Niczym kopce termitów
lub sawanna pełna stad
antylop gazel i innych
bawołów
gepardów dzikich
w kotlinie górskiej
czy równinie przy brzegu rzeki
żyć zaczeli "człowiekii"
gromadzili się wpierw w dziurach
z niedźwiedziami i innymi
w końcu wioski postawili
jakby tego mało coraz więcej
się to rozrastało
z osady powstały miasta
z miast metropolie
metropolis
jak w starej korze stado
kowalików mrowie
o Boże znowu życie
jak z żywotu Briana
handlowiec rurami się zjawia
taka o nas główna prawda
doskwiera nam zawsze
egzystencja istnienie
z dziury do dziury
na początku chce się
do większej
potem to przygasa
uciec chce się
do dziury zabitej dechami
gdy kasa zgadza się
nasza perspektywa
potem lot do nieba
i znowu dziura
wakacje... lub urlop...