Cokolwiek robisz,
gdziekolwiek jesteś,
kimkolwiek jesteś,
zawsze
Twoja pewność,
twoja determinacja
i duma człowieka złożona
na kanwie ofiar minionych wojen
Idą w parze za
tym, że nauka cię nie zawiedzie,
że kaprys to ultimatum
dnia dzisiejszego
Ultimatum jest jakie jest
i finalnie, rozwiązanie
tego zakleszczenia czasu
i wątpliwości
doprowadzi do tego,
co przecież miało być,
pisanego przeznaczeniem
wyrytego na gwiazdach
Lecz, czy na końcu,
w tym bólu
lub kończącej się perspektywie
horyzontu myśli
będziesz pamiętał o tych gwiazdach?
będziesz twierdził, że się udało?
będziesz, wciąż dumnie
podpierał się krwią przelaną w imieniu...
W imieniu czego?
.. idei?
W imieniu pewnych koncepcji
miałoby pewnie jeszcze jakiś sens
bowiem koncepcja podparta jest faktami
chyba, że to wyuzdanie
W imieniu pewnych autorytetów - może też
jako pierwiastek poświęcenia
dla tych, którzy decydowali dla naszego dobra,
chyba, że to dyktator
Ludzie, fakty, czas
zbudowały ten świat,
świat, któremu ufasz,
w którym pokładasz nadzieję
że się tobą zatroszczy,
że zadba, zaopiekuje,
weźmie pod matczyne skrzydła
nakarmi, napoi, da nieco radości
Z powodu jakiegoż?
.. miłości?
Dla miłości, czy mógłbyś umrzeć?
Kochasz dobrze, tłusto pojeść,
popić od czasu do czasu zakraplanym dniem
zapalić fajkę/blanta/cygaro
od czasu do czasu
Od czasu do czasu zatracić się
w papierach i formularzach,
dla tych, którym ufasz,
wszyscy sobie ufamy.
Obejrzeć jakieś dzikie porno,
"pokurwić" sobie na całą resztę
iść na Hallowenowy sabat
poopowiadać bzdury o ostatnim odcinku GOT
To wszystko w karcie z trybem incognito
w ukryciu, a i tak wszyscy wiemy co robisz
Cóż usiłujesz ukryć i przed kim?
Myślisz, że przez te palmowe majty
nie widać Twojego nagiego, gnijącego pisiora?
Tajne/poufne - fajnie brzmi,
może tak łatwiej prowadzić wojny,
strategia przez zaskoczenie
o tak - tym masturbuje się umysł
długą nocą w nowiu wieczności
Kochasz ciemność,
jakieś pożółkłe latarnie
niczym żar dogasającej
świecy nadziei,
gusła, czary, zaklęcia, orgie
Zwyczajne obrzucanie prawdy
cieniem kłamstwa
By mieć swój urok
na policzku,
pisany pudrem rzekomej niewinności
Konsekwencje zawsze są
niczym logika klasyczna
- niepodważalne
lecz i tak pewnie niczego
nie wywnioskowałeś
Nie zapalisz lampy
choć stawiasz ją na korcu
W swoim długim śnie,
odbijasz się ku północy
podskakując na poduszce
oczekując jakiejś wieczności,
która niby miałaby cie obudzić?
niby miałaby ukoić jakiś ból?
ból egzystencji, kiedy ona sama byłaby egzystencją?
naprawić w tobie coś, kiedy to ty wszystko w sobie psujesz?
Nie chcąc odpowiedzi,
nie stawiając pytań.
Jedni szukają odpowiedzi.
Inni właśnie szukają pytań.
Lepsze sformułowanie:
"nie mam pytania na tę odpowiedź"
bowiem ono jest właśnie niczym krzemień
rozpalający wątpliwości wobec tego, czym obrzucił
moje serce ten świat.
Świat, któremu zabrakło jednego: "ła!"
Co zrozumieć może jedynie Ten, który kocha.