z szarych kolorów
wybieram słotę
czuję wtedy jak
miraże
pachną tęsknotą
bukiet neonów
wkładam w znicze
reszta odcieni
to gra pozorów
przyzwyczajam się
osobne słowa
w pustych ramionach
odchodzą stąd
z pochyloną głową
gram w cienie
z rozżarzonym słońcem
mijam tłum spojrzeń
z kapeluszem mi do twarzy
kiedy biegam
nago po łące