Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Cień człowieczeństwa


Piotr Samborski

Rekomendowane odpowiedzi

   Przystanąłem na rogu ulicy, gdzie zebrał się tłum milczących świadków. Ich oczy – chłodne jak zimowe niebo – utkwiły w sylwetce mężczyzny leżącego na chodniku. Był jak zmięty liść, porzucony przez wiatr życia. Odór unoszący się wokół niego przypominał zapomnianą piwnicę pełną gnijących resztek, a ruchy jego ciała były spazmatycznym tańcem w sidłach padaczki. Ludzie stali, jakby to był spektakl, w którym role widzów są wygodniejsze niż akt miłosierdzia.

   Zacisnąłem dłoń na telefonie i wykonałem gest, który wydawał się tak prosty, a jednocześnie zdawał się być rewolucją w tej obojętnej ciszy – zadzwoniłem po pomoc. Klękając obok niego, poczułem zimny dotyk betonu, ale przede wszystkim ciepło bijące z serca – coś, co przypomniało mi, że jestem człowiekiem. Szeptałem do niego uspokajające słowa, które były niczym delikatne krople deszczu na spękanej ziemi.

   Kiedy karetka przyjechała, tłum rozproszył się, jakby wiatr rozwiał popiół. Ludzie odeszli, a ja zostałem z pytaniem, które wbijało się w moją duszę jak cierń: co się stało z nami, że serca zastąpiliśmy kamieniem?

   Czy człowieczeństwo stało się cieniem samego siebie, uwięzionym w więzieniu obojętności? Dlaczego spojrzenie na drugiego człowieka, upadłego, stało się tak trudne, jak patrzenie w lustro? Wciąż czuję zapach tamtego dnia, jak echo przypominające mi, że jeśli nie rozbudzimy w sobie iskry miłosierdzia, to ciemność obojętności może nas całkowicie pochłonąć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...