafli wyjątkowo pięknego pieca. Kafel był w cokole i został poruszony szpicem eleganckiego  buta. Kobieta odkryła, że wysuwa się on po nacisku w określonym miejscu i  pod pewnym kątem.  Irena K wzięła drewnianą, metrową poziomicę robotników remontowych,  klękła i z niedużej skrytki wygrzebała kilkanaście woreczków.
W każdym z nich były kunsztowne wyroby ze złota,  złote monety, kolie,  bransolety i pierścionki wysadzane  kamieniami szlachetnymi.

Gdyby tak kosztowności liczyć na kilogramy to pani Irena córka polskiego nafciarza i żona kapitana żeglugi wielkiej stała się nagle posiadaczką prawie 30 kg precjozów.  Kiedy po miesiącu mąż Ireny K. wrócił z rejsu bardzo w nim zakochana żona z kokieterii i własnego poczucia "dobrego smaku" położyła mu pod kołdrą w małżeńskim łożu kilogramy kosztowności jakich nawet on kapitan wielkiego  statku morskiego nigdy w życiu nie widział.

Mijają lata w których zakochani małżonkowie żyją miłością, czerpiąc z życia przyjemności jakie dane są jedynie bogatym i pewnym siebie ludziom. Ale któregoś dnia kiedy mąż pływał po morzach południowych przyszedł do niego, ale na adres małżonków list z Francji od francuskiego armatora. Ponieważ małżonkowie mieli takie zwyczaje Irena K  list otworzyła. Było tam pytanie czy kapitan Andrzej Władysław K. jest skłonny objąć stery na liniowcu oceanicznym bo jak armatorowi jest wiadomo od prawie roku kapitan nie przyjmuje żadnych ofert.

Irena K. pomyślała tak, skoro mąż nigdzie teraz nie pływa a okłamuję ją, że to właśnie robi to znaczy, że ma kochankę. Kiedy mąż wrócił z rejsu godzinami opowiadał żonie o całej podróży dzieląc się z nią wrażeniami i opowiadając rozmaite jej szczegóły.

Na okazany list armatora francuskiego wybuchnął śmiechem.

Ponieważ kobieta nie potrafiła rozwiązać tej mocno trapiącej  jej tajemnicy męża, sama  pobiegła do prywatnego detektywa.
Kiedy w trzy tygodnie po powrocie mąż znowu wyruszał w rejs dyskretnie towarzyszył mu detektyw. Wrócił po kilku dniach i zdał Irenie K. relację ze śledzenia męża.

To prawda, że mąż jechał nad morze ale do niego nie dojechał bo zacumował w Bydgoszczy a konkretnie w uroczym podmiejskim domu z okazałym ogrodem. Statek zaś na którym objął stery nazywa Marzena W. Detektyw sprawdził też specjalny wykaz obsad statków morskich i okazało się, że nazwisko kapitana figuruje tam po raz ostatni prawie 2 lata temu .
Po zasłyszeniu tych rewelacji właścicielka pięknej kamienicy, wnuczka przedwojennego polskiego biznesmena,  córka lotnika, absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego wybrała się za swoim mężem do domu Marzeny W. do miasta Bydgoszcz wkładając w elegancką torbę LOUISA VUITTONA  wykonaną ręcznie ze skóry warana z Komodo,  używany młotek murarski.  Przedmiotem prawniczych rozważań jest to czy Marzena W.  działała w obronie własnej kiedy nożem kuchennym ugodziła Irenę K. w serce powodując jej śmierć,  czy też dźgała rywalkę nożem bo ta przyjechała zabrać jej człowieka do którego już bardzo się przyzwyczaiła. Na krzyk obu bliskich sobie kobiet przybiegł z ogrodu zażywający akurat kąpieli słonecznej kapitan żeglugi wielkiej.

Irena K. zmarła w przedpokoju rywalki do względów męża.

Marzena W. stanęła przed sądem który zajął się rozwikłaniem zawiłości prawniczych związanych z zakwalifikowaniem zabicia wymachującego młotkiem człowieka w przedpokoju
własnego domu.

Takiego przecież człowieka do którego żywi się emocjonalną niechęć związaną z próbą odebrania sobie swojego własnego wybranka serca.
Z tego co wiemy kapitan żeglugi wielkiej pan Andrzej Władysław K. definitywnie zerwał z morzem. Jest dzisiaj bardzo zamożnym człowiekiem bo bardzo bogata żona zostawiła jemu jedynemu ogromny majątek.

Na marginesie sprawy o zabójstwo kiedy badano jej okoliczności, policja dowiedziała się o niezwykle wartościowym znalezisku Ireny K.

Nic policji jednak do tego.

Bo jeżeli ktoś lata temu znalazł coś we własnym domu to jest to tylko jego własne szczęście.
Upływ lat czyni takie znalezisko niedostępnym również dla organów finansowych.

Morał z tej opowieści płynie taki.

Nie warto za niewiernym mężem latać z murarskim  młotkiem bo można stracić na zawsze nie tylko jego samego ale również własne życie.

Opublikowano (edytowane)

@Hiala miłe słowa. Unoszące człowieka nieco wyżej niż jest. Bardzo dziękuję. 

rusłan.

