Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane
Duch7millenium

Duch7millenium

Przechodząc wśród ciemnobrązowych drzew

niosłaś koszyk, a w nim marzenia.

 

W skromnym płaszczu, z czerwonym kapturem,

jak kat z ostrzem na pragnienia

 

Stawiałaś kroki pomiędzy pniami okorowanymi

ze wszelkich złudzeń,

 

Ukazując nagość serc, lubieżnie spoglądających

na stare chwile z przeróżnymi pociechami

 

Ujmowało mnie to ciepło, a z koszyka

ładnie pachniało świeżo zebranymi

borowikami, maślakami, kurkami,

z dna wystawał prawdziwek.

 

Twoje bezgłośne kroki po leśnej ściółce

w lekko wilgotnej atmosferze

zamglonych obrazów gałęzi, kretowin,

wystających korzeni, gdzie ..

 

Tu i ówdzie przebiegały niewidoczne

za zasłoną nieokreślonej pory

zgłodniałe istoty leśne,

dając kłusa z lewej do prawej, - jakby

niewyraźne myśli przez otępiały umysł.

 

Stanąłem wtedy przed tobą, a gdy podniosłaś

głowę, unosząc kosz przed swoją piersią

spojrzałem twoje w oczy, by zobaczyć

pewną osobliwość,

 

Pewne wijące się wśród mijających dni

drobne chwile, okryte chitynowym płaszczem

niewiedzy i nieświadomości,

 

Ociekające błyszczącym śluzem,

pomarszczone, długie, wyboiste

wgryzające się wgłąb ciemnych zakamarków serca

próby porozumienia się z tym, co niezrozumiałe

 

I spojrzałem znów na, to co dzierżysz w dłoni

ten kosz mar,

by zrozumieć, że to, co zebrałaś

jest plonem twoich oczu,

 

by zrozumieć jak bardzo pragnę się przebudzić

całe życie śniąc o poranku

 

Duch7millenium

Duch7millenium

Przechodząc wśród ciemnobrązowych drzew

niosłaś koszyk, a w nim marzenia.

 

W skromnym płaszczu, z czerwonym kapturem,

jak kat z ostrzem na pragnienia

 

Stawiałaś kroki pomiędzy pniami okorowanymi

ze wszelkich złudzeń,

 

Ukazując nagość serc, lubieżnie spoglądających

na stare chwile z przeróżnymi pociechami

 

Ujmowało mnie to ciepło, a z koszyka

ładnie pachniało świeżo zebranymi

borowikami, maślakami, kurkami,

z dna wystawał prawdziwek.

 

Twoje bezgłośne kroki po leśnej ściółce

w lekko wilgotnej atmosferze

zamglonych obrazów gałęzi, kretowin,

wystających korzeni, gdzie ..

 

Tu i ówdzie przebiegały niewidoczne

za zasłoną nieokreślonej pory

zgłodniałe istoty leśne,

dając kłusa z lewej do prawej, - jakby

niewyraźne myśli przez otępiały umysł.

 

Stanąłem wtedy przed tobą, a gdy podniosłaś

głowę, unosząc kosz przed swoją piersią

spojrzałem twoje w oczy, by zobaczyć

pewną osobliwość,

 

Pewne wijące się wśród mijających dni

drobne chwile, okryte chitynowym płaszczem

niewiedzy i nieświadomości,

 

Ociekające błyszczącym śluzem,

pomarszczone, długie, wyboiste

wgryzające się wgłąb ciemnych zakamarków serca

próby porozumienia się z tym, co niezrozumiałe

 

I spojrzałem znów na, to co dzierżysz w dłoni

ten kosz mar,

by zrozumieć, że to, co zebrałaś

jest plonem twoich oczu,

 

by zrozumieć jak bardzo pragnę się przebudzić

śniąc o poranku

 

Duch7millenium

Duch7millenium

Przechodząc wśród ciemnobrązowych drzew

niosłaś koszyk, a w nim marzenia.

 

W skromnym płaszczu, z czerwonym kapturem,

jak kat z ostrzem na pragnienia

 

Stawiałaś kroki pomiędzy pniami okorowanymi

ze wszelkich złudzeń,

 

Ukazując nagość serc, lubieżnie spoglądających

na stare chwile z przeróżnymi pociechami

 

Ujmowało mnie to ciepło, a z koszyka

ładnie pachniało świeżo zebranymi

borowikami, maślakami, kurkami,

z dna wystawał prawdziwek.

 

Twoje bezgłośne kroki po leśnej ściółce

w lekko wilgotnej atmosferze

zamglonych obrazów gałęzi, kretowin,

wystających korzeni, gdzie ..

 

Tu i ówdzie przebiegały niewidoczne

za zasłoną nieokreślonej pory

zgłodiniałe istoty leśne,

dając kłusa z lewej do prawej, jakby

niewyraźne myśli przez otępiały umysł.

 

Stanąłem wtedy przed tobą, a gdy podniosłaś

głowę, unosząc kosz przed swoją piersią

spojrzałem twoje w oczy, by zobaczyć

pewną osobliwość

 

Pewne wijące się wśród mijających dni

drobne chwile, okryte chitynowym płaszczem

niewiedzy i nieświadomości,

 

Ociekające błyszczącym śluzem,

pomarszczone, długie, wyboiste, ciemn

wgryzające się wgłąb ciemnych zakamarków serca

próby porozumienia się z tym, co niezrozumiałe

 

I spojrzałem znów na, to co dzierżysz w dłoni

ten kosz mar,

by zrozumieć, że to, co zebrałaś

jest plonem twoich oczu,

 

by zrozumieć jak bardzo pragnę się przebudzić

śniąc o poranku

 

Duch7millenium

Duch7millenium

Przechodząc wśród ciemnobrązowych drzew

niosłaś kosza, a w nim marzenia.

 

W skromnym płaszczu, z czerwonym kapturem,

jak kat z ostrzem na pragnienia

 

Stawiałaś kroki pomiędzy pniami okorowanymi

ze wszelkich złudzeń,

 

Ukazując nagość serc, lubieżnie spoglądających

na stare chwile z przeróżnymi pociechami

 

Ujmowało mnie to ciepło, a z koszyka

ładnie pachniało świeżo zebranymi

borowikami, maślakami, kurkami,

z dna wystawał prawdziwek.

 

Twoje bezgłośne kroki po leśnej ściółce

w lekko wilgotnej atmosferze

zamglonych obrazów gałęzi, kretowin,

wystających korzeni, gdzie ..

 

Tu i ówdzie przebiegały niewidoczne

za zasłoną nieokreślonej pory

zgłodiniałe istoty leśne,

dając kłusa z lewej do prawej, jakby

niewyraźne myśli przez otępiały umysł.

 

Stanąłem wtedy przed tobą, a gdy podniosłaś

głowę, unosząc kosz przed swoją piersią

spojrzałem twoje w oczy, by zobaczyć

pewną osobliwość

 

Pewne wijące się wśród mijających dni

drobne chwile, okryte chitynowym płaszczem

niewiedzy i nieświadomości,

 

Ociekające błyszczącym śluzem,

pomarszczone, długie, wyboiste, ciemn

wgryzające się wgłąb ciemnych zakamarków serca

próby porozumienia się z tym, co niezrozumiałe

 

I spojrzałem znów na, to co dzierżysz w dłoni

ten kosz mar,

by zrozumieć, że to, co zebrałaś

jest plonem twoich oczu,

 

by zrozumieć jak bardzo pragnę się przebudzić

śniąc o poranku

 



×
×
  • Dodaj nową pozycję...