Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane
Łukasz Jasiński

Łukasz Jasiński

@Domysły Monika

 

Prawdziwa poezja musi mieć otoczkę tajemniczości, a formalna nazwa: to - środek stylistyczny znany jako niedopowiedzenie.

 

Łukasz Jasiński 

 

@maks388

 

Zaraz pani powiem: różnica pomiędzy kobietą i mężczyzną jest taka - kobieta potrzebuje dużo czasu na rozgrzanie własnego organizmu erotycznego, mężczyzna - nie, mu wystarczy nagość niewiast, a poza tym: kiedy kobieta jest już rozgrzana - to z reguły mężczyźni ja rozbierają, jeśli chodzi o miłość: ona jako taka nie istnieje - gdzie na samym końcu ona ląduje?

 

Łukasz Jasiński 

Łukasz Jasiński

Łukasz Jasiński

@Domysły Monika

 

Prawdziwa poezja musi mieć otoczkę tajemniczości, a formalna nazwa: to środek stylistyczny znany jako niedopowiedzenie.

 

Łukasz Jasiński 

 

@maks388

 

Zaraz pani powiem: różnica pomiędzy kobietą i mężczyzną jest taka - kobieta potrzebuje dużo czasu na rozgrzanie własnego organizmu erotycznego, mężczyzna - nie, mu wystarczy nagość niewiast, a poza tym: kiedy kobieta jest już rozgrzana - to z reguły mężczyźni ja rozbierają, jeśli chodzi o miłość: ona jako taka nie istnieje - gdzie na samym końcu ona ląduje?

 

Łukasz Jasiński 

Łukasz Jasiński

Łukasz Jasiński

@Domysły Monika

 

Prawdziwa poezja musi mieć otoczkę tajemniczości, a formalna nazwa: to środek stylistyczny znany jako niedopowiedzenie.

 

Łukasz Jasiński 

Łukasz Jasiński

Łukasz Jasiński

@Domysły Monika

 

Prawdziwa poezja musi mieć otoczkę tajemniczości, formalna nazwa to środek stylistyczny znany jako niedopowiedzenie.

 

Łukasz Jasiński 



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • mam wokół siebie upalną ciszę i niezmącony trawienny spokój   nie muszę wstawać na ósmą rano i pracować ośmiu godzin   a jednak jestem zmęczona   i przyszłość mam ciągle niepewną   zmartwienia naciekają w choroby a prace się nie szklą jak klejnot   w bezmyślnym senno-kłopocie błądzę jak we mgle dziecko co z buntu nieraz zapłacze żywiąc się nikłą nadzieją
    • Znajomy zapach się przysiadł, zajął krzesełko naprzeciwko. Był barczysty, wyraźnie różnił się od reszty autobusowego towarzystwa, wyglądał jak budowlaniec, który od lat wnosi beton wiadrami na pierwsze piętro, żeby co dzień od nowa wylewać posadzkę w trudno dostępnych miejscach. Taka profesja wchodzi w ramiona, wyciska bicepsom żyły, a te nabrzmiałe wyglądają tak, jakby je chciał eksmitować z ciała, siedzą na walizkach. Zmierzyłam imć zapach od butów po plecak, kolor oczu, włosów. Rysy na twarzy miał typowe, jeden zero, zero i znów jeden, bruzda w zaokrągleniu i kolejna, spojrzenie niesprecyzowane, chaotycznie ślizgające się po drzewach mijanych za oknem, jego twarz z grymasem, pokazywała swoją nad innymi ludźmi przewagę... a może tak mi się tylko zdawało. Na chwilę położyłam uśmiech bliżej niego, na poręczy, żeby sobie po dniu odpoczął, mały był, zmieścił się, a że był mały to szybko do mnie wrócił. Za nim przyszły przeszłe ciemności, słowa, muzyka, niebo gwiaździste i ten rozkołysany księżyc, bawidamek. Elementy obrazu układały się w jakiś poszukiwany, choć niekoniecznie potrzebny, a nawet zbędny klimat. Dwa jego składniki - wódka i wymemlana guma do żucia o smaku miętowym - tworzyły tu niesłychanie zgrany duet, mrugały do mnie w taki dziwny sposób, że w tym krajobrazie żywcem wyjętym z budowy szybko przetrząsnęłam szuflady umysłu i odnalazłam klucz do drzwi, które jeszcze nie miały futryny. Przekręciłam zamek, coś zgrzytnęło, wykrzywiło się... wyszłam.  Znów siedziałam w autobusie, już bez emocji, ale szczęśliwa z odkrytej prawdy, że niektóre zapachy, to nie żadne super perfumy, ale ściema, pułapka. Na następnym przystanku wsiadła kobieta z pieskiem, usiadła przy mnie zajmując miejsce od strony okna. Miała do odpowiadania jakiś lepszy uśmiech, pełen przyjaźni. Zapewne zajmuje się urządzaniem wnętrz – pomyślałam. Ciekawe na kogo ja wyglądam? ...
    • kalustrofobicy dobrze im pasują do czołgów po prostu szaleją na polu walki mówi Y. i wyjmuje papierosa z zabliźnionej dziury po kuli dyskretne ślady inwazji ma ich kilka ale ta całkiem chrystusowa  gorsze mówi są luki w pamięci z nich wyłazi wszystko straszydła z japońskich filmów piłeczki ping pongowe i nieodparte pragnienie miłości nie pocieszam go nie mam czym on siedzi na dachu Bolta ja na dachu Ubera wydmuchujemy dym w środek nocy                                
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...