tasujemy wyblakłe kolory
prostujemy zgarbione plecy
pod stopami kurz nowej drogi
w zaciśniętych pięściach
nadzieja
zamków z piasku nie budujemy
choć w kieszeniach
kamyk zielony
nie zdejmuję z ramion biedronki
ty pozwalasz lądować motylom
wdrapujemy się prosto do słońca
po promieniach codziennej troski
i wierzymy w miłość do końca
chociaż nikt w nią teraz nie wierzy
życie zawsze nabiera sensu
kiedy szeptem budzisz mnie rano
dzięki Tobie dostałam niebo
a prosiłam o skrawek błękitu