Gdy szukasz sensu wśród pustki życia,
Ni stąd, ni zowąd – pojawia się on,
Jak szczur przyczajony w cieniu.
By rzucić swój urok na ofiarę.
W ciemności jaśnieją czerwone oczy,
Płoną, jak dwie latarnie w bezkresnej nocy,
Czuje się ich obecność, lecz nie wiadomo,
Czy to przyjaciel, czy wróg.
Wtem z cienia wychodzi, nie szczur, lecz Czarodziej.
W szatach pełnych blasku wkracza na scenę.
Bez różdżki w ręku, z błyszczącym wzrokiem.
Czas na przedstawienie.
Nie rzuca zaklęć, nie wzywa magii,
Jego czar to słów zmysłowa gra.
Obiecuje raje, mówi o nadziei,
A w jego oczach lśni kłamstwa blask.
Wszystko jest możliwe, powtarza niezmiennie,
Wkrótce zbudujemy nowy, lepszy świat.
Opowiada o wolności, równości,
Utopi, w której nie ma wad.
Jego wizje jak obrazy malowane,
W serca wchodzą, jak strzały w pierś.
Wszystko, co mówi, cudownie zagrane,
Życie zamkiem z piasku staje się.
Zamiast prawdy, on rozdaje sny,
Zamiast wolności, daje kajdany.
Jego świat jest pełen lśniących dni,
Lecz w jego cieniu rodzą się rany.
Ale ci, którzy widzą przez iluzję, wiedzą,
Że prawda nie jest tym, co opowiada.
Czarodziej buduje na kłamstwie swe królestwo,
A kto mu uwierzy w przepaść spada.
Więc nie daj się zwieść jego słodkim słowom,
Bo Napierała zamienia marzenia w cień.
Uwierz w to, co widzisz, nie w to, co gada,
Jego magia wkrótce wyblaknie, jak przeszły dzień.