świt
na łąkach wiatr rzeźbi mgły -
senne hemafrodyty
w sadzie trąca kamerton z jabłoni
wiąże cisze w interwał
kurtyna lasu
rozcięta kosą sarny, otwiera scenę
dla zimy
przycupnijmy
niech porwie nas kulig ze snów
i parskną konie
w rozpryskach biczów iskrząc chrapy
zadymią
przebiją przestrzeń
nie znajdzie nikt
(nas) wyłuskanych spomiędzy słów
w splocie z nieznanym niebem
gdy puch śnieżny roziskrzy czas