@Gosława Jest marcowe przedpołudnie. Słońce, pola, lasy. Lecą krzykliwe żurawie. Pachnie słońcem, ziemią,  życiem. Siedzę na miedzy między świeżo zaoranymi polami i czytam. Pani komentarz. Lapidarnie piękny. Jakby żywcem wyjęty z najważniejszej sceny filmu "między wierszami ". Gdzie ten co sobie  przywłaszczył powieść mówi do jej autora: "proszę pana, bardzo podoba mi się pana powieść". Cudowne. Aż mam dreszcze.
A tutaj, pod moim maleńkim tekstem jakaś dziewczyna pisze,  że podobają jej się moje opowiadania.
Czuję się tak jakby siadła tuż przy mnie cudowna istota pachnąca amouage black irys.  Ten zapach rozrywa ciemność słonecznego dnia. Ta istota barwi świat kolorami życia.

Proszę Pani. Nie wiem kim Pani jest. Nie czytałem żadnego Pani tekstu. Ale tymi kilkoma słowami "bardzo lubię czytać Pana opowiadania" przytuliła Pani samotnika "płomieniu samotny, i ja jestem samotny" do serca. To piękne. Kilka słów a świat barwi się tęczą smaków o których już zapomniałem.
Proszę się na mnie nie gniewać. Wzruszyłem się.
Dziękuję.
rusłan.

Edytowane przez rusłan
Literówka (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@rusłan oglądałam ten film i zrobił na mnie spore wrażenie. 

Ostatnio staram się zapanować nad słowami stąd tak oszczędny komentarz 

Znakomity debiut na tym portalu 

Mam nadzieję że zostanie Pan doceniony 

Bardzo ubolewam nad tym że Arsis Włodziu mój ulubiony autor tak niewiele ma głosów

Obydwojgu Wam bardzo kibicuję 

Pozdrawiam 

Opublikowano

@Gosława Bardzo dziękuję. 

Pozdrawiam. 

rusłan.

@iwonaroma Dla podniesienia dramatyzmu sytuacyjnego nie chodzi nawet o zwykły młotek :) To musi być młotek murarski:) 

Iwonaroma - ciekawie brzmi. Intrygująco. Niebanalnie. Fajnie.

Dzięki, że byłaś.

rusłan.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • przy wzniosłych ambicjach w opisach natury prymitywne instynkty potrafią brać górę
    • * cholera cholera jaka dziwna nieprzyjemna atmosfera jeden krzyczy-idźmy stąd  na to drugi-nie to błąd    cholera cholera    już dopadła nas ta straszna epidemia  mało kto jest zaszczepiony  wypiękniały cudze żony  nasze zbrzydły i przytyły złe matrony   *   mdlejemy omdlewamy  za karę  i bez kary   gdy serce mocno wali   raz dziennie  kilka razy  byle wyjść z twarzą  bo bez twarzy   wyjść jakoś nie wypada  żenada - maskarada   *   ja nie mam sił  ty nie masz sił nie mamy sił oboje   bezsilność ta  w obłęd nas pcha staczamy się we dwoje   co będzie gdy gdy pierzchną sny o przyszłość aż się lękam   czy będzie tak jak wróży Mag czy jak cyganka Werka     
    • @aff @Domysły Monika nie bardzo rozumiem Wasze myślenie  - tekst nie ma nic wspólnego z naparzanką słabszych (słabszych w sensie pisania)                       To forum ma jedną bardzo dobrą cechę: każdy kto ma cokolwiek ma do powiedzenia (nie mylić z mówieniem) jest zauważony zawsze przez kogoś. To jest super! Ignorowane są zadęcia, ględzenie i oczywiście chamstwo a tolerowana jest różna przynależność polityczna ( z małymi wyjątkami - nie będę wymieniał nazwisk).                        Uważam, że to jest wspaniałe, że wszyscy ze sobą rozmawiamy mimo swoich różnych postaw a wiersze winny czymś każdego zatrzymać. Każdy ma swój gust i dobrze. Tekst który przez jednego jest odrzucony drugi uzna za piękny (może dostrzegł to czego nie zauważył pierwszy) Przy takiej liczbie nas, każdy jakieś ziarno na tym podwórku znajdzie i wydziobie.                          Autor nie bierze odpowiedzialności za skojarzenia. Wielu banan kojarzy się z seksem - czy to znaczy, że są seksoholikami (grafomanami) - nie!                           Każdy ma prawo mieć własne zdanie i w sposób kulturalny je wyrażać, co akurat zrobiliście i za to serdeczne dzięki i serducha!!! 
    • Błędny rycerz Don Kichot z La Manchy rzekł do swojego giermka Sancho Pansy -tęsknię za nią jak jasna cholera Dulcynea mnie onieśmiela  a najbardziej gdy śpiewa i tańczy
    • @Roma Dziękuję bardzo. miło mi, że ktoś odkopał ten już tutaj trochę starszy wiersz. Przy okazji przeglądając chat, zauważyłem że podałem wtedy niewłaściwą piosenkę. Do napisania wiersza zainspirował mnie Jacek Kaczmarski następującym utworem    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...