Och, Piccolo – mały pajacu zawisły w kącie mojej pajęczej
matki, gdzie dusze much ulatują jedna po drugiej wibrującym
bzz,
a każda z nich ciężarna, pełna - malutkich i rojnych – ulic
na końcu świata i zdziwienia podróżnych – to na pewno tu?
– gdzie dwóch poetów (pozdrowienia, Piotr) - larw
na świeżo kupionej wędlinie (jakie to trywialne), obrzydliwe
są twoje zwyczaje, mały pajacu, ubrany w pożyczony, kraciasty
sweter Azazella upstrzyłeś marmurową tablicę z napisem – tu
żył H. mizantrop, giermek i bóg łajdaków, którego przypięto
do łoża, zamieniono w barłóg za pomocą leków – pan, etc.
i dyrektor jednoosobowej firmy, żyjący z kobietami z datków –
kobiety są nieodłączną częścią bogactwa (smutny los Berniego),
Piccolo –
ostatni łachmyto - wciąż wierzysz w los, szczęśliwe znalezisko
20 dolarów napełniając kielich drganiem przejrzystych skrzydeł –
wieczną wędrówką (to według Greków)
lub wieczną nudą (Dobro),
przeciąganiem się,
porannym strzelaniem kręgosłupa zanim wszystko uczynisz
niebieskim – jak u Wróblewskiego – plując w najdalszy zakątek
(pajęcze miejsce, gdzie matka czyta lękliwe historie dzieciom)
powiem ci – jak przyjacielowi, jak
po pierwszym
lub kilku następnych – szybkich i do dna: kochałem was,
ciebie – i was,
wszystkich,
fałszywie, nieudolnie, na swój sposób, podkradając papierosy
z szuflad metalowych stolików
pokątnie
rozstawianych. Co noc.