Góry to dla mnie mało,
Wysokość to za nisko
Rowy morskie są jak kałuże
A blizny na ciele to zaledwie
pocałunki chwil miłosnego uniesienia
tym, jak bardzo pragnę stać na ostrzu noża
gdzieś, powyżej tego, co nazywa się
obserwowalnym wszechświatem
Życie to bajka, a ja chcę koszmaru,
w piekle pomiędzy demonami żąglować
brzytwami,
układać rymy kalecząc usta o ich przyrodzenia,
by przybić im pionę stopą
uniesioną ponad stopione skały
Z połamanym żebrem, rozbitą głową,
sinymi nadgarstkami, raną na czole,
pod kątem 45 stopni nad prawym okiem
w kierunku moich słodkich rogów..
Obierać kochane ziemniaczki, robaczki
nad kuchennym zlewem, śmiejąc się z nimi,
że było warto
A Ty, Jus?
Szkoda, że siedzisz za marketową kasą,
klepiąc sobie paluszkami po dotykowym ekraniku
w duże przyciski, żebyś przypadkiem nie pomyliła się
I spóźniona transakcja nie dewaluowała
pieniądza Twoich Panów,
co by broń boże któryś nie zranił sobie paluszka, bez dostępu do prywatnej kliniki,
sama owijając schludnie, higienicznie, bezpiecznie, swoją zgrabną, czystą, filigranową
koniuszkę paluszka, od malutkiego śladu po zacięciu....
papierkiem! 😂
Ale wolę być świrem w cieniu nieznanego,
by wyłonić się orłem w świetle własnej boskości.
Amen.
Tylko, że wiesz?
Tutaj jest piekło,
które Ty nazywasz niebem
Tutaj są rany,
potworny ból,
które Ty nazywasz problemami emocjonalnymi
Tutaj są demony,
tutaj zwisają brzytwy,
które Ty nazywasz "samcami alfa", "normami społecznymi"
I tutaj jest nienawiść,
ukryta za kłamstwem,
którą Ty nazywasz
miłością.
Lecz słowo jeszcze dodam o nienawiści.
Bowiem czasami można długo patrzyć i patrzyć i nie mieć dość
i się nie na widzieć.
A można również kochać, by widząc o dowolnej porze
pragnąć patrzyć całą wieczność.
Jedno i drugie znajduje spełnienie
bądź to w śmierci,
bądź to w życiu